Precyzyjne omówienie i przyjrzenie się całej sprawie zajęło nam
trochę ponad godzinę. Opracowaliśmy wspólną taktykę i teraz mogliśmy jedynie
czekać na termin rozprawy. Mam nadzieję, że to wystarczy, bo zupełnie szczerze
to nawet nie dopuszczam do siebie innej myśli, nie jestem w stanie. Jeżeli
Piotr naprawdę straciłby prawo do wykonywania zawodu, a ja przez cały czas
byłabym uziemiona na tym cholernym wózku to... naprawdę bylibyśmy skończeni.
Stop. Pod żadnym pozorem nie możemy do tego dopuścić. Teraz nie jesteśmy sami.
Mamy jeszcze dwa małe szkraby do opieki. Musimy się nimi zająć. Ostatecznie mają
tylko nas.
- Myślisz, że się uda? - spytał mnie spojrzeniem pełnym
niepewności mąż, kiedy tylko drzwi od gabinetu się za nami zamknęły.
- Musi. Nie mamy wyjścia. - przytuliłam go. - Chodź, rozprawa
dopiero za miesiąc. Nie myśl teraz o tym, nie warto. Są przyjemniejsze rzeczy.
- starałam się go pocieszać, kiedy przemierzaliśmy korytarz, aby dotrzeć z
powrotem do naszego synka.
Miałam rację. Są przyjemniejsze rzeczy i to znacznie.
Przekonaliśmy się o tym, kiedy niespełna piętnaście minut później oznajmiono
nam, że Eryk może już opuścić szpital i przenieść się do domu. Byłam naprawdę
szczęśliwa, ale wiedziałam również, że nie będę mogła odwiedzać go, kiedy
tylko zechcę. Niestety to, że on może już wyjść nie jest równoznaczne z
tym, że i ja. Było jednak coś, co wybijało się przed te wszystkie
informacje i już wcześniej nie dawało mi spokoju - jak poradzi sobie
Piotr z dwójką malutkich dzieci sam? Na szczęście miałam takie obawy już
wcześniej, a raczej naprowadziła je na mnie Monika (pielęgniarka) i dzięki temu
miałam czas do namysłu.
- Hana, będę musiał wziąć urlop. Inaczej nie ma sensu. Nie dam
rady sam z Tośką i Erykiem wszystkiego ogarnąć. On jest taki malutki. - martwił
się.
- Spokojnie kochanie. - pocałowałam go w policzek. - Mam układy i jestem
już świadoma od dwóch dni. - znacząco do niego mrugnęłam.
- Czekaj, co? - nagle ożył.
- Haha, słuchaj. - kontynuowałam. - Zadzwoniłam po twoją mamę, ale
powiedziała, że nie da rady przyjechać przez pracę czy coś w tym stylu, więc
zadzwoniłam do swojej. Miała pełno zaległych dni wolnych i i tak planowała
przyjechać zobaczyć wnuka no i dowiedzieć się dokładnie wszystkiego o wypadku,
więc złożyła pojedyncze wolne w całość i wyszło jej kilka porządnych tygodni.
Dogadałyśmy się ze wszystkim i byłam zadowolona, ale wczoraj zadzwoniła twoja
mama. Powiedziała, że rodzina jest dla niej najważniejsza i odwołała wszystkie
projekty i też jest wolna.- zaśmiałam się, bo byłam już pewna po kim Piotr ma
tak dobre serce. - Mówiłam, że już nie trzeba i w ogóle wszystko jej
wyjaśniłam, ale uparła się i powiedziała, że też wpada i koniec. Na koniec
stwierdziła, że to jeszcze lepiej, że będą we dwie, bo przynajmniej trochę
poplotkują. Więc... - musiałam złapać porządną ilość powietrza, aby ponownie
przejść dalej. - Masz do pomocy dwie doświadczone mamuśki, Piotrek. - wreszcie
skończyłam cała rozpromieniona. - W trójkę na pewno dacie sobie radę lepiej niż ja.
- Nikt nie da sobie z nim rady lepiej niż ty. Jesteś jego mamą. - opiekuńczo pocałował mnie w czoło.
- A ty tatą. - przysunęłam się do niego.
Przez tą krótką chwilę nie myślałam o niczym innym tylko naszej szczęśliwej rodzince. Było nam tak dobrze. Eryk wkrótce zobaczy babcie. Będzie szczęśliwy, a kiedy on jest szczęśliwi wszyscy wokół są szczęśliwi.
Zachęcam do komentarzy! Im więcej tym szybciej następna część. Nie ukrywam, że bardzo na was liczę. Mam nadzieję, że dacie radę to i ja się postaram.
Pozdrawiam, Patrycja