niedziela, 30 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 69.

- Co to było? - zapytała Hana Piotra, przekraczając już próg balkonowy.
- Nie wiem! - krzyknął, patrząc się skąd dochodził ten hałas.
Nie musiał bardzo się rozglądać i wyraźniej szukać. Wystarczyło jedynie, że spojrzał w stronę parkingu samochodowego, stojącego pod ich domem i już widział.
- Cholera Hana, patrz! - krzyknął ponownie i pokazał palcem miejsce eksplozji.
- O Boże! Piotr ... to chyba jest nasz samochód. - powiedziała załamana.
- Domyśliłem się! - wykrzyczał w złości mężczyzna.
- Nie musisz się na mnie wydzierać, to nie moja wina! - odkrzyknęła mu załamana.
Piotr spojrzał na nią i oparł się o balustradę. Był przygnębiony i nie było ku temu najmniejszych wątpliwości.
Hana nie miała się o co gniewać, szczególnie w takiej sytuacji.
Piotr po chwili się ogarnął i oprzytomniał ...
Przecież nie mógł tak tu stać bezczynnie. To był jego wóz. Trzeba szybko dzwonić na straż pożarną i do ubezpieczyciela i tam zejść.
- Hana, musimy tam iść. - powiedział szybko, kiedy już wchodził z powrotem do mieszkania.
- Wiem. - odpowiedziała i ostatni raz przed wyjściem z balkonu spojrzała na ten widok.
Zauważyła drobny szczegół, ale bardzo ważny. Serce jej od razu stanęło w miejscu i zrobiła się cała blada.
Stała w miejscu, czerpiąc powietrze i nie mogła się ruszyć z miejsca.
- Idziesz? - mówił ukochany, odwracając się na chwile w jej kierunku. - O mój Boże! Hana! Co ci jest? - od razu wykrzyczał, przybliżając się do niej, ponieważ zauważył jak momentalnie jej stan się zmienił.
- Piotr. - spojrzała mu w oczy. - Tam leży Lena i Tosia. - dokończyła wypowiedź i pokazała palcem miejsce.
Miała rację.
Hana miała szczęście, że je zobaczyła, ponieważ było to trudne, tym bardziej przez dym i całą sytuacje, która właśnie teraz miała tam miejsce.
- Co?!! - wykrzyczał i spojrzał się dla upewnienia we wskazany punkt.
To co tam zobaczył również go zszokowało, ponieważ jego kobieta nie myliła się.
- Jezu ... Tośka! - wydarł się przerażony i popędził w kierunku drzwi.
Hana nie zastanawiała się ani chwili dłużej. Zrobiła dokładnie to samo co on. Nie mogła postąpić inaczej i nawet nie dopuszczała do siebie innej możliwości, przecież była tam córka mężczyzny jej życia oraz najlepsza przyjaciółka.
Piotr znalazł się na miejscu już dwie minuty po pokazaniu mu go przez Hanę, ponieważ wybrał schody i zbiegł na jednym tchu, aby jak najszybciej znaleźć się przy swojej biednej córeczce.
Hana też biegła po schodach, ale była nieco wolniejsza. Wynikało to z różnych przyczyn, mianowicie chodziło o to, że jednak wciąż musi pamiętać, że jest w ciąży.
Piotr pierwsze co zrobił to podbiegł do niej.
- Tośka, Tośka! - krzyczał w kółko, jednak ona nie reagowała.
Hana natomiast starała się zachować zimną krew, aby jak najszybciej udzieloną im fachowej pomocy, ponieważ Piotr był tak omotany tą całą sytuacją, że chyba nie był w stanie.
- Pogotowie już jedzie. - odpowiedział na jej wezwanie telefoniczne jeden z ratowników.
- Tylko szybko! - krzyknęła i rozłączyła się.
Oni w ogóle nie przejmowali się autem, które wyglądało fatalnie.
Dla nich teraz liczyła się tylko Tosia i Lena, które nie wiadomo tak naprawdę bez dokładniejszych badań w jakim znajdowały się stanie.
Tośka była cały czas nie przytomna, ale Piotr zmierzył jej puls i sprawdził oddech, wszystko było prawidłowe.
Lena natomiast była przytomna, jednak tylko w pewnym stopniu.
- Ja ją zasłoniła. - wymruczała ledwo co słyszalnym głosem.
- Ciii, nic nie mów. - powiedział Piotr, zamykając jej przy tym usta.
Wokół nich zdążył się zebrać już spory tłum ciekawskim gapiów.
Oni jednak nic sobie z tego nie robili.
Troszczyli się tylko o dobro i zdrowie bliskich siebie osób.
Zrobili wszystko co w ich mocy bez specjalistycznego sprzętu i wywnioskowali, że stan ogólny nie jest zły tylko drobne stłuczenia i złamana ręka Leny.
- Proszę się odsunąć. - powiedział podchodzący do nich ratownik medyczny z dwójką swoich pomocników.
- Jesteśmy lekarzami. Jedziemy z wami, do Leśnej Góry. - powiedział Piotr, pomagając z noszami.
Weszli oboje do ambulansu i odjechali, żegnając się z tłumem gapiów, który już pomału się rozchodził ...

piątek, 28 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 68.

Minęło pół godziny.
Para leżała w łóżku wtulona w siebie. Oni po prostu cieszyli się tą chwilą i sobą nawzajem. W spokoju i ciszy oddychali, nie spodziewając się tego co ich wkrótce czeka.
- Jak myślisz, kiedy Tosia przyjedzie? - zapytał Piotr.
- No właśnie nie wiem. Chyba zadzwonię do Leny. - odpowiedziała mu szybko Hana, biorąc już telefon do swojej dłoni.
Kobieta połączyła się ze Starską po kilku nieudanych próbach.
Dowiedziała się, że Tosia już się obudziła, pomaga Lenie przygotować posiłek, a potem już jadą.
- Maksymalnie dwie godziny, ale pewnie wyrobimy się szybciej. - powiedziała Starska w rozmowie telefonicznej.
- No ok. Do zobaczenia. - odpowiedziała ginekolog i rozłączyła się.
Goldberg odłożyła telefon z powrotem na nocną półkę i powiedziała Piotrowi czego dowiedziała się od swojej przyjaciółki.
- No to mamy jeszcze trochę czasu dla siebie. - powiedział pewnie chirurg.
- Mhm. I wiesz na co go spożytkujemy?
- Domyślam się. - powiedział, przybliżając się do niej.
- Sprzątanie! - powiedziała głośno, gdy dzieliły ich milimetry.
- Co? - zapytał strasznie zaskoczony.
- No jak to co? Trzeba tu ogarnąć. - mówiła, wstając z łóżka.
Piotr był trochę zawiedziony. Liczył na zupełnie coś innego i oboje o tym dobrze wiedzieli. Mężczyzna nie chciał jednak denerwować ciężarnej partnerki, więc wstał za nią i pomógł jej.
Naprawdę nie było za czysto. Pozostawili po sobie straszny bałagan. Wszędzie były porozrzucane jakieś przedmioty, które pospadały z półek jak i części ich garderoby.
Zanim to wszystko ogarnęli minęło już sporo minut.
W tym czasie mała Soszyńska zjadła posiłek i wspólnie ze Starską wsiadała do samochodu, aby wrócić do Piotra i Hany.
Normalnie podróż z ich domów trwa koło pół godziny, ale niestety dość spore korki znacząco ją opóźniły.
- Czemu tak długo? - zapytała znudzona już dziewczynka.
- Bo są korki. - dała jej krótką i treściwą odpowiedź. - Ale już nie daleko.
- To dobrze. - uśmiechnęła się Tosia i wróciła do bazgrania czegoś na kartce papieru.
Para siedziała przed telewizorem. Nie mieli już co robić ...
Oczywiście Piotr znalazł na to rozwiązanie, którym był seks. Hana jednak nie chciała ryzykować, ponieważ wiedziała, że w każdej chwili przed ich drzwiami może się zjawić Lena wraz z małą.
Siedzieli zatem bezczynnie przed telewizorem i po prostu wyczekiwali momentu, aż zadzwoni dzwonek do drzwi.
- Trochę już ich nie ma ... chyba powinny być. - zaczęła martwić się Goldberg.
- Spokojnie, przecież Lena ci mówiła, że maksymalnie dwie godziny, tak?
- No niby tak ...
- No właśnie, więc nie widzę czym się przejmujesz. - odparł jak zawsze pewny siebie chirurg i wrócił do oglądania nudnej komedii romantycznej. Dostrzegał jednak, że Hana się przejmuje ... delikatnie więc objął ją ramieniem.
Lena i Tosia właśnie wysiadały z samochodu.
- Co tak śmiesznie pika ciociu? - zapytała dziewczynka, chwytając za dłoń lekarki.
- Wiesz co? Nie mam pojęcia, ale nieważne, chodźmy już, bo się denerwują.
- Mhm. - odparła mała.
W każdej sekundzie dźwięk był coraz głośniejszy i głośniejszy.
One nie wiedziały o co chodzi, nie podejrzewały niczego, zresztą to przypadek ...
- Ała, uszy mnie bolą! - zdążyła krzyknąć dziewczynka.
Nastąpił wybuch. Bomba eksplodowała.
Każda z nich upadła na ziemie, ponieważ dostała jakimś odłamkiem. Lena jednak wciąż zakrywała małą, chcąc jak najbardziej chronić ją przed ciosem.
Hana i Piotr szybko zerwali się z kanapy i podbiegli do balkonu, ponieważ usłyszeli jedynie strasznie głośny huk ...

wtorek, 25 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 67.

Pani psycholog była bardzo miła i życzliwa zarówno w stosunku do chłopca jak i do pary.
Rozmawiali przez ponad godzinę. Oczywiście z małymi i drobnymi przerwami.
Potem Kuba musiał opuścić pokój, aby kobieta przedstawiła Hanie i Piotrowi wyniki swoich obserwacji i przemyśleń.
Nie zdążyli dokończyć, ponieważ specjalistka została wezwana pilnie w jakiejś sprawie i musiała szybko iść ją rozwiązać.
Przyszli rodzice pożegnali się z Kubą. Towarzyszyły temu liczne i skrajne emocje.
Obiecali mu, że wpadną do niego jutro i tak musieli jeszcze porozmawiać z psycholog.
Teraz, mieli zamiar odebrać Tosię z domu Latoszków i pojechać wspólnie we trójkę do domu. Jednak rozmowa telefoniczna, którą podczas jazdy przeprowadziła Hana z Leną zmieniła ich plany ...
Okazało się, że dziewczynka przez większą część czasu skakała na trampolinie w ogrodzie i zasnęła ze zmęczenia. Starska nie chciała jej budzić, więc powiedziała, że sama ją zawiezie jak się obudzi.
Hana przekazała  to Piotrowi i zmienili kierunek jazdy.
Kierowali się do domu, aby przez jakiś czas pobyć sami.
- Tylko spożytkujcie dobrze ten czas. - powiedziała Lena przez śmiech, kończąc telefoniczną rozmowę ze swoją przyjaciółka. Następnie rozłączyła się.
Młoda doktor zaśmiała się szczerze.
Piotra zaciekawiło jej zachowanie. Zastanawiał się o co chodzi i postanowił wprost o to zapytać.
- Co jest? - zapytał po prostu.
- Nie, nic. - mówiła Hana, kończąc się już śmiać.
- No powiedz. - był bardzo ciekawski.
- Oj no dobra. Lena po prostu powiedziała, że mamy dobrze spożytkować ten czas i tyle. - mówiła, znów szczerze się uśmiechając.
- Nie ma o co się martwić. Na pewno nam się uda. - powiedział uwodzicielsko chirurg.
- No już kiedyś mówiłam ... popęd seksualny królika. - odpowiedziała mu i wysiadła z auta, ponieważ już byli na miejscu.
Piotr wyszedł z samochodu zaraz po niej.
Objęli siebie wzajemnie i razem weszli na klatkę schodową.
Ktoś im się jednak przyglądał ... ktoś, kto nigdy sobie nie odpuścił i zawsze chce jak najbardziej utrudnić życie tej dwójce szczęśliwych ludzi.
JAMES ...
Niby sobie odpuścił, a jednak nie.
Nie chciał im zrobić bezpośrednio krzywdy, tylko chciał robić im na złość.
Kiedy już się upewnił, że są oni w domu, bo światła były zapalone zaczął swój plan.
Był ubrany na czarno, więc prawie wcale nie było go widać. Zlewał się ze wszystkim dookoła.
Cicho i bez zbędnych szmerów czy odgłosów podszedł do samochodu.
Wszystko było już przygotowane i musiał to tylko umieścić.
Wślizgnął się pod spód auta i przyczepił bombę, która właśnie zaczęła odliczać.
"Dwie godziny i bum, samochodu już nie ma." - pomyślał sobie, odchodząc normalnie, jakby nic przed chwilą złego i zagrażającego życiu innych nie zrobił.
Zaśmiał się szyderczo i zniknął w innych ulicach.
W tym samym czasie Hana i Piotr postanowili posłuchać Leny.
Leżeli już w sypialni, całując się w samej bieliźnie. Robiło się pomiędzy nimi naprawdę gorąco.
Byli zadowoleni, że choć przez tą chwilę są odcięci od problemów i mogą ten czas spędzić jedynie ze sobą nawzajem.
Gdyby tylko wiedzieli, jaką niespodziankę szykuje im dawny znajomy ...

niedziela, 23 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 66.

Weszli i nie wiedzieli co zrobić dalej. Wokoło nich pełno było różnych pokoi i sal zabawach.
Rozglądali się tak i patrzyli na siebie wzajemnie szukając czegoś w stylu recepcja lub punkt informacyjny, ale niestety żaden z nich nic takiego nie znalazł.
Nagle w ich stronę podeszła kobieta.
Na jej plakietce widniało imię Anna, a z twarzy można było wyczytać, że ma koło pięćdziesiątki.
- Dzień dobry. - powiedziała.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli grzecznie oboje.
- A tak właściwie to kim pani jest? - zapytała dodatkowo Hana, zastanawiając się.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłam. - powiedziała trochę zmieszana. - Państwo to Hana oraz Piotr? - pytała ciekawa, patrząc po kolei z nich na każdego.
- Tak.
- W takim razie to z panią rozmawiałam przez telefon. - zwróciła się do kobiety. - Zapraszam za mną. - dokończyła i nie powiedziała już nic więcej tylko ruszyła.
Para spojrzała się na siebie nawzajem. Nadal tak do końca nie wiedzieli o co chodzi, ale nie zastanawiali się długo tylko ruszyli za kobietą.
Mijali kilka długich korytarzy. Raz skręcali w prawo, a raz w lewo.
Panowała cisza, chociaż byli przejęci. Trzymali się tylko silnie za ręce i szli dalej.
Znaleźli się już przed odpowiednim pokojem i wtedy kobieta po skrócie postanowiła im powiedzieć więcej informacji.
Nie rozgadała się za bardzo ...
Dowiedzieli się jedynie, że za tymi drzwiami znajduje się Kuba, który za nimi czeka i nie może się już nacieszyć tą chwilą oraz, że z reguły nie postępują tak jak w ich przypadku, ale nie mieli wyjścia bo nic nie pomagało i wszyscy martwili się o niego.
- Mam nadzieję, że to coś da. - powiedziała Anna, siadając na krześle przed salą i wyraźne gestem ręki pokazując, aby dłużej nie czekali tylko już weszli.
Oni nie zastanawiali się długo.
Piotr objął Hanę ramieniem i złapał za klamkę.
Drzwi bez żadnego oporu otworzyły się i ich oczom ukazał się mały.
Bawił się czymś, ale od razu zobaczył, że ktoś wchodzi i skierował swój wzrok w to miejsce.
Kiedy ich ujrzał wpadł w istny amok.
Upuścił na ziemię rzecz, którą przed chwilą się zajmował jakby w ogóle nie istniała i biegnąc do nich wykrzykiwał na zmianę sformułowanie mama i tata.
Na jego twarzy malowała się ogromna radość i ulga. Widać to było od razu.
" Jak on się do nas przywiązał." - pomyślała Hana, sekundę przed serią objęć małego.
Mały podleciał do nich i zacząć ich mocno ściskać. Wzruszył, ponieważ uronił sporą ilość łez.
Hanie zrobiło się bardzo przykro. Piotrowi również.
Siedzieli przez dłuższy czas i tylko się obejmowali. Zupełnie tak jak przy ich pożegnaniu. Większość smutnych wspomnień wróciła ...
Po dziesięciu minutach na sale weszła pani psycholog, która miała przeprowadzić rozmowę i dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi w tej sytuacji i z tym przywiązaniem.
Rozmowa się zaczęła ...

piątek, 21 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 65.

Kiedy byli w samochodzie Hana wyjęła jeszcze raz telefon i zadzwoniła ponownie do Leny. Telefonowała już do niej w domu, ale teraz po prostu chciała się upewnić.
Oczywiście wszystko zostało potwierdzone i Tosia mogła u nich zostać na czas jaki będzie trzeba.
Dziewczynka w samochodzie miała ochotę sobie trochę ponarzekać i w ogóle, ale widząc jaka panuje napięta atmosfera powstrzymała się. Widziała, że zarówno Piotr jak i Hana są zdenerwowani, a przecież nie chciała jeszcze bardziej pogarszać sprawy.
Gawryło starał się jechać jak najszybciej, a zarazem całkowicie bezpiecznie. Hana jednak prosiła, aby zwolnił, bo widziała, że on także się stresuje i bała się, że spowoduje wypadek.
Po takiej jeździe po niespełna piętnastu minutach dojechali do domu Leny i Witka.
Szybko zaprowadzili Tosię, pożegnali się z nią i dali szybkie wskazówki Lenie, która zaczęła się śmiać i przypomniała im, że sama również ma dziecko.
Pięć minut później z powrotem byli w aucie.
Przy córce Piotra siedzieli cicho i prawie wcale się nie odzywali. Nie chcieli, żeby mała słuchała tych rozmów, a potem wszystko mówiła Magdzie.
Kiedy jednak zostali sami cisza im nie groziła.
Wspólnie przez cały czas zastanawiali się co zrobią i jak wybrną z tej sytuacji.
- Coś jeszcze mówiła? - pytał Piotr, który cały czas zastanawiał się nad całą tą sprawą.
- No mówię ci już drugi raz, że nie. - Hana również była nieco zirytowana.
Piotr chciał jeszcze coś dodać i porozmawiać z ukochaną, ale nieskończoną rozmowę przerwał im jego dzwoniący telefon.
Było on przykładnym kierowcą i nie rozmawiał podczas jazdy jak niektórzy. Poprosił więc Hanę, aby odebrała za niego.
Kobieta cieszyła się, że Piotr nie łamie przepisów, bez problemów wykonała więc prośbę swojego partnera.
- Halo? - zapytała.
- Przepraszam, chyba pomyliłam numer. - powiedziała Soszyńska i już miała zamiar się rozłączyć, kiedy to przerwała jej Hana.
- Nie, dobrze zadzwoniłaś. - odpowiedziała znużona. - Tu Hana. Piotr prowadzi, więc nie może odebrać i poprosił o to mnie.
- Aha ...  - odpowiedziała tylko Magda, a w jej głosie wyczuć można było złość.
- Więc czemu dzwonisz? - odezwała się z pytaniem Hana po chwili ciszy.
- Chciałam dowiedzieć się co u mojej córki. - odparła sarkastycznie. - Tosia nie odbiera, więc dzwoniłam do Piotra. - kontynuowała, podkreślając specjalnie jego imię. Dasz mi ją do telefonu?
- Nie ma jej w pobliżu. - odpowiedziała Goldberg.
- Jak to nie ma? - zapytała zdziwiona.
- No nie ma. Normalnie. - odpowiedziała Hana, która już była zmęczona całą tą rozmową i chciała ją jak najszybciej zakończyć. Miała przecież teraz inne problemy na głowie, które wymagały szybkiego rozwiązania, a nie zajmowanie się jakimiś pierdołami.
- Nie pogrywaj ze mną. Gdzie jest? - pytała ponownie.
- U mojej przyjaciółki, która też ma dzieci, więc się nią dobrze zajmie. My z Piotrem musimy załatwić teraz jedną bardzo ważną sprawę i nie mogliśmy jej zabrać ze sobą. - powiedziała prawie na jednym tchu.
Ich rozmowa potoczyła się dalej. Magda była zła, bo to oni mieli zajmować się małą, a nie ktoś inny. Powiedziała, że pod wieczór jeszcze zatelefonuje do Piotr i to wyjaśni.
Następnie z wielkim fochem rozłączyła się.
- I jak? - zapytał Piotr już parkując pod placówką.
- Nigdy więcej. - odparła Hana, wysiadając.
Razem idąc, weszli do budynku.

środa, 19 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 64.

Nim się obejrzeli było już południe. Spędzili ten cały czas na wspólnym nic nie robieniu.
Teraz właśnie w trójkę leżeli na kanapie.
 Piotr położył delikatnie rękę na brzuchu Hany. Nie uszło to uwadze małej Tosi, której od razu się coś przypomniało i nie czekając od razu zadała swoje pytanie, które od dłuższego czasu ją ciekawiło, ale nigdy nie było okazji, aby o to spytać.
- To będę miała siostrzyczkę czy braciszka? - zapytała nagle przejęta.
Hana i Piotr spojrzeli na siebie wzajemnie i szczerze się uśmiechnęli.
- Jeszcze nie wiadomo Tosiu, bo to trochę za wcześnie. - powiedział Gawryło, patrząc na małą.
- Aha ... - odparła trochę smutna i zmieszana.
- A co byś wolała? - zapytała Hana, chcąc poprawić humor małej.
Mężczyznę zdziwiło to co przed chwilą usłyszał. Jego ukochana prawie zawsze miała typowo ginekologiczne podejście. Tym razem jednak zareagowała inaczej.
"Dziwne" - pomyślał Piotr.
- Braciszka! - krzyknęła bez zastanowienia mała.
Para mocno się zdziwiła na słowa dziewczynki. Oczekiwali innej odpowiedzi. Myśleli, że bardziej zadowoli ją siostra.
- Co, czemu? - zapytali prawie idealnie równo.
- Bo jakbym miała siostrę to by mi zabierała moje rzeczy i lalki, a chłopiec to nie. - odparła pewna siebie.
- Tosiu, ale musisz wiedzieć, że chłopiec też ... - zaczął Piotr.
- Ciiii. - szybko przerwała mu Goldberg. Nie chciała, żeby dokańczał, ponieważ lepiej, żeby Tosia myślała tak jak sobie myśli i był spokój.
- No ok. - odparł chwytając ją za rękę.
Następnie zmienili temat i zaczęli rozmawiać o szkole Soszyńskiej.
Kilka godzin później ze zwykłego, w miłej atmosferze spędzonego dnia wyrwał ich telefon komórkowy Hany.
Numer był nieznany, więc kobieta nie mogła stwierdzić kto to był.
Odebrała.
Rozmawiała z tą osobą dość długo. Ten telefon okazał się bardzo ważny, a sprawa w nim poruszona bardzo mocno ją interesowała. Wyszła nawet z pokoju i udała się do sypialni, aby w spokoju i ciszy przeprowadzić dialog.
Piętnaście minut później wróciła do salonu, w którym o dziwo przebywał tylko Piotr, który wyjaśnił jej, że pozwolił Tosi iść na plac zabaw, znajdujący się obok ich bloku. Następnie zapytał o telefon.
Hana mu wszystko wyjaśniła. Była już mocno zdenerwowana, co było bardzo nie wskazane w jej stanie.
Chodziło o Kubę. Osoba, z którą rozmawiała prosiła, aby przyjechali, ponieważ mały robi wielką histerię i nic nie je już od wczoraj. Jedyne co mówi to tylko o nich i że chce ich zobaczyć.
Muszą jechać ... i to jak najszybciej ...
Postanowili, że zawiozą małą do Latoszków, ponieważ Tosia już ich kiedyś poznała, a im i tak to było po drodze.
Zebrali się w ekspresowym tempie i wyszli z budynku, wołając Tosię. Kiedy siedzieli już w samochodzie wytłumaczyli dziewczynce mniej więcej o co chodzi, nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły.
Ona nie chciała jechać do Leny, ale po przekonywaniach Hany, że to jej przyjaciółka i jest super wreszcie dała się przekonać.

wtorek, 18 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 63.

Nastał kolejny dzień. Była godzina siódma rano.
Piotr jeszcze smacznie spał na kanapie w salonie. Hana przyrządzała na śniadanie pyszne gofry, a Tosia dopiero zaczęła się przebudzać.
Zwykły niedzielny poranek ...
Dziewczynka wbiegła radośnie do pokoju i wykrzyczała wesoło, że coś jej bardzo ładnie pachnie. Nie wiedziała, że śpi tam jej tata. Nie chciała go przecież obudzić. Niestety ... było już za późno.
Hana pokazała małej, żeby była cicho, ale ten już zdążył się przebudzić i zerwać na równe nogi. Widać, że jego dzisiejszy sen nie był za bardzo spokojny.
- Przepraszam tato, nie wiedziałam ... - zaczęła dziewczynka, która w tej chwili zrobiła się zła sama na siebie za przerwanie snu.
- Nic się nie stało i tak już miałem zamiar wstać. - odpowiedział jej Piotr, przeciągając się.
Hana już po samym spojrzeniu ukochanego widziała, że chce z nią porozmawiać. Tego nie dało się ukryć.
- Tosia ... to może idź do pokoju, a ja ci tam zaniosę śniadanie i włączę telewizor i sobie zjesz w łóżku, a ja z tatą porozmawiam. - mówiła Hana, nachylając się do niej, aby były przez tą chwilę równego wzrostu.
- Tak, super! - krzyknęła dziewczynka i śmignęła do sypialni.
Była dzisiejszego dnia taka jakaś żywa ...
- A ona co taka wesoła? - zapytał się jej Piotr, kiedy tylko zostali sami. - Co ty wczoraj z nią robiłaś?
- A takie tam babskie sprawy. Mam swoje tajemnice. - odparła Hana i uśmiechnęła się. siadając koło ukochanego na sofie.
Piotr uśmiechnął się do niej pogodnie, ale na pierwszy rzut oka mało przekonująco.
- O co chodzi? - Goldberg widziała, że coś jest nie w porządku.
- Nawet nie wiesz, jak się martwiłem, że coś się stało. Czemu nie odbierałaś tego telefonu? - wyrzucił swoje myśli jednym tchem.
- Przepraszam Piotr. - odpowiedziała tylko kobieta, której naprawdę było przykro. Przecież wiedziała, że się martwi.
- Nie o to chodzi Hana. - mówił, obejmując ją w talii. - Tylko czemu?
- Nie chciałam, żeby nikt nam przeszkadzał. Ale nie pomyślałam. Przepraszam. - powiedziała i pocałowała go w polik.
- Ej, tak całujesz swojego faceta? - próbował poprawić jej humor.
- Och, tak wybacz. - powiedziała i zbliżyła się do niego, namiętnie całując go w usta.
- No i to mi się dużo bardziej podoba. - odpowiedział zadowolony i chciał kontynuować.
- Ej, ej. Tosia za chwilę przyjdzie ... starczy. - dopowiedziała stanowczo Goldberg.
- Dobra, rozliczymy się wieczorem. - mówiąc, mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Ok, a teraz chodź na śniadanie. Zrobiłam gofry.
- Mmm, i za to cię kocham. - odpowiedział, wstając wspólnie z nią z kanapy.
Każdy z nich wziął śniadanie i usiedli do stołu.
Piotr spoglądał na talerz Hany. Chciał, żeby wszystko zjadła. Nie zapominał przecież, że jest w ciąży.
"Opiekuńczy przyszły tatuś" - pomyślała Hana.
Rozmawiali ze sobą i wygłupiali się. Chwilę potem dołączyła do nich Tosia, której znudziło się już samotne siedzenie w pokoju.
Resztę poranka spędzili na wspólnych zabawach i grach. Dzisiaj nikt z nich nie szedł do pracy.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 62.

Nie tylko Hana była zmęczona. Tosia również.
Mając na sobie maseczkę i leżąc na kapie bez włączonego telewizora szybko zasnęła.
Kobieta natomiast nie była już śpiąca. Ona jedynie odpoczywała i cieszyła się tą chwilą. Nie chciała wcale zasypiać.
Wiedziała, że minęło już sporo czasu od kiedy Piotr poszedł na swój dyżur. Postanowiła do niego zadzwonić i się z nim skontaktować.
"Pewnie się martwi." -pomyślała, włączając już swój telefon.
Pierwsze co zobaczyła to aż siedem nieodebranych połączeń od ukochanego.
"O cholera, mam przerąbane."
Postanowiła oddzwonić do niego. Teraz już była pewna, że jest na nią strasznie zły.
On jednak nie odbierał jej telefonów ...
* * * 
Tymczasem Piotr właśnie wychodził z sali operacyjnej. Mógł już jechać do domu po tym zabiegu. Ubłagał Trettera, a ten po kilku minutowych prośbach dał się namówić. Cieszył się, że jego szef często idzie mu na rękę i nie robi zbędnych problemów. 
Był już przy wyjściu ze szpitala, gdy zatrzymała go Wiktoria. 
- Piotr! - krzyknęła, podbiegając do niego.
- Wiki, śpieszę się ... - starał się ją zbyć. 
- Tak, wiem. Do Hany. - dokończyła za niego szybko. 
- No tak, ale skąd wiesz? - pytał bez owijania w bawełnę. 
- Zostawiłeś telefon w lekarskim, właśnie chciałam ci go oddać. Ktoś do ciebie wydzwaniał. Zakładam, że to Hana. - powiedziała, podając mu telefon do ręki. 
- Ok, dzięki. Ale teraz już serio muszę lecieć. - mówił zmartwionym głosem, odbierając od niej komórkę. 
- Dobra, dobra. A coś się stało? - spytała przejęta, zatrzymując go na chwilę.
- Tak ... nie ... znaczy nie wiem. Potem ci opowiem. - powiedział, kierując się już w stronę samochodu.
- No ok. - odpowiedziała już sama do siebie Consalida. 
Wsiadł w samochód i ruszył do domu. 
Stwierdził, że nie będzie już oddzwaniać. Porozmawia z Haną w domu. Muszą ze sobą ustalić pewne rzeczy. 
Na drodze wystąpiły pewne drobne problemy, przez które na miejsce dojechał dopiero po pół godzinie. 
Chwilę potem stał już pod drzwiami. 
Delikatnie je otworzył, ponieważ nie wiedział czy dziewczyny śpią czy nie. 
Po cichu zdjął buty i skierował się w stronę jedynego źródła zapalonego światła - salonu. 
Widok, który tam zobaczył dogłębnie go wzruszył. 
Tosia spała na kanapie przykryta kocem i wtulona w Hanę. Kobieta również spała. Jedną ręką obejmowała dziewczynkę, a w drugiej trzymała telefon. 
Nagle Piotrowi cała złość przeszła. Nie gniewał się na nią. Nie miał podstaw. Poza tym wiedział, że Hana dobrze zajęła się jego córką. Miała świetne podejście do dzieci. 
Postanowił, że porozmawia z nią o wszystkim jutro. 
Tymczasem przeniósł Hanę do sypialni. Spała głęboko, więc tym razem się nie obudziła. Następnie wziął Tosię i uczynił z nią to samo. Przykrył je obie kołdrą i pocałował w poliki. 
Sam rozłożył kanapę w salonie i położył się na niej. 
Szybko zapadł w sen ...

niedziela, 16 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 61.

Piotr ruszył w kierunku drzwi. Był pewien kto to.
Hana chwilę się zawahała. Nie lubiła przecież Magdy. Była kiedyś dla nich przeszkodą taką jak James. Ale to się skończyło.
Postanowiła iść z Piotrem wspólnie do drzwi i ich przywitać. Niech jej zbrzydnie ta mina.
Mężczyzna objął Hanę ramieniem i wspólnie otworzyli drzwi mieszkania.
Stała tam Magda z Tosią.
Soszyńska tak jak spodziewała się tego Goldberg spojrzała na nią spode łba, a jej usta wykrzywiły się w pewien grymas.
Niezręczną chwilę ciszy o dziwo przerwała Tosia.
- Cześć tato! - krzyknęła i radośnie rzuciła się na szyję mężczyźnie.
- Hej mała. - od razu odpowiedział jej Piotr.
Następnie kolej przyszła na przywitanie się dziewczynki z Haną.
- Cześć ciociu! - wykrzyczała i podbiegła do niej równie energicznie jak do swojego ojca.
Hana mocno przytuliła ją do siebie.
Chciała wziąć małą na ręce, jak wcześniej przed nią uczynił to Piotr, ale spojrzała tylko na jego groźną minę i wyraźny zakaz, a od razu zmieniła zdanie.
Magda patrzyła się na to wszystko z pogardą. Mimo, że i tak wiedziała, że już nie będzie z Piotrem to i tak nie podobało jej się, że to Hana, ani że jej córka lubi ją.
Nic jednak nie mogła na to poradzić. Tosia to nie tylko jej dziecko.
Szybko powiedziała im najpotrzebniejsze rzeczy, dała plecak dziewczynki, pożegnała się i poszła.
Para wraz z Tosią weszła do mieszkania i zamknęła za sobą drzwi.
Najpierw poszli do stołu, gdzie czekał na wszystkich już gotowy posiłek.
Okazało się, że dziewczynka była bardzo głodna, ponieważ nic nie jadła. Zarówno Piotr jak i Hana kiwali głowami z dezaprobatą myśląc o tym. Jak można było wysłać gdzieś tak głodne dziecko. Zjadła cały duży talerz i to jeszcze z dokładką. Musiała być naprawdę głodna.
Następnie wspólnie posprzątali po posiłku. Tosia była bardzo pomocną dziewczynką i bez jakichkolwiek fochów zmywała naczynia i odkładała je na miejsce. Można powiedzieć, że nawet w pewnym stopniu sprawiało jej to radość.
Potem wspólnie oglądali telewizję i grali w jakieś gry planszowe.
Czas szybko im leciał i z zabawy wyrwał ich dopiero alarm w telefonie mężczyzny. Wiedział, że za chwilę musi już wyjść, aby nie spóźnić się do pracy i zostawić jego dwie najważniejsze dziewczyny na świecie same.
Wytłumaczył w skrócie wszystko małej. Ona w najmniejszym stopniu nie protestowała. Cieszyła się na te chwile z ciocią, ponieważ Hana już wcześniej na ucho powiedziała jej, że zrobią sobie taki babski wieczór.
Piotr wyszedł, a one zostały same i zaczęły swoje plany.
Hana postanowiła pobawić się z Tosią, a jednocześnie wypocząć, bo nie ukrywała, ale była już trochę zmęczona.
- Spa! - rzuciły razem do siebie hasło i zaczęły zabawę.
Zachowywały się jak swoje kumpele. Robiły maseczki i nawzajem nakładały sobie na twarz. Świetnie się bawiły.
Nałożyły ostatnią z maseczek i położyły się na kanapie, zamykając oczy. Tosia była naprawdę bardzo spokojna i dojrzała jaka na tak małą osóbkę.
Hana wyłączyła telefon. Nie chciała, aby ktoś jej przeszkadzał.
Piotr natomiast był na dyżurze i niepokoił się, ponieważ nie mógł się do niej dodzwonić i zaczynał się coraz bardziej denerwować.

sobota, 15 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 60.

Wszystko było dokładnie tak, jak Piotr przewidział.
Kobieta siedziała w łazience całe trzydzieści minut, a mężczyzna niecałe pięć. Zawsze zastanawiał się, co ona tak długo może tam robić, no, ale nie wnikał.
Wyszli i tak piętnaście minut później, ponieważ nieustający spór o buty na obcasie nie został zakończony.
Hana chciała ubrać szpilki. Oczywiście nie takie jak z reguły, bo sama nie była głupia i wiedziała czym to grozi. Ale nie zmieniając faktu, szpilki to szpilki. Poza ty nie były one też bardzo niskie. Ośmio centymetrowe.
Piotr nie chciał się na to zgodzić. Uważał, że to stanowczo za wiele w jej stanie, tym bardziej, że nie wiadomo do końca czy wszystko jest ok.
Po pewnym czasie Hana ustąpiła.
Wynikało to tylko i wyłącznie z tego, że spojrzała na zegarek. Czas im się coraz bardziej kurczył, a przecież musieli zdążyć na wizytę Tosi.
- Dobra Piotr. Chodź wychodzimy. - mówiła, zakładając już baleriny na stopy.
- No nareszcie. - odparł, uśmiechając się pogodnie.
Wyszli z mieszkania.
Piotr kierował się do swojego auta, tak jak to wcześniej ustalił z Haną. Jadą jego samochodem.
Hana pamiętała rozmowę z Piotrem, jednak szła w stronę swojego pojazdu.
- Co ty robisz Hana? - zareagował mężczyzna, który przyglądał się jej. - Nie pamiętasz o czym rozmawialiśmy?
- Pamiętam, ale ja się zgodziłam co o butów, to ty musisz mi ustąpić w samochodach. - powiedziała, podchodząc do drzwi wozu.
- No ok, już się nie będę kłócił. - mówił, kierując się w jej stronę. Wolał odpuścić i już jechać na te zakupy.
Nie jechali długo. Korków nie było.
Po dwudziestu minutach dojechali do sklepu.
Spędzili w nim dużo czasu. Hana naładowała całe trzy wielkie koszyki zakupów.
Oczywiście ... większość tych rzeczy nie była potrzebna. No, ale Tosi może się spodobać to lub tamto.
Piotr twierdził, że były to dość duże zapasy jedzenia dla nich, a Hana natomiast, że jest to tylko na kilka najbliższych dni.
To właśnie o tym rozmawiali przez większość drogi powrotnej do domu, która zleciała im bardzo szybko.
W mgnieniu oka znaleźli się znów pod swoim blokiem i weszli do mieszkania.
- To co? Ile nam zostało czasu? - zapytała Hana, zamykając drzwi.
- Hm, jakieś trzydzieści minut. - odpowiedział jej Piotr, patrząc na swój zegarek.
- Oo, tak mało? - spytała nagle ożyła.
- No, a co myślałaś? W tym sklepie nam zleciało, jak wybierałaś sok pół godziny. - mówił, śmiejąc się.
- No, a jak jest na jakiś uczulona? To nie śmieszne. - mówiła, sama śmiejąc się pod nosem.
- Nie jest, poza tym wzięłaś pięć rodzai. Na pewno nie na wszystkie jest uczulona. - odpowiedział jej pogodnie.
Resztę czasu spędzili na wspólnym rozpakowywaniu zakupów i sprzątaniu po sobie lekkiego bałaganu, który zostawili.
Hana na szybko ugotowała spaghetti. Piotr kochał jej kuchnię.
Zdążyli nałożyć jedynie jedzenie na talerz i usłyszeli dzwonek do drzwi.

środa, 12 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 59.

"Będę musiał porozmawiać o tym z Haną" - pomyślał od razu, siadając znów na kanapie obok niej.
Wiedział, że nie będzie miała nic przeciwko. Hana bardzo lubi małą ... zresztą z całkowitą wzajemnością. Wszystko zatem powinno być ok.
O dziwo, po niedługim czasie Piotr zaczął robić się senny. Znudziło mu się już to nic nie robienie. Chciał się położyć do łóżka i w spokoju zasnąć, regenerując się w ten sposób.
Wziął kobietę na ręce.
Nie chciał jej obudzić. Ona jednak była bardzo czujna i w jednej chwili już przerwała sen. Czuła, że już nie leży na tej mało wygodnej kanapie.
- Piotr, co się dzieję? - zapytała, otwierając zaspane powieki.
- Nic, przenoszę cię tylko do sypialni. Wszystko pod kontrolą. - mówił czule.
- Mhm, dziękuję ci. - powiedziała, utrzymując chwilowy kontakt wzrokowy. Następnie mocniej wtuliła się w jego tors i zamknęła oczy.
 Weszli do sypialni.
Delikatnie położył ją na łóżko i przykrył kołdrą.
Ona wtuliła się w poduszki i jeszcze coś szepnęła, a potem ponownie zapadła we wcześniej przerwany sen.
Mężczyzna zrobił dokładnie to samo co kobieta i po chwili również odpłynął.
* * *
Zaczął się nowy dzień. 
Była godzina siódma. Tosia miała być tu za trzy godziny. 
Ze snu obudził ich budzik Piotra. Co prawda zaczynał dopiero o piętnastej, ale musi powiedzieć Hanie wszystko. Będzie musiał je również zostawić same. Wiedział, że Hana się nią znakomicie zajmie, tylko ona nie powinna się teraz przemęczać. Postanowił więc, że poprosi Trettera o jakiś skrócony dyżur z powodu nagłej sytuacji, czy coś takiego. 
- Piotr. Przecież ja idę do pracy dopiero za dwa dni, a ty masz później! Czemu dzwoni ten cholerny budzik? - zapytała zezłoszczona. Miała nadzieje, że będzie spać przynajmniej do dwunastej. 
- Bo muszę ci coś powiedzieć. - mówił, przeciągając się i jednocześnie ziewając. 
- Tosia będzie tu o dziesiątej. Magda do mnie wczoraj dzwoniła. Ma coś do załatwienia i nie ma jej z kim zostawić. Ja mam na piętnastą więc pobędziecie trochę same, ale pójdę do Trettera i mam nadzieję, że wyjdę szybciej niż normalnie. - powiedział prawie na jednym tchu mężczyzna. 
- No ok. Nie ma problemu. Bardzo lubię Tosię, tylko zmieniłeś moje plany, bo myślałam, że się wyśpię. - mówiąc, uśmiechnęła się żartobliwie. 
- O, czyli lepiej tu niż w szpitalnym łóżku? - zagadał, nieco odbiegając od tematu, ale jej to pasowało. 
- Oczywiście. Poza tym wolę spać z kimś niż sama. - odpowiedziała, patrząc na niego.
- Z kimś? - pytał śmiejąc się. - Hano Golddberg czy chcesz powiedzieć, że ...
- Z tobą głuptasie. - mówiła, nieco przybliżając się do niego. 
- No ... i to mi się podoba. - skomentował. 
Leżeli bardzo blisko siebie. 
Zaczęli się całować. Namiętnie i pożądanie. Byli idealnie do siebie dopasowani pod każdym względem. 
Pocałunki zaczęły się robić coraz dłuższe. Piotr zaczął zdejmować Hanie koszulkę. Nie opierała się ona, ale po chwili oprzytomniała i zaczęła go hamować. 
"Tosia" - pomyślała. 
- Co jest? - pytał zupełnie zbity z tropu. 
- Przyjemności na potem. - powiedziała i wytchnęła mu język. - Najpierw trzeba iść na zakupy. 
- Co? Po co?
- Tosia kochanie, Tosia. - powiedziała i radośnie wyszła z pokoju. 
Chwilę potem wróciła. 
- Jak chcesz iść ze mną to za pół godziny masz być gotowy. - powiedziała, ponownie wychodząc. 
- To ja jeszcze dwadzieścia minut poleżę. - mówił przez śmiech. 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 58.

- Co? - zapytał od razu. Był niesamowicie zdziwiony całą tą sytuację. Nie wiedział co teraz siedzie w głowie jego ukochanej i choć bał się tego, to chciał wiedzieć.
- Ja nie wiem co ja sobie myślałam. - powiedziała nie do końca szczerze.
- Hana. Znam cię długo i wiem kiedy kłamiesz. - powiedział, patrząc jej w oczy.
- Tak, masz rację. Tylko ja nie chcę cię zamęczać moimi problemami ty też potrzebujesz ...
- Kochanie. - przerwał jej. - Twoje problemy są naszymi. - dopowiedział, obejmując ją.
Piotr miał racje. Bycie w związku polega na dzieleniu się swoimi problemami i wspólnie ich rozwiązywaniu.
Postanowiła opowiedzieć mu wszystko. To było fair wobec niego.
Po pewnym czasie skończyła.
Powiedziała mu wszystko to co ją dręczyło i zasmucało w jakiś sposób. Nie chciała nic pominąć.
Mężczyzna słuchał tego bardzo uważnie.
Był przybity. Przygnębiało go to, że jego ukochana miała takie problemy lękowe, a on o niczym nie wiedział i nie mógł jej pomóc w żaden konkretny sposób.
Powiedział jej, że sobie poradzą, że się  nią zajmie i wszystko będzie już ok, że nie ma się niczym przejmować.
- Nie myślałam, że to ty. - powiedziała po chwili. - Miałeś kończyć później.
- Tak wiem, ale odwołali nam jedną planowaną operację. - odpowiedział jej spokojnie.
Następnie rozmowy zeszły na luźniejsze tematy, ponieważ Hana nie chciała wracać do wcześniejszych, a Piotr jej nie naciskał.
Usiedli wtuleni w siebie na kanapie i po prostu cicho spędzali czas, ciesząc się nawzajem swoim towarzystwem i obecnością drugiej osoby.
Kobieta była bardzo zmęczona. Ten dzisiejszy dzień ją wyczerpał. Myślała, że jak przyjdzie do domu to odpocznie, a tu taka sytuacja. No kto by pomyślał?
Musi odpoczywać dla siebie i dla dziecka.
Nie wiedziała kiedy, ale zasnęła. Wtulona w swojego mężczyznę. Potrzebowała tego.
Piotr natomiast przytulał ją. Widział, że już śpi. Też chciał to uczynić, ale nie mógł. Zaczął zatem myśleć o tym wszystkim, co Hana nie dawno mu wyjawiła.
Gryzł się ze swoimi myślami. Nie ukrywał ... trochę go to bolało.
"Czemu mi nie powiedziała tego od razu? Tylko kiedy już była naprawdę zmuszona?" - uparcie myślał.
Z rozważań wyrwał go dzwoniący telefon.
Szybkim ruchem wyjął go z kieszeni i odebrał nie patrząc nawet na wyświetlacz. Nie chciał przecież, aby Hana się obudziła.
- Halo? - jego pierwsze słowa skierowane do słuchawki.
- Hej to ja. - odezwała się Soszyńska.
- Magda? Co jest? - zapytał kompletnie zbity z tropu.
- Jestem z Tosią niedaleko Warszawy i przed chwilą dowiedziałam się, że na jutro mam zlecenie. Nie mam jej tutaj z kim zostawić, więc pomyślałam o tobie. To co? Podrzucę ją jutro do ciebie koło dziesiątej. Pasuje? - Magda nie owijała w bawełnę. Nie traciła czasu. Mówiła to co ją interesowało i tyle.
- Magda, ale ja nie wiem ...to nie najlepszy pomysł. - powiedział jej tylko Piotr.
- Co niby czemu? - oczekiwała innej odpowiedzi. W jej głosie dało się to wyczuć.
Mężczyzna słyszał jakieś szmery.
- Hej tatusiu. To mogę? - odezwała się Tosia.
- Cześć mała. No, ale wiesz ...
- Proszęęęęęęę. - przeciągała.
- No zgoda. - powiedział jej. - A teraz daj mi mamę.
- Dziękuję, naprawdę nie mam tu nikogo innego oprócz ciebie. - powiedziała wdzięczna.
- Raczej ONA nie ma. - mówił podkreślając to jedno słowo. - Przywieź ją o tej dziesiątej, a teraz muszę lecieć. - dokończył i szybko się rozłączył. Nie czekał nawet na jej udawane i wymuszone "pa".

niedziela, 9 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 57.

Podróż nie trwała długo. Nie było korków ... na szczęście.
Piętnaście minut później stały już przed drzwiami.
Hana oczywiście zaprosiła swoją przyjaciółkę na herbatę. Chciała z nią chwilę pogadać. Poza tym od tego porwania czuła się jakoś niepewnie, kiedy była sama bez żadnych ludzi w mieszkaniu. Trochę się bała. Nie chciała mówić tego Piotrowi, bo wiedziała, że wtedy już w ogóle nie będzie spuszczał jej z oka. A przecież on też ma własną pracę i swoje potrzeby.
Chyba jednak mu powie ... ale jakoś tak nie wprost.
Kiedy już obie zasiadły na kanapie Lena od razu zaczęła się wypytywać przyjaciółki o pobyt w szpitalu. Martwiła się o nią i chciała być pewna, że z nią już wszystko w porządku. To chyba naturalne.
- I co? Wszystko ok? - pytała.
- Ale z czym?
- No tak ogólnie już się pytam. Bo wiesz ostatnio dużo się wydarzyło i się martwię ... - nie dokończyła.
- Tak, wiem. Ale ja nie chcę do tego wracać. Ok Lena? - przerwała jej.
- No ok. Przepraszam. - powiedziała, patrząc na nią.
- Nic się nie stało. Najważniejsze jest, że teraz wszystko się układa.
Rozmawiały jeszcze chwilę. Niestety były pewne problemy w przedszkolu z Felkiem i młoda kobieta natychmiast musiała iść po niego.
Hana została sama.
Dosłownie pięć minut po jej wyjściu usłyszała dzwonek do drzwi. Wiedziała, że to nie Lena, bo widziała jak wsiada w autobus. Piotr też nie, bo kończy dopiero za kilka godzin. Kto to w takim razie może być?
Cicho i spokojnie udała się w stronę drzwi. Chciała, żeby ten ktoś nie słyszał, że jest w mieszkaniu.
Dostawała już pomału jakiejś paranoi ... tak wpłynęło na nią to wszystko.
Idąc korytarzem niestety potknęła się o torbę, którą zostawiła na podłodze od razu po wejściu do mieszkania.
"Cholera" - powiedziała cicho.
Pukanie stało się coraz bardziej dobitne. Ktoś się dobijał.
Usłyszała, że ktoś próbuje otworzyć drzwi. Wzięła więc szybko to co miała pod ręką. Mianowicie parasol leżący z boku. Stanęła obok drzwi i je popchnęła.
Zdążyła zobaczyć tylko, że był to jakiś mężczyzna. Zamachnęła się, ale on zdążył się tylko odsunąć.
- Hana! To ja! - wykrzyczał Piotr, unikając ciosu.
Ona spojrzała na niego i natychmiast oprzytomniała. Wyrzuciła "broń" z rąk. Upadła ona na podłogę powodując głośny huk.
- Piotr, przepraszam, ja ... - powiedziała, jednocześnie zakrywając usta dłonią.
Oczy zaczęły robić się jej coraz bardziej szkliste ...
- Spokojnie. Już jestem, ciii. - mówił Piotr, który w tym czasie zdążył do niej podbiec i objąć ją silnie.
Ona mocno wtuliła się w niego. Wiedziała, że teraz będzie już musiała mu wytłumaczyć wszystko co ją przeraża. Wiedziała również, że Piotr się będzie martwił, ale nie ma wyjścia. Musi mu powiedzieć ... teraz już tak. To nieuniknione.
Piotr podniósł parasolkę i weszli do mieszkania.
Cały czas patrzył się na nią ... nie wiedział co się stało, co nią kierowało. Wiedział jedynie, że coś jest na pewno nie w porządku i teraz już mu nic nie wmówi. Będą potrzebne wyjaśnienia.
Od razu skierowali się w stronę kanapy.
Hana nadal była cała roztrzęsiona.
Była świadoma sytuacji jaka miała miejsce przed chwilą i właśnie to ją przerażało. Musi coś z tym zrobić.
- Hana, Boże ... co się stało? - mówił Piotr, który był równie przejęty jak ona. Od razu było można to usłyszeć w jego głosie.
- Piotr ja ...

sobota, 8 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 56.

Nastał kolejny dzień.
- Hej Hana. - powiedział Wójcik wchodząc na salę swojej ulubionej pacjentki.
Kobieta już nie spała od jakiegoś czasu. Wstała z bardzo dobrym humorem.
- Hej, hej. - odpowiedziała mu.
- Zrobiliśmy ci te dodatkowe badania i wszystko jest dobrze. Nie masz się o co martwić.
- Uch, to dobrze. - Hanie ulżyło. Cieszyła się, że z jej małym skarbem wszystko jest ok.
- Tak, tylko jest coś co musisz przestrzegać. - powiedział już całkiem poważnie.
- Tak? O co chodzi? - zapytała znowu lekko zmartwiona.
- Stres. To wszystko przez stres. Nie możesz, bo sama wiesz jak to szkodzi. - pouczał ją.
- Tak, wiem. Przyznam, że ostatnio trochę z tym przeforsowałam, ale to się już nie powtórzy. - odpowiedziała mu, masując swój brzuch.
Porozmawiali jeszcze chwilę, ale lekarz musiał iść, ponieważ zaczynał się już jego obchód.
Kobieta natomiast miała z kim rozmawiać. Nina wstała równie wcześnie jak ona. Nie nudziło się więc jej nawet w najmniejszym stopniu.
* * *
Piotr wstał dosyć szybko. Nie leżał jednak w łóżku. Od razu poszedł do łazienki, a potem szybko zrobił sobie śniadanie. 
Dyżur dopiero zaczynał za trzy godziny. Postanowił jednak pojechać już do szpitala i w swoim wolnym czasie przed pracą, posiedzieć z ukochaną. 
Tak jak chciał, tak zrobił. Wsiadł w samochód i po pół godzinie był już w szpitalu. 
Od razu kierował się na jej salę. 
- Cześć kochanie. - powiedział, podchodząc do jej łóżka. 
- Hej. - odpowiedziała, mocno go przytulając. 
- Cześć ktosiu. - powiedział czule i delikatnie dotknął brzuch kobiety. 
- Widzę, że masz dzisiaj dobry humor. - powiedziała mu, widząc jego zachowanie. 
Podobało jej się, że Piotr przywitał się tak z ich dzieckiem. Był względem niego taki opiekuńczy. 
- No. Wyspałem się. - mówiąc, uśmiechnął się do niej. 
- Aha. To w takim razie mam dla ciebie złą wiadomość. - powiedziała. 
- Co się stało? - zapytał, patrząc na nią. 
- Bo dostałam wypis i wracam do domu. 
- To świetnie. - powiedział szczęśliwy. - Dlaczego niby to ma być zła wiadomość?
- Bo już się nie będziesz ze mną tak wysypiał. - uśmiechnęła się. 
- Jakoś sobie poradzimy. - mrugnął porozumiewawczo.
Resztę czasu spędzili miło ze sobą. Świetnie im się dzisiaj rozmawiało. Pewnie, dlatego, że oboje mieli takie humory. 
Potem Piotr zaczynał dyżur Nie chciał jednak, żeby Hana wracała sama do domu. Zadzwonił więc do Leny i wszystko jej powiedział. Ta bez wahania się zgodziła. Ustalili, że będzie czekać pod szpitalem za kobietą. 
Mężczyzna już się nie martwił i mógł spokojnie zacząć swoją dzisiejszą pracę. 
* * *
Hana się spakowała i jeszcze kilka razy sprawdzała, czy wszystko ze sobą wzięła. 
Trudno jej się było pożegnać z Niną. Zaprzyjaźniły się. Lekarka obiecała, że będzie ją odwiedzać. Dodatkowo wymieniły się numerami i obie stwierdziły, że będą ze sobą utrzymywać kontakt. 
Hana szła przez szpital. 
Tak jak to było zaplanowane spotkała tam Lenę. Goldberg jednak nic nie wiedziała o tej intrydze swojego mężczyzny. 
- Hej Hana. - Lena od razu podbiegła, kiedy tylko ją zauważyła.
- Hej Lena. Coś się stało?
- Nie, nic. Chodź jedziemy. - powiedziała mile. 
- Co? Ja nigdzie nie jadę. Teraz chcę tylko być w domu i trochę odpocząć po tym szpitalu i w ogóle. 
- No właśnie. Tam cię zabieram. 
- Co? - zapytała.
- Powiem ci tylko tyle, że twój Piotr jest bardzo opiekuńczy. 
- Wiem, ale chyba trochę przesadza. - powiedziała i uśmiechnęła się. 
- Czasem na pewno, ale za to od razu widać, że cię bardzo kocha. 
W mgnieniu oka znalazły się w samochodzie Starskiej i ruszyły do domu pary.





piątek, 7 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 55.

- Ale jak to? - zapytał zdziwiona, patrząc prosto w jego oczy.
- No tak ... - podpuszczał ją.
- Piotr, mów! Chyba, że chcesz, żebym znowu się zdenerwowała. - znów użyła jego własnej broni przeciwko jemu.
- Przestań dobrze wiesz, że nie chcę. - powiedział całkiem poważnie.
Hana nic nie odpowiedziała. Czekała aż mężczyzna się odezwie i sam powie o co chodzi i co miał na myśli.
Tak się jednak nie stało. Po paru chwilach ciszy kobieta postanowiła ją przerwać i zabrała głos:
- No więc? - zapytała znów nieco zirytowana.
- Oj nie złość się na mnie kochanie. To na pewno ci się spodoba. - odpowiedział i pewnym ruchem ręki pokazał Hanie, to co miał schowane z tyłu, za swoimi plecami, tak, aby jego ukochana nie była w stanie tego dojrzeć.
Kobieta zaciekawiona patrzyła na ruchy mężczyzny. Nadal ciągle zastanawiała się o co chodzi i co Piotr trzyma w swoich dłoniach.
Po chwili ujrzała przed sobą małą kamerę.
Ona nie wiedziała co powiedzieć. Nie rozumiała w ogóle o co chodzi.
- Po co przyniosłeś mi kamerę? - zapytała dość mocno zdziwiona.
- Zaraz zobaczysz. - odpowiedział jej.
Usiadł bliżej niej na łóżku. Tak, aby widziała wszystko co robi i aby w pełni mogła obejrzeć cały film.
Włączył kilka przycisków w opcjach i po chwili wyświetliło się nagranie.
Hana nic nie mówiła tylko zaczęła oglądać ...
Po chwili jej oczom ukazał się mały Kubuś, który rozmawia i mówi coś do Piotr. Pozdrawia ją, mówi, że ją kocha, że ma kolegów i że się dobrze czuje.
Takie małe dziecko,a  takie mądre ...
Piotr bardziej patrzył na reakcję Hany niż na film. Już go widział. Poza tym wolał zobaczyć jak kobieta odbierze całą tą sytuacje i taką formę niespodzianki z jego strony.
Jej natomiast pociekła po policzku pierwsza łza. A to był dopiero początek filmu ...
Z każdą minutą coraz bardziej się wzruszała. Widać to było na pierwszy rzut oka. Jej emocje odzwierciedlały oczy, które były już całe mokre od łez.
Po pięciu minutach video dobiegło końca i automatycznie wyłączyło się, pokazując tym samym czarny obraz.
Hana jeszcze chwilę patrzyła się w monitor kamery.
Widziała teraz w nim siebie ...
Zobaczyła, że jest cała czerwona od płaczu. Teraz dopiero zdała sobie sprawę ile emocji towarzyszyło jej podczas oglądania.
- Przepraszam Hana. Ja myślałem, że ci się spodoba. Nie chciałem, żebyś teraz była smutna. - powiedział patrząc na nią. - Nie myśl już o tym. To był zły pomysł. - dopowiedział po chwili namysłu.
- Oszalałeś? - kobieta bez wahania zapytała się go.
On milczał. Nie wiedział co powiedzieć. Sam był już lekko zagubiony.
- To jest najpiękniejsza rzecz, jaką mogłeś dla mnie zrobić. - powiedziała, przecierając łzy. - Dziękuję. Może nie zobaczyłam go na żywo, tak jak ty, ale dlatego, że nie mogłam. A to ... - wskazała w tym momencie na kamerę. - Było cudowne.
Piotr objął Hanę ramieniem i delikatnie musnął jej wargi.
- Ale przyznam ci się, że dawno się tak nie rozkleiłam. - powiedziała, lekko śmiejąc się.
- Spokojnie. Czasem każdy musi. - odpowiedział jej.
Spędzili miło resztę swojego czasu.
Bardzo dużo rozmawiali. O tej całej wizycie Piotra i Kuby. O tym wspaniałym pomyśle mężczyzny. O tym, że zapomniał spakować szczotkę do włosów.
Oglądali jeszcze kilka razy film.
Hanie bardzo się on podobał. Był taki szczery i od serca.
Potem Piotr musiał już iść i to naprawdę.
Przekroczył odwiedziny o ponad dwie godziny i żadna ze znających go pielęgniarek nie była już dla niego łaskawa. Poza tym jutro wcześnie zaczynał dyżur, a przecież potrzebuje snu.
Pożegnał się czule z Haną i wyszedł.
Po pewnym czasie dojechał do domu. Od razu rzucił się na łóżko w sypialni i poszedł spać. Przeszkadzało mu tylko to puste miejsce, w którym powinna leżeć Hana. Brakowało mu jej i chciał, żeby jak najszybciej wróciła do domu. Do niego.
Ona też nie miała problemów ze snem. Już się o nic nie musiała martwić. Chwilę po wyjściu mężczyzny popadła w głęboki sen.

środa, 5 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 54.

Piotr jechał szybko. Chciał jak najdłużej zostać z ukochaną. Był pewien, że się o niego martwiła. W dodatku jeszcze nie odbierał od niej telefonów ... a dzwoniła tyle razy.
Korków na drodze nie było.
"Przynajmniej to jest po mojej myśli" - od razu powiedział sobie w myślach.
Nim się obejrzał był już pod szpitalem.
Szukał wzrokiem wolnego miejsca. Nie mógł go znaleźć. Jeździł i jeździł.
"Cholera, czy wszystko musi być zajęte?"
Wreszcie je znalazł. Jedno puste miejsce na całym parkingu szpitalnym ... szczęście w nieszczęściu.
Było w samym rogu, dlatego miał z nim problemy.
Zostało mu już tylko piętnaście minut odwiedzin, ale czasem bycie lekarzem się opłaca ...
Wiedział, że bez problemu będzie mógł posiedzieć z Haną ile chce. Przecież współpracownicy, znajomi nie wywalą go. Akurat o to za bardzo się nie martwił.
Pewnym krokiem przeszedł przez szpitalny próg.
- Oo, Piotr! - Lena widząc go, od razu do niego podeszła.
- Hej, sorry, ale spieszę się do ... - próbował ją zbyć.
- Hany. Wiem. Nie zatrzymuję cię, ale ona martwiła się o ciebie. Czemu tak długo cię nie było?
- Nie mam czasu gadać, ale jestem pewien, że ona ci potem wszystko opowie. - mówiąc to uśmiechnął się, wyminął ją i pokiwał na pożegnanie.
- No ok ... - mówiła już, gdy została sama Starska.
Piotr chciał iść od razu do Hany.
Po drodze spotkał nie jednego ze swoich kolegów. Każdy, gdy go zobaczył chciał konsultację, pomoc lub coś podobnego.
On stanowczo odmawiał. Mówił, że jest już dawno po dyżurze i idzie do kobiety.
* * *
Hana leżała na łóżku, przykryta szpitalną kołdrą. Nina już dawno spała. Nie miała zatem z kim pogadać. Po prostu myślałam i myślała. Ciągle ... nie wiedziała co się dzieje z Piotrem - mężczyzną jej życia, którego tak kochała. 
Patrzyła się w sufit. Nie widziała, że do pomieszczenia wszedł jej ukochany. 
- Hej. - powiedział cicho. Wiedział, że go nie widzi. Nie chciał jej przestraszyć. 
Kobieta od razu rozpoznała ten głos. Wiedziała, że to jej Piotr ...
W mgnieniu oka spadł z niej ogromny ciężar. Był tu, przy niej. Nic więc mu się nie stało.
- Cześć. - odpowiedziała mu, gdy siadał już na jej łóżku. - Nawet nie wiesz, jak się martwiłam. - dodała po chwili. 
- Przepraszam, że nie odbierałem telefonu. Nawet nie słyszałem, że dzwoniłaś. - mówił.
Kobieta nigdy nie uwierzyłaby w taką wymówkę. Bez przesady, ale aż taka naiwna nie jest ...
Za to doskonale wiedziała, kiedy Piotr mówi prawdę, a kiedy kłamie. Po dłuższym poznaniu wyraz jego twarzy, szczególnie oczu i inna tonacja, zdradzają wszystko. 
Nie mógł tego ukryć. Nie dało się. 
Była, więc pewna, że Piotr mówi prawdę. 
- Ok, ale gdzie ty byłeś? - pytała zaciekawiona. Ta sytuacja wydawała się młodej kobiecie bardzo dziwna. I chciała wiedzieć, o co tutaj chodzi. 
- Byłem po twoje rzeczy, a potem ... - mówił wolno. 
- No co potem? - pytała smutna. Bała się, że zrobił jakąś złą rzecz. 
- Byłem u Kuby. - odpowiedział i wyczekiwał jej reakcji. 
- Pojechałeś do niego sam?! A ja?! Ja go nie widziałam, a tak bardzo chciałam! - pierwsze łzy ciekły jej już po policzkach. 
Mężczyzna objął ją ramieniem. 
Myślał, że odepchnie go teraz. Nie zrobiła tego po mimo, że było jej przykro to i tak potrzebowała jego bliskości. 
- Spokojnie Hana. Nie zapomniałem o tobie ... 

wtorek, 4 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 53.

Hana długo nie przebywała sama.
Chwilę po wyjściu ukochanego weszła do niej lekko przejęta Lena.
Bała się o swoją przyjaciółkę. Nie wiedziała co jej jest.
- Hana, co z tobą? - zapytała, siadając przy niej. - Coś się stało?
- Hej Lena. - mówiła Goldberg, uśmiechając się.
- No hej, hej. Więc?
Kobieta lekko przetrzymała Starską w napięciu. Nie złośliwie, po prostu.
- Spokojnie, nic mi nie jest.
- Gdyby nic ci nie było, to byś tu nie leżała. - mówiła dalej zmartwiona.
- Oj, no, wiesz Wójcik jest przewrażliwiony lekko. Jestem na obserwacji. Spokojnie.
- No ok. Ale i tak mnie za bardzo nie uspokoiłaś.
Rozmawiały chwilę o nieistotnych tematach. Potem Lena zaczęła:
- I co z maluszkiem?
- Wszystko ok.
- Ciekawe czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka. - głośno zastanawiała się ciemnowłosa lekarka.
- Hmm ... no nie wiem. Zobaczymy. - odpowiedziała radośnie.
Rozmawiały jeszcze długi czas. Potem do Starskiej zadzwonił telefon z pilną operacją. Pożegnała się, przytulając swoją przyjaciółkę i wyszła z sali, zerkając jeszcze opiekuńczym gestem na jej brzuch i uśmiechając się samej do siebie.
Hana na co, jak na co, ale na brak towarzystwa na pewno nie mogła narzekać. Prawie wcale nie była sama. Ciągle przychodziły do niej koleżanki z pracy lub koledzy. Pytali się o zdrowie, czy wszystko ok.
Po pewnym czasie wróciła też Nina - kobieta w zaawansowanej ciąży. Obie panie bliżej się poznały i rozmawiały na różne tematy. Były w podobnym wieku, wyglądem zupełnie inne, ale miały bardzo podobne zainteresowania i pasję. Dla nich obu najważniejsza zawsze i wszędzie była rodzina.
W swoich długich rozmowach przeszły na "ty" i obie czuły się, jakby znały się od lat.
Nina była zmęczona i niedługo potem zasnęła.
Hana na reszcie była sama ze swoimi myślami. Mogła skupić się na tym, co czuła i co ją martwiło.
"Gdzie do cholery jest Piotr?" - pytała sama siebie bardzo zdenerwowana.
Martwiła się o niego i to nawet bardzo. Minęło już przecież tyle czasu. Już dawno powinien wrócić. Już za chwilę będzie koniec odwiedzin, a jego nadal nie ma.
- "Gdzie jest? Czy coś mu się stało?" - te myśli nie dawały jej spokoju i jednocześnie nie pozwalały zapaść w spokojny sen.
* * *
Piotr już kilka godzin temu spakował rzeczy Hany.
Były już dawno spakowane w samochodzie i czekały tylko na to, aby zawiózł je do szpitala. 
Dwie godziny temu pojechał do miejsca, w którym znajduje się Kuba. W ciągu tych dwóch godzin widział małego tylko dziesięć minut. Te nieliczące się z nim przepisy, zasady i okropne ograniczenia. 
Na szczęście chociaż to dziesięć minut ... w sumie lepsze to, niż nic. 
Było mu bardzo żal Kuby, ale widział, że chłopiec mimo wszystko dobrze się trzyma. Cieszył się, że dbają o niego. 
Wziął do niego kamerę. Pomyślał. Chciał nagrać Hanie filmik z udziałem małego. Wiedział, że bardzo jej się to spodoba i się wzruszy. Tak bardzo chciała go zobaczyć i zobaczy ... szkoda tylko, że jedynie na nagraniu. 
Mały pozdrawiał mamę, mówił, że bardzo ją kocha i się za nią stęsknił. 
Ogółem filmik nagrany przez Piotr był bardzo wzruszający.
Wyszedł z pogotowia opiekuńczego i spojrzał na telefon.
" Pięć nie odebranych połączeń od Hany ... no nieźle." - od razu pomyślał.
Spojrzał również na godzinę. Zostało mu tylko trzydzieści minut odwiedzin.
"Cholera, muszę się spieszyć."
Wsiadł w samochód i odjechał. Przynajmniej dobrze, że placówka znajdowała się dosyć blisko szpitalu.

niedziela, 2 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 52.

- Hana ... - zaczął Piotr, ledwo co powstrzymując się od śmiechu.
- Co znowu? - zapytała rozbawiona kobieta, patrząc mu się w oczy.
- Bo czy to nie dziwne ... - nie dokończył, ponieważ w słowo weszła mu Hana.
- Tak, wiem, że znowu jesteśmy sami. - dopowiedziała szybko.
- No właśnie, ja sądzę, że to coś znaczy? - mówił, uśmiechając się uwodzicielsko.
- Mhm, ciekawa teoria. A niby co? - pytała, grając w jego grę.
- Chyba możesz się domyślić.
Dokończył zdanie i skierował się w stronę ukochanej, która siedziała na swoim szpitalnym łóżku.
Usiadł obok niej i objął ją ręką w pasie.
Kobieta kochała, gdy dotykał ją w ten sposób. Czuła się wtedy taka ważna i przede wszystkim bezpieczna. Ten gest był taki opiekuńczy.
Piotr zaczął ją całować po szyi.
- Ej, jesteśmy w szpitalu. - powiedziała, próbując bezskutecznie wywinąć się z jego objęć.
- No i? - zapytał obojętnie.
- No i w każdej chwili może ktoś tu wejść. - mówiła, ale mało przekonująco.
- Daj spokój. - powiedział, kontynuując wcześniejszą czynność.
Hana uległa i oddała się jego pocałunkom.
Wiedziała oczywiście, że do seksu nie dojdzie, ale drobniejsze sprawy. W sumie czemu nie? Przecież byli sami, przynajmniej na tę chwilę ... ale byli.
Leżeli na jednoosobowym łóżku. W normalnej sytuacji nie pomieściliby się, było to pewne. Teraz jednak byli bardzo mocno wtuleni w siebie. Spokojnie zmieściłaby się tam jeszcze jedna osoba. Oni praktycznie leżeli na sobie, obdarzając się namiętnymi i pełnymi pożądania pocałunkami.
Mężczyzna postanowił posunąć się krok dalej. Próbował zdjąć Hanie bluzkę. Teraz jednak postawiła ona natychmiastowy opór.
- Piotr, nie przesadzaj. - powiedziała stanowczo.
- Oj, no ...
- Ej, ja wiem, że ty masz popęd seksualny jak królik, ale chyba nie tutaj. - mówiła, śmiejąc się.
- Ale nic na to nie poradzę.
- Musisz jakoś wytrzymać. - ciągnęła wypowiedź, uśmiechając się.
Nadal leżeli, silnie wtuleni w siebie. Byli sami ...
Nagle drzwi otworzyły się i do pokoju wparowała Wiktoria.
- Hana, słyszałam, że trafiłaś na oddział. Co się stało? - mówiła, uzupełniając karty pacjentów. Nie zdążyła spojrzeć jeszcze na kobietę. Była zawalona papierami. Nie widziała, więc w jakiej sytuacji nieoczekiwanie przeszkodziła.
Nie usłyszała odpowiedzi z ust Hany. Postanowiła sprawdzić o co chodzi. Podniosła wzrok i zobaczyła parę leżącą na łóżku, wtuloną w siebie bardzo silnie.
Oni patrzyli się na nią. Nie wiedzieli co mają zrobić.
Szybko się podnieśli i usiedli w normalnych pozycjach na kołdrze.
Dla obu stron to była niekomfortowa sytuacja. Wiki się lekko zaczerwieniła, Hana również. Piotr natomiast wyglądał na całkowicie wyluzowanego.
- Przepraszam, że wam w czymś przeszkodziłam ... - zaczęła Consalida.
- No właśnie. - powiedział, udając smutnego Piotr.
- Ale to szpital, więc nie masz za co przepraszać. - mówiła Hana, która spuściła głowę w dół, ponieważ czuła się dosyć głupio.
- No właśnie szpital ... Piotr?! W szpitalu?! - mówiła, śmiejąc się lekarka.
- Popęd seksualny królika, już mu mówiłam. - dodała ze śmiechem Hana.
- Haha, ale śmieszne. - powiedział Piotr, któremu nagle zrobiło się trochę głupio.
Porozmawiali wszyscy w trójkę chwilę. Rudowłosa dowiedziała się, że para spodziewa się dziecka i gorąco im pogratulowała. Potem pielęgniarka przyszła i wezwała ją pilnie na konsultacje. Lekarka opuściła parę, życząc im udanych zbliżeń.
- Robimy rozróbę w tym szpitalu. - mówił, śmiejąc się Piotr.
- No ... najpierw Tretter, teraz Wiki. - dokończyła, licząc na palcach.
- Dobra, to ja lecę po wszystko dla ciebie i za jakąś godzinę będę z powrotem. - powiedział Piotr. - Poradzisz sobie? - zapytał czule, będąc już przy drzwiach.
- A za kogo ty mnie masz?
- Za kobietę w ciąży z  bardzo zmiennym humorem.
- Ty już lepiej serio idź!
- No widzisz.
Dał jej buziaka i zamknął drzwi.
Hana została w pomieszczeniu sama ...

sobota, 1 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 51.

Szli korytarzem. Byli na właściwym miejscu, doszli przecież bez problemu. Nie mieli problemów z odnalezieniem danego miejsca, jak inni pacjenci. Doskonale wiedzieli, co i gdzie jest.
Nad pokojem widniała liczba trzynaście. 
Piotr chciał wejść, ale Hana oparła się o framugę drzwi i wpatrywała w cyfrę. 
- Co jest? - zapytał przejęty Piotr.
- Piotr ... ja nie jestem przesądna, nigdy nie byłam ... - zająknęła się i przerwała, dając możliwość wypytania się mężczyzny. 
- Ale? - pytał dociekliwie. 
- Ale, czy nie wydaje ci się to dziwne? - zapytała podejrzliwie. 
- Ale co? 
- Nie udawaj. Chodzi o tą liczbę. Zawsze lądujemy w tym pokoju. - powiedziała, patrząc się na niego. Chciała dojrzeć jego reakcję, jednak oczy partnera nic jej nie zdradziły. 
- Zbieg okoliczności i tyle. Chodź do środka już lepiej. - dokończył i weszli do sali. 
Były tam tylko dwa łóżka. Hana widząc to bardzo się ucieszyła. Będzie miała jedną koleżankę i tyle. Ominie tysiące zbędnych pytań od kilku osób: czemu, a dlaczego. Nienawidziła tego.
Na jednym z łóżek leżała młoda kobieta w już zaawansowanym stadium ciąży. Na krześle obok niej siedział mężczyzna. Prawdopodobnie mąż. Trzymał także na rękach kilku roczną dziewczynkę. Zwykła szczęśliwa rodzinka. 
Tego właśnie chcę - od razu pomyślała Hana, która zapatrzyła się w nich jak w obrazek. - Kiedyś my z Piotrem też tacy będziemy. - dokończyła swoją myśl i uśmiechnęła się sama do siebie. 
Piotr widział, że już od wejścia na sale kobieta jakoś zmieniła wyraz twarzy na bardziej wyrazisty i wesoły. Spojrzał w jaką stronę się patrzy. Rodzinka. Wiedział o czym myśli. Znał ją bardzo dobrze i co chwila zdawał sobie sprawę, jak cieszy się z tego powodu. 
- Dzień dobry. - powiedziała Hana, a Piotr zawtórował zaraz za nią. 
- Dzień dobry. - odpowiedziała w mgnieniu oka cała rodzina, patrząc w ich stronę. 
Wyglądali na bardzo miłych i sympatycznych ludzi. 
- To co, idziemy do bufetu? - zapytała kobieta w zaawansowanej ciąży. 
- Tak. - krzyknęła jej córeczka. 
Mąż pomógł jej wstać i wyszli z sali, zostawiając Hanę wraz z Piotrem znowu samych. 
- Ej, Hana? - zapytał mężczyzna, upewniając się, że drzwi są już zamknięte. 
- Co jest? - od razu zapytała. 
- Bo ... ja nie jestem przesądny, ale ... - mówił dokładnie to samo, co jego ukochana wcześniej. 
- Ale co? - zapytała nieświadoma jego żartu i lekko zdenerwowana. 
- Ale ostatnio ciągle zostajemy sami. Czy to nie jakiś znak? - zapytał, śmiejąc się. 
- Daj spokój, to nie jest śmieszne. - mówiła, reagując w mgnieniu oka. 
Złapała poduszkę ze swojego tymczasowego łóżka i rzuciła nią w Piotra, a właściwie w drzwi, które w tym czasie się otworzyły. 
Tretter dostał poduszką prosto w twarz.
Piotr wybuchł głośnym i niemożliwym do opanowania śmiechem. Nie mógł się powstrzymać. Mina dyrektora  była bezcenna. Potem spojrzał na Hanę i zaczął się śmiać jeszcze głośniej, wyglądała na taką niewinną i przerażoną. 
- Piotr, zamknij się! - krzyknęła do niego. 
- Nie mogę! - odpowiedział jej, dalej się śmiejąc.
Tretter zdjął poduszkę z głowy i odrzucił ją na bok. Patrzył teraz na Hanę, która w niego trafiła, ale to Piotr go bardziej denerwował swoim śmiechem. 
Postanowił wziąć poduszkę i odrzucić z siłą w mężczyznę. 
Dostał i przez śmiech zdołał tylko wydusić:
- A za co to? 
- Za śmiech. - powiedział dyrektor, który również zaczął się śmiać. 
Hana zobaczyła, że atmosfera się rozluźniła, że dyrektor nie jest na nią zły, więc też zaczęła się śmiać. 
- Wasze dziecko będzie bardziej dojrzałe od was. - mówił dyrektor, zamykając drzwi.
Para nie przestawała się śmiać. Potrzebowali tego rozładowania atmosfery.