Piotr i Kuba bawili się dalej. Hana wszystko przygotowała i wyszła do sklepu. Tym razem to ona nie chciała im przeszkadzać, więc zostawiła karteczkę, na stole w kuchni i cicho zamykając za sobą drzwi, wyszła z mieszkania. Schodząc, zaczepiła ją jedna z sąsiadek, która właśnie wracała z zakupów.
- Przepraszam Panią. - powiedziała odwracając się do Hany.
- Tak, słucham? - odpowiedziała kobiet, również odwracając się.
- Od kilku dni panię ciągle tu widzę. Wprowadziła się pani do pana Piotra?
- Tak, a czemu pani pyta? - odpowiedziała Hana zadziornie, wiedziała, że trafiła na typ pani, która wszystko chce wiedzieć, była to starsza osoba. Postanowiła zabawić się w jej grę.
- A nic z ciekawości. - powiedziała, wyraźnie czekając co odpowie jej młoda kobieta. - A tak właściwie, to kim pani dla niego jest?
- Kobietą jego życia. - powiedziała kobieta dumnie unosząc głowę. - Jeżeli jest jeszcze czegoś pani ciekawa, to proszę zapukać do Piotra. Porozmawiamy wszyscy troje, dowiedzenia. - skinęła miło głową i wyszła z klatki schodowej.
Hana podeszła do samochodu, usiadła i zarzuciła torbę na drugie siedzenie. Zamierzała jechać do sklepu, w którym Lenie pomagała robić zakupy. Ona też potrzebowała przecież ubranek dla Felka, o właśnie to był pomysł. Pomyślała.
- Pewnie Lena ma jeszcze ubrania po Felku. Kupię tylko niezbędne rzeczy, a potem do niej pojadę, na pewno coś jeszcze ma. - powiedziała kobieta ruszając.
Były dość duże korki, na miejsce dojechała dopiero po czterdziestu minutach. Zamknęła samochód i energicznie weszła do sklepu.
Był ogromny, było tam pełno przeróżnych rzeczy, ale ona wiedziała co chce. Nie da się naciągnąć na jakieś bezsensowne rzeczy, przecież mały jest u nich tylko kilka dni.
Po godzinie skończyła zakupy. Oczywiście wychodziła ze sklepu z trzema ogromnymi i pełnymi torbami tych "niezbędnych" rzeczy.
- Chyba jednak nie pojadę do Leny. Mam tu wszystko czego potrzeba. - powiedziała idąc do samochodu.
Nagle, ktoś ją silnie popchnął i upuściła jedną z toreb, wysypały się z niej ubranka i kilka zabawek.
- Przepraszam, ja się spieszę. Już pomogę pani pozbierać. - mówił szybko. Dopiero kiedy się do niej odwrócił przestał. - Hana?
Kobieta nie patrzyła na niego, była zajęta zbieraniem rzeczy, kiedy jednak usłyszała swoje imię podniosła głowę. Na widok tego, kogo ujrzała aż zaniemówiła. - James?! Co ty tutaj robisz? - odpowiedziała po chwili.
- Ja przechodziłem obok i szedłem do tamtego sklepu. - wskazał palcem na pobliski sklep spożywczy, schylając się, aby pomóc jej pozbierać rzeczy. Jednak to co zobaczył, bardzo mocno go zdziwiło. - Hana, co to jest?! Spodziewacie się dziecka? Już, tak szybko?! - wykrzyczał zdziwiony.
- Nie nie spodziewamy się dziecka. Mamy już dziecko! - wykrzyczała kobieta.
- Co?! Ale jak to?
- Adoptowaliśmy, a co?! - wykrzyczała kobieta. Nie chciała go kłamać, ale to było pod wpływem impulsu.
- Nie wierzę ci. Nie zrobiłabyś mi tego, dobrze wiesz, że kiedyś będziemy razem!
- Co?! Ja jestem zakochana w Piotrze! Zresztą mogę ci udowodnić. Proszę bardzo, jedź za mną.
Każdy wsiadł do osobnego samochodu. James jechał za kobietą. Tym razem nie było korków, po pół godzinie byli już pod drzwiami. Były zamknięte. Hanie nie chciało się szukać kluczy w torbie, więc zapukała. Po chwili drzwi otworzył im Piotr, który na rękach trzymał śpiącego Kubusia. James zaniemówił z wrażenia.
- Co?! Ty mówiłaś prawdę, ale jak?! - wykrzyczał James. - Jak to możliwe?!
- Człowieku, uspokój się dziecko usypiam tak? Cześć kochanie, Kubusiowi trudno zasypiało się bez ciebie, ale dał radę. Trochę się namęczyłem, więc jeżeli go obudzisz to po tobie.
- I co wierzysz mi? Teraz możesz nareszcie zostawić w spokoju mnie i całą moją rodzinę? - wykrzyczała kobieta.
James nic nie powiedział, tylko szybko wybiegł. Chciał się znaleźć jak najdalej tego miejsca.
- Dziękuję kochanie. Jesteś wspaniałym aktorem. - powiedziała kobieta. Pocałowała ukochanego, wchodząc do mieszkania.
- No oczywiście, że tak. - powiedział również mężczyzna, odwzajemniając pocałunek.
Tak, wszystko było jasne. W drodze powrotnej Hana zadzwoniła do ukochanego, w dużym skrócie opowiedziała mu o tym, co zaszło na parkingu i prosiła, aby się zachowywał, jak prawdziwy ojciec i, aby otworzył jej drzwi, gdy będzie miał na rękach małego. Wiedziała, że James mocno się zdziwi. Może w końcu będzie od niego spokój.
- Ok, a teraz zobacz co kupiłam. - wskazała torby.
- Aha. I to są te niezbędne rzeczy?
- Tak. - powiedziała i oboje wybuchli cichym śmiechem, aby nie budzić małego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz