poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 20.

Droga prowadząca przez las była bardzo wąska. Niekiedy mieli nawet problemy z przejazdem ze swoimi dość sporymi autami. Czasami robiło się nawet niebezpiecznie. Jednak szczerze powiedziawszy, oboje mieli to głęboko gdzieś. Chcieli po prostu jak najszybciej być już tam. Na miejscu. Chcieli raz na zawsze porachować się z Jamesem, a co najważniejsze, chcieli, aby Hana była z powrotem bezpieczna. Tam, gdzie jej miejsce. Przy swojej rodzinie i przyjaciołach.
Mężczyźni porozumiewali się przez telefon. Nie stanowiło to żadnego problemu. Piotr wykupił tysiące darmowych minut, aby móc ciągle rozmawiać z Haną, gdy byli daleko od siebie. Miał ich pełno w zapasie. Od razu to wykorzystał.
- Nie nabije ci za dużo kasy? - zapytał Przemek.
- Tym się nie martw. Tysiące darmowych minut.
- Aha, ok.
- To ... za ile dojedziemy? - zapytał szybko Piotr.
- Nie wiem. Nie byłem tu od lat Piotr. Po za tym przygotuj się na to, że jej tam wcale nie musi być, słyszysz? Nic nie jest teraz pewne. Niestety. - powiedział smutno brat Hany.
- Oj przestań. Dołujesz teraz siebie i w dodatku mnie. Ona tam jest, na pewno! A teraz nie myśl o niczym innym, tylko skup się na prowadzeniu.
- Ok.
Jechali tak jeszcze przez pewien czas.
W jednym odcinku leśnej drogi Piotr miał spore problemy z przejazdem, ze swoim wielkim i masywnym samochodem. Na szczęście dwaj młodzi mężczyźni jakoś poradzili sobie z tym utrudnieniem i szybko ruszyli dalej.
* * *
Hana znów usiadła przy oknie. Tu jej było wygodniej. Dużo wygodniej niż na kanapie. Miała cały czas nadzieję, że Piotr za chwilę nadjedzie i zabierze ją stąd do Kuby, do domu. I będą razem. Znowu. Zupełnie tak jak dawniej. Teraz właśnie tego najbardziej chciała. To było jej największe marzenie.
- Hana, nie łudź się nawet! On cię tu nie znajdzie, nigdy, słyszysz? Nikt nie wie, że jest tu jakiś domek i to tak głęboki w lesie. Lepiej zgódź się na tą moją propozycję i będzie po sprawie.
- Nigdy! Ogłuchłeś?! Nigdy nie zdradzę Piotra! Już sama wolałabym umrzeć! - wykrzyczała bardzo głośno kobieta, aby mieć pewność, że dźwięk jej głosu dojdzie do sypialni, w której leży James. 
Grała twardą, ale tak na prawdę bała się. I to nawet bardzo. Tego, że James w końcu przestanie jej słuchać i ją po prostu wykorzysta. Zaciągnie dy sypialni, lub gdziekolwiek i zrobi z nią to, co tylko będzie chciał. Dobrze wiedziała, że nie ma z nim najmniejszych szans. Była całkowicie bezbronna. 
- Hana, niedługo moja cierpliwość się skończy. - powiedział James, który już wychodził z pokoju.
- Tak?! I co wtedy zrobisz?! Zgwałcisz mnie, tak?! - powiedziała kobieta. - James ja cię kiedyś kochałam, byłeś dla mnie wszystkim, ale umarłeś. Nie mogłam się po tym pozbierać tyle lat ... a kiedy wreszcie to zrobiłam, zakochałam się, tak jak kiedyś w tobie, tylko, że teraz w Piotrze, to ty znowu się pojawiłeś, a ja uświadomiłam sobie, że już cię nie kocham. Kocham jego. Tyle razy dawałam ci do zrozumienia, że nie chcę z tobą być. Czemu ty po prostu się nie odczepisz i mnie nie zostawisz?
- Bo ja cię kocham.
- W taki sposób okazujesz miłość?! Nie wierzę ci, że mnie kochasz. Mężczyzna, który kocha nie zachowuje się w ten sposób.
- Ale ja chcę z tobą być. 
- Ja też chciałam! A ty mnie zostawiłeś! Umarłeś ... niby! I ja, myślałam, że nie dam rady żyć bez ciebie, a z czasem się nauczyłam. Ty też dasz radę.
- Nie dam Hana. Gdybym dał, nie robiłbym tych rzeczy. Ale ja tak bardzo cię pragnę, pożądam! Nic na to nie poradzę. 
* * *
- Zaparkujmy samochody tu i wysiadamy! Dom jest jakieś dwie minuty drogi stąd. Idziemy.
- Ok. Mam nadzieję, że ona tam jest, bo jak nie ... to ja już nie wiem co zrobię. - odpowiedział smutno mężczyzna.
- Ej, w samochodzie to ty mnie pocieszałeś. - powiedział i dodał po chwili. - Nie załamuj się, będzie dobrze stary. Jestem tu z tobą. 

4 komentarze: