poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Co wy dzisiaj wszyscy macie...?/ 3

- I to by było na tyle - uśmiechnęła się w jego kierunku, jednocześnie kończąc oprowadzanie na pokoju dla personelu, w którym akurat nikt poza nimi się nie znajdował.
- Wydawało mi się, że ten szpital jest mniejszy - odparł Piotr pełnym głosu przekonaniem.
- Hm, no jeszcze niedawno był, to prawda. Tretter jak tylko może zabiega o dofinansowania i jakoś do tej pory dużo już mu się udało. To wspaniały szef.
- Hana, chyba zasłużyłaś na podwyżkę - powiedział śmiejąc się Tretter. - Szukałem was, chciałem zobaczyć na jakim etapie jesteście.
- Na początku, dopiero się poznajemy - wybąknął Piotr zanim zdążył się powstrzymać. Hana nawet nie wiedzieć czemu zrobiła się czerwona.
- Właśnie skończyliśmy - stwierdziła, że najlepiej będzie, jeżeli zignoruje to, co powiedział jej towarzysz, chociaż dokładnie zrozumiała jego słowa.
- O, no to super. Piotr, wiesz już wszystko co powinieneś? - Tretter chciał, żeby nowy pracownik poczuł się w pełni komfortowo w swoim miejscu pracy, po części też jakby nowym domu.
- Tak, Hana pokazała mi to, co trzeba. Nie powinienem mieć problemu - uśmiechnął się w jej stronę.
- No to najważniejsze za nami. Sekretarka mnie pogoniła, bo zapomniałem dać ci jeszcze jeden papier do podpisu, ale teraz muszę jeszcze gdzieś skoczyć. Wstąpisz do mojego gabinetu za 15 minut, żebyśmy mieli już do końca załatwione te wszystkie formalności?
- Jasne, za kwadrans jestem pod drzwiami.
- Super, to już wam nie przeszkadzam. - powiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia.
- To co, mamy jeszcze trochę czasu, może jakaś gorąca czekolada czy coś?
- Co wy dzisiaj wszyscy macie z tą czekoladą?! - wybuchła zbytnio nie zastanawiając się nad swoją wypowiedzią.
- Słucham? - nie miał pojęcia, o co jej chodzi, co w obecnej sytuacji było całkowicie zrozumiałe.
- Znaczy... - zrobiło jej się głupio - po prostu nie lubię czekolady i jakoś nikt nie jest w stanie tego zapamiętać. Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam, nie chciałam.
- Zapamiętam to.
- Jasne - odparła pełna wątpliwości w prawdziwość jego słów.
- Mówię serio, zapamiętam.
- No dobrze, w takim razie trzymam cię za słowo. Poza tym... - dodała, aby nieco rozluźnić atmosferę. - Kto proponuje gorącą czekoladę zamiast kawy? Jak tak można. - zażartowała, ale naprawdę nie spotkała się nigdy z taką sytuacją.
- Co wy dzisiaj wszyscy macie z tą kawą?
- S-słucham? - domyślała się, że żartuje.
- A ja nie lubię kawy, mam takie prawo, okej? - przybrał ton obrażonej dwunastolatki.
- Hahaha, nie wierzę.
- I nikt nie jest w stanie tego zapamiętać, jest mi tak przykro - udał smutek.
- Dobra, dobra żartownisiu - efektywnie potrafił poprawić jej humor - to chodźmy na zupę, mamy jeszcze dziesięć minut.
- Na zupę? - zdziwił się.
- A co, zupy też nie lubisz? - razem wybuchnęli śmiechem.

środa, 8 sierpnia 2018

Szczęśliwa moneta/ 2

Nie było korków, ruch był mały, dzięki czemu mogła dotrzeć do miejsca pracy dużo szybciej. To sprawiło, że jej złość trochę zelżała. Właściwie to nie była zła, bardziej rozdrażniona, przygaszona.
Piętnaście minut po wyjściu z domu wychodziła już z samochodu, który zaparkowała na miejscu dla pracowników szpitala.
Już chciała wchodzić przez te duże szklane drzwi wręcz zapraszające swoim wyglądem do budynku, kiedy zauważyła coś na ziemi. Przez kilka sekund zastanawiała się czy w ogóle to podnieść, gdyż wydawało jej się to takie głupie i dziecinne. - A co mi tam, akurat na urodziny - powiedziała bardziej sama do siebie niż do kogoś i schyliła się, aby podnieść leżący przed nią grosik. - Na szczęście - pomyślała sobie, podrzucając drobną monetę. Taka mała rzecz, a wprawiła ją w całkiem niezły nastrój. Nie była przesądna, ale przeszło jej przez głowę, że dopiero teraz ten dzień ma szansę jeszcze być warty zapamiętania.
- Przepraszam! - teraz już naprawdę chciała przechodzić przez drzwi, kiedy zatrzymał ją głos nieznajomego mężczyzny.
- Yyy, tak? - zawahała się, jednak nie ze strachu, a zaskoczenia.
- Może to głupie, ale to moja moneta - odparł pewnym siebie głosem.
- Słucham? - nie wiedziała, czy mówi poważnie czy żartuje.
- No, może to głupie, ale to mój pierwszy dzień pracy tutaj. Chciałem już wchodzić, ale zauważyłem, że nie wziąłem teczki z samochodu. W kieszeni zawsze mam grosik, wypadł mi jak wyjmowałem klucze. Słyszałem to. Potem usiadłem na ławce i w sumie stwierdziłem, że mam jeszcze trochę czasu, więc równie dobrze mogę posiedzieć i zobaczyć czy ktoś się w ogóle pofatyguje, żeby go podnieść.
- Mówi pan poważnie? - uśmiechnęła się szczerze, pierwszy raz tego dnia.
- Jasne - odparł i odwzajemnił uśmiech - dopiero pani go podniosła, a siedzę tutaj już piętnaście minut i zaczynałem tracić nadzieję. To szpital. Przechodziło tędy już naprawdę dużo osób.
- Może po prostu nie zauważyli, to tylko mały grosik na ziemi, wie pan jakie ma rozmiary - nawet nie wiedziała dlaczego, ale chciała wytłumaczyć tych pozostałych ludzi. Czuła taką wewnętrzną potrzebę.
- Niektórzy na pewno, ale daje pani słowo, że wiele osób widziało.
- Proszę - spojrzała na niego i wyciągnęła rękę, w której trzymała monetę.
- O nie, niech pani to zatrzyma. Widocznie to pani jest bardziej potrzebny.
- Ale to pana moneta, mówił pan, że zawsze ma ją w kieszeni.
- Chwila, zaraz to naprawię. - sięgnął po swój portfel i otworzył miejsce na monety. Niestety nie znalazł kolejnego grosza. - No cóż, naprawię to nieco później.
- Tak nie może być. - odparła odpinając swój portfel. Wyjęła z przegródki grosik i podała mężczyźnie. - Proszę i dziękuję za poprawienie mi humoru.
- To ja dziękuję. - od razu schował monetę do kieszeni, z której wcześniej zdołała uciec jej poprzedniczka - Jestem Piotr.
- Hana.
- Hana Goldberg?
- Tak, skąd pan wie?
- Dyrektor wspominał, że często jest pani przed dyżurem i że to prawdopodobne, że właśnie pani pokaże mi dzisiaj szpital.
- Haha, Tretter akurat w tym ma rację. Mam jeszcze całkiem dużo czasu, to co, zaczynamy?
- Jasne.
- Tylko jedna mała prośba, teraz już bez tego całego pan/pani, okej?
- Jak najbardziej mi to pasuje. Kobiety przodem - odparł i otworzył drzwi, przez które weszli do murów szpitala.