wtorek, 30 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 21.

Mężczyźni szli bardzo szybko. Chcieli jak najszybciej trafić do domu.
- Człowieku, jakie ja mam szczęście. - powiedział cicho Piotr.
- Co?
- No, że na ciebie trafiłem, że ty byłeś w tym domku i wiedziałeś, że on tu jest. Ja nie miałem o tym pojęcia.
- Szczęście w nieszczęściu, co? - zapytał Przemek i prychnął cicho pod nosem.
- Dokładnie Przemo. Trafiłeś.
Szli dalej.
Piotr nawet nie wiedział, kiedy przed jego oczami ukazał się mały i przytulny domek. Światła były zapalone. Cały dom był oświetlony. Piotr chciał już biec do środka, aby sprawdzić, czy jego ukochanej kobiety nie ma w domu, lecz Przemek go powstrzymał.
- Piotr! Jeżeli jej tam nie ma, to ja już nie wiem gdzie może być.
- To po co mnie jeszcze zatrzymujesz?! Chodź, sprawdzimy to.
- Ale ty nie możesz tak po prostu wparować do kogoś do mieszkania, sprawdzić czy jest tam Hana i wyjść, jakby nigdy nic.
- Tak? Dla niej zrobię wszystko. - powiedział Piotr i znów ruszył. Na nieszczęście Piotra, tym razem również powstrzymał go młodszy kolega.
- No dalej, chodź.
- Nie, nie tak od razu. - zrobił chwilową pauzę głosową, która trochę zdenerwowała Gawryłę. Po chwili jednak dodał. - Widzisz, ktoś patrzy się przez okno.
- Widzę, ale nie wiem kto to jest.
- Ok, to chodź, podejdziemy spokojnie bliżej. No wiesz, że niby się rozglądamy, a jeżeli nawet w tym domu nie ma Hany, to zawsze możemy powiedzieć, przecież, że zabłądziliśmy lub coś takiego. Wymyślimy coś bez problemu.
- Mam nadzieję, że nie będziemy musieli nic wymyślać. - powiedział Piotr, znowu ruszając.
- Ja też. - dopowiedział Przemek, doganiając go.
Podeszli delikatnie bliżej, aby nie przestraszyć kobiety wyglądającej przez okno.
Oboje widzieli ją coraz wyraźniej. W pewnym momencie Piotr rozpoznał w niej Hanę. Zaczął nagle biec w stronę szyby. Przemek chciał go zatrzymać, ale nie dał rady. Również pobiegł za chirurgiem.
Hana patrzyła się w przeciwną stronę. Nie widziała ich. Jeszcze.
- Piotr, błagam. Ja wierzę w ciebie. - mówiła szeptem, zapłakana. - Jak ten dureń mógł mi złożyć taką propozycję? I on mnie niby, tak bardzo kocha?! Piotr! - mówiła coraz głośniej.
- Hana! - wykrzyknął James z sypialni. - Przestań tak go wołać, go tu nie ma. Ja chcę już iść spać. I ty też powinnaś, chyba, że wolisz jednak przespać się ze mną, tak jak już wcześniej ci mówiłem.
- Ty chamie! Jak w ogóle możesz?! To nazywasz miłością?! Czemu ty mnie tak tu więzisz?!
- Nie wiążę cię. W każdej chwili możesz wyjść, ale nie ma tu nic innego niż las, przez najbliższe kilometry.
- Wiesz, co? Mam to w dupie. Wolę wyjść i włóczyć się po lesie, niż tu z tobą siedzieć. Już wolę jakby mnie wilki zjadły! - wykrzyknęła kobieta i wyszła z domu.
Piotr był już pod samymi drzwiami, już miał je otwierać, kiedy kobieta szybkim ruchem otworzyła je.
Gawryło upadł, wylądował na ziemi. Hana w ogóle nie wiedziała co się dzieje, myślała, że to jakiś włamywacz, lub ktoś z ludzi Jamesa. Już miała zacząć znowu krzyczeć, gdy ktoś nagle złapał ją od tyłu. To był Przemek. Niestety, ona o tym nie wiedziała. Kopnęła go mocno w brzuch. On upadł na podłogę, zwijając się z bólu. Wtedy Hana obróciła się do mężczyzny, którego drzwi przygniotły do podłogi. On już się podnosił. Wyprostował się i w tym samym momencie oboje się na siebie spojrzeli.
Hanę zamurowało. Stanęła jak wryta.
- Piotr?! - wykrzyknęła. On natychmiast zasłonił jej usta ręką, nie chciał, aby James ich usłyszał.
- Boże, Hana. Znalazłem cię! Chodź. Powiedział i wziął ją za rękę. Biegnijmy do samochodów! Przemo, a ty wstawaj!
- O Boże ... to jest Przemek?! Przepraszam się, nie wiedziałam.
- Dobra, wyjaśnimy to w domu. Ale odpłacę się. A teraz uciekajmy.
Pobiegli i szybko wsiedli w samochód. Piotr z Haną, a Przemek do swojego.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 20.

Droga prowadząca przez las była bardzo wąska. Niekiedy mieli nawet problemy z przejazdem ze swoimi dość sporymi autami. Czasami robiło się nawet niebezpiecznie. Jednak szczerze powiedziawszy, oboje mieli to głęboko gdzieś. Chcieli po prostu jak najszybciej być już tam. Na miejscu. Chcieli raz na zawsze porachować się z Jamesem, a co najważniejsze, chcieli, aby Hana była z powrotem bezpieczna. Tam, gdzie jej miejsce. Przy swojej rodzinie i przyjaciołach.
Mężczyźni porozumiewali się przez telefon. Nie stanowiło to żadnego problemu. Piotr wykupił tysiące darmowych minut, aby móc ciągle rozmawiać z Haną, gdy byli daleko od siebie. Miał ich pełno w zapasie. Od razu to wykorzystał.
- Nie nabije ci za dużo kasy? - zapytał Przemek.
- Tym się nie martw. Tysiące darmowych minut.
- Aha, ok.
- To ... za ile dojedziemy? - zapytał szybko Piotr.
- Nie wiem. Nie byłem tu od lat Piotr. Po za tym przygotuj się na to, że jej tam wcale nie musi być, słyszysz? Nic nie jest teraz pewne. Niestety. - powiedział smutno brat Hany.
- Oj przestań. Dołujesz teraz siebie i w dodatku mnie. Ona tam jest, na pewno! A teraz nie myśl o niczym innym, tylko skup się na prowadzeniu.
- Ok.
Jechali tak jeszcze przez pewien czas.
W jednym odcinku leśnej drogi Piotr miał spore problemy z przejazdem, ze swoim wielkim i masywnym samochodem. Na szczęście dwaj młodzi mężczyźni jakoś poradzili sobie z tym utrudnieniem i szybko ruszyli dalej.
* * *
Hana znów usiadła przy oknie. Tu jej było wygodniej. Dużo wygodniej niż na kanapie. Miała cały czas nadzieję, że Piotr za chwilę nadjedzie i zabierze ją stąd do Kuby, do domu. I będą razem. Znowu. Zupełnie tak jak dawniej. Teraz właśnie tego najbardziej chciała. To było jej największe marzenie.
- Hana, nie łudź się nawet! On cię tu nie znajdzie, nigdy, słyszysz? Nikt nie wie, że jest tu jakiś domek i to tak głęboki w lesie. Lepiej zgódź się na tą moją propozycję i będzie po sprawie.
- Nigdy! Ogłuchłeś?! Nigdy nie zdradzę Piotra! Już sama wolałabym umrzeć! - wykrzyczała bardzo głośno kobieta, aby mieć pewność, że dźwięk jej głosu dojdzie do sypialni, w której leży James. 
Grała twardą, ale tak na prawdę bała się. I to nawet bardzo. Tego, że James w końcu przestanie jej słuchać i ją po prostu wykorzysta. Zaciągnie dy sypialni, lub gdziekolwiek i zrobi z nią to, co tylko będzie chciał. Dobrze wiedziała, że nie ma z nim najmniejszych szans. Była całkowicie bezbronna. 
- Hana, niedługo moja cierpliwość się skończy. - powiedział James, który już wychodził z pokoju.
- Tak?! I co wtedy zrobisz?! Zgwałcisz mnie, tak?! - powiedziała kobieta. - James ja cię kiedyś kochałam, byłeś dla mnie wszystkim, ale umarłeś. Nie mogłam się po tym pozbierać tyle lat ... a kiedy wreszcie to zrobiłam, zakochałam się, tak jak kiedyś w tobie, tylko, że teraz w Piotrze, to ty znowu się pojawiłeś, a ja uświadomiłam sobie, że już cię nie kocham. Kocham jego. Tyle razy dawałam ci do zrozumienia, że nie chcę z tobą być. Czemu ty po prostu się nie odczepisz i mnie nie zostawisz?
- Bo ja cię kocham.
- W taki sposób okazujesz miłość?! Nie wierzę ci, że mnie kochasz. Mężczyzna, który kocha nie zachowuje się w ten sposób.
- Ale ja chcę z tobą być. 
- Ja też chciałam! A ty mnie zostawiłeś! Umarłeś ... niby! I ja, myślałam, że nie dam rady żyć bez ciebie, a z czasem się nauczyłam. Ty też dasz radę.
- Nie dam Hana. Gdybym dał, nie robiłbym tych rzeczy. Ale ja tak bardzo cię pragnę, pożądam! Nic na to nie poradzę. 
* * *
- Zaparkujmy samochody tu i wysiadamy! Dom jest jakieś dwie minuty drogi stąd. Idziemy.
- Ok. Mam nadzieję, że ona tam jest, bo jak nie ... to ja już nie wiem co zrobię. - odpowiedział smutno mężczyzna.
- Ej, w samochodzie to ty mnie pocieszałeś. - powiedział i dodał po chwili. - Nie załamuj się, będzie dobrze stary. Jestem tu z tobą. 

Opowiadanie 1. Część 19.

Hana spojrzała tylko na Jamesa. W jej oczach na pewno widać było rozpacz i panikę, chociaż silnie starała się to ukryć, to nic nie dawało. Za dużo stresu.
Panowała cisza, kobieta postanowiła już przerwać po chwili milczenie.
- James?! Co?! - zapytała.
- Wypuszczę cię ... - nie zdążył dokończyć, ponieważ Hana mu przerwała.
- Dziękuję, naprawdę! Wiedziałam, że tak postąpisz, w końcu nie jesteś zły. - zaczęła cieszyć się kobieta.
- Nie dałaś mi skończyć. - teraz to on się wtrącił. - Mam pewien warunek.
- James, to się zamienia w jakiś film kryminalny. A ja chcę tylko tworzyć normalną rodzinę, czy będzie to kiedyś możliwe?
- Hana, tak na wszystkich działasz ... Nigdy nie jest normalnie. - powiedział uwodzicielsko.
- Przestań! Zawieź mnie do niego. - powiedziała stanowczo.
- Zgoda, ale najpierw warunek.
- Jaki kurwa warunek?! - Nie wytrzymała. - James, ty mnie porwałeś, rozumiesz?! Pójdziesz za to siedzieć. - zająknęła się, ale po chwili dodała. - Jeszcze można to wszystko odkręcić. Nie będzie tak źle, tylko musisz mnie zawieź do domu i zniknąć. Najlepiej wyjechać do innego kraju, lub gdziekolwiek. Byle, jak najdalej stąd.
- Hana ... warunek. - mówił dalej, opanowany.
- Powiesz mi wreszcie, jaki jest ten twój gówniany warunek?! - wykrzyczała Hana.
* * *
Piotr był załamany całą tą sytuacją. Nie dawał sobie z nią rady, ale oczywiście kochał Hanę nad życie. 
- James ... ten cholerny James. - pomyślał. - Policja nigdy jej nie znajdzie! Muszę zrobić to sam! Rozumiesz Przemek?! - wykrzyczał do niego. - On jest szpiegiem, doskonale wie, gdzie ją wywieźć, żeby nikt jej nie znalazł, rozumiesz to?! - krzyczał już Piotr.
Do akcji postanowił włączyć się Przemek.
- Piotr! Uspokój się! Mnie też jest ciężko! Znajdziemy ją! Jeżeli policja nam nie pomoże zrobimy to sami. Piotr, nie martw się tak! - powiedział Przemek.
- Nie martwić się tak?! Sam siebie słyszysz człowieku?! Jak niby mam się nie martwić?! - zapytał zły mężczyzna.
- Słuchaj, mam pomysł. Pojedźmy w miejsce, gdzie ostatni raz widziałeś ten samochód. Ok?
- Już tam byłem. - odpowiedział, nagle posmutniały mężczyzna.
- Tak byłeś, ale sam. Pojedziemy razem. Każdy swoim samochodem i będziemy kombinować. Jak któryś z nas wpadnie, na jakikolwiek trop, to od razu do siebie dzwonimy, jasne? - zapytał Przemek.
- Dobra, ale nie sądzę, że to coś da. - powiedział.
- Nie zapeszaj Piotr. Znajdziemy ją, zobaczysz. Sądzę, że nie może być daleko. - stwierdził Przemek.
- Czemu niby tak myślisz? - odpowiedział, nagle ożyły i zaciekawiony Piotr.
- Bo zobacz ... on zawsze wszystkim robi na przekór. I tak, żeby nikt nie domyślał się. Więc ... każdy myśli, że wywiózł ją gdzieś daleko, a ona pewnie nadal jest gdzieś tu, nawet bliżej niż myślisz.
- Dobrze myślisz. Może nam się to przydać. Ok, to chodź. - powiedział Piotr i pociągnął za sobą brata Hany.
Pierwszy raz od jakiegoś czasu odżyła w nim nadzieja. Poczuł, że może ją znaleźć, że znowu będą szczęśliwi. Razem.
Po pół godzinie byli na miejscu.
- Ok? To gdzie go widziałeś? - zapytał Przemek.
- Ostatni raz ... tam. - pokazał palcem w stronę drogi.
Było kilka możliwości.
- Wszędzie sprawdzałem już. Nawet nie wiem ile już litrów benzyny na to poszło.
- Wszędzie, jesteś pewny? - zapytał zaciekawiony młody lekarz.
- No tak ... oprócz tej drogi przez las. - odpowiedział po chwili zastanowienia Piotr.
- Czemu?! - wykrzyczał drugi mężczyzna.
- Bo tam jest tylko las! Jeździłem tam kiedyś z tatą na grzyby.
- Mamy ją! Jest tam domek, bardzo daleko. Jeden, mały domek. Kiedyś wynajęliśmy go na wakacje.
- Żartujesz?! - odpowiedział radośnie Piotr.
- Nie, nie żartuje. Ona tam jest, musi być! Jedziemy. - powiedział mężczyzna.
Oboje wsiedli w swoje samochody. Ruszyli. Przemek jechał pierwszy, ponieważ to on znał drogę. Piotr już nie mógł się doczekać kiedy dojadą.
* * *
- Nigdy w życiu się z tobą nie prześpię! - wykrzyknęła rozwścieczona Hana.
- To w takim razie, będziesz tu musiała zostać. Zmienisz zdanie, a ja będę czekał. W sypialni.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 18.

Hana poszła do domu, nie dlatego, że James tak jej powiedział. Po prostu uznała, że stanie w środku jakiegoś lasu, samotnie, nie jest dość dobrym pomysłem, a do tego było jej jeszcze zimno.
Weszła, więc do mieszkania. Było ono urządzone skromnie, ale bardzo ciepło i tak przytulnie. Kobieta od razu poczuła się jak w domu, ale nie, nie może się tak czuć. Od razu wybiła sobie tę myśl z głowy.
W sumie mogła uciec, ale nie miała gdzie, wszędzie były tylko drzewa, a zasięgu w telefonie nie miała. James wiedział, że nie będzie próbowała uciekać, wiedział, że nie jest taka głupia, dlatego nawet, nie troszczył się o to, aby ktoś jej pilnował.
Hana podeszła do okna i oparła się o nie. Spoglądała przez szybę. Nawet nie wiedziała, kiedy zaczęła płakać. Samo tak wyszło, w jej życiu za dużo się ostatnio wydarzyło. Tyle chwili, chciała być z Piotrem. To był jedyny mężczyzna, przy którym, tak naprawdę czuła się bezpieczna. Pragnęła się do niego przytulić i poczuć jego zapach.
Zarówno jej myśli, względem Piotra, jak i płacz, były bardzo długie. Zauważyła w oddali Jamesa, widziała, że wraca już. Nie chciała mu pokazać bólu, rozpaczy, strachu. Szybko przetarła łzy rękawem. Chciała, żeby nie było widać śladu, po tym, że płakała.
Po pięciu minutach mężczyzna otwierał już drzwi do mieszkania.
- Już jestem kochanie. - powiedział.
- I co, namyśliłeś się? - powiedziała od razu kobieta, nawet nie poprawiając go, że użył do niej słowa kochanie, starała się być dla niego, jak najbardziej miła, oczywiście, na tyle, na ile to możliwe w tej sytuacji. Chciała, żeby on też był dla niej wyrozumiały, więc musiała grać.
Nastała chwilowa cisza, Hanie łzy napłynęły do oczu. Zawsze wiedziała, że kocha Piotra, ale dopiero teraz, uświadomiła sobie, jak bardzo, że nie może bez niego żyć.
- James, proszę ... zawieź mnie do niego. - odpowiedziała smutna po chwili.
* * *
Piotr cały czas krążył wszędzie. Jeździł, aż wreszcie postanowił pojechać w miejsce, gdzie ostatnio widział ten samochód, ze swoją ukochaną. Wiedział, że prędzej znajdzie ją sam, niż policja.
Mężczyzna zupełnie stracił rachubę czasu, jeździł we wszelkich możliwych kombinacjach. 
Z otumanienia wyrwał go dopiero dzwoniący telefon.
- Cześć Piotr, i co z Haną? - w telefonie odezwał się głos Leny.
- Niestety, nadal nic nie wiadomo. - odpowiedział, zdołowany mężczyzna.
- Przykro mi, ale jestem pewna, że się znajdzie. - powiedziała smutno. - A tak właściwie to gdzie jesteś? 
- Ja, ... szukam jej. 
- Piotr, miałeś to zostawić policji, a nie szukać jej na własną rękę! - krzyknęła Lena.
- Tak? Gdyby Witek zaginął, też byś pozwoliła szukać go policji, a sama nic nie robiła?! - powiedział zbulwersowany Piotr.
- Masz rację, przepraszam. Szukaj jej, a tak właściwie, to dzwonię trochę w innej sprawie. 
- Tak?
- Felek jest chory, a ja jestem u was prawie cały dzień. Muszę iść do domu. - powiedziała przepraszająco.
- Jasne, rozumiem. Tylko, z kim ja teraz zostawię Kubę? - zapytał głośno.
- Źle mnie zrozumiałeś, wezmę go ze sobą, nasz dom jest duży, na pewno znajdę dla niego na razie miejsce. Nie martw się o niego, będzie bezpieczny.
- Dziękuję Lena, jesteś wielka. 
- Nie ma za co dziękować, już ci mówiłam. Na pewno zachowałbyś się tak samo, na moim miejscu. A teraz nie zadręczaj się niczym innym, oprócz szukaniem Hany. - już miała się rozłączyć, gdy nagle dodała. - Pamiętaj, jeżeli coś będziesz wiedział, natychmiast masz do mnie dzwonić.
- Ok, w takim razie pa.
- Pa. - powiedziała i rozłączyła się.
* * *
- Hana, ja podjąłem decyzję. - powiedział James i usiadł na krześle, które znajdowało się niedaleko kobiety.

sobota, 27 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 17.

Lena nie wiedziała co powiedzieć. Wszystko to, co powiedział jej Piotr, było takie niewiarygodne. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko jest prawdą. Że to wszystko już miało miejsce.
- Czy Hana jest w niebezpieczeństwie? - zapytała po chwili namysłu kobieta.
- Nie wiem, Lena. Naprawdę nie wiem. Trzeba ją jak najszybciej znaleźć! To jest pewne. - powiedział mężczyzna.
- W to nie wątpię. Dzwoniłeś już na policję? - zapytała, chwilę się zastanawiając.
- Nie, jeszcze nie. A może lepiej, jak sam ... - nie dokończył, ponieważ Lena mu przerwała.
- Nic nie sam, mój drogi! Jedź na policję i wszystko im wyjaśnij! A ja tutaj zostanę z Kubą. Ok? - zapytała, próbując go pocieszyć.
- Ok, Lena. Dziękuję ci za wszystko. Nie wiem, co bym bez ciebie teraz zrobił.
- Nie masz za co. - powiedziała kobieta, uśmiechając się w jego stronę, gdy ten wychodził.
- Oj, mam. - powiedział Piotr, zamykając delikatnie za sobą drzwi, aby nie obudzić małego.
Jego samochód zaparkowany był, pod samym domem. Wsiadł w niego i szybko pojechał na komisariat. Oczywiście po drodze ciągle się oglądał, cały czas miał nadzieje, że nagle ją ujrzy i wszystko wróci do normy. Niestety, tak się jednak nie stało.
* * *
Hana była wykończona, tymi krzykami i szamotaniem się. Usnęła. Kilka minut później, jednak wybudził ją James, który otworzył drzwi samochodu z jej strony i zaczął szturchać ją za barek. 
- Wstawaj! Jesteśmy już na miejscu! - powiedział, nazbyt głośno, od razu wyrywając kobietę ze snu.
Wyszła z samochodu.
Byli w środku jakiegoś lasu, nic więcej prócz tysiąca drzew, wokoło nich  i jednej małej chatki. 
- Co to za dzicz? Po co mnie tu przywiozłeś? - zapytała, wystraszona i przybita kobieta.
- Bo tutaj, wreszcie będziemy razem i będziemy szczęśliwi. Nikt nam nie przeszkodzi, uwierz, już ja tego dopilnuję. - powiedział znów spokojnie i cicho mężczyzna.
- Nie James! Ja chcę do Piotra, ja go kocham nie ciebie! - wykrzyczała kobieta.
- Jeszcze zmienisz zdanie. Zapomnisz o nim prędzej niż myślisz. - powiedział złowrogo mężczyzna i posłał szyderczy uśmiech w stronę kierowcy samochodu.
Następnie kierowca odjechał samochodem, zostawiając tym samym Hanę z Jamesem, samych w środku jakiegoś lasu. Ona jednak cały czas miała nadzieję, że Piotr ją znajdzie i to szybko. Że zaraz wyłoni się z rogu i krzyknie do niej.
- Dobra, zapraszam do nowego mieszkania. - powiedział i wskazał jej zapraszającym gestem domek.
- Co ty pieprzysz do cholery?! Możesz mi to wreszcie wyjaśnić?! - kobieta nie wytrzymała i wyrzuciła z siebie szybko te słowa.
- Uspokój się. Teraz będziemy tu mieszkać. Fajnie co? Taka atmosfera, cisza, widok. To wszystko dla ciebie.
- Ja nie chcę z tobą żyć! Kiedy ty to wreszcie zrozumiesz? - powiedziała Hana płacząc.
- Ja chcę do mojego domu! Do Piotra, do Kubusia. - mówiła coraz spokojniej. - Błagam, James. Ja wiem, że w głębi nie chcesz wyrządzać mi tej krzywdy. Pomyśl o innych, pomyśl o nich, a jeżeli ci tak na mnie zależy, to pomyśl też o mnie. Tam jest moje miejsce, z nimi, nie tutaj. Dobrze o tym wiesz. - powiedziała, błagalnie kobieta.
- Hana ... ale ja ...
- James ... błagam.
- Muszę to wszystko przemyśleć. Idę pochodzić po lesie, w pobliżu, ty lepiej idź do domu.
- Dobrze, tylko proszę cię. Zrób to dla mnie.
* * *
Piotr wyszedł już z komendy. Policjanci kazali mu jechać do domu i odpocząć, ale on postanowił ich nie posłuchać od razu po wyjściu z komendy pojechał na dalsze poszukiwania kobiety.  

piątek, 26 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 16.

Piotr cały czas krążył samochodem. Jeździł, wysiadał, szukał, krzyczał. Nic. Nigdzie nikogo nie było. Ale on nie poddawał się, cały czas szukał Hany, kobiety swojego życia. Z tego koła myśli wyrwał go telefon, myślał, że to Hana. Nie patrząc na nazwę kontaktu, od razu odebrał.
- Hana?! Co jest?! - wykrzyczał do słuchawki.
- Co?! To ja, Lena. Dzwonię do ciebie, bo Hana nie odbiera. - powiedziała kobieta. - Co się stało?
- Bo, bo ... opowiem ci, jak przyjadę do domu. - powiedział załamany mężczyzna. - Z Kubą wszystko dobrze?
- Tak, ale to też musisz mi wyjaśnić. Wasze życie, w ogóle jest strasznie dzikie, nie zdziwiłabym się, jakby nagle kogoś porwali lub coś. U was przecież wszystko możliwe. - zażartowała, nieświadomie kobieta.
Piotra bardzo to zabolało. Dlatego, że Lena miała rację. Tak właśnie się stało.
W telefonie zapadła cisza. Po chwili milczenia kobieta odezwała się.
- Piotr? Jesteś tam? - zapytała zaniepokojona. - Co jest?
- Powiem w domu, będę niedługo. Pa. - powiedział, rozłączając się.
Otarł łzę, która nagle spłynęła mu z polika.
Najgorsza była ta panika, on się strasznie o nią bał. Była z Jamesem, on już raz próbował ją porwać, na szczęście wtedy Piotr mu przeszkodził. Tym razem, choć był tak blisko, nie dał rady. On był szpiegiem. Nadal jest. Nie wiadomo co mu chodziło, chodzi po głowie. Ale z drugiej strony kocha Hanę. Piotr po dłuższym namyślaniu się stwierdził, że nie zrobi jej krzywdy. Przecież porwał ją, po to, aby być razem z nią. Więc na pewno będzie robił wszystko, aby Hana czuła się z nim jak najlepiej.
Ale to jest nieistotne. Kiedy Piotr znajdzie Hanę. Potem dorwie jego. Zabije go, własnymi rękami. Za to, ile krzywdy, cierpienia i nieszczęścia wyrządził im. Nie mógłby, tak po prostu zniknąć? Gdyby go nie było, oni ominęliby tyle problemów. Spędziliby wspólnie tyle czasu więcej.
Ale nie czas na rozmyślania. Piotr wsiadł w samochód i pojechał prosto do domu.
* * *
W tym samym czasie Hana jechała samochodem, razem z Jamesem i kierowcą. 
- Wypuść mnie! Ja chcę do Piotra! Zostaw mnie! - ciągle krzyczała i szamotała się. 
- Kochanie, nie krzycz tak. Chyba nie chcesz teraz stracić głosu. - powiedział spokojnie i wolno James, a kierowca który prowadził w tej chwili auto, zaśmiał się. 
- Jakie kochanie?! Ty nie żyjesz! Umarłeś! Mój mąż umarł! I to parę lat temu! Ty jesteś kimś innym! Obcym! Nie znam cię! Nienawidzę cię! Zostaw mnie! - wykrzyczała kobieta. Wiedziała, jak mu dopiec. 
- Widocznie żyję, bo siedzę obok ciebie. - powiedział bez emocji James.
Hana zaczęła z całej siły, walić pięściami w szybę. Po chwili znów odezwał się mężczyzna.
- Nie rób tak, bo będziesz miała całe poharatane ręce. - po kilku minutach, widział, że jego wypowiedź, nie nie dała. Więc dopowiedział. - Dobrze, rób jak chcesz.
- Gdzie ty mnie zawozisz?! - zapytała, całkiem zdesperowana już kobieta.
- Dowiesz się w swoim czasie. W swoim czasie. - powiedział nadal spokojnie ( co bardzo drażniło Hanę ) i flegmatycznie James.
* * *
Piotr był już pod blokiem. Zaparkował samochód i szybko pobiegł do domu. 
Wszedł do domu. Lena była zdenerwowana, nie wiedziała co się dzieje. Od razu było to po niej widać. Chodziła po całym domu. 
- Mały zasnął, jakiś czas temu. - powiedziała szybko.
- To dobrze. - powiedział załamany mężczyzna. - Przynajmniej on się nie denerwuje. 
- Tak, śpi, dlatego ty masz czas, aby mi wszystko dokładnie wyjaśnić. Potem razem coś wymyślimy. 
- To długa historia. - powiedział zestresowany mężczyzna.
- Piotr! Skup się, to jest najważniejsze! Inaczej nie będę mogła ci pomóc. - powiedziała Lena.
- Zgoda, zaczęło się od tego, że ... - zaczął mężczyzna.
Po ponad godzinie, cała historia była już streszczona. Powiedział wszystko, co pamiętał. Nawet z najdrobniejszymi szczegółami, wiedział, że to wszystko może pomóc. 
Lena była wstrząśnięta tym wszystkim. Natłok informacji spowodował serię pytań.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 15.

James wolno podniósł się z fotela. Szedł wolno, ale młoda para obserwowała każdy jego ruch. Wiedzieli, że w każdej chwili może coś wymyślić. Nie wiadomo przecież, do czego tak naprawdę jest zdolny.
Po pewnym czasie Piotr nie wytrzymał. Miał już dosyć tego jego wolnego ruchu. Podszedł do niego.
- Głuchy byłeś jakiś? Hana się chyba spytała co tutaj robisz. - surowo powiedział.
- Słyszałem, pozwolisz jednak, że odpowiem jej, a nie tobie. - odpowiedział spokojnie, idąc w stronę kobiety, stojącej z tyłu.
- Odsuń się od niej! - krzyknął Piotr, powstrzymując ręką go, od dalszego ruchu.
- Powiedziałeś przecież, że mam jej odpowiedzieć na pytanie ... więc robię to. - powiedział James, odpychając jego rękę.
- Tak?! A od kiedy to, ty jesteś taki posłuszny?! Co?! - zapytał Piotr.
- Dobra, koniec tego. - wkroczyła do rozmowy Hana. - CO tutaj się dzieje?
- Nic.
- To czemu tu jesteś?! To moje mieszkanie.
- Nasze, kochanie. - powiedział czule James.
- Słucham? - krzyknął Piotr. - Odsuń się od niej. - zagrodził jemu. - To, co chcesz załatwić, załatwiasz ze mną.
- Ja ją kocham, i nigdy jej nie zostawię, rozumiesz? - wykrzyczał James.
- Człowieku! Ty jesteś nienormalny. - wykrzyczała Hana. - Ja ciebie nie kocham! Ty umarłeś! Ja kocham Piotra!
- To się okaże! - wykrzyczał i pobiegł w stronę wyjścia, przy którym stała kobieta.
- Hana, uważaj! - krzyknął Piotr, który już biegł w stronę ukochanej. Wiedział, że James nie odpuści.
James był już przy drzwiach. Biegł, bardzo szybko. Hana zdążyła się odsunąć, niestety nie wystarczająco szybko. Biegnący James zdążył chwycić ją za ramię i pociągnąć za sobą.
- Ała! Zostaw mnie. - krzyczała kobieta.
James był wysportowany. Nawet bardzo. Bez problemu ciągnął ją za sobą i biegł. Ona bardzo się upierała, ale i tak była bezsilna.
Piotr biegł tuż za nimi.
- Zostaw ją! - krzyczał.
Wybiegli z bloku. James pociągnął Hanę w stronę samochodu, ustawionego, niepozornie z tyłu. I wsiadł tam, wpychając za sobą kobietę.
Piotr widział, jak James wywozi jego ukochaną. Widział, jak błagalnie patrzyła się w szybę krzycząc pomocy. Piotr nie odpuści. Kocha ją, wiedział, że ją znajdzie. Nidy nie odpuści.
Biegnąc do samochodu, cały czas myślał. Wiedział, że to wszystko było ustawione. James naprawdę wiedział, że oni przyjadą tu prędzej, czy później. Razem. Ten samochód miał tam stać. Cała akcja była solidnie zaplanowana. On przewidział wszystko. Skąd on mógł to wszystko wiedzieć? To było niemożliwe, nierealne. Niestety, jednak prawdziwe.
Wsiadł w samochód i ruszył za nimi. W samochodzie, gdzie była jego kobieta, kierowca idealnie wiedział, gdzie ma się poruszać. Jechał drogą przez las, co chwilę ją zmieniał. Skręcał, wymijał. Robił wszystko, żeby zgubić Piotra. Piotr z kolei, za wszelką cenę nie chciał zgubić samochodu, w którym była miłość jego życia, Hana.
Niestety, po pewnym czasie samochód znikł jemu z oczu, nie widział go. Lecz nadal, jeździł wszędzie po okolicy, szukając go.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 14.

- Też o nim pomyślałam, ale niby czemu? Po co? - zapytała zmartwiona kobieta.
- Nie wiem, ale niedługo sami się dowiemy. - odpowiedział jej Piotr.
- Jesteś pewien, że nie mam dzwonić na policję?
- Hana! Policja nam nie pomoże. Trzeba samemu to wreszcie wyjaśnić i jasno dać mu do zrozumienia, żeby się od nas odczepił.
- Ok, ale Piotr! On jest szpiegiem, a tak właściwie to ... ja nawet nie wiem kim on jest. Jestem pewna jednego, musimy na siebie uważać, on ma broń.
- My?! - zapytał zdziwiony.
- No tak. Bo jak wejdziemy, to ...
- Nie. - przerwał jej mężczyzna. - Nie pozwolę ci wejść, ty tu zostaniesz.
- Nie, nawet o tym nie myśl. Nie puszczę cię do niego samego.
- Ale nie możesz ....
- Cicho proszę być, albo zadzwonię po policję zaraz! - wykrzyknęła sąsiadka, która wyszła z mieszkania, znajdującego się piętro nam nimi.
- Przepraszamy, będziemy cicho. - powiedziała kobieta.
- Ona ma rację Hana, nie możemy być głośno. - powiedział już szeptem mężczyzna.
- Ok, przepraszam. - powiedziała szeptem Hana. - Ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Wchodzę z tobą. - powiedziała cicho, ale zdecydowanie kobieta.
- O nie! Nie mogę ci na to pozwolić.
- Lalalalala. - mówiła coraz głośniej Hana, tak długo, dopóki Piotr nie przykrył jej ust dłonią.
- Dobra, zgadzam się, ale trzymasz się z tyłu. I jak być coś było nie tak, od razu wybiegasz. Jasne?
- Ok, panie doktorze. Idziemy.
Piotr ponownie wziął klucze na wysokość zamka. Tym razem ręka ukochanej nie powstrzymała go. Wsadził klucze i przekręcił zamek, starał się być cicho, ale hałas i tak był słyszalny.
- Czemu one tak skrzypią? - zapytał mężczyzna.
- Przepraszam, ale to stare drzwi. Po za tym, nie miej do mnie pretensji. - powiedziała zdenerwowana, młoda kobieta.
- Ok, wybacz. Dobra wchodzimy, złap mnie za rękę, tylko pamiętaj, musimy być cicho.
- Tak, wiem. Pamiętam. Wspominałeś o tym już parę razy.
Po Hanie wyraźnie widać było złość. Zakrywała w ten sposób strach, nie chciała pokazać Piotrowi, że się boi. Chciała być twarda, jednak na prośbę ukochanego chwyciła jego rękę. Nie chciała mu ulegać, ale nie miała już siły się stawiać, chciała, żeby było już po wszystkim. Po za tym, raźniej jej było, kiedy czuła ciepło jego ciała. Dodawało jej to otuchy i motywowało. Przypominało, że nie ma się załamywać.
Weszli do mieszkania. Mężczyzna, który był w środku siedział na kanapie i oglądał telewizor. Nie słyszał ich rozmów i podniesionych głosów na korytarzu. To było oczywiste. Telewizor chodził bardzo głośno. A on nadal, w spokoju go oglądał. Nie słyszał nawet, że para weszła do mieszkania.
Oni po cichu szli w jego stronę. Hana miała się trzymać z tyłu, ale tego nie robiła. Nie zostawiłaby ukochanego. Wiedziała o tym i była pewna, że on też o tym wiedział. Dlatego nawet nie stawiał się. Wiedział, że to nie ma sensu, że i tak już nic nie wskóra.
Mężczyzna siedzący na kanapie usłyszał ich kroki. Odwrócił głowę w ich stronę.
- James? Co ty tutaj robisz? - zapytała zdenerwowana kobieta.
- Hana? Piotr? Nie spodziewałem się was tu. A tak właściwie to ... tak. Spodziewałem się, prędzej czy później, liczyłem jednak na później. - powiedział James i uśmiechnął się fałszywie.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 13.

- Przepraszam, ale były straszne korki. - odpowiedziała.
- Ok, ważne, że już jesteś. - powiedział. - To chodźmy.
Mężczyzna złapał Hanę za rękę i wszedł z nią do klatki, w której niedawno mieszkała. Do jej dawnego mieszkania ...
Hana mocno ściskała jego rękę. Bała się. Nie wiedziała kto jest w mieszkaniu i jak tam wszedł. A co najważniejsze: dlaczego.
Szli schodami. Kobieta mieszkała na drugim piętrze. Nie widzieli sensu w czekaniu na windę, woleli iść. Gdy byli przy końcu pierwszego piętra, kobieta stanęła.
- Co się stało? - zapytał troskliwie Piotr.
- Bo ja się ... boję. Nie wiemy przecież, kto tam jest. - powiedziała zmartwiona Hana.
- Nie martw się, jesteś ze mną. Nic ci nie grozi, kochanie. - powiedział, jeszcze mocniej przysuwając się do niej, jednocześnie całując ją w polik.
- Ok, wierzę Ci. - odpowiedziała już bardziej uspokojona Hana.
Złapali się silnie za ręce i ruszyli dalej.
Kilka minut później, wolno ociągając się, stali już pod drzwiami.
- Hana?
- Tak? - zapytała.
- Daj mi klucze.
Kobieta wzięła torebkę i szybko, ale cicho, szukała kluczy. Po chwili trzymała je już w swoich dłoniach.
- Proszę. - powiedziała.
- Dzięki. Ok, no to do dzieła. - odpowiedział Piotr. Wziął klucze z rąk ukochanej i już po chwili były przy zamku. Chciał go przekręcić i wejść do domu, ale kobieta nagle go powstrzymała.
- Piotr! Poczekaj jeszcze chwilę. - wyszeptała kobieta, trzymając go za ramiona.
- Tak?
- To .. może lepiej poczekamy za tą policją, a dopiero później wejdziemy.
- Co? - zapytał zdziwiony Piotr.
Hana kontynuowała, nie zważając na jego pytanie. - To, o której przyjadą? Kiedy po nich dzwoniłeś?
- Co? - znów zapytał.
- Jakie co?! Nie czas na żarty! - krzyknęła zdenerwowana kobieta.
- Ja, ja ... po nich nie dzwoniłem. Czekałem tylko, aż ty przyjedziesz.
- Co? - teraz to kobieta, zadała to pytanie w jego stronę.
- Jakie co?! Nie czas na żarty! - powtórzył po niej ukochany, dość zabawnie, chciał aby Hana przestała się tak denerwować, ale jemu samemu nie było do śmiechu.
- Przestań Piotr! To nie jest śmieszne! - powiedziała, jeszcze bardziej rozzłoszczona kobieta.
- Wiem, przepraszam. Ale lubię jak się denerwujesz. Nic na to nie poradzę. Wybacz. - powiedział, próbując pocałować kobietę w polik, ta jednak wyrwała mu się.
- Nie denerwuj mnie! Nie teraz Piotr. - krzyknęła.
- Ok, ale nie krzycz tak. Chcesz, żeby ten ktoś cię usłyszał?
- Nie .. masz rację. To co? Dzwoń na tą policję. - powiedziała, już znacznie ciszej Hana.
- Nie, nie ma sensu. Chyba raczej wiem kto to. Załatwię to sam. - powiedział cicho.
- Kto to?- zapytała zdziwiona Hana.
- Jak to kto?! Wiesz komu nie wzięłaś kluczy od mieszkania?
Hana chwilę się zastanawiała. Po chwili jednak zaczęła. - O nie ... czy ty myślisz, że tam ... w środku jest ...
- James. - dokończył za nią Piotr.

sobota, 20 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 12.

Piotr odpalił silnik i ruszył prosto do domu Hany, chciał jak najszybciej wrócić do domu. Do swojej ukochanej i chłopca, który z nimi tymczasowo był. Chciał spędzić miło ten dzień, ponieważ to był ostatni dzień, w którym Kuba był razem z nimi, wspólnie.
Mężczyzna nie miał problemów z dojazdem do domu Hany. Była wczesna godzina, nie było o tej porze korków. Cieszył się, że to szybko mu pójdzie.
Kilkanaście minut później, wychodził już z samochodu. Szedł pod drzwi. Tak, te drzwi. Za nimi wydarzyło się tyle złych, jak i dobrych rzeczy. O tak, zupełnie tak, jak wtedy, kiedy Hanie zdemolowali dom, to było przykre i bardzo cierpiała, ale właśnie dzięki temu zadzwoniła do Piotra, dzięki temu przykremu incydentowi oni zbliżyli się do siebie. Nawet bardzo.
- Nie czas na wspomnienia. - powiedział cicho do siebie Piotr. - Teraz trzeba zabrać wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a po resztę przyjedziemy już wspólnie. - kontynuował.
Już chciał przekręcać zamek  drzwiach, ale się powstrzymał.
Wyjął cicho klucz i dostawił ucho do drzwi. Zaczął nasłuchiwać.
Ktoś tam był, wyraźnie słychać było dość głośno włączony telewizor. Po paru minutach Piotr przestał nasłuchiwać i zaczął się zastanawiać.
- Kto tam jest? Kto jest w środku?! - zaczął się pytać sam siebie.
Wyszedł na chwilę z bloku, aby nieproszony gość go nie usłyszał. Następnie wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił do swojej kobiety.
- Hana? - zapytał, dość mocno zdenerwowany.
- Co się stało?! - kobieta także podniosła głos, wiedziała, że coś jest nie tak. Znała Piotra już dość długo, żeby się tego domyśleć.
- Co się stało? Jeszcze się pytasz? - Piotr mówił coraz głośniej.
- Piotr! Nie krzycz tak, nawet dziecko cię słyszy! Powiesz wreszcie o co chodzi, czy co? - zapytała.
- Tak, powiem. W twoim mieszkaniu ktoś jest! Wynajęłaś je komuś?! Czemu mi nic o tym nie powiedziałaś?
- Co?! Nikomu nie wynajęłam mieszkania! O czym ty mówisz? - kobieta zaczęła się denerwować.
- Nie?! - Piotr już sam nie wiedział, o co chodzi.
- Piotr, nie denerwuj mnie! Przecież mówię Ci, że nie! Ktoś tam jest?! W moim mieszkaniu? Boże ... za chwilę do ciebie przyjadę! - krzyczała.
- Tak? Hana, to nierozsądne! A z kim zostawisz Kubę?
- Hmmm, umówiłam się z Leną na kawę, za chwilę powinna u mnie być. Zostawię z nią Kubę i jadę.
- Ok, tylko uważaj na siebie. - powiedział zmartwiony Piotr.
- Ja? Raczej ty. Nie ruszaj się dopóki nie przyjadę, nie wiadomo kto jest w środku. - powiedziała.
- Ok. Będę czekał pod blokiem.
- W porządku. Kończę Piotr. Lena już puka do drzwi.
- Ok, czekam. - powiedział mężczyzna i się rozłączył.
Hana wszystko wytłumaczyła Lenie. Ta bez namysłu się zgodziła i zaopiekowała chłopcu. Kobieta szybko pobiegła do samochodu.
Droga, nie trwała, tak jak u Piotra kilkanaście minut. Tym razem były korki. Kobieta po chwili namysłu zmieniła drogę. Na miejscu była po półgodzinie.
Na szczęście były wolne miejsca parkingowe, szybko zaparkowała i wysiadła z samochodu. Szukała wzrokiem Piotra. Znalazła go, stał przy klatce. Od razu podbiegła w jego stronę.
- Co tak długo? - zapytał.

środa, 17 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 11.

Mocno się przytulali. Kobieta nie wypuszczała z objęć chłopca, aż do momentu, kiedy się uspokoił. Chciała, aby w jej ramionach czuł się bezpiecznie.
Po pewnym czasie Hana zauważyła, że chłopiec już nie płacze. Postanowiła, więc poprawić mu humor.
- I co? Już ci lepiej? - zapytała ciepło.
- Mhm, chyba tak. - powiedział ciągle smutny chłopiec.
- Kuba, uśmiechnij się! Pamiętasz? Teraz, jak już wszyscy zjedliśmy, to czekają na nas te niespodzianki! - powiedział wesoło mężczyzna, puszczając do chłopca oko.
- O tak! Prezenty! - Kuba od razu się rozchmurzył.
- O, widzę, że poprawił ci się humor. Mój plan zadziałał. Po za tym, ja też jestem ciekawy, jaki jest ten prezent dla mnie.
- Ok, ok. - uśmiechnęła się kobieta i pocałowała mężczyznę w polik. - Ale najpierw ... - dodała. -
- Najpierw? - zapytał Piotr.
- Najpierw to Kuba dostanie zabawki. - powiedziała kobieta.
- Dlaczego on pierwszy? Ja jestem mniejszy. - powiedział mężczyzna, śmiesznym, dziecinnym głosikiem.
Hana i Kuba zaśmiali się. Piotr potrafił poprawić humor, wszystkim w swoim otoczeniu. Był w tym dobry.
- Oj, nie płacz, bo .... bo w ogóle nie dostaniesz. - powiedziała kobieta śmiejąc się.
- Ok, ok. Już dobrze.
- Dobra, więc ... Kuba dostanie prezenty, potem pójdzie do pokoju i się nimi pobawi, a ja go wreszcie przebiorę. W tym czasie ty, kochanie. - wskazała palcem na Piotra. - Pojedziesz po moje rzeczy do mieszkania. Dam ci kluczę, wiesz gdzie wszystko leży, nie będziesz miał z tym problemu.
- Ale ... - powiedział mężczyzna.
- Nie ma ale. Teraz ja tu rządzę. - zaśmiała się kobieta. - Ok, więc jak to wszystko ogarniemy, to potem pójdziemy pogadać do salonu i dostaniesz ten swój prezent. Co ty na to? - zapytała.
- A mam inne wyjście?
- Hmmm. Raczej nie. - powiedziała Hana.
- Ok, w takim razie .... niech tak będzie.
- Ale ty mnie kochasz wariacie. - stwierdziła młoda kobieta.
- Oczywiście, że tak.
- Ja chcę prezenty.
- Haha, chyba zapomnieliśmy, że jest z nami dziecko. - powiedział Piotr.
- No, masz rację. Więc, proszę! - powiedziała Hana, i odsłoniła wraz z Piotrem fotel. Było na nim pełno zabawek, książeczek, ubranek i różnych przyborów.
- To dla mnie?! Dla mnie?! Naprawdę?! - zaczął piszczeć chłopiec ze szczęścia.
- Tak, naprawdę. - zaśmiał się Piotr.
- Ok. To teraz trzeba cię wreszcie przebrać mały. Które chcesz dzisiaj włożyć? - zapytała kobieta.
- To. - powiedział Kuba i wskazał palcem, na śliczną niebieską koszulkę z misiem z przodu.
- Dobrze, to chodź. - wzięła chłopca na ręce. Już wyszła z nim z pokoju, ale się cofnęła. - Piotr?! Co ty mi się tak przyglądasz, co? - zapytała z dzieckiem na rękach.
- Będziesz wspaniałą matką, wiesz? - powiedział mężczyzna.
- A ty, wspaniałym ojcem. Ale będzie z nas rodzinka.
- Oj, żebyś wiedziała. - powiedział.
- Tak, wiem. A teraz koniec dyskusji, leć po te moje ciuchy, bo nie mam w czym chodzić.
- To chodź naga, co za problem? Mi to pasuje. - powiedział i się zaśmiał.
- Piotr! Nie przy dziecku, wieczorem. - powiedziała i wyszła z salonu.
- Ok. Będę za tym czekał! - krzyknął mężczyzna, wychodząc z domu.
Wyszedł z bloku, wsiadł do samochodu i ruszył prosto do mieszkania Hany.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Opowiadania 1. Część 10.

Nastał kolejny dzień.Co dziwne Jakub nie obudził ukochanych. Spał całą noc, cicho. W ogóle się nie obudził, dzięki czemu Hana i Piotr mogli w spokoju się wyspać.
Kobieta wstała, koło godziny dziewiątej. Była wypoczęta i, jak nigdy cieszył się nowym dniem. Nie mogła się doczekać chwili, w której obudzi Piotra i małego. Nastąpi to, gdy przygotuje śniadanie, idealne śniadanie. Chciała się poczuć jak w takiej wspaniałej rodzince. Rodzince, którą za kilka lat, lub miesięcy sama planowała założyć z Piotrem.
Po pół godzinie całe, pyszne śniadanie było gotowe, a stół nakryty. Kobieta poszła obudzić chłopca. Weszła do jego pokoju, był cały przykryty kołdrą. Hana delikatnie ją uchyliła, i zobaczyła chłopca, który radośnie wyskoczył i przytulił się do niej, gdy ją ujrzał.
- Cześć ciocia! - wykrzyczał.
- No cześć maluszku. Jesteś głodny? - zapytała łagodnie.
- Mhm. - odpowiedział, uśmiechając się szeroko.
- Ok, to mam pomysł. Zjesz ze mną i wujkiem pyszneee śniadankooo. - przeciągała ostatnie słowa, a małemu wyraźnie się to podało i zaśmiał się. - A potem ... - zrobiła specjalnie przerwę, aby jeszcze bardziej zaciekawić małego.
Całej sytuacji znowu przyglądał się Piotr. Śmiech małego go obudził i od razu wstał w dobrym humorze. Podszedł do Hany i Kuby i z każdym się przywitał.
- Co potem, droga pani doktor? - zapytał pieszczotliwie.
- Ok, więc potem moje chłopaki mam niespodziankę. Dla was obu. - powiedziała całując mężczyznę w policzek.
- Ooo, ok. To jedzmy to śniadanie i dalej. - powiedział wesoło Piotr. Wziął Kubę na barana i Hanę za rękę.
Wszyscy radośnie wyszli z sypialni i powędrowali w stronę kuchni.
- Ok, to zapraszam do jedzenia. - powiedziała kobieta. Następnie posadziła małego na krześle i podała mu już gotowe małe kanapeczki.
- Wow, serio się postarałaś. Doceniam to. - powiedział Piotr, po chwili dodał. - Ja też ci się odwdzięczę, wieczorem, słonko. - powiedział i wysłał Hanie dwuznaczne spojrzenie.
- Haha, ok. - powiedziała kobieta, również się uśmiechając.
Wszyscy jedli i śmiali się. Rozmowy były bardzo żywe. Hana jednak, wreszcie postanowiła zacząć trochę niezręczny temat.
- Kubusiu? Pamiętasz co się działo w nocy, miałeś takie dziwne drgawki. Pamiętasz to? - kobieta pytała się wolno i łagodnie.
- Mhm, tak. - powiedział zwięźle i ociągając się mały chłopczyk.
- No więc? Co się dzieje? -do rozmowy włączył się Piotr.
- Nie wiem, czasem tak mam, jak się czegoś boję. - stwierdził mały.
- Tak? A czego się boisz? - rozmowę przejął mężczyzna.
- Teraz? Boję się  ...
- No? Nam możesz powiedzieć... spokojnie. - wspomagała go kobieta.
- Dobrze ciociu.
- Dobrze. Więc o co chodzi? - zapytał Piotr.
- Bo ... bo, ja was lubię! I nie chcę, żebyście mnie oddali.
- Kochanie, nie martw się. Wszystko będzie ok. - pocieszała go kobieta.
- Ale ja chcę być ty, z wami! - chłopiec zaczął płakać.
Hana pocieszała go, ale jej też łezka w oku się kręciła. Sama też nie chciała się z nim rozstawać.
- Piotr. Ja też nie chcę. - powiedział kobieta, tuląc chłopca.
- Ja też nie. Poradzimy sobie. Wymyślimy coś. - odpowiedział mężczyzna, głęboko rozmyślając.


niedziela, 14 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 9.

Chłopca wspólnie położyli do łóżka w ich sypialni i przykryli go kołdrą. Nadal był w tej koszulce Tosi. Hana postanowiła, że od razu z rana przebierze małego, w nowe i czyste ubranka.
- Ok, no to pokaż co masz w tych torbach. - powiedział Piotr.
- Dobrze, skoro chcesz. - powiedziała kobieta, wyjmując rzeczy z torby.
Po piętnastu minutach Piotr zobaczył już wszystkie rzeczy. Było ich bardzo dużo. Znacznie za dużo jak na kilka dni. Oboje to wiedzieli.
- Hana, przecież on ma być tu tylko kilka dni. - czule powiedział mężczyzna.
- Ja wiem, ale Piotr ... ja się do niego przywiązuje.
- Ja też Hana, ale musimy iść na policję. Prędzej czy później.
- To możemy później? - zapytała z nadzieją kobieta.
- Nie możemy już dłużej czekać. Tym bardziej, że powiedziałaś Jamesowi, że my go adoptowaliśmy. On jest szpiegiem, jestem pewien, że to sprawdzi. A jak dowie się, że go kłamaliśmy, to od razu pomyśli, że go porwaliśmy. Zgłosi to na policję, a wtedy oboje pójdziemy do więzienia.
- Dobrze, wiem, że masz rację. Najważniejszy jest Kuba, to pójdziemy ... - nie dokończyła.
- Za dwa dni, bo wiem, że na jutro się nie zgodzisz. Ale już dłużej nie będziemy mogli czekać.
- Zgoda. - odpowiedziała Hana, namiętnie całując ukochanego.
- Ostatnio w ogóle nie mamy czasu dla siebie. - powiedział mężczyzna rozpinając koszulę.
- Mhm, trzeba to nadrobić.
- Ale sypialnie mamy zajętą. - powiedział Piotr, siłując się z ostatnim guzikiem.
- Tak, ale mamy jeszcze nasz kochany i bardzo miękki dywan. Pamiętasz? - powiedziała Hana, ciągnąc go w stronę dywanu.
- Jak mógłbym zapomnieć, ostatnio sporo się tam działo.
- Oczywiście, że tak.
Zaczęli się namiętnie całować. Hana była już w samej bieliźnie, mężczyzna również.
- Piotr, poczekaj chwilę! - powiedziała nagle Hana.
- Co jest? Co się stało?! - wystraszył się Piotr.
- Pamiętasz, co ci tu wtedy powiedziałam? - zapytała z nadzieją Hana.
- Tak, pamiętam nigdy w życiu tego nie zapomnę. Powiedziałaś, że chcesz mieć ze mną dziecko. To było rok temu, i tyle się od tego zmieniło. I Hana. Ja widziałem jak się zajmujesz Kubusiem, z jaką miłością i oddaniem. Teraz to ja powiem Ci, że chcę, żebyś była matką mojego dziecka. Co ty na to? - zapytał.
- Zadając to pytanie. Miałam nadzieję, że to powiesz. Myślałam o tym samym. - powiedziała i zaczęli robić to, czego wtedy nie dokończyli.
Po jakimś czasie było już po wszystkim. Leżeli wtuleni w siebie i rozmawiali.
- Dziękuję. - powiedziała kobieta.
- Za co? - zapytał zdziwiony mężczyzna.
- Za to, co wtedy powiedziałeś.
- Powiedziałem to co myślę Hana. Jesteś kobietą mojego życia i nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. Nigdy nikogo tak nie kochałam.
- Ja też.
Miłą sielankę przerwał im płacz chłopca. Bardzo silny płacz. Szybko się ubrali i oboje pobiegli zobaczyć o co chodzi. Mały naprawdę bardzo mocno płakał, cały się trząsł i miał drgawki.
- Boże Piotr, i co teraz?
- Hana, uspokój się. Nie możemy zadzwonić na pogotowie, bo nie mamy dokumentów. Ale oboje jesteśmy lekarzami, damy sobie radę. Nie martw się słyszysz.
- Mhm, ok. Już się ogarniam.
Hana i Piotr biegali po całym domu. Od kuchni do sypialni. Przynosili wodę, jakieś środki. Ale mężczyzna miał rację, poradzili sobie, ale nie wiadomo co to było. Chłopiec znowu zasnął, a oni czuwali przy nim.
- Piotr, czyli Kuba jednak nie jest całkiem zdrowy. - powiedziała Hana, głaskając go po głowie.
- No nie, ale ja nie wiem co to może być, To było jakieś takie dziwne. Na pewno nie padaczka, chociaż tak to wyglądało.
- Tak, wiem, że to nie padaczka. Przy niej są inne objawy.
- Jak na ginekologa, to masz szeroki zakres wiedzy.
- No widzisz. Jaka ja zdolna. - powiedziała kobieta uśmiechając się.
- Tak, Ale jutro trzeba zająć się tą sprawą, coś mi tu nie pasuje.

sobota, 13 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 8.

Piotr i Kuba bawili się dalej. Hana wszystko przygotowała i wyszła do sklepu. Tym razem to ona nie chciała im przeszkadzać, więc zostawiła karteczkę, na stole w kuchni i cicho zamykając za sobą drzwi, wyszła z mieszkania. Schodząc, zaczepiła ją jedna z sąsiadek, która właśnie wracała z zakupów.
- Przepraszam Panią. - powiedziała odwracając się do Hany.
- Tak, słucham? - odpowiedziała kobiet, również odwracając się.
- Od kilku dni panię ciągle tu widzę. Wprowadziła się pani do pana Piotra?
- Tak, a czemu pani pyta? - odpowiedziała Hana zadziornie, wiedziała, że trafiła na typ pani, która wszystko chce wiedzieć, była to starsza osoba. Postanowiła zabawić się w jej grę.
- A nic z ciekawości. - powiedziała, wyraźnie czekając co odpowie jej młoda kobieta. - A tak właściwie, to kim pani dla niego jest?
- Kobietą jego życia. - powiedziała kobieta dumnie unosząc głowę. - Jeżeli jest jeszcze czegoś pani ciekawa, to proszę zapukać do Piotra. Porozmawiamy wszyscy troje, dowiedzenia. - skinęła miło głową i wyszła z klatki schodowej.
Hana podeszła do samochodu, usiadła i zarzuciła torbę na drugie siedzenie. Zamierzała jechać do sklepu, w którym Lenie pomagała robić zakupy. Ona też potrzebowała przecież ubranek dla Felka, o właśnie to był pomysł. Pomyślała.
- Pewnie Lena ma jeszcze ubrania po Felku. Kupię tylko niezbędne rzeczy, a potem do niej pojadę, na pewno coś jeszcze ma. - powiedziała kobieta ruszając.
Były dość duże korki, na miejsce dojechała dopiero po czterdziestu minutach. Zamknęła samochód i energicznie weszła do sklepu.
Był ogromny, było tam pełno przeróżnych rzeczy, ale ona wiedziała co chce. Nie da się naciągnąć na jakieś bezsensowne rzeczy, przecież mały jest u nich tylko kilka dni.
Po godzinie skończyła zakupy. Oczywiście wychodziła ze sklepu z trzema ogromnymi i pełnymi torbami tych "niezbędnych" rzeczy.
- Chyba jednak nie pojadę do Leny. Mam tu wszystko czego potrzeba. - powiedziała idąc do samochodu.
Nagle, ktoś ją silnie popchnął i upuściła jedną z toreb, wysypały się z niej ubranka i kilka zabawek.
- Przepraszam, ja się spieszę. Już pomogę pani pozbierać. - mówił szybko. Dopiero kiedy się do niej odwrócił przestał. - Hana?
Kobieta nie patrzyła na niego, była zajęta zbieraniem rzeczy, kiedy jednak usłyszała swoje imię podniosła głowę. Na widok tego, kogo ujrzała aż zaniemówiła. - James?! Co ty tutaj robisz? - odpowiedziała po chwili.
- Ja przechodziłem obok i szedłem do tamtego sklepu. - wskazał palcem na pobliski sklep spożywczy, schylając się, aby pomóc jej pozbierać rzeczy. Jednak to co zobaczył, bardzo mocno go zdziwiło. - Hana, co to jest?! Spodziewacie się dziecka? Już, tak szybko?! - wykrzyczał zdziwiony.
- Nie nie spodziewamy się dziecka. Mamy już dziecko! - wykrzyczała kobieta.
- Co?! Ale jak to?
- Adoptowaliśmy, a co?! - wykrzyczała kobieta. Nie chciała go kłamać, ale to było pod wpływem impulsu.
- Nie wierzę ci. Nie zrobiłabyś mi tego, dobrze wiesz, że kiedyś będziemy razem!
- Co?! Ja jestem zakochana w Piotrze! Zresztą mogę ci udowodnić. Proszę bardzo, jedź za mną.
Każdy wsiadł do osobnego samochodu. James jechał za kobietą. Tym razem nie było korków, po pół godzinie byli już pod drzwiami. Były zamknięte. Hanie nie chciało się szukać kluczy w torbie, więc zapukała. Po chwili drzwi otworzył im Piotr, który na rękach trzymał śpiącego Kubusia. James zaniemówił z wrażenia.
- Co?! Ty mówiłaś prawdę, ale jak?! - wykrzyczał James. - Jak to możliwe?!
- Człowieku, uspokój się dziecko usypiam tak? Cześć kochanie, Kubusiowi trudno zasypiało się bez ciebie, ale dał radę. Trochę się namęczyłem, więc jeżeli go obudzisz to po tobie.
- I co wierzysz mi? Teraz możesz nareszcie zostawić w spokoju mnie i całą moją rodzinę? - wykrzyczała kobieta.
James nic nie powiedział, tylko szybko wybiegł. Chciał się znaleźć jak najdalej tego miejsca.
- Dziękuję kochanie. Jesteś wspaniałym aktorem. - powiedziała kobieta. Pocałowała ukochanego, wchodząc do mieszkania.
- No oczywiście, że tak. - powiedział również mężczyzna, odwzajemniając pocałunek.
Tak, wszystko było jasne. W drodze powrotnej Hana zadzwoniła do ukochanego, w dużym skrócie opowiedziała mu o tym, co zaszło na parkingu i prosiła, aby się zachowywał, jak prawdziwy ojciec i, aby otworzył jej drzwi, gdy będzie miał na rękach małego. Wiedziała, że James mocno się zdziwi. Może w końcu będzie od niego spokój.
- Ok, a teraz zobacz co kupiłam. - wskazała torby.
- Aha. I to są te niezbędne rzeczy?
- Tak. - powiedziała i oboje wybuchli cichym śmiechem, aby nie budzić małego.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 7.

Piotr miał rację. Nie mieli dużo czasu na sen. Szkoda, ale, mogą się wyspać innym razem.
Już kilka minut po szóstej chłopiec zaczął się rozbudzać. Poruszył się i zaczął ruszać kołdrę. Hana i Piotr spali, ale nie dość mocno. Od razu kiedy chłopiec się poruszył i lekko kaszlnął, obudziła się. Przeciągając pomału ramiona, rozglądała się gdzie on jest. Nie było go na łóżku. Wystraszyła się, już chciała budzić Piotra, który jeszcze smacznie spał, już, już, ale zdążyłam obrócić głowę i go zobaczyła. Cały strach z niej zniknął, włączył się znów instynkt macierzyński i współczucie.
Kuba siedział w rogu koło telewizora. Skulony w malutką kuleczkę. Hana spojrzała na niego i postanowiła, że sama się wykaże, sprowadzając go do porządku, a Piotr będzie zdziwiony.
To chodź, pójdziemy do łazienki i się cali umyjemy, wzięła małego na ręce i weszła z nim do łazienki zamykając solidnie drzwi. Piotr miał dodatkową szczoteczkę, znalazła ją i umyła chłopcu ząbki. Potem zdjęła z niego to przemoczone i całe brudne ubranko i wsadziła go do wanny, pełnej wody i bąbelków. Chłopca trzeba było bardzo długo przekonywać, żeby wyszedł, bardzo mu się podobało. Bawił się, Hana chlapała go wodą i trzymała, aby się nie poślizgnął. Spędził tam całe pół godziny, potem kobieta stwierdziła, że woda zaczyna robić się za zimna i wyjęła chłopca. Postawiła go na podłodze i owinęła ciepłym ręcznikiem. Wzięła szczotkę, go na ręce i poszli do sypialni.
Położyła go na łóżku i wytarła. Zaczęła szukać  szafie Piotra, jakiś koszulek, lub czegokolwiek. W sumie nie wie, czego szukała. Ale Piotr miał przecież córkę, miała nadzieję, że Tosia ma tu kilka swoich koszulek lub czegoś. Nie myliła się, znalazła jej T-shirt, który długością odpowiadał sukience dla chłopca. To najkrótsza jaką znalazła, trudno. Piotr na prawdę musi iść na te zakupy. Wzięła ją i podeszła do chłopca. Ten od razu się uśmiechnął. Widać było, że ją polubił, nic dziwnego. Była dla niego bardzo miła i kochająca. Jak matka, właśnie, matka. I znowu zaczęła się zastanawiać, gdzie są jego rodzice.
- Zobacz co znalazłam! Ubierzemy cię w to, a potem wujek pojedzie na zakupy i ci coś kupi, dobrze? - zapytała się, rozczesując mu krótkie włoski.
- Mhm. - powiedział mały.
Ubrała go w koszulkę, dała swoją bluzę, która również odpowiadała długości sukienki.
- Hmm, tylko nie możesz chodzić w gołych nóżkach, bo będzie ci zimno. No, ale na razie trudno. Znajdę jakieś laczki, ale i tak w nich utoniesz.
- Dała małemu najmniejsze, jakie Piotr miał w domu. Jakie oni mieli w domu. Ale i tak oczywiście były dużo, za dużo. Potem Hana postanowiła pobawić się trochę z chłopcem, żeby poprawić mu humor. Bawiła się z nim, on był zachwycony. Śmiał się, przewracała go na poduszki, robiła śmieszne miny, sama uśmiała się do łez. Obudziło to Piotra, nie wiedział co się dzieje. Cicho podszedł do pokoju, z którego wydobywał się hałas. To co zobaczył od razu poprawiło mu widok. Hana była tak zajęta zabawą z małym, że nawet go nie zauważyła, Kuba również.
Piotr stał w progu drzwi od sypialni i patrzył. Widział, jak świetnie się bawią i śmieją razem. Jak Hana idealnie zajmuje się nim. Widział też, że go wykąpała i przebrała. To było zauważalne kątem oka dla każdego.
- Ciociu! Patrz! - zawołał mały.
Hana się odwróciła. - Piotr?! Kiedy wstałeś? Czemu nie powiedziałeś, że tu jesteś? - zapytała.
- Nie chciałem wam przerywać, wolałem patrzeć jak się świetnie bawicie. A tak w ogóle ciociu? Mhm, sporo przespałem. - podszedł bliżej łóżka i przywitał się.
- Tak ciocia. A co masz coś przeciwko? - kobieta zaśmiała się. - A, Kuba, teraz ty patrz! To jest wujek, chłopak cioci. - powiedziała dając buziaka ukochanemu.
Zabawa od nowa się zaczęła, tym razem w trójkę. Wydurniali się, gonili, łapali chłopca, i tak w kółłko, po kilkunastu minutach Hana powiedziała:
- Ok, chłopaki. Widzę, że świetnie sobie poradzicie beze mnie. Idę nam zrobić pyszne śniadanko. - powiedziała i pomachała Kubie.  - Aha, a po śniadaniu ja pojadę na zakupy, a ty z nim zostaniesz. Bo jak ciebie znam, to kupisz wszystko za dużo. Dobra idę robić to śniadanie, i tak jesteście pewnie głodni.
- Papa, ciociu! - powiedział mały, Piotr znowu złapał go i zaczęli się od nowa gonić.

środa, 10 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 6.

Byli już przed drzwiami. Hana cały czas trzymała na rękach małego i bezbronnego Kusia. W drodze do domu zasnął na jej rękach. Czuła się jak matka, prawdziwa matka. Nagle zapragnęła wziąć ślub i mieć gromadkę dzieci. Takie dziecinne marzenie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak blisko był Piotr, aby spełnić jedno z jej marzeń.
Piotr szukał kluczy w kieszeni. Zamiast tego, niechcąco wyjął z kieszeni pierścionek zaręczynowy, który chciał wcześniej dać swojej ukochanej. Zdenerwował się, nie chciał, żeby kobieta go zobaczyła. To już nie byłaby niespodzianka. A tego właśnie nie chciał. Chciał zaskoczyć swoją kobietę. Pokazać, że w związku kieruje się uczuciami. Wiedział, że Hana jest kobietą jego życia. Chciał być z nią na zawsze. Nie miał żadnych wątpliwości. Niestety, ktoś im przerwał, ale to nieważne. Może to zrobić później. Ważniejsze jest zdrowie tego małego chłopca. Jutro będą musieli zrobić coś z tą sprawą. Oboje to wiedzieli, ale na razie nie chcieli do tego wracać. Potem. Potem, kiedy mały już spokojnie zaśnie. Po za tym, mógł oglądać Hanę w roli matki. Podobał mu się ten widok, kręciło go to. I nagle, poczuł, że znowu chce zostać ojcem. Rodzicem, ale tym razem chciał, żeby to Hana była jego matką.
Wreszcie drzwi zostały otarte. Hana nie zdejmując kurtki, podeszła delikatnie do kanapy i przytuliła chłopca. Bardzo źle się czuła, patrząc jak wygląda. Cały brudny ...
Hana chciała go wykąpać, zrobić posiłek, tak jak obiecała, ale widziała, że mały był już w głębokim śnie. Nie chciała go budzić, było mu ciepło. Nareszcie, czuł, że jest bezpieczny. Przytulił się, do poduszki i głęboko odpłynął.
- Hana. Wykąpiemy go, jak się obudzi kochanie. - powiedział i pocałował kobietę.
- Dobrze, masz rację. Nie ma potrzeby go budzić. Niech się wyśpi. Ważne, że jest mu chyba dobrze, - powiedziała kobieta, łagodnie głaszcząc małego po głowie.
- Ok. Wnioskuję, że nie pójdziesz dzisiaj spać do sypialni. - powiedział.
- Dobrze mnie znasz. Oczywiście, że z nim zostanę. Możesz iść do sypialni, przynajmniej ty się wyśpisz powiedziała.
- Jeżeli, ty mnie dobrze znasz, to wiesz, że zostanę z tobą. Na pewno zostanę z tobą.
- Dziękuję. - powiedziała Hana i pocałowała namiętnie ukochanego.
Nie spali całą noc. Czuwali przy małym, bali się o niego. Nie wiedzieli, nic o nim. Kim on jest, co się z nim stało, a najważniejszym pytaniem, które cały czas siedziało im w głowię, było: gdzie są jego rodzice? Tego oboje nie potrafili zrozumieć. Zastanawiali się, rozmawiali i myśleli, co dalej zrobić w tej sprawie. Jedyne, co im przyszło do głowy, to udać się następnego dnia na policję. Ale Hana nie była pewna, czy to jest dobre rozwiązanie, nie chciała, żeby mały trafił do domu dziecka.
- Hana! To jest jedyne rozwiązanie, nie mamy innego. Trzeba iść na policję. - powiedział mężczyzna.
-  Ale Piotr, weź sobie wyobraź. On trafi do domu dziecka, ja nie chcę, żeby on tam był. - powiedziała.
- To co? Masz inny pomysł? Słucham.
- Tak ... Może zostanie u nas na parę dni, a potem coś wymyślimy i zobaczymy, co dalej zrobimy z tą sprawą. - powiedziała błagalnie.
- Ale Hana! Wszyscy oskarżą nas o porwanie.
- Oj, daj spokój. Mam innych gdzieś, teraz liczy się tylko ten mały chłopiec. To jak, zgadzasz się?
- Chyba nie mam wyjścia, kocham cię. Zrobię dla ciebie wszystko.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocha. A tymczasem jutro, czyli dzisiaj czekają nas małe zakupy. Znaczy ciebie, a nie mnie. - powiedziała, wytykając język.
 - Jak to? - zapytał.
- No tak. Przecież, trzeba kupić butelkę i różne inne akcesoria potrzebne małemu, nie wyjdzie bez tego z domu, a ja go przecież nie zostawię. Więc, zrobię ci listę i będzie po sprawie.
-  Ok. - powiedział, z wymuszonym uśmiechem. - Dobra, a teraz jest już piąta i spróbujmy się przespać jeszcze z kilkanaście minut, bo zakładam, że on niedługo wstanie. - powiedział i wskazał palcem Kubę.
- Dobrze kochanie. - powiedziała i przykryła się kocem.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 5.

W parku nie było nikogo, oprócz pijaka śpiącego na ławce. Widocznie, nikt nie lubił sobie pospacerować późnym wieczorem tak jak oni. Poszli koło fontanny, było bardzo romantycznie. Im obu udzielił się ten nastrój. Lampy idealnie oświetlały drogę, a jednocześnie wprowadzały aurę tajemniczości i blasku.
- Piotr! Zobacz jak tu romantycznie. Ty wiesz, że ja nigdy wcześniej chyba nie miałam okazji tu być? Nie wiem, jak to możliwe, ale tak jakoś wyszło. To dziwne ... - powiedziała Hana, tuląc się do mężczyzny swojego życia, którego wreszcie miała przy sobie.
- Nigdy?! Dużo cię ominęło, kochanie. - powiedział, całując Hanę w polik. - Chodźmy, jeżeli chcesz się jeszcze załapać na jakiś film. Chyba, że ... - nie zdążył dokończyć, ponieważ kobieta przerwała.
- Może odpuścimy sobie jednak to kino i tu zostaniemy? - zapytała.
- Ha, wiedziałem. Widzisz? Znam cię lepiej niż myślisz. - stwierdził przytulając się do niego.
- Masz rację. - powiedziała i oboje zaczęli się radośnie śmiać.
Podobało im się to. Nawet bardzo, ten cały nastrój i uczucie mu towarzyszące. Piotr stwierdził, że może nie zdążył powiedzieć o swoim planie Lenie i Przemkowi, tak jak obiecał. Może to i lepiej, nie powinni mieć mu tego za złe. Wszystko było idealne, do tego, aby właśnie teraz to zrobić, powiedzieć. Będzie pierwszą i ostatnią kobietą, która to od niego usłyszy. Chciał się jej oświadczyć ...
Nosił pierścionek w kieszeni już od dłuższego czasu, wiedział, że to nastąpi. Prędzej czy później. Macając kieszeń sprawdził, czy pierścionek nadal tam jest. Gdy upewnił się, że jest na miejscu, zaczął, nie wyjmując jeszcze pięknego pierścienia z kieszeni.
- Hana? - zaczął wstawać.
- Tak? Coś się stało? - odpowiedziała. Nie wiedziała o co chodzi, myślała, że może jej powie, o tym,  o czym rozmawiali, wtedy z Piotrem, gdy oboje poprosili ją o wyjście.
Mężczyzna zaczął się pomału przybliżać, schylając się. Jeszcze nie domyślała się o co chodzi. Myślała, że może chce ją przytulić, ale tu chodziło zupełnie o coś innego.
Było tak miło. Już prawie wszystko się zaczęło, gdy nagle usłyszeli jakiś cichy płacz. Piotr natychmiast zerwał się na równe nogi, Hana zaczęła się rozglądać. Oboje nie wiedzieli o co chodzi i kto płacze.
- Piotr! To jest płacz dziecka, słyszysz?! Dziecka! - zaczęła panikować Hana.
- Uspokój się, już! Idziemy poszukać, skąd dobiega ten hałas! - krzyknął i pociągnął ukochaną za rękę.
- Ok, tylko szybko! Nie wiadomo co się stało! - krzyknęła.
Dziecka płakało cały czas. Szukanie go, zajęło im niecałe pięć minut. Było schowane głęboko w krzakach, przykryte czymś na kształt koca. Od razu widać było, że jest przemarznięte.
- Hana! Znalazłem go! - krzyknął Piotr. Hana od razu zmieniła kierunek i podbiegła do ukochanego. To był chłopiec. Biedny, mały, bezbronny chłopiec. Miał może około dwa latka, i był cały zalany łzami. Maleństwo.
- Piotr! Boże! Dalej, wyciągaj go. Tylko ostrożnie. Uważaj, może ma coś złamane! - wykrzyczała Hana. Włączył się w niej instynkt matczyny, Piotr od razu to zauważył. I wiedział, że ta kobieta będzie idealną mamą. W przyszłości, może nawet nie tak dalekiej.
Mężczyzna delikatnie wyciągnął chłopca. Ten nie stawiał oporów, chciał po prostu, być bezpieczny. Piotr z Haną podbiegli z nim do najbliższej ławki i postawili chłopca. Cały się trząsł z zimna.
- Cześć. Nie bój się. Jak masz na imię? - zapytał chłopca mężczyzna.
- Kuba. - powiedział mały, piskliwym głosikiem.
- Piotr! Nie czas na takie gadanie. Zobacz jak on się trzęsie! Zabieramy go do domu. - powiedziała Hana, biorąc małego na ręce. Pójdziesz z nami, tak? Wykąpiesz się w ciepłej wodzie, zjesz jedzonko, przebierzemy cię i pójdziesz spać, a jutro porozmawiamy. - powiedziała Hana, najpotulniej, jak tylko umiała.
- Zwariowałaś? Nie możemy wziąć go tak po prostu do domu! - powiedział.
- A niby co mamy zrobić. Piotr spójrz na niego! Nie ma dyskusji! Chodźmy. - powiedziała.
Piotr posłuchał Hanę, szli szybko do domu, widzieli, że Kubie jest bardzo zimno. Spieszyli się i dojście zajęło im tylko krótką chwilę. Chwilę potem byli już przed drzwiami.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 4.

Kiedy dwaj najważniejsi mężczyźni jej życia, mianowicie chłopak i brat, siedzieli w salonie Hannę zżerała ciekawość, tak od środka. Poprosili ją, żeby wyszła, że to męska sprawa do obgadania, ale ona nic na to nie poradzi, że chce wiedzieć.
- Mam nadzieję, że Piotr potem mi powie. - powiedziała do siebie cicho. - Bo jak nie to nie wiem, od Przemka raczej nic nie wyciągnę, ach, jeszcze zobaczymy. I niby czemu ja mówię sama do siebie? Chyba troszkę wariuję. - powiedziała i poszła do sypialni znaleźć jakieś rzeczy Piotra, w których czułaby się najlepiej.
W tym samym czasie w salonie, kiedy mężczyźni upewnili się, że Hana ich nie podsłuchuje zaczęli rozmowę. Ale nadal dość niepewnie.
- Słuchaj, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł, żebyśmy o tym rozmawiali w mieszkaniu, gdzie jest Hana. - powiedział Piotr, pocierając czoło.
- Niby czemu nie? - spytał podejrzliwie Przemek.
- Po prostu to ma być dla niej niespodzianka, zupełne zaskoczenie. Nie chcę, żeby ona niczego podejrzewała. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby wiedziała co planuję, tak, to musi być niespodzianka.
- No ok, tylko powiedz o co chodzi. - powiedział brat Hany.
- Już ci mówiłem, nie tutaj. Spotkajmy się gdzieś. Zadzwonię potem do ciebie i się jakoś umówimy ok? Tylko musisz mi obiecać, że ta rozmowa, którą przeprowadzimy zostanie na pewno pomiędzy nami.
- Ok, obiecuję.
- Dobra, a ... o, a co z tą Olą? Co się stało? - spytał Piotr.
- To porozmawiamy o tym później, jak już się jakoś spotkamy.
- Ok, ok.
- No dobra, ja spadam. Nie każdy ma tak fajnie jak wy gołąbeczki, inni nie mają takich wejść u dyrektora i nie dostają wolne, tak często jak wy dwoje. - powiedział mężczyzna wstając. - Nie musisz odprowadzać mnie do drzwi, jakoś trafię. Pa siostra. - powiedział wychodząc.
- Pa! - krzyknęła Hana, wychodząc z sypialni, ale on jej chyba nie usłyszał. Ciekawska od razu poszła do Piotra, miała zamiar wypytać się go o wszystkie szczegóły tego dziwnego spotkania.
- Czemu on tak szybko poszedł, co się stało? Pokłóciliście się?! - zapytała Hana łagodnie.
- Nie, nie kłóciliśmy się. Spokojnie, akurat ostatnio, jakoś lepiej się dogadujemy, chociaż i tak jest co do mnie podejrzliwy. Tylko nie wiem czemu.
- Kto to wie. Ważne, że ja nie mam wątpliwość co do ciebie. - powiedziała kobieta podchodząc bliżej.
- Bardzo dobrze, że tak myślisz. Nie mylisz się. - powiedział, również przybliżając się do niej.
Na początku zaczęli się przytulać. Potem całować. Piotr postanowił zrobić z siebie wielkiego romantyka, bo wiedział, że Hanę to kręci. Wsadził płytę do odtwarzacza i włączył wolną muzykę. Ta, od razu się ucieszyła.
- Czy mogę panią prosić do tańca? - zapytał szarmancko, kłaniając się.
- Oczywiście. - powiedziała śmiejąc się.
Tańczyli. Tańczyli, wolno i przyjemnie. W końcu im się znudziło, więc zakończyli to siedząc na kanapie. Teraz Hana wiedziała, że po takich fajnych chwilach Piotr jej raczej wszystko wyśpiewa. Miała taką nadzieję, bo nie powinien mieć przed nią żadnych tajemnic, ani nic nie ukrywać. Nigdy jej nie oszukał, więc nie miała powodu, aby się martwić, lub mu nie wierzyć. Miała jednak pewne obawy, nie wiedziała tylko dlaczego. Może po prostu po Jamesie, nie umiała już tak bardzo ufać ludziom, w jednej chwili, ktoś bardzo bliski, w drugiej wróg marnujący życie. O tak, wiedziała coś o tym. Ale nagle coś ją tknęło i postanowiła odpuścić. Stwierdziła, że sam jej powie prędzej czy później, jeżeli jest w stosunku do niej uczciwy i lojalny.
- To co teraz robimy? - zapytała.
- No nie wiem, hmmm, a co powiesz na to, żebyśmy poszli do kina? - zapytał Piotr uśmiechając się do swojej ukochanej.
- Hmm, bardzo dobry pomysł. Tylko na co?
- No nie wiem, może wybierzemy coś na miejscu. Tylko nie jakieś romansidło, błagam.
- Hmmm, myślałam o zupełnie czymś innym. Może jakiś horror, co? - zapytała.
- Całkowicie się zgadzam, to dalej, wychodzimy.
Pięć minut później byli już pod swoim blokiem. Ubrania hany wyschły, więc mogła je z powrotem włożyć.
- Po kinie jedziemy po te rzeczy słyszysz?
- Ok, tylko przypomnij, bo znowu zapomnę.
Kino mieli blisko, postanowili, więc iść pieszo. Spacerując. Trzymali się za ręce. Wyglądali na prawdę na bardzo w sobie zakochanych.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 3.

Następnego dnia, obudzili się dość wcześnie, ale z łóżka wyszli dopiero w południe. Bardzo długo rozmawiali, na przeróżne tematy.
- Wiesz, co? Bardzo mi tego brakowało. - powiedział mężczyzna.
- Czego?
- No tych naszych rozmów, o wszystkim i niczym.
- Nawet nie wiesz, jak ja za tym tęskniłam. - stwierdziła.
- A co? James nie jest taki rozmowny jak ja? - zaśmiał się Piotr.
- Jest, ale ja przy nim nie byłam.
- Bardzo cieszę się, z tego powodu. - odpowiedział.
Poszli do kuchni, i stało się coś, na co Hana czekała już od bardzo dawna. Brakowało jej tego, zapachu i smaku. Tak, to były zwykłe tosty z czekoladą, ale dzięki Piotrowi stawały się niezwykłe. Kobieta czuła unoszący się zapach z kuchni. Już nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie je zje.
- Proszę bardzo kochanie. - podał jej tosty, całując ją w polik.
- O tak, tego właśnie teraz potrzebuję, tych twoich przepysznych tostów. Mhm, jaki zapach.
Jedząc jedzenie, przygotowane, przez niego, od razu wróciła do niej masa wspomnień. Bardzo przyjemnych wspomnień. Pamiętała, jak je pierwszy raz podał. Boże, nie mogła uwierzyć, że się tak podnieca tostami, ale nic na to nie poradzi.
- Czemu tak na mnie patrzysz? Zachwycam się. Wiem, że pewnie wyglądam dziwnie, ale uwierz, to moje ulubione danie. - zaśmiała się.
- Wyglądasz wspaniale, a nie dziwnie. I podoba mi się to, że zachwycasz się moim tostami. - teraz od się zaśmiał. - Ok, to co dzisiaj robimy Pani doktor?
- Hmm, no nie wiem. Masz jakiś pomysł, lub coś? - zapytała
- Na razie nie. Ale na pewno coś wymyślę. Dla ciebie wszystko.
- Za to właśnie cię kocham. Mhm, nie za słodko tu? - zaśmiali się oboje.
- Może masz rację, ale co na to poradzimy, że się tak zachowujemy. No wiesz, to ta cała miłość tak na nas działa. Ale podoba mi się to uczucie, ty chyba też nie masz nic przeciwko niemu?
- Ależ oczywiście, że nie. Jestem nim zachwycona.
Skończyli jeść śniadanie i posprzątali wspólnie po posiłku. Było im bardzo wesoło, cała podłoga w kuchni była mokra, oblewali się wodą i płynem, wydurniali się. Zachowywali się zupełnie, jak zakochane nastolatki. Mieli całe mokre ubrania, wszystko było mokre. Od wspólnej zabawy oderwał ich dzwonek do drzwi. Zgodnie i wspólnie stwierdzili, że swojego gościa, powitają razem, w tym stroju, niezależnie od tego kto to. To będzie ich pierwszy gość, od czasu kiedy znów mieszkają razem. Muszą mieć radosne przeżycia z tym związane.
Piotr objął Hanę ramieniem i stanęli przed drzwiami. Hana otworzyła je.
- Hej wam. - odpowiedział Przemek.
Jeszcze nie widział, jak wyglądali, ponieważ grzebał w telefonie, dopiero po paru sekundach spojrzał na nich
- Boże! Hana! Co tu się stało? Piotr?! Co ty tutaj robisz? - mężczyzna zadawał pytania.
- To co, może wejdziesz do środka i się czegoś napijesz? - zapytał Piotr, a Hana zapraszającym gestem pokazała, że ma usiąść na kanapie.
- Ok, więc co tu się stało? Macie powódź, i czemu on tutaj jest? - wskazał na Piotra.
Zakochani zaśmiali się oboje, postanowili, że każdy z nich odpowie na inne pytanie.
- No, więc, to nie żadna powódź. Nie martw się braciszku. Po prostu po wstaniu z łóżka i po pysznym śniadaniu, trochę się wydurnialiśmy i urządziliśmy sobie bitwę na wodę w kuchni. - powiedziała Hana.
- Aha, ale chwila. Po jakiej nocy? Czemu ty tu nocowałaś?
Teraz dowodzenie przejął Piotr. - Hana i ja wróciliśmy do siebie, i od razu postanowiliśmy, że zamieszkamy razem. Przecież już wcześniej też mieszkaliśmy wspólnie, nie przejmuj się, jest tu bezpieczna.
- No ok.
- Dobra, teraz ja mam do ciebie pytanie. Czemu tu przyszedłeś? Nie darzysz Piotra zbytnim uczuciem. Więc? - zapytała kobieta brata.
- Mam do niego pewną sprawę, chodzi o Olę.
- O, to ja też chcę wiedzieć. - wtrąciła się kobieta.
- Ja też mam do ciebie pewną sprawę, będziesz jedną z dwóch osób, które będą wiedzieć. - powiedział Piotr.
- Przepraszam, ale co się tutaj dzieję?
- Hana, weź ubierz jakieś moje rzeczy, nie chcę, żebyś się rozchorowała. Twój brat by mnie zabił.
- Ok, jak chcecie pogadać. Ale nie myślcie, że się nie dowiem, co oboje knujecie. - powiedziała, uśmiechnęła się i radośnie wyszła z pokoju.
Gdy drzwi od sypialni się za nią zamknęły. Mężczyźni zaczęli rozmawiać.
- Ok, więc. Zaczynaj. - powiedział Piotr.
- A czemu ja pierwszy? - odpowiedział mężczyzna.

sobota, 6 kwietnia 2013

Opowiadanie 1. Część 2.

W składziku dużo się działo. Hana i Piotr przez cały czas świetnie się bawili. Mieli świetną zabawę. Czas bardzo szybko im zleciał. Siedzieli tam, od kilku dobrych godzin, ale nie przejmowali się czasem. Dla nich, to teraz było nieważne, liczyli się tylko oni.
Nagle, usłyszeli, że ktoś idzie w stronę ich kryjówki. W śmiechu, półnadzy, szybko pobiegli za szafy, chowając się. Do składziku weszła pielęgniarka, która wzięła jakąś rzecz z pudła i szybko wyszła. Zakochani postanowili, że czas ubrać się i zwiewać stąd do domu.
- Dalej Piotr! Bo jeszcze ktoś nas nakryje. I co wtedy będzie? - śmiejąc się mówiła.
- Haha, no już. Ale przyznaję, że to co dzisiaj tu robiliśmy, zostanie w pamięci do końca mojego życia.
- Nie tylko w twojej Haha, co tu się działo.
- Dobra, chodź, pogadamy gdzie indziej. - Złapał ukochaną za rękę i wyszli z pomieszczenia.
Siedzący na przeciwko pacjenci mocno się zdziwili, a jedna dziewczyna zrozumiała, co tam się działo, bo zaczęła się śmiać. Hanie i Piotrowi wcale nie było z tego powodu głupio. Humor mieli świetny i śmiali się razem z nią.
Wychodząc ze szpitala spotkali Lenę, która widząc ich świetny humor, od razu się uśmiechnęła.
- Hmmm, wnioskuję, że skorzystaliście mojej rady. - stwierdziła.
- Oczywiście Lena. Postanowiłam, że już zawsze będę cię słuchać, ta rada była jedną z najlepszych jakie w życiu dostałam.
- O tak, w pełni się z tobą zgadzam kochanie. Razem tworzymy wspaniały duet. - dodał Piotr, całując Hanę w czoło.
- Ok, teraz ja to powiem. - powiedziała Lena.
- Ale co? - zapytali zakochani.
- Szczegóły zostawcie dla siebie! - Lena powiedziała, wytknęła język i odeszła śmiejąc się.
Hana i Piotr wybuchli głośnym śmiechem. Byli na prawdę bardzo szczęśliwi, jak nigdy dotąd.
- Wiesz, co? Może lepiej, że on się zjawił. - powiedziała Hana.
- Kto?
- No James. No, bo zobacz, dzięki niemu znowu jesteśmy razem, i ten składzik...
- Wiesz, co? Nienawidziłem go, ale teraz chyba muszę mu za to podziękować. - odpowiedział.
Znowu zaczęli się całować, następnie kierowali się do samochodu. Ale tutaj narodził się pewien konflikt.
- Gdzie idziesz? - zapytał Piotr.
- Do samochodu. Zaparkowałam trochę dalej, bo nie było miejsca. - powiedziała Hana.
- Jedziemy moim, stoi tutaj. - wskazał palcem na auto.
- Nie! Jedziemy moim. - zaśmiała się Hana.
- Oj, moim szybciej będziemy w domu, a po twój jutro rano pojadę.
- No ok. Haha, już kiedyś też się o to kłóciliśmy, pamiętasz? - zapytała wesoło Hana.
- Tak, pamiętam. I jechałaś moim. - wytknął ukochanej język, otworzył jej drzwi, następnie sam wsiadł.
- Następnym razem jedziemy moim. Na pewno! - powiedziała Hana, gdy Piotr już ruszył.
Po piętnastu minutach byli już przed drzwiami do domu pana doktora.
- Zapraszam. - powiedział.
Hana weszła do środka, nic się nie zmieniło, odkąd była tu ostatnio, ale gdy zobaczyła w salonie dywan od razu mocniej się uśmiechnęła. Kupili go razem, pamiętała, jacy byli wtedy szczęśliwi, zupełnie tak, jak teraz.
- Nie wyrzuciłeś tego dywanu. Dlaczego? - zapytała Hana.
- Wiążą się z nim najpiękniejsze wspomnienia. Z tobą. - odpowiedział i zaczął ją całować.
Dziesięć minut później siedzieli wtuleni w siebie na kanapie i rozmawiali.
- Piotr! Nie mam rzeczy na przebranie, a ja nie chcę tam wracać. Nie cierpię tego mieszkania, przywodzi mi na myśl Jamesa. - powiedziała Hana.
- Nie pozwolę Ci już wracać do tego mieszkania, boję się, że on jeszcze będzie coś od ciebie chciał. Więc, mam pomysł! Jutro oboje, razem pojedziemy po twoje rzeczy i cię spakujemy, a potem wprowadzasz się do mnie, co ty na to?
- Czy to nie za szybko? No wiesz, jesteśmy parą od dzisiaj. - śmiała się.
Już kiedyś mieszkała z nim, było cudownie, pamiętała, te jego świetne śniadanka.
- Bardzo śmieszne. To jak?
- Oczywiście. - powiedziała i pocałowała go.
- I to mi się podoba. - odpowiedział.
- Chwila. Mhmmm, te twoje tosty. Tak za nimi tęskniłam. - powiedziała.
- Tylko ja potrafię takie robić. A co jedzenie Jamesa ci nie smakowało?
- To mało powiedziane, było fuuu. - odpowiedziała.
- Dobra, chodźmy do sypialni. Trzeba wykorzystać nasz entuzjazm. - powiedział, wziął Hanę, na ręce i wniósł ją do sypialni.
- Haha, zachowujesz się, jak po ślubie, wnosząc do wspólnego domu. - śmiejąc się, mówiła.
- Ej, chwila, to nie jest taki zły pomysł.
- Co?
- Nie nic.
- Knujesz coś, za dobrze cię znam.
- Tak, ale zachowam to na razie dla siebie. - odpowiedział.
 Piotr delikatnie położył ukochaną na materacu i wtulił się w nią.

Opowiadanie 1. Część 1.

Hana nie spała całą noc. Gdy wreszcie poczuła, że spokojnie zasypia zadzwonił jej budzik. Nie musiała iść do pracy, mogła wziąć urlop, Tretter wyraźnie mówił, że lepiej byłoby, gdyby odpoczęła w spokoju. Ona się nie zgodziła, nie potrafiła. Wolała iść do pracy, żeby się czymś zająć, wszystko było lepsze od bezczynności, która ją wykańczała. Po za tym, był tam Piotr. Rozstała się z Jemsem, bo wiedziała, że go nie kocha, znienawidziła go. Zrujnował jej całe życie, wtedy gdy było najlepsze.
Wygramoliła się z łóżka, wstała pół godziny wcześniej niż zwykle, chciała wyglądać idealnie. Wysokie szpilki, sukienka... Zjadła szybkie śniadanie i pojechała do szpitala. 
Po trzydziestu minutach była na miejscu, nie było wolnych miejsc parkingowych, więc zaparkowała dalej, musiała przejść spory kawałek, co nie było dość wygodne w tych szpilkach. Ucieszyła się, gdy zobaczyła szpital, spojrzała na zegarek i zorientowała się, że ma jeszcze dwadzieścia minut przed rozpoczęciem dyżuru. Postanowiła usiąść na ławce, i chwilę pomyśleć, o tym wszystkim, a przede wszystkim o nim. Facecie, z którym była szczęśliwa jak nigdy. Niestety, James tak łatwo nie odpuszcza, szedł właśnie do szpitala, ale gdy zobaczył Hanę na ławce od razy do niej podszedł. Gdy go zobaczyła wystraszyła się. Bała się go, wiedziała do czego może być zdolny, chciała wstać i wejść do bezpiecznego szpitala. Złapał ją za rękę, wyraźnie pokazując, żeby nie wstawała. 
- Co ty ode mnie chcesz?! - kobieta nie mogła się nadziwić. - myślałam, że między nami wszystko wyjaśnione. Koniec, rozumiesz?
- Nie do końca. Ja nie odpuszczę ci tak łatwo kochanie, może chodź do domu i porozmawiamy na spokojnie. Nie denerwuj się. 
- Jakie kochanie?! Zostaw mnie słyszysz?! - Hana zaczęła się szarpać i krzyczeć. 
Nikogo nie było w pobliżu, nikogo kto by jej pomógł. James wykorzystał tą okazję. 
- Chodź. Idziemy do samochodu i porozmawiamy w domu! - wstał i zaczął ciągnąć Hanę za sobą. 
Opierała się, ale nie mogła nic więcej zrobić. Był bardzo silny, ale w końcu był ... miał różne osobowości. 
- Aaa! James. Zostaw mnie! Błagam cię! - krzyczała przez łzy. 
- Nie bez wyjaśnień. - mężczyzna zbliżał się już do samochodu.
W tym samym czasie w szpitalu:
Lena od kilku minut biega po całym oddziale, szuka Piotra. Znalazła go w końcu, siedział w pokoju lekarskim, czytając książkę. Zupełnie nieświadomy niczego doktor, cały odskoczył, gdy Lena wbiegła i zaczęła krzyczeć jak opętana.
- Piotr! Ratuj Hana! Szybko! James! Samochód! Aaaa, szybko! - krzyczała.
Osłupiał i spojrzał na nią - Ale o co ci chodzi? Lena, jesteś nadpobudliwa. - śmiał się, myśląc, że żartuje. 
- Biegnij, Hana jest w niebezpieczeństwie! - krzycząc wzięła go za rękę i wybiegła z nim z pokoju. 
Biegli tak, przez szpital. Pacjencie, nie wiedzieli o co chodzi, wystraszyli się, oni jednak nie zwracali na to uwagi. Biegli przed siebie, prosto, nie zważając na innych.
Wybiegli w ostatniej chwili, James już był z Haną, która krzyczała koło samochodu. Gdy Piotr zobaczył kobietę, którą kocha, na rękach mężczyzny, której on jak i ona nienawidzą, to coś w nim pękło. Widział jej zapłakaną i przerażoną twarz.
- Hanaaaaa! Zostaw ją ty draniu. - biegnąc krzyczał Piotr. 
Lena biegła z nim, w myślach już obrzucając Jamesa błotem.
James, widząc ich wystraszył się. On też nie wiedział co właściwie miał zamiar zrobić. Działał pod wpływem impulsu. Jedno jest pewne, na pewno coś było z nim nie tak. 
Spojrzał na nich i ( znów pod wpływem impulsu ) dość silnie odepchnął Hanę, wsiadł do samochodu i z piskiem opon odjechał.
Hana wylądowała na chodniku. 
Od razu podbiegł do niej Piotr. Następnie Lena. Mężczyzna od razu mocno przytulił Hanę i otarł jej łzy, widząc w jakim jest stanie. Mocno się w niego wtuliła, on nie protestował, i jeszcze mocniej zacisnął uścisk. 
To ja, dam wam kilka minut, ale niedługo wrócę. Hanę musi obejrzeć lekarz, a lepiej byłoby, gdybyście oboje dostali wolne. - powiedziała Lena, uśmiechając się w drodze powrotnej. 
- Jesteśmy sobie potrzebni, widzisz! - powiedział Piotr, wtulając się w nią. 
- Już zawsze musimy być razem. - mówiła, ciesząc się. 
- Na zawsze kochanie. - wykrzyczał.
Zaczęli się całować, na chodniku, na ziemi. Lena poszła do nich z powrotem, myśląc, że siedzą już dawno na ławce, lub w pobliskim parku., a oni cały czas tam byli, na chodniku. Lena zauważyła ich i kierowała się, w ich stronę, widziała, że się całują, i to dość namiętnie. Utwierdziła się w przekonaniu, że z Haną wszystko w porządku. Musiała im przerwać, bała się, że zaraz zaczną się kochać przy tym parkingu, nie ma co się dziwić, minęło kilka miesięcy odkąd byli parą, ale cały czas się kochali. 
- Sorry, że przerywam w tej chwili, ale sądzę, że nie ma potrzeby badać Hanny. - uśmiechnęła się.
- Super! - zawołali oboje i zaczęli się śmiać. 
- Zwolniłam was też do końca tygodnia z pracy u Trettera, macie więc pięć dni wolnego ... oboje. 
- Jesteś niezastąpiona. - zawołał Piotr entuzjastycznie.
- Super, ale nie dołączam się do was, idźcie się kochać gdzie indziej, ooo, może do kantorka, no wiecie, ja z Witkiem też .... 
- Zachowaj to dla siebie, ok? - Mówiła kobieta, śmiejąc się.
- Ale Hana, to nie jest taki zły pomysł. Szalony, jak ten dzień. Chodź. - wziął ją na ręce i pobiegł. 
- Haha, wariacie. W kantorku, cóż za fantazje. 
Lena patrzyła, jak coraz bardziej oddalają się do szpitala. Przypomniały jej się czasy, jak ona i Witek, też kochali się aż tak bardzo. Nie tak jak teraz. Uroniła łzę, dla niej liczyło się to, że przyjaciółka wreszcie jest szczęśliwa.

PS: Trochę, bardzo się namęczyłam. Więc, błagam, czytajcie. ♥
PS2: Koleżanka mi kazała założyć tego bloga. Dziękuję ci, Paulino za ten pomysł ( ta wredna, mała dziewoja kazała mi to napisać ).
Patrycja.