Chwilę potem byli już w parku. Na początku chcieli usiąść na ławce, ale pogoda była wyjątkowo ładna. Stanęło więc na spacerze.
- Czyli nie jesteś na mnie zła? - rozmowa dotycząca dzisiejszego poranka dobiegała już do końca. Jej finał zapowiadał się obiecująco.
- Nie no, Patryk, jest okej, naprawdę. Kłóciliśmy się o dużo gorsze rzeczy - Hana cieszyła się, że wszystko sobie wyjaśnili.
- No właśnie! - odkrzyknął entuzjastycznie w odpowiedzi - To samo powiedziałem Przemkowi...
- Co?
- Nie mówił ci? Gadałem z nim przez telefon z dziesięć minut, a wiesz, że jak na mnie to serio długo. - pauza - Truł mi trochę dupę, więc w końcu powiedziałem mu, że okej przyjdę. No ale nieważne, cały czas i tak tłumaczyłem mu, że nie będziesz zła. Przecież to nie pierwsza taka akcja.
- Aha - zamurowało ją - Czyli przyszedłeś tutaj tylko dlatego, że kazał ci mój brat? To zajebiście Patryk, normalnie cudownie. Wiesz co? Wcale nie jest okej!
- Ale o co ci teraz chodzi? Przecież i tak byśmy się pogodzili jak wróciłabyś z pracy - zaczął tłumaczyć się jej partner.
- Ale to w ogóle nie o to chodzi! Nie rozumiesz? Powinieneś tu przyjść sam z siebie, a nie dlatego, że ktoś ci każe! To bez sensu, kompletnie mija się z jakimkolwiek celem!
- Nie przesadzaj, ja wcale....
- Właśnie ty wcale nic! - weszła mu w słowo. - Wiesz co? Zresztą nie będę się z tobą tu teraz kłócić. Jest dokładnie tak samo jak zawsze! A to jest problem.
- Ale co ty teraz w ogóle gadasz? - wydawał się być nieco zdezorientowany.
- Muszę wracać do pacjentki. Nie mam teraz na to czasu.
- Co? Przecież nikt cię nie wzywał!
- Ale ja jestem w pracy, Patryk! Nie mogę chodzić sobie pół dnia po parku i się z tobą kłócić!
- Tak, jasne, bo na pewno robimy to pół dnia... - zaczął.
- Boże, ile ty masz lat? Pięć?
Każdy z nich poszedł w swoją stronę. Hana wróciła do szpitala, Patryk prawdopodobnie do domu.
- Wszystko okej? - już w recepcji wpadła na Piotra.
- Co, a dlaczego nie miałoby być okej? Śledzisz mnie czy co? - wybuchła.
- Nie no, po prostu jesteś roztrzęsiona - on pozostawał spokojny, rzeczowy i opanowany. Był dla niej wsparciem, jak prawdziwy mężczyzna.
- Masz rację, przepraszam. Mógłbyś przynieść mi wody? - zrobiło jej się trochę słabo.
- Jasne, usiądź, zaraz przyniosę. A potem pogadamy? - spojrzał się intensywnie w jej kierunku.
- A możemy posiedzieć w ciszy? - nie chciała z nim rozmawiać o sytuacji, która parę chwil wcześniej miała miejsce. Dosyć, że raczej nie był do tego właściwą osobą, to ledwo go znała.
- Mówisz i masz. Nie chcesz rozmawiać, możemy posiedzieć cicho - odpowiedział jej z uśmiechem i ruszył w kierunku baniaka z wodą.
Coś czuje, że będzie się działo <3
OdpowiedzUsuńOj, całkiem możliwe! <3
UsuńZ niecierpliwością czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńTo zapraszam do czytania! Już jest nowy wpis! <3
Usuń