wtorek, 23 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 14.

- Też o nim pomyślałam, ale niby czemu? Po co? - zapytała zmartwiona kobieta.
- Nie wiem, ale niedługo sami się dowiemy. - odpowiedział jej Piotr.
- Jesteś pewien, że nie mam dzwonić na policję?
- Hana! Policja nam nie pomoże. Trzeba samemu to wreszcie wyjaśnić i jasno dać mu do zrozumienia, żeby się od nas odczepił.
- Ok, ale Piotr! On jest szpiegiem, a tak właściwie to ... ja nawet nie wiem kim on jest. Jestem pewna jednego, musimy na siebie uważać, on ma broń.
- My?! - zapytał zdziwiony.
- No tak. Bo jak wejdziemy, to ...
- Nie. - przerwał jej mężczyzna. - Nie pozwolę ci wejść, ty tu zostaniesz.
- Nie, nawet o tym nie myśl. Nie puszczę cię do niego samego.
- Ale nie możesz ....
- Cicho proszę być, albo zadzwonię po policję zaraz! - wykrzyknęła sąsiadka, która wyszła z mieszkania, znajdującego się piętro nam nimi.
- Przepraszamy, będziemy cicho. - powiedziała kobieta.
- Ona ma rację Hana, nie możemy być głośno. - powiedział już szeptem mężczyzna.
- Ok, przepraszam. - powiedziała szeptem Hana. - Ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Wchodzę z tobą. - powiedziała cicho, ale zdecydowanie kobieta.
- O nie! Nie mogę ci na to pozwolić.
- Lalalalala. - mówiła coraz głośniej Hana, tak długo, dopóki Piotr nie przykrył jej ust dłonią.
- Dobra, zgadzam się, ale trzymasz się z tyłu. I jak być coś było nie tak, od razu wybiegasz. Jasne?
- Ok, panie doktorze. Idziemy.
Piotr ponownie wziął klucze na wysokość zamka. Tym razem ręka ukochanej nie powstrzymała go. Wsadził klucze i przekręcił zamek, starał się być cicho, ale hałas i tak był słyszalny.
- Czemu one tak skrzypią? - zapytał mężczyzna.
- Przepraszam, ale to stare drzwi. Po za tym, nie miej do mnie pretensji. - powiedziała zdenerwowana, młoda kobieta.
- Ok, wybacz. Dobra wchodzimy, złap mnie za rękę, tylko pamiętaj, musimy być cicho.
- Tak, wiem. Pamiętam. Wspominałeś o tym już parę razy.
Po Hanie wyraźnie widać było złość. Zakrywała w ten sposób strach, nie chciała pokazać Piotrowi, że się boi. Chciała być twarda, jednak na prośbę ukochanego chwyciła jego rękę. Nie chciała mu ulegać, ale nie miała już siły się stawiać, chciała, żeby było już po wszystkim. Po za tym, raźniej jej było, kiedy czuła ciepło jego ciała. Dodawało jej to otuchy i motywowało. Przypominało, że nie ma się załamywać.
Weszli do mieszkania. Mężczyzna, który był w środku siedział na kanapie i oglądał telewizor. Nie słyszał ich rozmów i podniesionych głosów na korytarzu. To było oczywiste. Telewizor chodził bardzo głośno. A on nadal, w spokoju go oglądał. Nie słyszał nawet, że para weszła do mieszkania.
Oni po cichu szli w jego stronę. Hana miała się trzymać z tyłu, ale tego nie robiła. Nie zostawiłaby ukochanego. Wiedziała o tym i była pewna, że on też o tym wiedział. Dlatego nawet nie stawiał się. Wiedział, że to nie ma sensu, że i tak już nic nie wskóra.
Mężczyzna siedzący na kanapie usłyszał ich kroki. Odwrócił głowę w ich stronę.
- James? Co ty tutaj robisz? - zapytała zdenerwowana kobieta.
- Hana? Piotr? Nie spodziewałem się was tu. A tak właściwie to ... tak. Spodziewałem się, prędzej czy później, liczyłem jednak na później. - powiedział James i uśmiechnął się fałszywie.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba.
      Staram się dodawać, jak tylko mam czas.
      Zazwyczaj nowe opowiadanie pojawiają się codziennie lub co dwa dni. Dziękuję, za czytanie. < 3

      Usuń