piątek, 21 czerwca 2013

Opowiadanie 1. Część 65.

Kiedy byli w samochodzie Hana wyjęła jeszcze raz telefon i zadzwoniła ponownie do Leny. Telefonowała już do niej w domu, ale teraz po prostu chciała się upewnić.
Oczywiście wszystko zostało potwierdzone i Tosia mogła u nich zostać na czas jaki będzie trzeba.
Dziewczynka w samochodzie miała ochotę sobie trochę ponarzekać i w ogóle, ale widząc jaka panuje napięta atmosfera powstrzymała się. Widziała, że zarówno Piotr jak i Hana są zdenerwowani, a przecież nie chciała jeszcze bardziej pogarszać sprawy.
Gawryło starał się jechać jak najszybciej, a zarazem całkowicie bezpiecznie. Hana jednak prosiła, aby zwolnił, bo widziała, że on także się stresuje i bała się, że spowoduje wypadek.
Po takiej jeździe po niespełna piętnastu minutach dojechali do domu Leny i Witka.
Szybko zaprowadzili Tosię, pożegnali się z nią i dali szybkie wskazówki Lenie, która zaczęła się śmiać i przypomniała im, że sama również ma dziecko.
Pięć minut później z powrotem byli w aucie.
Przy córce Piotra siedzieli cicho i prawie wcale się nie odzywali. Nie chcieli, żeby mała słuchała tych rozmów, a potem wszystko mówiła Magdzie.
Kiedy jednak zostali sami cisza im nie groziła.
Wspólnie przez cały czas zastanawiali się co zrobią i jak wybrną z tej sytuacji.
- Coś jeszcze mówiła? - pytał Piotr, który cały czas zastanawiał się nad całą tą sprawą.
- No mówię ci już drugi raz, że nie. - Hana również była nieco zirytowana.
Piotr chciał jeszcze coś dodać i porozmawiać z ukochaną, ale nieskończoną rozmowę przerwał im jego dzwoniący telefon.
Było on przykładnym kierowcą i nie rozmawiał podczas jazdy jak niektórzy. Poprosił więc Hanę, aby odebrała za niego.
Kobieta cieszyła się, że Piotr nie łamie przepisów, bez problemów wykonała więc prośbę swojego partnera.
- Halo? - zapytała.
- Przepraszam, chyba pomyliłam numer. - powiedziała Soszyńska i już miała zamiar się rozłączyć, kiedy to przerwała jej Hana.
- Nie, dobrze zadzwoniłaś. - odpowiedziała znużona. - Tu Hana. Piotr prowadzi, więc nie może odebrać i poprosił o to mnie.
- Aha ...  - odpowiedziała tylko Magda, a w jej głosie wyczuć można było złość.
- Więc czemu dzwonisz? - odezwała się z pytaniem Hana po chwili ciszy.
- Chciałam dowiedzieć się co u mojej córki. - odparła sarkastycznie. - Tosia nie odbiera, więc dzwoniłam do Piotra. - kontynuowała, podkreślając specjalnie jego imię. Dasz mi ją do telefonu?
- Nie ma jej w pobliżu. - odpowiedziała Goldberg.
- Jak to nie ma? - zapytała zdziwiona.
- No nie ma. Normalnie. - odpowiedziała Hana, która już była zmęczona całą tą rozmową i chciała ją jak najszybciej zakończyć. Miała przecież teraz inne problemy na głowie, które wymagały szybkiego rozwiązania, a nie zajmowanie się jakimiś pierdołami.
- Nie pogrywaj ze mną. Gdzie jest? - pytała ponownie.
- U mojej przyjaciółki, która też ma dzieci, więc się nią dobrze zajmie. My z Piotrem musimy załatwić teraz jedną bardzo ważną sprawę i nie mogliśmy jej zabrać ze sobą. - powiedziała prawie na jednym tchu.
Ich rozmowa potoczyła się dalej. Magda była zła, bo to oni mieli zajmować się małą, a nie ktoś inny. Powiedziała, że pod wieczór jeszcze zatelefonuje do Piotr i to wyjaśni.
Następnie z wielkim fochem rozłączyła się.
- I jak? - zapytał Piotr już parkując pod placówką.
- Nigdy więcej. - odparła Hana, wysiadając.
Razem idąc, weszli do budynku.

14 komentarzy: