Wszystko mnie boli, nie mogę wytrzymać i nie mogę już nawet myśleć o moim synku, moim małym Eryczku. Ała, stop, proszę. Chcę o nim myśleć. To jedyne, co mnie tu trzyma.
- Piotr... - mamrocze, chociaż jestem w pełni świadoma, że w tym momencie znajduję się sama w sali. Wiem, że on mnie nie słyszy, że nikt mnie nie usłyszy. Ktoś tu musi jednak przyjść. Potrzebuję czegoś na ból, nie mam już siły, natychmiast! Byle coś mocnego! Czemu akurat ja? Niech to się już skończy. Długo tak nie pociągnę. Prędko!
Zdążyłam szybko wcisnąć przycisk przyłączony do łóżka każdego pacjenta w razie potrzeby i odpłynęłam. Nie chciałam tego. Chciałam wstać i biec do przodu, do Piotra i Eryka, gdziekolwiek oni są. Pragnienie było jednak silniejsze. W jednej chwili pochłonęła mnie czarna dziura. Za żadne skarby świata nie chciała puścić, a naprawdę bardzo mocno starałam się od niej oderwać.
Straciłam przytomność. Urwał mi się film.
Ktoś lekko ciągnął moją koszulkę, kiedy wyrwałam się z trwającego transu. Zostałam brutalnie przeniesiona na fotel i bez słowa ruszyłam z lekarzem na przód. Nie znałam go, a to było raczej niemożliwe. Nie wiem, kim był, nie przedstawił się, a jedynie pchał wózek coraz szybciej. Chciałam nawiązać rozmowę, dowiedzieć się chociaż dokąd zmierzamy, jednak w żadnym stopniu nie reagował na moje prośby. Po prostu uśmiechał się trochę głupawo i dziwnie, bardzo dziwnie...
Jakiś czas później wreszcie się zatrzymaliśmy. Odetchnęłam trochę, ponieważ myślałam już, że zostanę wywieziona poza teren szpitala. Najgorsze było to, że ludzie w szpitalu pracowali jak dotychczas i nikt nawet nie próbował nas zatrzymać, nikt nie zwracał na nic uwagi. W tłumie wciąż starałam się wypatrzeć Piotra, jednak jak dotychczas - nigdzie go nie było.
Moją uwagę przykuło miejsce, przy którym mężczyzna gwałtownie zahamował wózek. Przejechaliśmy cały szpital, żeby znowu znaleźć się na oddziale ginekologicznym, z którego zaczynaliśmy naszą wędrówkę. Nie była to jednak moja wcześniejsza sala. Z trwogą zwróciłam się w kierunku szyby.
- Gdzie on jest?! - wykrzyczałam najgłośniej jak potrafiłam i natychmiast wpadłam w histerię. Chciałam wstać, ale ten przeklęty kolos mnie przytrzymał. Próbowałam się wyrywać...
Co o tym myślicie? Oczywiście standardowo zachęcam do komentowania i nabijania wyświetleń. Każde wasze zdanie ma dla mnie ogromne znaczenie.
Odnośnie długości to zdaje sobie sprawę, że jest trochę krótko, ale chcę podzielić to na kilka części. Poza tym jestem chwilowo na tygodniowym wypadzie nad morze także próbuję odpocząć.
Pozdrawiam serdecznie,
Patrycja
jakoś nie czaję tej części :D
OdpowiedzUsuńto pewnie jej sen, ale jakiś taki smutny, miała już wypadek ostatnio przecież. musi byc już dobrze!!
Ha, to w takim razie zapraszam do czytania następnej części. :)
UsuńFajne.
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
Usuńno fajna część tylko krótka
OdpowiedzUsuńNastępna jest chyba dłuższa. :)
UsuńNie ogarniam tej części ale czekAm na rozwój wydarzeń
OdpowiedzUsuńKolejna część już obecna na blogu. :)
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
UsuńCzemu nie ma nexta tak długo ????
OdpowiedzUsuńJuż jest. Przepraszam, ale miałam drobne problemy z internetem... :(
Usuń