Po dosłownie już kilku sekundach w pełni zorientowałam się, że moja walka z nim jest całkowicie bezsensowna i z góry skazana na porażkę. Odpuściłam wreszcie i przestałam się wyrywać. Wsunęłam się potulnie w głąb wózka i skończyłam wiercić. Wiedziałam, że teraz jego ruch i oczekiwałam go. Moje wszystkie zmysły były wyostrzone i gotowe, niezależnie od tego, co mnie czeka.
Mężczyzna na migi pokazał mi, że mam zostać w miejscu i się nie ruszać, albo stanie się coś złego. Od razu zrozumiałam i wiedziałam już, że na pewno nie będę próbować żadnych sztuczek. On również był tego świadomy. Zdawałam sobie sprawę, że nie zaryzykuje. Byłam zbyt przerażona. Paraliż ogarnął moje ciało, nie ruszałam się nawet o milimetr, a oddychałam tak płytko, na ile to tylko możliwe. Dlaczego nie powiedział jeszcze ani słowa? Nie chce zdradzać głosu czy może ma inne powody?
Bezszelestnie oddalił się ode mnie i wszedł do sali, gdzie leżały wcześniaki w inkubatorach, a ja w
myślach jedynie modliłam się, żeby wszystko z synkiem było w porządku. Przeleciałam wzrokiem po rządkach sprzętu i naklejkach na nich umieszczonych. Nigdzie nie było napisu: Eryk Gawryło...
Wtem mój wzrok powędrował znów do rosłego mężczyzny, który skierował się na sam tył sali. Było tam coś zasłoniętego ogromnym kocem. Upewnił się, że patrzę i jednym ruchem zrzucił ową zasłonę. Krzyczałam w niebo głosy.
- Coś ty mu zrobił?! - wrzeszczałam ciągle, a choć on znów zasłonił przykryciem ciało, to w mojej głowie wciąż odtwarzał się jeden obraz.
Przed dzieckiem była ogromna plakietka, a na nim jego dane, dane naszego synka. Wszystko super tylko chłopiec był położony na wznak, bez rączek, bez nóżek, które leżały bezwładnie zupełnie obok. Sam tułów mojego pierworodnego. Te niewinne, umarłe spojrzenie...
Do końca życia nie wyprę tego obrazu z mojej pamięci. Do końca mojego życia będzie mnie prześladować...
* * *
Otworzyłam oczy i natychmiast poczułam własny pot, który obiegł całe moje ciało. Pochłaniałam oddechy bardzo łapczywie i szybko, jakby w każdej chwili mogłoby mi ich zabraknąć. Gdy tylko zamknęłam kilka razy oczy, aby mrugnąć, wciąż widziałam ten okropny widok. Najgorsze było jednak to, że nie wiem czy to tylko sen... To zdarzyło się naprawdę czy nie? Byłam coraz bardziej przekonana, że sobie tego nie wyśniłam. Nie byłam w ciąży, paraliż ogarnął moje nogi, wszystko się zgadzało...
Moje koszmary przerwał dopiero po chwili wchodzący do sali Piotr. Natychmiast się rozpłakałam, a kiedy tylko podszedł bliżej rzuciłam mu na szyję. Teraz już wiedziałam - to tylko cholerny koszmar, w którym nikt nie wydusił do mnie nawet słowa.
Tkwiliśmy tak w uścisku dłuższą chwilę. Musiałam się pozbierać i wciąż utwierdzać na nowo w przekonaniu, że to był tylko sen, chociaż wiedziałam, że niestety na długo nie wyprę go z pamięci.
- Co z dzieckiem? - oprzytomniałam po chwili i kiedy wróciłam do rzeczywistości od razu zadałam pytanie.
- Było źle, Hana. - wybąkał. - W sumie nadal nie jest za dobrze. Leży w inkubatorze. Całe szczęście chyba nie ma żadnych obrażeń związanych z wypadkiem, chociaż wciąż sprawdzają.
- Nic mu nie jest? Naprawdę?
- Oby, pielęgniarki mówią za to, że jest bardzo głośny, więc nie będziemy mieli lekko. - próbował poprawić mi humor i delikatnie zmienić temat. Chyba jednak nie jest do końca w porządku.
- Kiedy wracamy do domu? - chciałam jak najszybciej znaleźć się w naszych czterech ścianach i cieszyć powiększoną rodziną oraz przede wszystkim, jak najszybciej wyprzeć z pamięci te przykre w skutkach zdarzenia.
- Mały będzie musiał jeszcze trochę tu zostać, ale o niego się nie martw. Gorzej z tobą... - wybąknął ledwo słyszalnie.
- Co? - całą uwagę do tej pory skupiłam na dziecku.
- Hana, czujesz nogi? - zapytał, a mnie znowu ogarnęło to wstrętne uczucie, które wróciło z podwojoną mocą - przerażenie...
I jak? Zachęcam do komentowania i śledzenia dalszych losów mojego opowiadania. Mam nadzieję, że wam się podoba i wywiera na was chociaż jakiś dreszczyk emocji.
Pozdrawiam, Patrycja
super czekam na nexta mam nadzieje że będzie szybko ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, też mam nadzieję, że szybko coś naskrobię. :)
Usuńuaa, gdyby Hana miała niewładne nogi to byloby (nie)ciekawie do tego jakas depresja i takie tam. Czyzby koniec szczęsliwego zycia panstwa Gawryło?
OdpowiedzUsuńCzas pokaże.. :)
Usuńkiedy next?????????//
OdpowiedzUsuńCzekam za weną jakąś :(
UsuńSuper swietna czesc :D czekamy z niecierpliwoscia i wierzymy w cb :* <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak pozytywny komentarz! ;*
Usuńnext plisssssssssssssssss
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale znowu problemy z internetem. Już teraz powinno być dobrze.
UsuńKiedy next ???????
OdpowiedzUsuńWydaję mi się, że jakoś jutro rano powinien się pojawić, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. :)
UsuńSuper! Czekam z niecierpliwością :-)
UsuńTo ja chyba idę dalej pisać, pozdrawiam. ;*
UsuńHej ;) Poszukując fajnych opowiadań trafiłam na Twój blog i tak zastanawiam się czytając czy kiedyś nie pisałaś na jakimś forum? :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już wszystkie Twoje rozdziały, powiem jedno: mam dreszczyk emocji :D
Czekam na next :)
Pozdrawiam, Amargo
Cieszę się, że moje opowiadania potrafią wzbudzać takie emocje, dziękuję!
UsuńNie, nigdy nie pisałam na żadnym forum ani nic w tym stylu. To jedyne miejsce (oprócz prac na polski), gdzie dzielę się moim pisaniem. Czemu tak pomyślałaś? :)
Rownież pozdawiam, Patrycja