środa, 19 sierpnia 2015

Opowiadanie 2. Część 20.

- Chciałabym być przy tej rozmowie. - odparłam pewnie, kiedy już prawie zakończyliśmy temat.
- Dobra, dam ci znać jak już będę wiedział kiedy i gdzie. - powiedział mój mąż, jednocześnie kiwając głową. Pocałował mnie w polik i przy drzwiach zdążył jeszcze pomachać, po czym szybko wyszedł z sali. W sumie nie dziwne, że się spieszył. Pewnie myślał, że wdrożenie mnie w sytuację potrwa nieco krócej, dzięki czemu zostanie mu trochę czasu. Był jednak w sporym błędzie i właśnie dlatego musiał prawie pędzić na swoją zmianę. To lekarz powinien czekać za pacjentem, a nie na odwrót..
Kiedy zostałam sama zaczęłam pracować nad moimi nogami. Spędzałam nad tym naprawdę dużo czasu oprócz samych rehabilitacji. W każdej wolnej chwili ćwiczyłam je. Uparłam się, obiecałam to Lenie i przede wszystkim samej sobie, dlatego chciałam dotrwać w obietnicy. Mój początkowy optymizm nieco już jednak słabł, kiedy z dnia na dzień nie było wciąż żadnych zmian, a ja coraz bardziej zaczynałam przyzwyczajać się do roli kaleki.
Około godzinę później przyjechała moja ulubiona pielęgniarka, aby zabrać mnie już na taką prawdziwą i powiedzmy profesjonalną rehabilitację.
- Widzę jak bardzo się starasz dla swojego cudownego synka. Dasz radę. - odparła w trakcie naszej krótkiej podróży. Całkiem nieźle się dogadywałyśmy o czym świadczył już sam fakt, że praktycznie od pierwszego dnia byłyśmy "na ty".
- Widziałaś go? - próbowałam skupić się na dziecku. Rozmowy o moim malutkim skarbie od razu poprawiały mi humor.
- Oczywiście, że tak. Codziennie chociaż na pięć minut do niego zaglądam. - ciepło się do mnie uśmiechnęła. - Gdybyś tylko widziała ile osób stąd go odwiedza.
- Bo zaraz zrobię się o niego zazdrosna. - zażartowałam, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem. - Sama pędzę do niego od razu po ćwiczeniach i już nie mogę się doczekać. - całkowita prawda. Kochałam wszystkich, którzy mnie odwiedzali i całą atmosferę tu panującą, jednak najlepsze momenty moich dni tu to bezkonkurencyjnie liczne odwiedziny synka. Nie mogłabym wybrać nic lepszego. Nie wyobrażam sobie mojego pobytu tutaj bez niego.
- Ma twoje oczy. - serdecznie powiedziała, ścisnęła nieco mocniej moją dłoń i oddaliła się.
"Witajcie ćwiczenia, tak bardzo tęskniłam" - pomyślałam sobie w duchu i zaśmiałam się.
Trzy godziny później siedziałam (w sumie jak cały czas) zadowolona przy Eryku i podziwiałam jak śpi. Zrobiłam mu kilka zdjęć i wysłałam do jego dziadków. Próbowałam jak najbardziej wykorzystać tę chwilę i cieszyć się nią, jednak w głębi i tak prześladowała mnie sprawa z sądem. Już na rehabilitacji dotarło do mnie, że to tak naprawdę moja wina. Jakby nie patrzeć to ja spowodowałam wypadek i to przeze mnie mój mąż ma problemy. Gdybym tylko bardziej uważała nic takiego nie miałoby miejsca. Moja głupota doprowadziła nas wszystkich do tego punktu.
- O czym myślisz kochanie? - zapytał cicho Piotr, zachodząc mnie od tyłu.
- O wszystkim i o niczym... - powiedziałam ogólnie.
- Przepraszam, że przerwałem, ale jeśli nadal chcesz być przy tej rozmowie to musimy już iść do gabinetu Trettera. Zaraz powinien być Falkowicz i zaczynamy.
- Jasne, już idę. - szybko pożegnałam się z synkiem i pozwoliłam mężu pchać mój wózek.
Gdy znaleźliśmy się na miejscu Andrzeja jeszcze nie było. Poświęciłam ten czas na przywitanie się z naszym dyrektorem i krótkiej rozmowie oczywiście o nikim innym, jak o Eryku. Tretter od razu powiedział, że także codziennie do niego zagląda. To było jak miód na moje serce.
- Mały ma normalnie więcej gości niż ja. - zaśmiałam się. - Z tego co mi wiadomo to odwiedza go z pół personelu.
- Prawda, jest naszym oczkiem w głowie. - zawtórował mi dyrektor. - Wczoraj nawet musiałem przegonić kilka pielęgniarek, bo niestety praca wzywała, a one tylko stały i wpatrywały się w tego małego bobasa.
Wszyscy troje zaczęliśmy się śmiać i dalej rozmawiać, kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły.
- O, proszę, co tu tak wesoło? Coś mnie ominęło? - powiedział Falkowicz, który raczył zaszczycić nas swoją obecnością.
- Już wszyscy w komplecie, więc możemy od razu zaczynać. - dyrektor natychmiast spoważniał, a przyjemna aura całkowicie uleciała.


Zachęcam do komentowania! Jak myślicie co z tego wyniknie? Macie jakiś ciekawy pomysł? Może wykorzystam, śmiało piszcie!
PS: Nie przeraził was mój nowy avatar (czyt. ja)? haha

Gorąco pozdrawiam, Patrycja

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobra część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, zapowiada sie ciekawie! <3 czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam nadzieję, że tak pozostanie! Next jutro. < 3

      Usuń
  3. Super! Czekam ne nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejnej części możemy się spodziewać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie napisałam i planuję wstawić jutro przed wyjściem na rozpoczęciem, czyli koło 8 rano.

      Usuń