czwartek, 1 stycznia 2015

Opowiadanie 2. Część 1.

Kiedy dojechałam do szpitala zostało mi jeszcze kilkanaście dobrych minut do rozpoczęcia mojego dyżuru. Postanowiłam sobie, że dobrze spożytkuję ten czas i spróbuję znaleźć mojego męża, bo chociaż tyle jestem w stanie zrobić.
Szłam korytarzem do sali pacjenta leżącego na oddziale Piotra, którą wcześniej wskazała mi pielęgniarka, a wtedy zobaczyłam znowu jego - Radwana.Oczywiście, jak zwykle, pojawia się w najmniej trafionym momencie. Wyraźnie chciał ze mną o czymś porozmawiać, on też wiedział, że nasze wzajemne relacje uległy ostatnio zmianie, poprawiły się. Stwierdziłam jednak, że teraz nie na niego czas. Wyznaczyłam sobie wcześniej cel, chciałam znaleźć Piotra i właśnie to mam zamiar zrobić. Zatem zbyłam mojego ordynatora krótkimi słowami "jestem zajęta" i machnięciem ręki, a potem nacisnęłam drzwi do sali, w której znajdował się mój mąż.
- O, hej Hana. - aż ledwo widocznie podskoczył na dźwięk zamykanych drzwi, choć sama mogę przyznać, że nie wymagały tak dużej siły przy zamykaniu, jaką w nie włożyłam.
- Hej Piotr. Gdzie pacjent? - rozglądałam się po całej sali i uświadomiłam sobie, że oprócz naszej dwójki nie ma w niej nikogo więcej.
- Pojechał na badanie, ale zaraz powinien wrócić.. - mówił nawet nie zwracając na mnie uwagi.
- Aaa... - zrobiłam chwilową pauzę i mówiłam dalej - myślałam, że miałeś tu przyjechać na pilną konsultację medyczną, a nie, że już zostajesz...
- Zamieniłem się dyżurem z Falkowiczem, bo musiał wyjść i kogoś szukał na zastępstwo. Pomyślałem, że skoro już tu jestem.... - chyba dopiero pierwszy raz na mnie spojrzał, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Świetnie, tylko mogłeś mi chociaż o tym powiedzieć. - znowu zaczęłam..
- To wyszło po tej konsultacji Hana, a poza tym nie wiedziałem, o której wstaniesz  i nie chciałem cię budzić. - podszedł do mnie bliżej. - I tak wiedziałem, że przyjedziesz na dyżur i wtedy chciałem cię złapać i ci powiedzieć.
- Tak, tylko, że to ja ciebie złapałam...
- To chyba lepiej, że kończymy o tej samej porze, w ogóle dlaczego robisz z tego taką dużą sprawę? - Piotr był kompletnie zbity z tropu i nie miał pojęcia o co ja robię problem, a mi znowu, jak już od jakiegoś czasu, chodziło wciąż o to samo, zaufanie. Tylko bałam się, że to ja nie potrafię zaufać.
- Wiesz, masz rację. Wpadnij do mnie jak będziesz miał przerwę to jeszcze pogadamy, okej? - patrzyłam na niego wyczekująco.
- Oczywiście, że wpadnę do mojej żony, jak tylko będę miał czas, dlaczego w ogóle o to pytasz? - w sumie miał rację, znowu, to było oczywiste. Zawsze do mnie przychodził, więc dlaczego ja o to zapytałam? Idiotka...
- Upewniam się tylko. - odpowiedziałam niepewnie. - Dobra, ale teraz muszę już iść, bo zaraz zaczyna się mój dyżur i będę miała problemy..
- Nie przepadam za tym twoim ordynatorem. - mówił. - Jak tam on ma? Hmmm... Radwan?
- Tak - byłam pewna, że doskonale wiedział, jak on się nazywa.
Piotr zaczął rozmawiać ze mną o nim. Nie podobał mi się w ogóle temat tej rozmowy. Czułam się wtedy bardzo niezręcznie, chociaż tak naprawdę nie miałam najmniejszego powodu, żeby się tak czuć. Czy miałam?
- Piotr, teraz już serio muszę iść, pogadamy potem, pa. - powiedziałam i prawie wybiegłam z pokoju, mijając przy tym pacjenta, który właśnie wchodził. Piotr chciał się ze mną pożegnać i pewnie zdziwiła go moja nagła reakcja, chociaż ogólnie ostatnio często go pewnie zadziwiam. Ciekawe co on w ogóle o mnie myśli w ostatnim czasie.
Pobiegłam, żeby szybko narzucić na siebie lekarski strój i udałam się na dyżur.


Zachęcam do komentowania!

4 komentarze:

  1. Bardzo fajne :) Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Myślę, że opowiadania najprawdopodobniej będą pojawiały się co czwartek, ponieważ nie wiem czy dałabym radę wyrobić się na częstsze. :)
      Na następne zapraszam w czwartek!

      Usuń