niedziela, 25 sierpnia 2013

Opowiadanie 1. Część 76.

Kobiecie zrobiło się od razu cieplej na sercu.
Cieszyła się, że Piotr tak docenił jej działanie, chociaż w sumie nie ma mu się co dziwić, ponieważ to normalne, że martwił się o swoją córkę i chciał jej jak najszybciej pomóc.
Z tych rozmyślań wyrwał ją głos Piotra...
- Idziesz? - zapytał, stojąc już przed klatką i pokazując, że na nią czeka.
- Tak, tak, już. - odpowiedziała i pognała szybko do niego.
W ciągu kilku minut znaleźli się w mieszkaniu.
Były już późne godziny wieczorne i oboje byli zmęczeni.
Rozsiedli się wygodnie na kanapie z ciepłymi kubkami herbaty, które zdążyła przygotować kobieta w rękach i zaczęli rozmawiać.
- Nigdy bym nie pomyślał, że chodzi o coś tak banalnego. - mówił Piotr. W głębi duszy był nawet trochę zły na siebie samego, że to nie on odkrył co dolega Tosi.
- No widzisz. - powiedziała, starając się wesprzeć go.
- Ale co jeżeli...
- Oj, przestań. - nie chciała, aby dopuszczał do siebie chociaż jakąkolwiek złą myśl. - Wszystko się ułoży. Zawsze wychodzimy na końcu z kłopotów i jest ok. Zapomniałeś? - starała się go pocieszyć i chyba nawet trochę jej się to udało.
- No tak w sumie masz rację... - odpowiedział, choć nadal do końca nie był przekonany.
Rozmawiali jeszcze jakiś czas, pijąc ciepły napój.
Nie wspominali już więcej o Tosi i tym całym wypadku, ponieważ potrzebowali od tego chociaż chwili wytchnienia, a drugim aspektem jest to, że ten temat wywoływał u nich wyłącznie te negatywne emocje.
Zeszło więc na te luźniejsze i dużo bardziej radosne tematy.
- Jutro idę na USG do Wójcika. Idziesz ze mną?
- No oczywiście, że tak. Nie mógłbym przegapić takiego momentu. - powiedział i czule pocałował ukochaną w czoło. Mimo tych wszystkich wydarzeń wciąż pozostawał niezmiennie troskliwy, a czasem nawet nadto.
- No ja myślę. - uśmiechnęła się zadowolona.
Rozmowa nie trwała już długo, ponieważ dwójka młodych lekarzy była padnięta.
Oglądając jakiś nudny film, nawet nie wiadomo kiedy zapadli w sen.
Zasnęli tak wtuleni w siebie na tej małej i niewygodnej kanapie.
* * *
Następnego dnia obudził ich dźwięk budzika. 
Oboje mieli dyżur na siódmą, więc już o piątej trzydzieści zostali wybudzeni ze snu. 
- Boże, daj żyć. - powiedział nadal zmarnowany Piotr, przykrywając się poduszką. 
- Oj, daj spokój. Nie jest źle. - odpowiedziała mu już wstająca z łóżka i przeciągająca się kobieta. - Ty masz się szybko ogarnąć, a ja idę zrobić nam śniadanie. - dokończyła i już po chwili zniknęła w kuchni.
Gawryło podniósł się wolno i niechętnie i powolnym krokiem poszedł w stronę łazienki. 
Hana zaśmiała się w duchu, ponieważ jedzenie od razu sprawiło, że się podniósł z łóżka. 

Pół godziny później siedzieli razem kończąc jeść jajecznicę. 
- No to ja szybko pozmywam, a ty leć do łazienki. - mówił, zbierając już wszystko ze stołu. 
- Hmmm, dziwnie miłe i sprawiedliwe. - powiedziała, zastanawiając się. 
- No właśnie, bo zaraz się rozmyślę ... - poganiał ją, bo chciał z nią jeszcze trochę czasu spędzić przed pracą. 
- No ok, ok. Już idę. - odpowiedziała mu i udała się w kierunku łazienki.

2 komentarze:

  1. oo jakie słodkie !!! Twoja wierna fanka czeka na next !!! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. ; *
    To fanka musi się jeszcze trochę naczekać. < 3

    OdpowiedzUsuń