niedziela, 29 września 2013

Ogłoszenie!

Oglądalność spada. Będzie się więcej działo, to będą nowe posty. Na razie przykro mi, ale nie jest za dobrze, więc nic się nie pojawi. Starajcie się bardziej. ; c

sobota, 28 września 2013

Opowiadanie 1. Część 86.

Piotr był zdziwiony. Szczerze mówiąc nie rozumiał po co ten cały cyrk ze strony jego rozmówczyni. Dobrze wiedział, że Magda i tak nie przepada za Haną, mimo tego wszystkiego co ona dla niej zrobiła. Wiedział, więc że nie obchodzi ją za bardzo co się z nią stanie.
Chyba.
- Obchodzi cię to w ogóle? - mężczyzna był pewien swoich racji.
- Oczywiście. Nawet nie wiesz jak jej jestem wdzięczna za to, jak pomogła Tosi. - powiedziała i czekała, aż Gawryło jej coś odpowie. Nastąpiła jednak tylko cisza. On nie miał zamiaru nic mówić. Nie wiedział nawet co. Magda nie czekając dłużej sama dalej postanowiła kontynuować. - Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. - dopowiedziała i uśmiechnęła się pogodnie w jego stronę. Dotknęła dłonią jego ramienia i przytrzymała ją tam chyba trochę za długo. Zarumieniona szybko się odwróciła w przeciwną stronę i odeszła.
Mężczyzna nie wiedział co o tym myśleć. Nie miał do tego nawet teraz głowy. Bo w sumie co go obchodziła Magda? Teraz dla niego liczyła się tylko ona. Hana. Kobieta, która jest tą jedyną, tą którą musi mieć zawsze przy sobie, bo to ona go uszczęśliwia.
Piotr nie wiedział co ma dalej robić. Rozmawiał już z Tretterem, Latoszkiem i nawet Soszyńską, choć ta ostatnia rozmowa nie była do końca konieczna. Postanowił więc pójść do sali Goldberg i zaczekać tam na nią. Badanie krwi przecież zajmuje tylko chwilę, liczył więc, że lada moment Hana będzie z powrotem.
Wszedł na salę i usiadł na tym krześle. Znowu na tym samym miejscu, gdzie siedział kilka godzin wcześniej i bał się, że ona już nigdy się nie obudzi. Że na zawsze ją straci. I pomyśleć jak kilka głupich godzin może zmienić całe życie człowieka... ten stres, te emocje.
- Długo czekasz? - zapytała tak od razu Hana, wjeżdżając do pomieszczenia na wózku, prowadzonym o dziwo przez samego Latoszka.
- Nie, tylko chwilę. - powiedział i pomógł jej się wgramolić na łóżko. - I co teraz? - zapytał, kiedy już usiadła swobodnie.
- Czekamy na wyniki krwi.
- Ale przecież to  dwa - trzy dni, a mówiłeś, że doba...
- Tak, wiem. - przerwał mu szybko lekarz. - Hana jest naszą wyjątkową pacjentką, dlatego zrobimy to od razu. - uśmiechnął się do niej.
- To znaczy? - dociekał zaciekle Piotr.
- Że badania powinny być za najdłużej trzy godziny. Postaramy się zrobić to jak najszybciej. Sam osobiście tego dopilnuję. - dokończył jego wypowiedź.
Witek naprawdę musiał się martwić. W końcu to niecodzienny widok, żeby taki lekarz jak on, z takim stażem, nadzorował poprawne i szybki wykonania zwykłego badania krwi.
- Dobra, to ja was zostawiam. Idę sprawdzać te badania. - powiedział i udał się w stronę wyjścia. Naprawdę zależało mu na czasie.
- Witek! - zatrzymała go tym razem Hana.
- Hm?
- Dziękuję. - powiedziała po prostu. Wiedziała jak bardzo się stara. Widać to było na pierwszy rzut oka, zresztą trudno było tego nie dostrzec.
- Za co? - zapytał tak po prostu. On uważał, że jedynie wykonuje swoją pracę, jak i obowiązek niesienia pomocy innym... no może z małą domieszką dla przyjaciół.
- Ty wiesz. - powiedziała krótko, ale słychać było, że bardzo przeżywa to wszystko. On uśmiechnął się i spojrzał na każde z nich z osobna. Widział jakie wielkie uczucie ich łączy, jak im nawzajem na sobie zależy i zrozumiał, że nic i nikt nie może im tego spieprzyć, że oni są dla sienie stworzeni i dadzą radzę. Musi im w tym pomóc najlepiej jak tylko umie.
Po paru sekundach obrócił się i pewnym krokiem opuścił pomieszczenie.
Para została sama. Miała zatem czas do namysłu i powiedzenia sobie pewnych rzeczy w cztery oczy.
- Piotr...
- Coś się stało? - od razu przysunął się do niej bliżej.
- Boję się. - powiedziała mu cicho, prawie ledwo słyszalnie.
- Ja też.
- Naprawdę? - zapytała, bo jeszcze nigdy nie słyszała, żeby jej mężczyzna się czegoś bał.
- Tak. Boję się, że stracimy go. - mówił, jakby był pewny, że to chłopiec, ale Hana nie zwróciła nawet na to uwagi.
- Ja też.
- Na szczęście mamy siebie. - powiedział i pocałował ją w czoło, a ona wtuliła się w niego.

niedziela, 22 września 2013

Opowiadanie 1. Część 85.

W tym samym czasie, w pomieszczeniu obok Hana usłyszała kilka chwil wcześniej to samo. Nie wiedziała co ma zrobić. Nic nie może poradzić, właśnie to było najgorsze.
Bezsilność.
Piotr chciał znów wejść na salę do ukochanej, usiąść koło niej i potrzymać ją za rękę, wesprzeć, bo przecież to teraz było najważniejsze. Nie zdążył jednak nic zrobić, ponieważ Hana wyjechała z sali na wózku.
- Co jest? - zapytał Piotr od razu klękając obok niej.
- Idę na pobranie krwi. - powiedziała pewnie. Musiała udawać teraz silną. Wiedziała o tym. Musi dać radę i przezwyciężyć wszystko. Nie może się poddać.
- Idę z tobą. - od razu odparł Gawryło.
- Nie. - zareagowała kobieta, a chirurg nie ukrywając zdziwienia nieco się skrzywił.
- Co? Jak to nie? - zapytał nie rozumiejąc.
- To tylko pobieranie krwi. Poradzę sobie sama. Zostań lepiej tu i dowiedz się więcej.
- Jesteś pewna? - sam uważał, że Hana wpadła na bardzo dobry pomysł, ponieważ lepiej, żeby wiedzieli jak najwięcej, o tym co będzie się dalej działo. Z drugiej jednak strony nie chciał zostawiać jej i dziecka teraz samej. Bał się, że jeżeli się tylko na chwilę odwróci to straci oboje z nich.
- Tak. - powiedziała i pielęgniarka, stojąca za nią zaczęła pchać wózek. - Kocham cię. - zdążyła jeszcze powiedzieć mu ciepło z oddali i przesłać pocałunek.
- Ja ciebie też. - odpowiedział jej głośno, żeby usłyszała. - Nawet nie wiesz jak bardzo... - dodał cicho już sam do siebie.
Patrzył w kierunku, którym kilka chwil wcześniej widział Hanę jeszcze długo po jej zniknięciu.
- Wszystko będzie dobrze. - mówił wciąż sam do siebie, starając się pocieszyć. Nie dawało to jednak zbyt wiele...
- Hej. - nagle z oddali usłyszał znajomy głos, który zaczął coraz bardziej do niego docierać.
- Hej. - odpowiedział niezbyt zainteresowany konwersacją w tej chwili.
- Słyszałem wszystko co się stało. Nawet nie wiesz jak ci współczuję, Piotr. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby ci pomóc. Ściągnę najlepszych specjalistów z kraju, jeżeli będzie taka potrzeba. - mówił Tretter.
- Dziękuję. - odparł tylko chirurg.
- Gdybym wiedział, że Hana jest w ciąży... gdyby ktoś mi to powiedział... nie pozwoliłbym jej pracować. Przysięgam ci. Nie po tym co wcześniej przeszła. - mówił skruszony dyrektor. Za żadne skarby świata nie chciał teraz użyć słowa straciła. Bał się je nawet wymówić w tych okolicznościach.
- Mało osób wiedziało. Nie chcieliśmy wszystkim mówić dopóki sami by tego nie dostrzegli.
- W takim razie ja idę dzwonić do specjalistów, a ty nie zamartwiaj się. Będzie dobrze. - nie wiadomo, którą ostatnio osobą był Stefan, mówiący, że "wszystko będzie dobrze". Każdy mówił tak teraz Piotrowi. A on sam nie wiedział czy mu to pomaga, czy jeszcze bardziej dobija.
- Dziękuję, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - Gawryło był bardzo wdzięczny swojemu szefowi za okazanie takiej łaski.
- Wyobrażam sobie. - odpowiedział Tretter i znikł w jednym z bocznych korytarzy.
- Hej słyszałam co się stało. - dyrektor nie zdążył dobrze odejść, a już podszedł do niego ktoś inny. Sam nie wiedział czy ma ochotę na taką kolejną pocieszającą rozmowę. Ale niby co miał zrobić? Uciec?
- Hej. - odpowiedział i odwrócił się leniwie.
- Jak się czujesz? - zapytała.
- A jak myślisz, Magda?  - odpowiedział pytaniem na pytanie Soszyńskiej.



Kolejnego opo spodziewajcie się najszybciej w kolejny weekend. Przykro mi, ale szkoła. ; *
Wszelkie pytanie kierujcie na mojego aska: http://ask.fm/Kukakaa

sobota, 21 września 2013

Opowiadanie 1. Część 84.

 Wójcik poprosił, aby kobieta wygodnie usadowiła się na kozetce, aby mógł wykonać wcześniej omawiane badanie. Hana zrobiła to o co ją prosił, jednak w tym też musiał pomóc jej ukochany. Widać było, że nie jest jeszcze dostatecznie silna.
Ginekolog zaczął przygotowywać kobietę do badania, a Piotr usiadł obok niej i mocno ścisnął jedną z jej dłoni w objęcie. Martwił się o nią. Ona sama również była przerażona. Chyba tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Świadomość, że jej ukochany jest obok podtrzymywała ją jednak w pewien sposób na duchu. On był taki opiekuńczy. Nie wiedziała, jakby sobie bez niego poradziła.
- No to co? Zróbmy to. - powiedział lekarz i zaczął wgapiać się w ekran monitora.
- Mhm. - Hana chociaż była teraz w roli pacjentki i tak nie przestawała być w pewien sposób lekarzem. Również patrzała się na monitor i doszukiwała tam jakichkolwiek nieprawidłowości. Jednak już po kilku minutach zauważył to Wójcik i kazał jej przestać, tłumacząc się tym, że go rozprasza i nie może się skupić. Powód jednak tak naprawdę był zupełnie inny. Wójcik wiedział, że nie jest dobrze i nie chciał, żeby Hana widziała w jakim stopniu. Mogłaby się załamać, a jeszcze tylko to byłoby teraz potrzebne...
 Badanie było bardzo krótkie. Nie potrzeba było więcej czasu dla ginekologa z doświadczeniem, aby stwierdzić, że nie jest za dobrze.
- Czekajcie tu, a ja lecę po Witka! - krzyknął Wójcik i w mgnieniu oka wybiegł z sali.
- Co?! Ale co z dzieckiem?! Czekaj! - próbowała zatrzymać go przez chwilę kobieta, ale on nic nie odpowiedział. Już dawno go nie było.
Załamała się.
Ogólnie nigdy nie była taka miękka, ale tu chodziło o jej dziecko. O jej własne dziecko. To była sprawa życia i śmierci, a ona była strasznie przerażona. Wynikało to z faktu, że nie wiedziała co dalej. Co jeżeli coś pójdzie nie w porządku? Będzie się o to obwiniać do końca swojego życia.
- Kochanie. Spokojnie. - powiedział cicho Gawryło, całując ją w czoło. Był równie przerażony, co jego dziewczyna, ale wiedział, że nie może popaść w paranoje. Chociaż jedno z nich musiało zachować spokój. Było to konieczne.
- Piotr, o co ty mnie prosisz?! Jak ja mam być spokojna? Teraz?! - pochlipywała cicho sama do siebie.
W tym momencie na sale wbiegło dwóch zestresowanych lekarzy - Wójcik i Latoszek.
- Co jest? - Piotr od razu wstał i próbował dowiedzieć się o co chodzi.
- Idę porozmawiać z Piotrem na zewnątrz, a ty powiedz wszystko Hanie. - powiedział Witek i zaczął iść w kierunku drzwi, pokazując równocześnie swojemu przyjacielowi, aby uczynił to samo za nim.
Po kilku chwilach oboje stali już przed salą i wgapiali się przez szpitalną szybę w Hanę, która z uwagą słuchała Wójcika.
- Co jest? Tylko nie owijaj bezsensownie. Powiedz mi prawdę. - ciszę przerwał Gawryło.
- Prawda jest taka, że nie jest za dobrze. Szczerze mówiąc jest źle... bardzo źle. - powiedział.
- Jak bardzo źle? - Piotr bał się spytać, ale wiedział, że musi zadać to pytanie.
- Pobierzemy już tyko krew, bo jest niezbędna. Potem damy jej leki na podtrzymanie ciąży i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby dziecko przeżyło tę dobę. - Piotr się załamał. Ukrył twarz między dłońmi. - Jak sytuacja się polepszy to bierzemy ją na stół.
- Co?! - tego chirurg się nie spodziewał.
- Operacja jest konieczna. Mówię ci, że czkamy tylko, aż stan dziecka się trochę poprawi. Potem trzeba będzie operować. Dziecko ma wadę. - słychać było skruchę w jego głosie.
- Mój Boże. - Piotr nie dawał sobie rady z takim natłokiem informacji.
- Stary, jest ciężko, ale damy radę. - wsparł go przyjaciel.
- Oby... - powiedział bez przekonania Piotr. Chciał w to wierzyć, ale wiedział jak wyglądają realia. W skrócie - nie są zbyt optymistyczne. Dziecko nie ma za dużych szans na przeżycie.



Powiem wam tyle - nie zapowiada się najlepiej. Niestety....
Komentujcie i promujcie bloga. Będę wdzięczna kochani. < 3
Wszelkie pytania i niepewności dotyczące tej historii i nie tylko zadawajcie na moim asku. Odpowiem szczerze i jak najlepiej na wszystko. http://ask.fm/Kukakaa

niedziela, 15 września 2013

Opowiadanie 1. Część 83.

Pierwsze co musieli wykonać przyszłej mamie to USG. I to bardzo pilne. 
- Pani Aniu. - skierował słowa ginekolog do pielęgniarki. Ona po chwili pojawiła się już w pomieszczeniu z wózkiem dla pacjentki. 
- Nie jestem inwalidką. Poradzę sobie sama. - powiedziała, a Piotr od razu spojrzał na nią surowo. Wiedziała, że przed chwilą sama obiecywała mu zupełnie co innego, ale chciała chociaż spróbować trochę samodzielności. 
Podparła się obiema dłońmi o krawędzie łóżka i delikatnie się podniosła. Nie trwało to jednak długo, ponieważ zawroty głowy szybko dały jej o sobie znać i z powrotem lekko opadła na łóżko. 
- Może jednak potrzebujesz pomocy. - powiedział Gawryło, który podsunął jej wózek pod sam nos i podał ukochanej rękę, chcąc jej pomóc usiąść. 
Chwilę potem kobieta znalazła się na swoim tymczasowym środku transportu. Nie podobało jej się to za bardzo, ale stwierdziła, że musi się zmienić, że w ogóle nie patrzy na nic obiektywnie i tak już dłużej nie może być. Musi być inaczej. 
- Spokojnie Hana. Wszystko jest ok. - powiedział miłym głosem Wójcik i poklepał ją po ramieniu w geście wsparcia. 
- Ej, tylko mam nadzieję, że mi jej nie podrywasz. - zauważył od razu Piotr. Oczywiście tak nie myślał. Chciał po prostu rozładować trochę niezbyt przyjemną atmosferę i wprowadzić w nią trochę koloru. Tak chciał, ale naprawdę, w głębi duszy sam był przerażony tym jakie mogą być konsekwencje takiego działania. 
- Dobra, ja lecę do moich pacjentów, ale zajrzę potem do ciebie Hana. Trzymaj się. - powiedziała Lena już wychodząc i pokazując kciuka w górę swojej przyjaciółce. 
- No pa. - Hana uśmiechnęła się do niej serdecznie. Właśnie dzięki tej sytuacji utwierdziła się w przekonaniu, że zawsze może na nią liczyć i będzie przy niej kiedy jest to potrzebne. Taki przyjaciel to największy skarb. 
- No to idziemy. - powiedział Latoszek i wszyscy zaczęli wychodzić. Pielęgniarka podeszła do wózka, na którym znajdowała się Goldberg i chciała zacząć go prowadzić do wskazanej przez swojego szefa sali, jednak ktoś ją w tym wyręczył. 
- Dziękuję, ale pozwoli pani, że to ja będę prowadził. - uśmiechnął się do niej szczerze Piotrek i przejął od niej wózek. Pielęgniarka spojrzała na niego miło i oddaliła się do innego pacjenta. Natomiast Hana była dumna z tego, że ma przy swoim boku takiego mężczyznę jakim jest Gawryło. Że zawsze jest przy niej i tak bardzo się o nią troszczy. Zrobiło się jej aż ciepło na sercu.
Podczas drogi do sali z USG już niewiele rozmawiali. Zażartowali jedynie tylko, że i tak mieli dzisiaj umówioną wizytę, więc są na czas, ale tak naprawdę nie było im wcale do śmiechu, tylko po prostu nie chcieli tego pokazywać wszystkim na około. 
- Dobra jesteśmy. - ogłosił Wójcik. - Witek, nie jesteś na razie potrzebny, ale jakby co jesteśmy w kontakcie. 
- No jasne. Ale jakby coś się działo to dzwoń jak najszybciej. - powiedział Latoszek i się oddalił. 
- Jakby co?! - zapytała niepewna Hana. 
- Nie martw się. - Wójcik próbował nie zamartwiać na marne swojej koleżanki, ale sam się trochę tym wszystkim przejmował i bał co pokaże wynik USG. 
- Zaczynam się coraz bardziej denerwować... - mówiła. 
- Kochanie, błagam nie to strasznie wpływa na dziecko. - odpowiedział jej ukochany. 
- Wiem, ale nie mogę nic poradzić. Boję się..
- Ja też. - mówił mało pewny. 
- Nie zamartwiajcie się na zapas. Zrobimy badanie i wtedy zobaczymy, a teraz wejdźmy. - powiedział i otworzył im drzwi, a po chwili wszyscy zniknęli w pomieszczeniu.



Kolejnej części opo możecie się spodziewać w piątek lub sobotę. Wcześniej raczej na pewno nie dam rady. Nauka i wgl szkoła i jeszcze bierzmowanie i trochę tego jest, więc bądźcie wyrozumiali. Dziękuję wam za czytanie. Proszę reklamujcie bloga i komentujcie. To dla mnie bardzo ważne. < 3

sobota, 14 września 2013

Opowiadanie 1. Część 82.

Siedzieli w bezruchu i kompletniej ciszy, chociaż każdy z nich myślał o tym samym.
Co teraz będzie? - zastanawiali się z osobna.
Minuty mijały jedna za drugą, a sytuacja wciąż pozostawała niezmienna.
Hanie coś chyba nie bardzo śpieszyło się do przerwania tego długiego "snu"...
- Podajemy coś jeszcze? - cisze przerwała pielęgniarka, która właśnie weszła na salę. Nawet ona od razu zauważyła, że atmosfera jest jakaś mętna.
- Nie, nie. Na razie nie. - odpowiedział Latoszek. - Poczekamy. Już i tak dostała sporo leków.
- Witek, a może jednak... - zaczął Piotr. Chciał po prostu, aby jak najszybciej się wybudziła. Chciał, żeby to się w ogóle nie zdarzyło. Tak bardzo chciał cofnąć cały czas i temu zapobiec. Obwiniał się za to co się stało, chociaż nie miał ku temu najmniejszej winy.
- Piotr. Ja jestem jej lekarzem. Już starczy. Nic jej nie podamy. Wybudzenie się może chwile potrwać. - starał się mówić tak, aby nie urazić kolegi po fachu.
- Przecież wiem to. Sam jestem lekarzem. - zbulwersował się. - Chcę, żeby się obudziła.
- Wszyscy tego chcemy. Nie przejmuj się, będzie dobrze... już niedługo. - wtrąciła Lena. Chciała mu okazać swoje wsparcie i dodać trochę nadziej do jego bardzo negatywnego podejścia.
Pielęgniarka wyszła, a oni znów ucichli.
Czas mijał i mijał, wciąż bez zmian tak długo wyczekiwanych. Jednak coś wreszcie zaczęło się dziać. Pierwszy zauważył to Piotr, który w ogóle nie spuszczał wzroku ze swojej ukochanej. Tak, widział to... zaczęła się budzić, otwierać oczy.
- Witek. - poruszył kolegę łokciem. Od razu się obrócił w kierunku swojej pacjentki. Lena też zareagowała.
- Co się stało? - spytała cichutko Goldberg. Widać było na pierwszy rzut oka, że jest osłabiona i potrzebuje wypoczynku i to tym razem nie przelewki.
- To może ja pójdę po Wójcika... - powiedział Latoszek i szybkim krokiem wyszedł z sali.
- A ja dam wam chwilę. - dopowiedziała Starska i poszła dołączyć do swojego partnera.
- Piotr?
- Zasłabłaś. Mówiłem ci, że to za duże obciążenie... mówiłem, że powinnaś iść na urlop i się nie przemęczać. Nie teraz, nie w twoim stanie. - mówił trochę z wyrzutem.
- Przepraszam. - powiedziała, a łzy napłynęły jej do oczu. Wiedziała, że ma racje. Wiedziała, że robi źle i szkodzi wszystkim.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. - odpowiedział od razu i zrobiło mu się nieco głupio, za to co wcześniej powiedział.
- Co z dzieckiem? - zapytała od razu bardziej oprzytomniona.
- Cały czas czekaliśmy aż się obudzisz, dopiero teraz poszli po Wójcika.
- Boże, Piotr... co ja narobiłam?! - pytała bardziej sama siebie. - Jaka ja byłam głupia! Tak cholernie głupia! Przecież przeze mnie nasze dziecko może być chore! Może...
- Nie kończ, błagam. - od razu przerwał jej. Nie chciał słyszeć tego co miała zamiar powiedzieć. Wiedział, co chodziło jej teraz po głowie. Bał się, że się załamie, gdy to usłyszy.
- Przepraszam. - powiedziała ponownie i zaczęła płakać. On podszedł do niej, chciał ją pocieszyć. Hana od razu wtuliła się w jego męski tors. Było jej tego trzeba.
- Ci, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Musi być. - pocieszał ją tak, jak na korytarzu pocieszała go Lena. Wiedział, że wsparcie jest teraz najważniejsze.
Tymczasem Latoszkowie i Wójcik stali już przed ich salą. Wiedzieli ich i chcieli dać im chociażby chwilkę. Im również serca się krajały na ten widok. Byli tak w sobie zakochani i zawsze tak wspierali się nawzajem.
- Kocham cię. - powiedział jej, ocierając przy okazji łzę kapiącą jej po policzku.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała i delikatnie musnęła jego usta.
- Nie chcemy przeszkadzać, ale musimy zrobić badania Hana. - odpowiedział Wójcik, który wszedł do nich razem z Witkiem.
- Oczywiście. Róbcie jak najszybciej. - odpowiedziała pełna strachu w głosie kobieta.

piątek, 6 września 2013

Opowiadanie 1. Część 81.

Piotr stał tak przybity na środku korytarza.
W tej chwili był odcięty od całego świata, który go otaczał. Nic nie miało dla niego teraz znaczenia... oczywiście z wyjątkiem Hany.
Postanowił nie zastosować się do zalecenia Latoszka. Nie mógł tego zrobić. Nie był w stanie. Wiedział, że musi być teraz przy kobiecie, którą kocha. Ona nigdy by go nie zostawiła w takiej sytuacji. To w ogóle nie wchodziło w grę. Wiedział o tym.
Skierował się tam, gdzie kilka minut temu poszli lekarze z jego partnerką.
- Hej. A ty co taki smutny? - zapytała, przechodząca właśnie Lena. Była kompletnie nieświadoma, co wprawiło go w taki stan.
- Jeszcze nie wiesz? - odparł zrezygnowany.
- Co mam wiedzieć? - zapytała zaciekawiona.
- Z Haną źle. Jest na badaniach i nie ma z nią kontaktu. Właśnie do niej idę.
- Co?! Hana?! - zareagowała szybko. - Idę z tobą! - dokończyła od razu. Kobiety przyjaźniły się, więc Lena nie wyobrażała sobie postąpić inaczej.
Przyspieszyli tempa. Szli równo i zgranie. Oboje chcieli zobaczyć jak z Goldberg. Martwili się, jak wszyscy, dla których coś znaczyła... nic dziwnego.
- A co z ręką? - zagadał ją, podczas drogi.
- Chyba ok. - powiedziała, spoglądając na swoją rękę, która była  w gipsie. - Jeszcze jakieś dwa tygodnie i zdejmą mi to... ale nie o tym rozmawiajmy.
- Przepraszam. Masz racje. - powiedział, a Starska uśmiechnęła się miło, ale widać, że wymuszenie. To nie było szczere, ponieważ targały nią teraz inne emocje. Te złe. Martwiła się tak cholernie mocno o Hanę, żeby tylko nic jej nie było i żeby z dzieckiem było wszystko w porządku. Traktowała ją zupełnie jak siostrę...
Piotr przeżywał to i tak dużo bardziej od Leny. Jego głowa prawie wybuchała ze zmartwień, a ból brzucha, jaki wywołany był stresem nie dawał mu nawet chwili wytchnienia. Wszystko się w nim kotłowało. Chyba nigdy dotąd nie odczuwał takiego czegoś. Bał się. Strasznie się bał co może się zdarzyć.
Do głowy przychodziły mu naprawdę przeróżne i straszne zakończenia.
Chwilę jeszcze szli obok siebie.
Tym razem każdy był cicho i nie odzywał się. Było cicho. Myśleli o tym, ale nie wymawiali ani słowa.
Podeszli do pielęgniarki oddziałowej, a ta powiedziała im, gdzie została zabrana lekarka z Leśnej Góry.
W dalszym milczeniu skierowali się w wyznaczonym kierunku.
Weszli na jedną z sal.
W środku znajdowała się Goldberg leżąca na szpitalnym łóżku i podłączona do kroplówki. Wciąż była nieprzytomna.
Obok niej siedział Witek. I spoglądał na to jak schodzi kroplówka. Widać było, że myślał i współczuł jednocześnie. Do tego wszystkiego był również bardzo skupiony.
- Co z nią? - zapytał od razu opiekuńczy Gawryło, podbiegając do jej łóżka i delikatnie chwytając jej dłoń.
- Mówiłem, żebyś tu nie przychodził. - odparł Latoszek.
- Daj spokój. Ma prawo, a nawet obowiązek teraz przy niej być. - wtrąciła się Lena, a Witek nie odezwał się już w tej kwestii.
- Co z nią? - ponaglił pytanie Piotr, nie słysząc do tej pory jakiejkolwiek odpowiedzi na ten temat.
- Czekamy aż odzyska przytomność. Wtedy zrobimy wszystkie konieczne badania. Podałem leki i powinno pomóc. - odpowiedział i znów dało się wyczuć współczucie. Przykro mu było, że to właśnie ich to spotkało. Nawet on zauważył, że im zawsze dzieją się jakieś przykre incydenty. Pechowce...
- I co do tego czasu?
- Czekamy. Możemy tylko czekać. - odpowiedział Latoszek i było mu głupio, że nie może zrobić nic więcej.
- Dobra, no to czekamy. - Gawryło wziął sobie krzesło i ponownie usiadł w tym samym miejscu. Chwycił znów dłoń kobiety i pocałował. Czuł jej ciepło.
Lena się wzruszyła patrząc na to wszystko z boku, a Witek nic nie mówił, tylko się przyglądał. Bardzo żałował kolegi w tym momencie...

środa, 4 września 2013

Opowiadanie 1. Część 80.

Goldberg nie zmniejszyła swojej prędkości ani trochę. Wciąż gnała przez szpital, nie zważając na nic co otacza ją wokół. Chciała po prostu jak najszybciej znaleźć się przy pani Basi i udzielić jej fachowej pomocy.
Ogólnie rzezcz biorąc to jak zachowywała się Hana było bardzo prawidłowe, jednak w jej przypadku wychodziło dość samolubnie. Nie myślała w ogóle o dziecku... jej dziecku, a właściwie jej i Piotra, które właśnie nosiła pod swoim sercem. Nie myślała o tym co ono teraz czuje i przeżywa. Powinna przystopować. To wyszłoby na dobre wszystkim. Wiedziała, że postępuje wedle każdej zasady, a przcież sama jest ginekologiem. Wiedziała, że przez cały czas robi coś co na pewno nie pomaga tej ciąży, ale nie mogła inaczej. Nie przy swoim zawodzie. Musi ratować życie ludzi, ponieważ to jej praca, chociaż co do tego jednego miała absolutną pewność.
Sale, w której leżała chora miała na wyciągnięcie ręki. Już chciała wbiec, kiedy nagle zaczęło dziać się z nią coś dziwnego. Pojawiły jej się mroczki przed oczyma i czuła się słabo. Słyszała w oddali głos Piotra, który odbijał się od niej coraz ciszej echem...
Trwało to zaledwie kilka sekund, a potem było już tylko gorzej.
Przewróciła się bezwładnie na szpitalną podłogę, a jedyny obraz, który jej się ukazał to ciemność, a właściwie nicość...
Zemdlała.
Gawryło lada chwila przy niej był, ponieważ od samego początku biegł tuż za nią. Od razu wiedział, że nie skończy się to dobrze. Jego ukochana za bardzo się przemęczała, każdego dnia coraz bardziej i bardziej. Wiedział, że wkońcu dadzą im znać jakieś efekty. Zdaniem Piotra już kilka tygodni temu powinna iść na urlop i odpoczywać spokojne w domu od już wstępnego etapu ciąży. Wtedy by się nie denerwował... nie aż tak. Najgorsze było to, że wiedział, że już poroniła i tak cholernie bał się, aby znowu się to nie stało. Nie dał by sobie z tym rady, nie poradziłby. To dla niego dużo za wiele. Wiedział o tym.
- Hana! - krzyknął po chwili, szturchając ją.
Nie reagowała nawet w najmniejszym stopniu.
Gawryło zaczął krzyczeć, ponieważ chciał udzielić jej natychmiastowej pomocy, a w tamtym czasie nie był w stanie, ponieważ nie myślał jak lekarz. Myślał jak partner.
Pielęgniarka od razu pognała po innego lekarza, który właśnie teraz siedział w pokoju lekarskim.
Panią Barbarę przejęła natomiast od razu Nina, która właśnie dyżurowała. W tej sytuacji nie było innego wyjścia, chociaż pacjentka nie była zbytnio zadowolona z tego, że to ktoś inny będzie ją operował.
Nie minęło nawet kilka minut, gdy przy parze zjawił się Witek. Podbiegł od razu, gdy zobaczył lerzącą Hanę i klęczącego przy niej Piotra.
- Co jest?! - zaczął wypytywać, ponieważ nikt go nie powiadomił i nie wiedział o co chodzi.
- Jest w ciąży. Ciągle się przemęcza. Biegła na salę do pacjentki i po prostu chyba zaczęło robić się jej słabo, bi przed salą stanęła, a potem osunęła się na ziemie. - mówił załamany. - Cały czas do niej mówię i potrząsam ją, ale to nic nie daje. Boże...
- Piotr! Jeżeli chcesz pomóc to weź się w garść. Musisz być silny! - krzyknął mu Witek.
Oddychała, to najważniejsze.
- Chłopaki, chodźcie! - krzyknął znów lekarz tym razem w kierunku dwóch mężczyzn z noszami.
Podeszli i wzięli nieprzytomną Hanę na nosze.
- Delikatnie! - krzyknął przerażony Piotr.
Zapieli ją i ruszyli we wskazanym przez Latoszka kierunku, a sam lekarz udał się tuż za nimi.
Zauważył jednak, że idzie za nimi Piotr i się zatrzymał.
- Nie idziesz z nami, bo będziesz tylko przeszkadzał. Zabieramy ją na badania. Jak będzie po wszystkim to dam ci znać. - powiedział.
- Muszę z nią iść. - odpowiedział mu stanowczo.
- Na nic się jej teraz nei przydasz, ale jakby się coś działo to od razu do ciebie dzownię. Ale nie martw się, an pewno wszystko będzie ok. - starał się pocieszyć kumpla.
- Ta, na pewno. - odprał sceptycznie.
- Idź coś zjeść, bo wyglądasz jak trup. - powieedział Latoszek i szybko pobiegł w tę samę stronę, w którą kilka chwil termu udali się ratownicy z Haną.
Jego ukochaną Haną...
Piotr został sam i kompeletnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
Jednego był jednak pewny. Musi być przy niej w takim momencie. Ona by go nie zostawiła.

poniedziałek, 2 września 2013

Opowiadanie 1. Część 79.

Oboje po chwili znaleźli się przed salą, w której znajdowały się Soszyńskie.
- No więc o co ci chodzi? - spytał od razu Piotr. Nie chciał bezsensownie owijać w bawełnę i tego przedłużać. Chciał po prostu wszystko wyjaśnić sobie z Haną i wrócić do normalnego cyklu ich dnia.
- Serio chcesz o tym rozmawiać tak tutaj? Na środku korytarza? - spytała i spojrzała po wszystkich siedzących niedaleko nich ludziach, którzy również z zaciekawieniem na nich spoglądali.
- Dobra, może masz rację. Chodźmy do lekarskiego. - odpowiedział i ruszył. 
- Tam też są ludzie, geniuszu. - mówiła sarkastycznie, nie ruszając się nawet z miejsca, w którym dotychczas stała. 
- To gdzie księżniczka sobie życzy? - starał się brzmieć tak jak ona wcześniej, ale w duchu śmiał się z tego wszystkiego. 
- Tam gdzie wielki książę mnie zaprowadzi. - kobieta była nieugięta. 
- Dobra, to chodźmy na dwór się przejść. - stwierdził tym razem rozsądnie po chwili. 
- Dobra. - udawała nadal, że wszystko jej "wisi", chociaż w głębi duszy było zupełnie inaczej.
Nie minęło dziesięć minut, a oni już spacerowali po dworze.
Pogoda tego dnia pozytywnie ich zaskoczyła. Było koło dwadzieścia stopni i jedynie lekki wiatr co na tamte warunki pogodowe było dość niecodziennym zjawiskiem.
- To USG nadal jest w planach czy może zmieniłaś zdanie? - skierował pytanie w stronę kobiety.
- Ja idę, nie wiem jak ty. - odpowiedziała i spojrzała na niego. Udawała obojętność, ale tak naprawdę jego obecność podczas tego badania była dla niej bardzo ważna. Chciała, żeby był z nią podczas takiej chwili, kiedy będą oglądać dziecko, które już za kilka miesięcy przyjdzie na świat.
- Oczywiście, że idę. - odparł bez jakiegokolwiek zastanowienia. Dla niego to było równie oczywiste co i dla niej, że na badaniu powinni być obydwoje.
Hana ledwo widocznie uśmiechnęła się. Cieszyła, że myślą podobnie przynajmniej w tej kwestii.
- Nie chcę się z tobą kłócić... naprawdę. Mamy już tyle spraw na głowie, ten wypadek, Tosia, Lena, Kuba wszystko się pieprzy. -użył przekleństwa, chociaż sam tego nie lubi i tupnął zezłoszczony nogą. - Chcę, żeby chociaż pomiędzy nami wszystko się układało jak najlepiej. - dokończył swoją wypowiedź tym zdaniem.
- Masz racje. Przepraszam. Nie wiem dlaczego się tak upierałam. Po prostu chciałam postawić na swoim, ale na obchodzie o tym myślałam i... jest za słaba na leczenie, o którym myślałam. - odparła szczerze, ale widać było, że jest lekko zrezygnowana. - Trzeba ją leczyć po twojemu. - dodała i uśmiechnęła się zachęcająco w jego stronę.
- Mhm. - udawał mało przejętego, ale widać było, że cieszy się z tego, że miał rację. Hana widząc to zaśmiała się.
- Cieszę się, że pomiędzy nami już wszystko ok. Nie lubię się z tobą kłócić. - powiedziała i przytuliła się w jego tors.
- Myślę tak samo. - odpowiedział i odwzajemnił uścisk.
Trwali tak w uścisku przez pewien czas, aż nie podeszła do nich pielęgniarka.
- Stan państwa pacjentki się znacznie pogorszył. - odpowiedziała i biegiem ruszyła z powrotem do szpitala, a oni co tchu pognali za nią.
Zarówno Hana jak i Piotr wiedzieli od razu, o jaką z pacjentek chodzi. Była to pani Barbara, o którą tak solidnie każdy z nich się wykłócał nawzajem ze sobą. Jej przypadek był bardzo ciekawy i intrygujący.
Biegli do pacjentki i nagle Piotr sobie coś uświadomił, mianowicie to, że jego ukochana znowu się nadwyręża.
- Hana! Zwolnij! Jesteś w ciąży! - krzyknął zły.
- Jeżeli ja zwolnię to ona może nie przeżyć! - odkrzyknęła mu, nie zwalniając tempa.
On pobiegł tylko za nią, bo wiedział, że w tym przypadku akurat jego ukochana ma rację...

niedziela, 1 września 2013

Opowiadanie 1. Część 78.

W aucie rozmawiali na przeróżne i nieistotne tematy, takie jakie mieli w zwyczaju podczas jazdy do pracy. Doszło też do małej różnicy zdań między nimi spowodowanej sposobem leczenia pacjenta, co wywołało niewielką kłótnię, ponieważ oboje upierali się przy swoim i  żaden z nich nie chciał odpuścić.
- Piotr, ale ja wiem jak ją leczyć. To jej pomoże! - Hana była bardzo pewna siebie i jak zawsze stawiała na ryzykowne, ale przynoszące dużo korzyści metody leczenia.
- To ją może zabić. Lepiej zróbmy tak jak ja mówiłem. - mężczyzna był zupełnie innego zdania niż jego ukochana.
- Nie! - odpowiedziała mu stanowczo. Wciąż stawiała na swoim nie zmieniając poglądów.
Resztę drogi przedyskutowali o tym. Żadne z nich wciąż nie doszło do kompromisu w tej sprawie.
Hana wysiadając z auta skierowała się prosto do szpitala, nawet nie czekając za Piotrem. Była na niego zła.
- Hana, czekaj! - krzyknął lekko zirytowany.
Ona nawet nie zareagowała na jego słowa. Zniknęła w mgnieniu oka w środku budynku.
Gawryło zły na samego siebie silnie zamknął drzwi auta Hany (jego się przecież spaliło, więc mieli teraz tylko jeden taki jakby wspólny samochód). Widać było, że nie jest w dobrym nastroju co od razu zauważył młody Zapała idąc obok niego.
- Co jest? Pierwsza kłótnia? - zapytał, zatrzymując się koło swojego współpracownika.
- Ta... powiedzmy. - odpowiedział mu Piotr. Nie chciał za bardzo o tym rozmawiać, a już na pewno nie w takim miejscu w jakim się znajdowali.
- Przemo, chodźmy, za chwilę mamy zabieg. - odpowiedziała podchodząca do nich Wiktoria. - Hej Piotr, do potem. - dopowiedziała i oboje odeszli pozostawiając chirurga samego.
On nie mając za czym, ani za kim czekać poszedł w ich ślady i również udał się do szpitala.
Postanowił, że pierwsze co zrobi to odwiedzenie Tosi i sprawdzenie jej stanu zdrowia...
W tym samym czasie przebrana już w swój lekarski kitel Hana poszła na obchód.
Następnie miała trochę wolnego czasu, więc stwierdziła, że zajrzy do Tosi i zobaczy czy u niej jest wszystko ok i czy czegoś przypadkiem nie potrzebuje. Wolała to niż iść teraz do lekarskiego i spotkać tam Piotra, na co bardzo teraz nie miała ochoty. Nie chciała się już z nim kłócić i rozmawiać teraz o wszystkim. Właśnie dlatego ta pierwsza myśl przypadła jej do gustu i ruszyła na salę małej.
Piotr zbadał już córkę i widział, że jest dużo lepiej niż było.
Wybudziła się ze śpiączki, ale nadal była senna i dość osłabiona. Mężczyźnie było jej żal. Nie chciał, żeby tak cierpiała. Gdyby mógł wolałby przeżywać teraz to wszystko za nią.
Patrzył się właśnie na jej bladą i niewyraźną teraz twarzyczkę, kiedy na salę, w której się znajdowali ktoś wszedł. Odwrócił się, żeby zobaczyć kto to. Myślał, że jakaś pielęgniarka czy ktoś taki, ale nie spodziewał
się, że zobaczy Hanę.
Zrobiło mu się mimowolnie trochę głupio i niezręcznie w tej sytuacji.
Kobieta również nie spodziewała się jego obecności tutaj.
Weszła pewna siebie i podeszła do jej łóżka. Zauważyła Magdę siedzącą nieopodal na krześle i widziała, że Soszyńska dziwnie patrzy na to jak zachowuje się Goldberg i Gawryło.
- I jak z nią Magda? - zapytała Hana, specjalnie podkreślając jej imię, aby nie odpowiedział jej przypadkiem Piotr.
- Chyba lepiej, ale Piotr jest lekarzem, zapytaj się go. Na pewno powie ci dużo więcej. - Magda wiedziała o co chodzi Hanie, ale postanowiła ją tak trochę celowo wkopać, ponieważ sama była ciekawa co z tego wyniknie.
- Hana, możesz ze mną na chwilę wyjść? - Piotr był niezadowolony tymi wszystkimi podchodami, więc postanowił wyjaśnić z ukochaną całą sytuacje.
- Możesz wszystko powiedzieć tutaj. - Hana nadal udawała, że ją to nie obchodzi i trwała przy swoim.
- Nie, nie mogę. Chodź. - powiedział Piotr i spojrzał na nią poważnie, stojąc już przy drzwiach.
Kobieta nic nie odpowiedziała tylko szybko, słysząc jedynie stukot jej szpilek udała się za nim.
Magdzie z to humor trochę zrzedł, bo myślała, że wszystko rozegra się tutaj i będzie miała z czego się pośmiać.
Para w tym samym czasie zaczęła rozmawiać...








Jeżeli część wam się podoba, to proszę o komentarze, w których wyrażacie swoją opinie. Od ilości komentarzy zależy pojawienie się następnej części. : )