Mając na sobie maseczkę i leżąc na kapie bez włączonego telewizora szybko zasnęła.
Kobieta natomiast nie była już śpiąca. Ona jedynie odpoczywała i cieszyła się tą chwilą. Nie chciała wcale zasypiać.
Wiedziała, że minęło już sporo czasu od kiedy Piotr poszedł na swój dyżur. Postanowiła do niego zadzwonić i się z nim skontaktować.
"Pewnie się martwi." -pomyślała, włączając już swój telefon.
Pierwsze co zobaczyła to aż siedem nieodebranych połączeń od ukochanego.
"O cholera, mam przerąbane."
Postanowiła oddzwonić do niego. Teraz już była pewna, że jest na nią strasznie zły.
On jednak nie odbierał jej telefonów ...
* * *
Tymczasem Piotr właśnie wychodził z sali operacyjnej. Mógł już jechać do domu po tym zabiegu. Ubłagał Trettera, a ten po kilku minutowych prośbach dał się namówić. Cieszył się, że jego szef często idzie mu na rękę i nie robi zbędnych problemów.
Był już przy wyjściu ze szpitala, gdy zatrzymała go Wiktoria.
- Piotr! - krzyknęła, podbiegając do niego.
- Wiki, śpieszę się ... - starał się ją zbyć.
- Tak, wiem. Do Hany. - dokończyła za niego szybko.
- No tak, ale skąd wiesz? - pytał bez owijania w bawełnę.
- Zostawiłeś telefon w lekarskim, właśnie chciałam ci go oddać. Ktoś do ciebie wydzwaniał. Zakładam, że to Hana. - powiedziała, podając mu telefon do ręki.
- Ok, dzięki. Ale teraz już serio muszę lecieć. - mówił zmartwionym głosem, odbierając od niej komórkę.
- Dobra, dobra. A coś się stało? - spytała przejęta, zatrzymując go na chwilę.
- Tak ... nie ... znaczy nie wiem. Potem ci opowiem. - powiedział, kierując się już w stronę samochodu.
- No ok. - odpowiedziała już sama do siebie Consalida.
Wsiadł w samochód i ruszył do domu.
Stwierdził, że nie będzie już oddzwaniać. Porozmawia z Haną w domu. Muszą ze sobą ustalić pewne rzeczy.
Na drodze wystąpiły pewne drobne problemy, przez które na miejsce dojechał dopiero po pół godzinie.
Chwilę potem stał już pod drzwiami.
Delikatnie je otworzył, ponieważ nie wiedział czy dziewczyny śpią czy nie.
Po cichu zdjął buty i skierował się w stronę jedynego źródła zapalonego światła - salonu.
Widok, który tam zobaczył dogłębnie go wzruszył.
Tosia spała na kanapie przykryta kocem i wtulona w Hanę. Kobieta również spała. Jedną ręką obejmowała dziewczynkę, a w drugiej trzymała telefon.
Nagle Piotrowi cała złość przeszła. Nie gniewał się na nią. Nie miał podstaw. Poza tym wiedział, że Hana dobrze zajęła się jego córką. Miała świetne podejście do dzieci.
Postanowił, że porozmawia z nią o wszystkim jutro.
Tymczasem przeniósł Hanę do sypialni. Spała głęboko, więc tym razem się nie obudziła. Następnie wziął Tosię i uczynił z nią to samo. Przykrył je obie kołdrą i pocałował w poliki.
Sam rozłożył kanapę w salonie i położył się na niej.
Szybko zapadł w sen ...
Super dalej
OdpowiedzUsuńDziękuję. *.*
UsuńJutro raczej.
po prostu brak mi słó, to jest noesamowite !! ;)
OdpowiedzUsuńWow, dziękuję ci. *.*
Usuńsuperr !!
OdpowiedzUsuńCieszę się. ; *
Usuńto jest niesamowite
OdpowiedzUsuńDziękuję. < 3
Usuńdalej szybko !
OdpowiedzUsuńMoże jutro.
Usuń