czwartek, 26 lutego 2015

Opowiadanie 2. Część 9.

Budzik zadzwonił parę minut przed piątą, był bardzo głośny.
Zerwałam się z łóżka w mgnieniu oka i natychmiast go wyłączyłam. Tak bardzo nie chciałam obudzić Piotra i Tosi. Na szczęście udało mi się to.
Zachowywałam się najciszej jak tylko potrafię chodząc po całym domu. Nie chciałam także robić zamieszania, dlatego odpuściłam sobie śniadanie. Zawsze mogę zjeść coś dobrego w bufecie.
Niespełna pół godziny później znalazłam się już na swoim oddziale. Dobrze, że przyjechałam trochę szybciej i miałam jeszcze czas, ponieważ dzięki temu mogłam zajrzeć do Magdy.
Siedząc przy niej sprawdzałam i analizowałam wyniki badań, które zdążyły mnie ominąć. Było tego całkiem sporo, dużo więcej niż się spodziewałam. Nie zmienia to jednak faktu, że w dalszym momencie jest źle.
- Hej, Hana. - moje przemyślenia przerwał Radwan. - Szukałem cię.
- Przepraszam Krzysztof. - powiedziałam od razu, kiedy spojrzałam na mój zegarek. - Trochę się tu zasiedziałam...
- Spokojnie, nic się nie stało. - odparł i podszedł bliżej. - Dlaczego właściwie tutaj jesteś? - wiedział, że to z całą pewnością nie moja działka.
- To mama córki Piotra. - odpowiedziałam mu, chociaż sama nie wiedziałam po co tak naprawdę to robię. Chyba nie chciałam zagłębiać go w te wszystkie szczegóły.
- O, nie wiedziałem, że Piotr ma dziecko... - bardzo się zdziwił.
- Tak, pięcioletnie. - stwierdziłam, że nie będę już dalej o tym mówić. - To dlaczego mnie szukałeś? - przeszłam szybko do kolejnej sprawy.
- A, bo chodzi o tą pacjentkę z czwórki. - zaczął mi wszystko dokładnie omawiać. Razem wyszliśmy z sali i udaliśmy się na oddział ginekologiczny.
Godziny mijały mi całkiem sprawnie i szybko się ze wszystkim uwijałam. W przerwach zaglądałam do sali Magdy i rozmawiałam na jej temat z Witkiem lub Agatą, którzy wspólnie nad nią czuwali. Zdążyłam nawet zjeść bardzo odżywczy posiłek u pani Marii.
Wracałam właśnie z bufetu, ponieważ zostałam zawołana do zbliżającego się porodu. Podobno wszystko zaczęło się bez komplikacji więc raczej niczym się nie martwiłam. Kierując się przez hol zobaczyłam jednak Piotra. Od razu do niego podeszłam.
- Co ty tutaj robisz tak wcześnie? - pocałowałam go i natychmiast zapytałam.
- Postanowiłem sprawdzić co u niej.
- Przecież umówiliśmy się, że będę do niej zaglądać i robię to. Poza tym ma tu najlepszą opiekę, a twój dyżur zaczyna się dopiero za hm... trzy godziny?
- Trzy i pół. - odpowiedział mi.
- No właśnie! - odkrzyknęłam zrezygnowana, ponieważ wiedziałam, że to bezskuteczne. Znałam go, i tak zrobi to, co będzie chciał i uważał za słuszne. Taki już jest po prostu Piotr. - Zrobiłeś chociaż wszystko co miałeś? - zapytałam niepewnie.
- Hana, dlaczego ty traktujesz mnie jak dziecko? Przecież...
- Martwię się i tyle. - wtrąciłam mu. Nie chciałam, żeby tak postrzegał tą sytuację.
- Wszystko zrobiłem. Pojechałem razem z Tosią po wszystko, przyszykowałem ją i odstawiłem do przedszkola. Wytłumaczyłem też wszystko jej nauczycielce, żeby była poinformowana w razie potrzeby. Posprzątałem jeszcze trochę u nas i zrobiłem zakupy.
- To świetnie. - byłam pełna uznania. Tak szczerze nie sądziłam, że wywiąże się on ze wszystkiego, a nawet jeżeli już to na pewno nie w tak szybkim tempie.
 - I teraz będziesz siedział u niej te trzy i pół godziny? - zabrzmiało to trochę jakbym była o nią zazdrosna...
- Nie, oczywiście, że nie. Zorientuję się trochę, a potem może pokręcę po szpitalu i spróbuję porwać się na obiad czy coś.
- Przykro mi, ale właśnie wracam z bufetu. - uśmiechnęłam się.
- Wymyślę coś. - puścił mi oczko. Wyglądał tak komicznie, kiedy to robił.
- Mam nadzieję, ale teraz muszę już serio iść, bo wyjdzie na to, że nie przydam się na nic mojej rodzącej pacjentce.
- Jasne, leć. - odparł, pocałował mnie i oddalił się w stronę Magdy. A ja, no cóż, udałam się na witanie nowego życia.


Mam nadzieję, że wam się podobało i liczę na komentarze z waszej strony. Tym bardziej, że ostatnio trochę brak mi motywacji i się rozleniwiłam, więc zachęcam.
Myślicie, że fajnie byłoby, gdybym czasem też pisała z punktu widzenia Piotra czy mam się cały czas trzymać Hany?

8 komentarzy:

  1. Dla mnie bez różnicy, czy to będzie z perspektywy Piotra czy Hany.
    Myślę, że jak dodajesz opowiadania raz w tygodniu i są one takiej długości jakiej są - to może ogranicz się do jednej narracji. Chyba jednak lepiej robić coś mniej, a z zadowalającym efektem.
    Jeżeli dwie narracje spowodują, że rozdziały będą dłuższe a ich pisanie sprawi ci satysfakcję to w tedy widzę sens zmiany.
    Pozdrawiam... .
    Ogólnie jest fajnie, nawet ciekawie, po prostu moim zdaniem są za krótkie rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo za opinię, sama też zdążyłam stwierdzić, że ten pomysł nie ma sensu.
      Może w wolnej chwili napiszę coś więcej, jednak w normalnym tygodniu szkolnym mam do pisania inne prace (human) i nie znajduje już na to czasu niestety.

      Usuń
  2. Troszkę krótkie... Ale z niecierpliwością czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń