Ten cały pośpiech oczywiście nie był na próżno, tylko z wiadomych przyczyn, ponieważ zarówno Hanie, jak i Piotrowi zależało, żeby jak najszybciej znaleźć się w szpitalu, przy łóżku, na którym leży Tosia.
- Hana zwolnij trochę, bo zaraz nas policja zatrzyma! - prawie wykrzyczał Piotr, patrząc na licznik, który ciągle rósł w górę.
- Chcesz szybko dojechać?! Ja też, więc nie marudź. - mówiła, wcale nie zmieniając prędkości.
- Tak, ale nie chcę się zabić! - krzyknął Piotr i Hana nieco zwolniła.
* * *
- Mamo, tatuś jest lekarzem i mnie wyleczy? - zapytała Tośka, chwytając się za brzuch.
- Oczywiście kochanie. Jak tatuś przyjedzie będziesz zdrowa. - odpowiedziała, starając się wesprzeć córkę Soszyńska.
- A kiedy przyjedzie? - zapytała pełna nadziei mała.
- Już jedzie. - uśmiechnęła się pogodnie jej matka.
- Mamo! Coraz mocniej boli! - krzyknęła nagle.
- Zaraz wracam Tosiu, idę po lekarza! - powiedziała i równie szybko wybiegła z sali.
- Ała! - wykrzyczała jedynie mała i straciła przytomność.
* * *
Po ekspresowej jeździe w około kwadrans później znaleźli się przed szpitalem.
Na szczęście nie mieli problemów ze znalezieniem miejsca na parkingu, ponieważ był wieczór.
Szybko wysiedli i weszli do budynku ...
Oczywiście od razu skierowali się w stronę sali Tosi.
Widok dziewczynki nieco przeraził zakochanych. Była podłączona do aparatury. Wyglądało to strasznie.
- Biedna mała. - westchnęła cicho Hana, której aż się serce krajało na ten widok.
- Tosia?! - patrzył na nią, chwytając ją za dłoń.
Ona nie mogła mu odpowiedzieć ... wciąż była nieprzytomna.
- Co się stało? Przecież było dobrze. - skierował słowa w stronę matki dziewczynki.
- Sama nie wiem. Nagle wszystko się pogorszyło, narzekała na coraz silniejsze bóle brzucha ... potem zemdlała i nadal z tego co widzisz jest nieprzytomna. Musieli podłączyć ją do tych wszystkich kabelków, bo mówili, że jej narządy same nie dają rady. Piotr, jesteś lekarzem, co jej jest? - opowiedziała wszystko przez łzy i potem zadała pytanie, patrząc mu prosto w oczy. Tak bardzo martwiła się o swoją małą córeczkę, a mimo to nie miała pojęcia jak jej pomóc.
- Nie wiem, ale dowiem się. Idę do lekarskiego. - powiedział i pocałował Hanę w polik, przekraczając następnie próg drzwi.
- Nie idziesz z nim? - zapytała Magda, spoglądając na Goldberg.
- Nie, na nic się mu nie przydam. Posiedzę tu z tobą przy Tosi, dobrze? Oczywiście jeżeli ci to nie przeszkadza. - patrzyła na nią oczyma pełnymi nadziei. Naprawdę chciała jej pomóc choć w jakiś sposób.
- Zostań ... dziękuję.
- Nie ma za co. - odpowiedziała i uśmiechnęła się pocieszająco.
To był przełom w relacjach pomiędzy kobietami. Odnalazły w sobie nieco wsparcia ...
- Stało się coś szczególnego, jakieś objawy? Może w ten sposób pomogę ... - mówiła Hana, patrząc współczującym wzrokiem zarówno na Magdę jak i na jej córkę.
- Nie, nic takiego. Było dobrze, a nagle ... nagle znacznie się pogorszyło. Strasznie bolał ją brzuch. Krzyknęła tak, jak nagle coś by ją ugryzło ... - mówiła przygnębiona.
- Hmm ... - Hana układała sobie wszystko w głowie. - To by się zgadzało, chwila ... trzeba ją podnieść, tylko delikatnie.
- Co?! Ale po co?! Czemu?! - zapytała, nie wiedząc za bardzo o co chodzi Soszyńska.
- Po prostu ją podnieś. Tylko delikatnie. Muszę coś sprawdzić, a potem ci powiem. - odpowiedziała, zbliżając się do dziewczynki.
- Mogę ci ufać? - spytała, ostatni raz na nią spoglądając.
- Oczywiście ...
Chcę wam tylko powiedzieć, że jadę nad morze, więc najbliższe opowiadanie może być dopiero w niedziele i to nie dlatego, że mi się nie chcę czy coś.
Od razu jak będę miała czas i dostęp do netu to biorę się za kolejną część. ; )
Trzymajcie kciuki za małą Tosię. ; c
Proszę, komentujcie.