poniedziałek, 8 czerwca 2015

Opowiadanie 2. Część 11.

Spacer zleciał nam naprawdę bardzo miło i szybko. Zresztą to dokładnie tak samo jak pół roku, które minęło nim zdążyłam się obejrzeć. W tym momencie jestem w ósmym miesiącu ciąży, a właściwie zaczynam już dziewiąty. Płeć dziecka jest nam już od dawna znana i nie możemy się doczekać, żeby powitać na świecie naszego małego synka - Eryka. Bardzo długo myśleliśmy nad  imieniem dla tego małego szkraba, ale po długich rozmyśleniach i czasie spędzonym na forach dla przyszłych rodziców postawiliśmy właśnie na Eryk. Głównie chodziło nam o niepowtarzalność i oryginalność. Tak, to imię idealnie się wpasowuje, a do tego jest jeszcze takie śliczne.
Kolejną sprawą, której pewnie jesteście ciekawi jest sytuacja Magdy i jej córki Tośki. Kobietę próbowali wybudzać i za drugim razem, który miał miejsce z miesiąc temu, udało się. Ja i Piotr byliśmy bardzo szczęśliwi, ale niestety nie mogliśmy się podzielić naszym entuzjazmem z małą, ponieważ w jej przekonaniu mama była na wycieczce. Stan Magdy na początku był bardzo słaby i wciąż nie  należy do najlepszych. Z tej właśnie racji dziewczynka cały czas jest stałym bywalcem naszego domu. Kobieta przechodzi bardzo intensywną rehabilitację w specjalistycznym ośrodku w Niemczech, którą zorganizował mój mąż, choć nie ukrywam, że Tretter także nam w tym pomógł. Tam ma opiekę na najwyższym poziomie i z tego co wiemy pomału dochodzi do siebie. Do pełni formy i tak potrzeba jeszcze całe mnóstwo czasu, który jest głównym wyznacznikiem wszystkiego. Rozmawialiśmy z lekarzami oni uważają, że za około rok Magda będzie w stanie wrócić do swojego dawnego życia w pełnej formie. Wszystko świetnie, bardzo się z tego cieszę, ale co z Tośką? Jest już z nami bardzo długi czas. Ona sama zdążyła się do nas całkowicie przyzwyczaić, a my do niej. Nie wyobrażam sobie jeszcze cały rok traktować ją jak swoje własne dziecko, a potem tak z dnia na dzień po prostu przestać ją widzieć. Piotr wie, że to jest dla mnie ciężka sytuacja, bo strasznie się przywiązuje, ale on sam na razie nie każe mi o tym myśleć. Mówi, że jest jeszcze dużo czasu i mam skupić się na pozytywach (halo, za miesiąc będę prawdziwą mamą!!!). W sumie racja. Rok to jeszcze masa czasu, w ciągu którego może się wydarzyć pełno rzeczy. Nie mam na pewno co się przejmować na zapas.
- Wróciłem! - krzyknął do mnie od progu Piotr. Ten to ma fajnie. Ja już kilka miesięcy temu musiałam zrezygnować z pracy, bo po moim poronieniu z przeszłości były pewne obawy i po prostu muszę się oszczędzać.
- Też bym tak chciała. - odparłam mu natychmiast. Nie wydaję mi się, żebym była pracoholiczką, ale naprawdę bardzo tęskniłam za moją posadą, odbieraniem nowego życia, kontaktem z pacjentem i  niespodziewanych spotkaniach z Piotrem na holach. - Gdzie Tosia? - dopowiedziałam po chwili. - Przecież chyba miałeś ją odebrać i wrócić razem z nią. Zapomniałeś o dziecku?! - hormony, to tylko hormony...
- Spokojnie, mała poszła do koleżanki, a ja rozmawiałem z jej mamą. Dzisiaj piątek, więc  zgodziłem się, żeby została tam na noc, także mamy trochę czasu dla siebie. - mówił już z łazienki, kiedy jednocześnie mył ręce.
- Ha, chyba za dużo to już nie zdziałamy. - zaśmiałam się i popatrzyłam na mój już naprawdę sporych rozmiarów brzuch.
- Bardzo śmieszne. - poszedł i mnie pocałował. Doskonale wiedział, że tylko się droczę. Takie myśli wyszły nam z głowy od momentu, kiedy stojąc przestałam widzieć swoje nogi, a tylko brzuch. - To na co masz dzisiaj ochotę? - usadowił  się obok mnie na kanapie.
- W sumie moglibyśmy gdzieś wyjść. Mam już dosyć siedzenia w domu. - spojrzałam błagalnie w jego kierunku.
- Ale Hana, nie wolałabyś odpocząć? - jak zwykłe upierał się.
- Ale ja non stop odpoczywam. - szybko mu rzuciłam. - Po prostu włącza ci się jak zwykle ojcowski Piot..
- uś. - zdążył dokończyć za mnie. - Tak wiem, ale nie mogę nic na to poradzić. Muszę dbać o ciebie i naszego małego piłkarza.
- Piłkarza? - byłam zaskoczona. Ciągle dowiaduję się jakiś informacji o Eryku, którego nawet jeszcze z nami nie ma. W sumie to całkiem przyjemne.
- No tak, piłkarza. A co sobie myślałaś? No ewentualnie może pójść w ślady rodziców. - oczywiście żartował. Oboje wiedzieliśmy, że to, kim zostanie Eryk leży tylko w jego intencji.
- No oczywiście. - zawtórowałam mu.
- Hm, skoro tak bardzo chcesz gdzieś wyjść to chyba przyszło mi coś do głowy. - zaczął się zastanawiać.
- No to dawaj. - byłam podekscytowana. Miałam ochotę spotkać się z wreszcie z ludźmi.
- Agata i Szczepan zaprosili wszystkich na jakąś imprezę nad jeziorem. W sumie możemy tam pojechać. ( Moja druga najlepsza para, oni są świetni, też tak myślicie? )
- Jasne! - podniosłam się z kanapy, wreszcie. - Tak dawno wszystkich nie widziałam. Nie zdążyłam nawet jeszcze poznać tego Szczepana, chociaż tyle o nim słyszałam.
- Ejej, tylko nie poznawaj go aż tak bardzo. - żartowniś.
- Widzę, że żarty to się dzisiaj nie tylko mnie trzymają. - dałam mu kuksańca w bok.
Jakieś pół godziny później byliśmy już gotowi i Piotr odpalał silnik w samochodzie. Imprezo szykuj się! Ciężarna Hana i Piotr nadchodzą.


Przepraszam, ale zależy mi na ocenach i to na tym całkowicie musiałam się skupić w ostatnich miesiącach. Teraz już na szczęście jest końcówka i dam radę i tu coś naskrobać. Swoją drogą co myślicie o Agacie i Szczepanie (♥) ? Jak wam się podoba? Jak zwykle zapraszam też na aska - klik

4 komentarze: