sobota, 31 sierpnia 2013

Opowiadanie 1. Część 77.

Hana już od kilkunastu minut była w łazience i wciąż się szykowała.
Piotrowi się nudziło i nie miał co robić. Oglądał coś w telewizji, ale zupełnie to do niego nie przemawiało. Może to dlatego, że jego myśli zajmowało zupełnie co innego.
Martwił się o Tosię, ponieważ Magda nie dała im wczoraj żadnego znaku. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Miał jednak nadzieję, że wszystko jest lepiej i już się poprawia, bo jak nie to sam nie miał pojęcia co zrobić. Myślał też o czymś innym... o czymś, o czym myślał już od dłuższego czasu.
Oświadczyny ukochanej.
Miał to tak idealnie zaplanowane. Miał zrobić to już tak dawno, ale wtedy pojawił się Kuba i wszystko z nim związane, co ciągnęło się przez bardzo długi czas. Potem inne sprawy, które były ważniejsze i pilniejsze od tej. Porwanie, bomba, wypadek i inne. Ale teraz Hana jest w ciąży i jest pewien, że jest kobietą jego życia. Na co więc czekać? Trzeba to po prostu zrobić, bo nie ma na co dłużej czekać.
Tak, w wolnej chwili nad tym pomyśli, musi.
A tymczasem Hana wreszcie postanowiła wyjść z łazienki.
- Hej. Już jestem. - powiedziała uśmiechnięta.
- Już? Wiesz ile czasu minęło? - udawał srogiego, ale widział jak wspaniale wyglądał i dlatego mógł jej darować, że tyle czasu jej zajęło strojenie się.
- Oj, no przepraszam, ale niby po co miałam się spieszyć? Już wszystko jest gotowe. Wystarczy tylko poczekać trochę i iść do pracy.
- A nie pomyślałaś może, że chciałem z tobą spędzić trochę czasu przed pracą?
Mhm. - uśmiechnęła się i usiadła koło niego na kanapie.
On objął ją od razu ciepło ramieniem.
- To co.. ile nam jeszcze czasu zostało? - zapytał uwodzicielsko Gawryło.
- Haha. - Hana od razu się zaśmiała. - Wiem o czym myślisz.
- Cieszę się. - odpowiedział i zaczął delikatnie całować ją po szyi.
Ona nie opierała się. Kochała jego pocałunki.
Następnie delikatnie i z uczuciem całował jej usta, a ona oddawała jego pocałunki.
Zaczął lekko zsuwać z niej koszulkę. Widać liczył na coś więcej, niestety się chyba tylko przeliczył.
Hana nagle przerwała i spojrzała się na niego ledwo udając złość.
- Nie po to przed chwilą się ubierałam, żeby już się rozbierać. - dopowiedziała i wtuliła się w jego silne ramie.
- Jak możesz. - udawał smutnego.
- Na mnie to nie działa. - kobieta od razu zareagowała. - Ale na naszym dziecku tym spojrzeniem na pewno coś wymusisz.
- Nie wątpię... - powiedział i zaczął myśleć nad czymś co chciał powiedzieć. - O, przypomniało mi się! - wyskoczył nagle.
- Co się stało?
- No, bo myślałem nad tym imieniem... - postanowił trzymać kobietę w niepewności.
- I? - pytała zaintrygowana.
- I wymyśliłem. - zaśmiał się, ponieważ wiedział, że robi jej na przekór.
- Piotr, nie żartuj sobie ze mnie! Mów, bo jestem ciekawa.
- Co ty na... Bruno. - zapytał.
- Hmmm... - zaczęła się zastanawiać. - Ładne i mało popularne, więc w sumie... bardzo mi się podoba. - odpowiedziała, a jemu od razu ulżyło. - No, a co jak pomyliłeś płci?
- To coś wymyślimy, ale mam przeczucie, że to chłopiec. - powiedział i wypiął się dumny, że prawdopodobnie będzie miał syna.
Rozmawiali jeszcze chwilę zmieniając tematy co jakiś czas.
Właśnie tym sposobem reszta ich wolnego czasu przed pracą zleciała. Nawet nie spostrzegli kiedy to wszystko przegadali...
- Piotr, musimy się już zbierać. - powiedziała Hana, spojrzawszy na zegarek.
- Już?
- No i to szybko. - powiedziała już zakładając buty.
- No dobra, doba... - odpowiedział jej ukochany i mozolnie podniósł się.
Po pięciu minutach stali już przy samochodzie. Weszli do niego i pojechali do pracy...

niedziela, 25 sierpnia 2013

Opowiadanie 1. Część 76.

Kobiecie zrobiło się od razu cieplej na sercu.
Cieszyła się, że Piotr tak docenił jej działanie, chociaż w sumie nie ma mu się co dziwić, ponieważ to normalne, że martwił się o swoją córkę i chciał jej jak najszybciej pomóc.
Z tych rozmyślań wyrwał ją głos Piotra...
- Idziesz? - zapytał, stojąc już przed klatką i pokazując, że na nią czeka.
- Tak, tak, już. - odpowiedziała i pognała szybko do niego.
W ciągu kilku minut znaleźli się w mieszkaniu.
Były już późne godziny wieczorne i oboje byli zmęczeni.
Rozsiedli się wygodnie na kanapie z ciepłymi kubkami herbaty, które zdążyła przygotować kobieta w rękach i zaczęli rozmawiać.
- Nigdy bym nie pomyślał, że chodzi o coś tak banalnego. - mówił Piotr. W głębi duszy był nawet trochę zły na siebie samego, że to nie on odkrył co dolega Tosi.
- No widzisz. - powiedziała, starając się wesprzeć go.
- Ale co jeżeli...
- Oj, przestań. - nie chciała, aby dopuszczał do siebie chociaż jakąkolwiek złą myśl. - Wszystko się ułoży. Zawsze wychodzimy na końcu z kłopotów i jest ok. Zapomniałeś? - starała się go pocieszyć i chyba nawet trochę jej się to udało.
- No tak w sumie masz rację... - odpowiedział, choć nadal do końca nie był przekonany.
Rozmawiali jeszcze jakiś czas, pijąc ciepły napój.
Nie wspominali już więcej o Tosi i tym całym wypadku, ponieważ potrzebowali od tego chociaż chwili wytchnienia, a drugim aspektem jest to, że ten temat wywoływał u nich wyłącznie te negatywne emocje.
Zeszło więc na te luźniejsze i dużo bardziej radosne tematy.
- Jutro idę na USG do Wójcika. Idziesz ze mną?
- No oczywiście, że tak. Nie mógłbym przegapić takiego momentu. - powiedział i czule pocałował ukochaną w czoło. Mimo tych wszystkich wydarzeń wciąż pozostawał niezmiennie troskliwy, a czasem nawet nadto.
- No ja myślę. - uśmiechnęła się zadowolona.
Rozmowa nie trwała już długo, ponieważ dwójka młodych lekarzy była padnięta.
Oglądając jakiś nudny film, nawet nie wiadomo kiedy zapadli w sen.
Zasnęli tak wtuleni w siebie na tej małej i niewygodnej kanapie.
* * *
Następnego dnia obudził ich dźwięk budzika. 
Oboje mieli dyżur na siódmą, więc już o piątej trzydzieści zostali wybudzeni ze snu. 
- Boże, daj żyć. - powiedział nadal zmarnowany Piotr, przykrywając się poduszką. 
- Oj, daj spokój. Nie jest źle. - odpowiedziała mu już wstająca z łóżka i przeciągająca się kobieta. - Ty masz się szybko ogarnąć, a ja idę zrobić nam śniadanie. - dokończyła i już po chwili zniknęła w kuchni.
Gawryło podniósł się wolno i niechętnie i powolnym krokiem poszedł w stronę łazienki. 
Hana zaśmiała się w duchu, ponieważ jedzenie od razu sprawiło, że się podniósł z łóżka. 

Pół godziny później siedzieli razem kończąc jeść jajecznicę. 
- No to ja szybko pozmywam, a ty leć do łazienki. - mówił, zbierając już wszystko ze stołu. 
- Hmmm, dziwnie miłe i sprawiedliwe. - powiedziała, zastanawiając się. 
- No właśnie, bo zaraz się rozmyślę ... - poganiał ją, bo chciał z nią jeszcze trochę czasu spędzić przed pracą. 
- No ok, ok. Już idę. - odpowiedziała mu i udała się w kierunku łazienki.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Opowiadanie 1. Część 75.

Hana delikatnie i tak, aby przypadkiem nie zrobić krzywdy małej, zaczęła starannie oglądać jej plecy.
Nic tam nie było. Zupełnie czysto ... nie poddawała się. Szukała dalej.
Te słowa wypowiedziane z ust Magdy zaciekawiły ją ...
 "Jakby coś ją ugryzło" ...
- Ok, możesz ją położyć z powrotem. Tylko delikatnie. - powiedziała Goldberg, wciąż wierząc w swoją teorię.
- Ale o co właściwie ci chodzi? - zapytała już trochę zła Soszyńska. Jej zdaniem Hana zachowywała się teraz trochę jak świruska i matka dziewczynki nie wiedziała co ma myśleć.
Goldberg natomiast zaczęła dokładnie badać ciało dziewczynki od przodu. Szukała jakiegoś śladu po ugryzieniu lub czegoś takiego co mogłoby naprowadzić ją na pewien trop.
Zauważyła, że prawa noga dziewczynki w udzie jest znacznie napuchnięta. Szybko sprawdzała milimetr po milimetrze.
Nie myliła się, jak zawsze miała tą swoją kobiecą intuicję.
- Mam znalazłam! - krzyknęła.
- O co ci chodzi?! - wykrzyczała z przerażeniem Soszyńska.
- Tosia jest uczulona na pszczoły, prawda? - pytała tylko, aby się upewnić. W rzeczywistości już prawie na sto procent była pewna, że odpowiedź brzmi tak.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Nigdy nie ugryzła ją pszczoła. - powiedziała już nieco spokojniejsza Magda, zastanawiając się.
- Użądliła ją już jakiś czas temu. Jeżeli chcemy, żeby z tego wyszła to musimy się spieszyć, bo skoro jest już w śpiączce to wszystko postępuje szybko. - mówiła najszybciej jak się da. Chciała, żeby Magda była choć mniej więcej świadoma sytuacji w jakiej znalazła się jej córka.
- O Boże! - krzyknęła przerażona. - I co teraz? - pytała zaniepokoja, z czułością i matczyną troską, głaskając swoją córeczkę po głowie.
- Lecę po Piotra! - krzyknęła już u progu Hana, szybko gnając do lekarskiego.
W nadzwyczaj ekspresowym tempie znalazła się już pod drzwiami lekarskiego.
Ktoś właśnie stamtąd wychodził i nieuważna i myśląca zupełnie o czym innym kobieta wpadła na niego.
- Przepraszam, spieszę się. - powiedziała szybko wymijając go i idąc dalej w swoim wyznaczonym kierunku.
- Hana, co jest?! - zapytał mocno zaniepokojony mężczyzna.
Okazało się, że wpadła na Piotra ...
- Boże, Piotr, to ty, przepraszam. - mówiła zaniepokojona.
- Nieważne. Ważne co się stało? - zapytał, ponieważ idealnie ją znał. Każdą emocję potrafił wyczytać z jej twarzy i czasem bardzo mu pomagała ta drobna umiejętność.
- Wiem co jest Tosi. - oznajmiła mu dumna z siebie.
- Co?! - zapytał mężczyzna, chociaż szczerze wątpił, że Hana tak naprawdę wiedziała.
- Pszczoła ją użądliła, a mała jest uczulona.
- O cholera, szybko postępuje ... pielęgniarko!
Od tego momentu wszystko przebiegało bardzo szybko.
Natychmiast zostały wprowadzone nowe leki do leczenia ( tym razem dobre ) i jedyne co teraz było potrzebne to tylko czas i cierpliwość.
Wszyscy byli wdzięczni Goldberg, ponieważ to dzięki niej tak naprawdę okazało się co dolega Soszyńskiej.
Gawryle i Hanie nie pozostało już nic innego, jak wrócenie do domu.
Hana była już dość zmęczona, a nie powinna się przemęczać i Piotr postanowił o nią zadbać.
Oczywiście telefony cały czas mieli przy sobie, ponieważ mieli być na bieżąco informowani o stanie zdrowia Tosi.
- Jeszcze raz dziękuję. - skierowała słowa w stronę Hany Magda, ściskając ją przy tym serdecznie.
Kobieta odpowiedziała jej pogodnym uśmiechem, a Piotr w duchu był zadowolony z całej tej sytuacji, bo dobrze jeżeli matka jego dziecka i kobieta z którą spędzi życie będą się jako tako dobrze dogadywały.
Wsiedli do samochodu. Hana prowadziła.
- Dziękuję. - powiedział, kiedy już dojechali na miejsce.
- Za co? - zapytała, trochę zdziwiona jego podziękowaniem.
- Za wszystko. - odpowiedział i delikatnie, a zarazem czule musnął jej wargi.



Przepraszam za to, że tak długo nie dodawałam, ale po prostu nie miałam weny. ; c
Od razu mówię, że nie wiem, kiedy będzie kolejna część i nic wam nie obiecuję.
Wszystko zależy od czasu i mojego nastawienia.
Komentujcie i trzymajcie kciuki za szybkiego nexta.
Kocham was, za to, że jesteście tacy wierni. < 3