poniedziałek, 6 maja 2013

Opowiadanie 1. Część 27.

Hana i Piotr siedzieli dalej na huśtawce, drocząc się z dziećmi. Wszyscy, z nich mieli bardzo dobre humory. Atmosfera panująca na dworze była radosna i przyjazna. Każdy z osób, znajdujących się w ogrodzie, śmiał się i wesoło spędzał swój wolny od pracy i przedszkola czas.
- Ooo, widzę, że wam tu bardzo wygodnie. - powiedziała Lena.
- Tak, żebyś wiedziała. - odpowiedziała jej Hana, szeroko się uśmiechając.
- A mi się nie chce jakoś tutaj stać. Chyba sobie usiądę. - powiedział Witek i ruszył w stronę siedzącej pary z dziećmi na kolanach. - Chyba się do was przysiądę.
- Po moim trupie! Ty grubasie! Kuba, Felek! Atakujcie! - krzyknął szybko i dla żartów Piotr.
Dzieci w mgnieniu oka zeskoczyły z kolan  zakochanych i śmiejąc się biegły w stronę Witka. On zaczął uciekać, a oni gonić go. Piotr ruszył za dzieciakami.
Hana siedziała dalej na bujawce i przyglądała się Piotrowi i Witkowi, którzy w tym czasie dalej bawili się ze szczęśliwymi chłopcami.
Po chwili puste miejsce do siedzenia, w którym jeszcze chwilę temu siedział Piotr, zajęła jej przyjaciółka.
- A tobie nie za wygodnie tu samej? - zapytała siadając już Lena.
- Nie, wcale. Poza tym, długo nie siedziałam sama, bo postanowiłaś się dosiąść. - powiedziała ginekolog, obracając głowę w stronę Starskiej.
- Och, wybacz. Jak mogłam to zrobić. - kontynuowała żartem Lena, kiwając do Felka.
- No właśnie nie wiem. - powiedziała Hana, udając focha.
Mężczyźni jeszcze długo bawili się z chłopcami. Jakub i Felicjan dali im prawdziwy wycisk, w różnych dyscyplinach sportowych.
Kobiety przez ten czas rozmawiały. Ciągle plotkowały o innych rzeczach, przecież musiały być na czasie z najnowszymi plotkami szpitalnymi.
Potem ich rozmowa ukierunkowała się na inny tor. Zaczęły temat Piotra i jego relacji w związku z Haną.
- To, jak to jest pomiędzy wami? - zapytała ciekawska Lena.
- No, a jak ma być? Normalnie. - odpowiedziała wymijająco przyjaciółka.
- Hana, wy jesteście dla siebie stworzeni. Czemu jeszcze nie jesteście po ślubie, ani nie macie dzieci? - zapytała Lena i nie czekając na odpowiedź przyjaciółki sama dodała. - Przecież widać, że będziecie wspaniałymi rodzicami. Spójrz, jak Piotr zajmuje się Kubą. - powiedziała internistka i obie obróciły głowy, w kierunku, w którym ciągła zabawa trwała w najlepsze.
Tak, wiem, że masz rację Lena. - odpowiedziała jej Hana.
- No więc?
- No ... po prostu, nie spieszy nam się. - znów wymijająco odpowiedziała Hana. - Wszystko idzie spokojnie i pomału, poza tym, już tak jakby mamy dziecko, przecież jest Kuba.
- No właśnie ... ta sprawa jest bardzo dziwna. Co wy z nią chcecie zrobić?
- Nie rozmawiałam o tym z Piotrem. To znaczy, mówiliśmy o tym, ale na początku. To było jeszcze przed tym całym porwaniem. A potem już nie, jest i tyle. Zostawiliśmy to tak jak jest.
- Ale Hana! Wiesz, jakie to jest nieodpowiedzialne? - zapytała zdziwiona decyzjami Hany Starska.
- Tak, wiem. Ale jak pójdziemy na policję, to oni nam go zabiorą i trafi do domu dziecka. Serio myślisz, że tam będzie lepiej niż z nami? - odpowiedziała przez łzy ginekolog.
- Oczywiście, że nie. Hana ... ty go pokochałaś, prawda? - zapytała znów wzruszona przyjaciółka.
- Właściwie to ... chyba tak. Nawet nie wiem kiedy, ale on jest taki kochany i ... - nie dokończyła, bo przerwała jej Lena.
- Wiem, Hana, wiem. Pogadamy jeszcze o tym później, coś wymyślimy, na pewno. A teraz zmieńmy temat, bo czwórka naszych chłopców wykończona po meczu wraca.
- Ok. Dzięki Lena. - powiedziała Hana i przytuliła się do niej.
Pierwszy przybiegł Kubuś, a zaraz za nim zmęczony Felek.
Kuba wtulił się w Hanę, kobieta zauważyła, że coś ma w kieszeni.
- Co tam masz? - zapytała ciekawa.
Chłopiec wyjął z kieszeni kilka małych kwiatków.
- Proszę mamo, to dla ciebie. - odpowiedział, podał Hanie bukiet i usiadł jej na kolana.
- O, jakie śliczne, dziękuję. - powiedziała Hana i pocałowała chłopca w główkę.
Lena wzruszona, kiwnęła tylko głową z uznaniem w stronę przyjaciółki i zaczęła rozmawiać ze swoim synem.
W tym czasie przyszli wykończeni Witek i Piotr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz