wtorek, 30 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 21.

Mężczyźni szli bardzo szybko. Chcieli jak najszybciej trafić do domu.
- Człowieku, jakie ja mam szczęście. - powiedział cicho Piotr.
- Co?
- No, że na ciebie trafiłem, że ty byłeś w tym domku i wiedziałeś, że on tu jest. Ja nie miałem o tym pojęcia.
- Szczęście w nieszczęściu, co? - zapytał Przemek i prychnął cicho pod nosem.
- Dokładnie Przemo. Trafiłeś.
Szli dalej.
Piotr nawet nie wiedział, kiedy przed jego oczami ukazał się mały i przytulny domek. Światła były zapalone. Cały dom był oświetlony. Piotr chciał już biec do środka, aby sprawdzić, czy jego ukochanej kobiety nie ma w domu, lecz Przemek go powstrzymał.
- Piotr! Jeżeli jej tam nie ma, to ja już nie wiem gdzie może być.
- To po co mnie jeszcze zatrzymujesz?! Chodź, sprawdzimy to.
- Ale ty nie możesz tak po prostu wparować do kogoś do mieszkania, sprawdzić czy jest tam Hana i wyjść, jakby nigdy nic.
- Tak? Dla niej zrobię wszystko. - powiedział Piotr i znów ruszył. Na nieszczęście Piotra, tym razem również powstrzymał go młodszy kolega.
- No dalej, chodź.
- Nie, nie tak od razu. - zrobił chwilową pauzę głosową, która trochę zdenerwowała Gawryłę. Po chwili jednak dodał. - Widzisz, ktoś patrzy się przez okno.
- Widzę, ale nie wiem kto to jest.
- Ok, to chodź, podejdziemy spokojnie bliżej. No wiesz, że niby się rozglądamy, a jeżeli nawet w tym domu nie ma Hany, to zawsze możemy powiedzieć, przecież, że zabłądziliśmy lub coś takiego. Wymyślimy coś bez problemu.
- Mam nadzieję, że nie będziemy musieli nic wymyślać. - powiedział Piotr, znowu ruszając.
- Ja też. - dopowiedział Przemek, doganiając go.
Podeszli delikatnie bliżej, aby nie przestraszyć kobiety wyglądającej przez okno.
Oboje widzieli ją coraz wyraźniej. W pewnym momencie Piotr rozpoznał w niej Hanę. Zaczął nagle biec w stronę szyby. Przemek chciał go zatrzymać, ale nie dał rady. Również pobiegł za chirurgiem.
Hana patrzyła się w przeciwną stronę. Nie widziała ich. Jeszcze.
- Piotr, błagam. Ja wierzę w ciebie. - mówiła szeptem, zapłakana. - Jak ten dureń mógł mi złożyć taką propozycję? I on mnie niby, tak bardzo kocha?! Piotr! - mówiła coraz głośniej.
- Hana! - wykrzyknął James z sypialni. - Przestań tak go wołać, go tu nie ma. Ja chcę już iść spać. I ty też powinnaś, chyba, że wolisz jednak przespać się ze mną, tak jak już wcześniej ci mówiłem.
- Ty chamie! Jak w ogóle możesz?! To nazywasz miłością?! Czemu ty mnie tak tu więzisz?!
- Nie wiążę cię. W każdej chwili możesz wyjść, ale nie ma tu nic innego niż las, przez najbliższe kilometry.
- Wiesz, co? Mam to w dupie. Wolę wyjść i włóczyć się po lesie, niż tu z tobą siedzieć. Już wolę jakby mnie wilki zjadły! - wykrzyknęła kobieta i wyszła z domu.
Piotr był już pod samymi drzwiami, już miał je otwierać, kiedy kobieta szybkim ruchem otworzyła je.
Gawryło upadł, wylądował na ziemi. Hana w ogóle nie wiedziała co się dzieje, myślała, że to jakiś włamywacz, lub ktoś z ludzi Jamesa. Już miała zacząć znowu krzyczeć, gdy ktoś nagle złapał ją od tyłu. To był Przemek. Niestety, ona o tym nie wiedziała. Kopnęła go mocno w brzuch. On upadł na podłogę, zwijając się z bólu. Wtedy Hana obróciła się do mężczyzny, którego drzwi przygniotły do podłogi. On już się podnosił. Wyprostował się i w tym samym momencie oboje się na siebie spojrzeli.
Hanę zamurowało. Stanęła jak wryta.
- Piotr?! - wykrzyknęła. On natychmiast zasłonił jej usta ręką, nie chciał, aby James ich usłyszał.
- Boże, Hana. Znalazłem cię! Chodź. Powiedział i wziął ją za rękę. Biegnijmy do samochodów! Przemo, a ty wstawaj!
- O Boże ... to jest Przemek?! Przepraszam się, nie wiedziałam.
- Dobra, wyjaśnimy to w domu. Ale odpłacę się. A teraz uciekajmy.
Pobiegli i szybko wsiedli w samochód. Piotr z Haną, a Przemek do swojego.

4 komentarze: