Po pół godzinie byli już pod blokiem. Kuba był zmęczony, a właściwie wykończony, po całodziennej zabawie ze swoim nowym przyjacielem.
Hana wysiadła z samochodu. Zaraz po niej uczynili to Piotr i mały. Kubuś jednak bardzo ociągał się z wyjściem z auta.
Mężczyzna widząc to, podszedł do niego i chciał wziąć go na ręce. Myślał, że chłopiec ucieszy się z tego powodu. Jego reakcja była natomiast zupełnie inna.
- Nie! - krzyknął swoim cieniutkim i piskliwym, dziecięcym głosikiem.
Para spojrzała na niego zdziwiona.
Hana podeszła bliżej do Piotra. Kilka centymetrów obok nich, stał chłopiec.
- Co się stało? - zapytała ciepło. Starała się, aby Kubie, dźwięk jej głosu, wydał się miły i łagodny.
- Nic. - powiedział cicho, jakby sam do siebie.
- Jak to nic? No powiedz ... nie bój się. - powiedział Piotr, również uważając na ton, w jakim wypowiada swoje słowa.
- No bo ... wujek Witek, powiedział, że ... muszę być dużym i samodzielnym chłopcem. - powiedziało dziecko, kierując oczy w stronę podłogi.
Hana podeszła do niego bliżej i spojrzała mu w oczy.
- Kochanie. - zaczęła. - Wujek ma rację, ale widzimy, że jesteś zmęczony. Poza tym jesteś jeszcze malutki, więc nic się nie stanie. Chodź. - powiedziała Hana, biorąc chłopca na ręce.
Piotr od razu gwałtownie zareagował.
Przez całą ciąże musi mieć Hanę na oku. Urodzi ich wspólne dziecko. Nie może już poronić. Więc Piotr nie pozwoli jej dźwigać, ani robić rzeczy wysiłkowych, które mogą zagrażać przyszłemu członku rodziny ... nie może.
Mężczyzna od razu wziął od niej dziecko, sam trzymał go na rękach.
- Ej, czemu mi go zabrałeś? - zapytała zdziwiona Hana, patrząc się prosto, w oczy Piotra.
- Bo muszę cię teraz pilnować. - odpowiedział.
- Piotr! Ciąża to nie choroba! - powiedziała głośno Hana.
Wiedziała jaki okres teraz przeżyje. Nuda, nuda, nuda. Już wiedziała, czemu zwlekała z powiedzeniem mu tego. Po prostu wiedziała, że będzie ją strasznie pilnować.
Kobieta zamknęła samochód i szybko zaczęła iść w kierunku bloku.
Piotr z chłopcem na rękach zdążył ją dogonić.
Złapał ją za rękę i chwile zastanawiał się, zanim coś powiedział.
- Ale to chyba oznaka, że cię kocham, dbam o ciebie i się troszczę. Czyż nie? - odpowiedział uwodzicielsko i wysłał Hanie, ten swój czarujący śmiech. Wiedział, że to był jej słaby punkt, że nie może się temu oprzeć. I postanowił "podle" to wykorzystać.
- No niby tak, ale ...
- Nie Hana, nie ma ale. Chcę mieć zdrowe dziecko, a teraz chodźmy do domu. - powiedział mężczyzna i wspólnie, w trójkę weszli do klatki.
Chwilę czekali na windę, ponieważ nie chciało im się wchodzić po schodach.
Po chwili utęskniona i wyczekiwana winda przyjechała.
- No nareszcie. - powiedziała Hana. - Ile można czekać.
I weszli do windy.
- Co? Już cię łapią huśtawki nastroju? - zapytał się Piotr.
- Haha, ale śmieszne, naprawdę. - powiedziała Hana i żartobliwie wytknęła mu język.
- A i jeszcze jedno ... - dodał po chwili Piotr.
- Niby co?
- Od dzisiaj koniec z tymi szpilkami kochanie. - odpowiedział Piotr, gdy winda dojechała na ich piętro.
♥
OdpowiedzUsuńkiedy next ?
OdpowiedzUsuńDzisiaj. ♥
Usuń