poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 4.

Kiedy dwaj najważniejsi mężczyźni jej życia, mianowicie chłopak i brat, siedzieli w salonie Hannę zżerała ciekawość, tak od środka. Poprosili ją, żeby wyszła, że to męska sprawa do obgadania, ale ona nic na to nie poradzi, że chce wiedzieć.
- Mam nadzieję, że Piotr potem mi powie. - powiedziała do siebie cicho. - Bo jak nie to nie wiem, od Przemka raczej nic nie wyciągnę, ach, jeszcze zobaczymy. I niby czemu ja mówię sama do siebie? Chyba troszkę wariuję. - powiedziała i poszła do sypialni znaleźć jakieś rzeczy Piotra, w których czułaby się najlepiej.
W tym samym czasie w salonie, kiedy mężczyźni upewnili się, że Hana ich nie podsłuchuje zaczęli rozmowę. Ale nadal dość niepewnie.
- Słuchaj, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł, żebyśmy o tym rozmawiali w mieszkaniu, gdzie jest Hana. - powiedział Piotr, pocierając czoło.
- Niby czemu nie? - spytał podejrzliwie Przemek.
- Po prostu to ma być dla niej niespodzianka, zupełne zaskoczenie. Nie chcę, żeby ona niczego podejrzewała. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby wiedziała co planuję, tak, to musi być niespodzianka.
- No ok, tylko powiedz o co chodzi. - powiedział brat Hany.
- Już ci mówiłem, nie tutaj. Spotkajmy się gdzieś. Zadzwonię potem do ciebie i się jakoś umówimy ok? Tylko musisz mi obiecać, że ta rozmowa, którą przeprowadzimy zostanie na pewno pomiędzy nami.
- Ok, obiecuję.
- Dobra, a ... o, a co z tą Olą? Co się stało? - spytał Piotr.
- To porozmawiamy o tym później, jak już się jakoś spotkamy.
- Ok, ok.
- No dobra, ja spadam. Nie każdy ma tak fajnie jak wy gołąbeczki, inni nie mają takich wejść u dyrektora i nie dostają wolne, tak często jak wy dwoje. - powiedział mężczyzna wstając. - Nie musisz odprowadzać mnie do drzwi, jakoś trafię. Pa siostra. - powiedział wychodząc.
- Pa! - krzyknęła Hana, wychodząc z sypialni, ale on jej chyba nie usłyszał. Ciekawska od razu poszła do Piotra, miała zamiar wypytać się go o wszystkie szczegóły tego dziwnego spotkania.
- Czemu on tak szybko poszedł, co się stało? Pokłóciliście się?! - zapytała Hana łagodnie.
- Nie, nie kłóciliśmy się. Spokojnie, akurat ostatnio, jakoś lepiej się dogadujemy, chociaż i tak jest co do mnie podejrzliwy. Tylko nie wiem czemu.
- Kto to wie. Ważne, że ja nie mam wątpliwość co do ciebie. - powiedziała kobieta podchodząc bliżej.
- Bardzo dobrze, że tak myślisz. Nie mylisz się. - powiedział, również przybliżając się do niej.
Na początku zaczęli się przytulać. Potem całować. Piotr postanowił zrobić z siebie wielkiego romantyka, bo wiedział, że Hanę to kręci. Wsadził płytę do odtwarzacza i włączył wolną muzykę. Ta, od razu się ucieszyła.
- Czy mogę panią prosić do tańca? - zapytał szarmancko, kłaniając się.
- Oczywiście. - powiedziała śmiejąc się.
Tańczyli. Tańczyli, wolno i przyjemnie. W końcu im się znudziło, więc zakończyli to siedząc na kanapie. Teraz Hana wiedziała, że po takich fajnych chwilach Piotr jej raczej wszystko wyśpiewa. Miała taką nadzieję, bo nie powinien mieć przed nią żadnych tajemnic, ani nic nie ukrywać. Nigdy jej nie oszukał, więc nie miała powodu, aby się martwić, lub mu nie wierzyć. Miała jednak pewne obawy, nie wiedziała tylko dlaczego. Może po prostu po Jamesie, nie umiała już tak bardzo ufać ludziom, w jednej chwili, ktoś bardzo bliski, w drugiej wróg marnujący życie. O tak, wiedziała coś o tym. Ale nagle coś ją tknęło i postanowiła odpuścić. Stwierdziła, że sam jej powie prędzej czy później, jeżeli jest w stosunku do niej uczciwy i lojalny.
- To co teraz robimy? - zapytała.
- No nie wiem, hmmm, a co powiesz na to, żebyśmy poszli do kina? - zapytał Piotr uśmiechając się do swojej ukochanej.
- Hmm, bardzo dobry pomysł. Tylko na co?
- No nie wiem, może wybierzemy coś na miejscu. Tylko nie jakieś romansidło, błagam.
- Hmmm, myślałam o zupełnie czymś innym. Może jakiś horror, co? - zapytała.
- Całkowicie się zgadzam, to dalej, wychodzimy.
Pięć minut później byli już pod swoim blokiem. Ubrania hany wyschły, więc mogła je z powrotem włożyć.
- Po kinie jedziemy po te rzeczy słyszysz?
- Ok, tylko przypomnij, bo znowu zapomnę.
Kino mieli blisko, postanowili, więc iść pieszo. Spacerując. Trzymali się za ręce. Wyglądali na prawdę na bardzo w sobie zakochanych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz