wtorek, 9 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 5.

W parku nie było nikogo, oprócz pijaka śpiącego na ławce. Widocznie, nikt nie lubił sobie pospacerować późnym wieczorem tak jak oni. Poszli koło fontanny, było bardzo romantycznie. Im obu udzielił się ten nastrój. Lampy idealnie oświetlały drogę, a jednocześnie wprowadzały aurę tajemniczości i blasku.
- Piotr! Zobacz jak tu romantycznie. Ty wiesz, że ja nigdy wcześniej chyba nie miałam okazji tu być? Nie wiem, jak to możliwe, ale tak jakoś wyszło. To dziwne ... - powiedziała Hana, tuląc się do mężczyzny swojego życia, którego wreszcie miała przy sobie.
- Nigdy?! Dużo cię ominęło, kochanie. - powiedział, całując Hanę w polik. - Chodźmy, jeżeli chcesz się jeszcze załapać na jakiś film. Chyba, że ... - nie zdążył dokończyć, ponieważ kobieta przerwała.
- Może odpuścimy sobie jednak to kino i tu zostaniemy? - zapytała.
- Ha, wiedziałem. Widzisz? Znam cię lepiej niż myślisz. - stwierdził przytulając się do niego.
- Masz rację. - powiedziała i oboje zaczęli się radośnie śmiać.
Podobało im się to. Nawet bardzo, ten cały nastrój i uczucie mu towarzyszące. Piotr stwierdził, że może nie zdążył powiedzieć o swoim planie Lenie i Przemkowi, tak jak obiecał. Może to i lepiej, nie powinni mieć mu tego za złe. Wszystko było idealne, do tego, aby właśnie teraz to zrobić, powiedzieć. Będzie pierwszą i ostatnią kobietą, która to od niego usłyszy. Chciał się jej oświadczyć ...
Nosił pierścionek w kieszeni już od dłuższego czasu, wiedział, że to nastąpi. Prędzej czy później. Macając kieszeń sprawdził, czy pierścionek nadal tam jest. Gdy upewnił się, że jest na miejscu, zaczął, nie wyjmując jeszcze pięknego pierścienia z kieszeni.
- Hana? - zaczął wstawać.
- Tak? Coś się stało? - odpowiedziała. Nie wiedziała o co chodzi, myślała, że może jej powie, o tym,  o czym rozmawiali, wtedy z Piotrem, gdy oboje poprosili ją o wyjście.
Mężczyzna zaczął się pomału przybliżać, schylając się. Jeszcze nie domyślała się o co chodzi. Myślała, że może chce ją przytulić, ale tu chodziło zupełnie o coś innego.
Było tak miło. Już prawie wszystko się zaczęło, gdy nagle usłyszeli jakiś cichy płacz. Piotr natychmiast zerwał się na równe nogi, Hana zaczęła się rozglądać. Oboje nie wiedzieli o co chodzi i kto płacze.
- Piotr! To jest płacz dziecka, słyszysz?! Dziecka! - zaczęła panikować Hana.
- Uspokój się, już! Idziemy poszukać, skąd dobiega ten hałas! - krzyknął i pociągnął ukochaną za rękę.
- Ok, tylko szybko! Nie wiadomo co się stało! - krzyknęła.
Dziecka płakało cały czas. Szukanie go, zajęło im niecałe pięć minut. Było schowane głęboko w krzakach, przykryte czymś na kształt koca. Od razu widać było, że jest przemarznięte.
- Hana! Znalazłem go! - krzyknął Piotr. Hana od razu zmieniła kierunek i podbiegła do ukochanego. To był chłopiec. Biedny, mały, bezbronny chłopiec. Miał może około dwa latka, i był cały zalany łzami. Maleństwo.
- Piotr! Boże! Dalej, wyciągaj go. Tylko ostrożnie. Uważaj, może ma coś złamane! - wykrzyczała Hana. Włączył się w niej instynkt matczyny, Piotr od razu to zauważył. I wiedział, że ta kobieta będzie idealną mamą. W przyszłości, może nawet nie tak dalekiej.
Mężczyzna delikatnie wyciągnął chłopca. Ten nie stawiał oporów, chciał po prostu, być bezpieczny. Piotr z Haną podbiegli z nim do najbliższej ławki i postawili chłopca. Cały się trząsł z zimna.
- Cześć. Nie bój się. Jak masz na imię? - zapytał chłopca mężczyzna.
- Kuba. - powiedział mały, piskliwym głosikiem.
- Piotr! Nie czas na takie gadanie. Zobacz jak on się trzęsie! Zabieramy go do domu. - powiedziała Hana, biorąc małego na ręce. Pójdziesz z nami, tak? Wykąpiesz się w ciepłej wodzie, zjesz jedzonko, przebierzemy cię i pójdziesz spać, a jutro porozmawiamy. - powiedziała Hana, najpotulniej, jak tylko umiała.
- Zwariowałaś? Nie możemy wziąć go tak po prostu do domu! - powiedział.
- A niby co mamy zrobić. Piotr spójrz na niego! Nie ma dyskusji! Chodźmy. - powiedziała.
Piotr posłuchał Hanę, szli szybko do domu, widzieli, że Kubie jest bardzo zimno. Spieszyli się i dojście zajęło im tylko krótką chwilę. Chwilę potem byli już przed drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz