Darek dokończył badanie. Następnie pokazał przyszłym rodzicom wydruk.
Hana i Piotr patrzyli się raz na zdjęcia ich dziecka, a raz na siebie.
Byli szczęśliwi. Cieszyli się, że niedługo będą rodzicami, że stworzą prawdziwy dom i wszystko będzie tak, jak powinno być. Bez żadnych większych przygód. Normalnie. Tak, właśnie tego oni potrzebowali ... zwykłej normalności.
- Ok. To możemy już iść? - zapytała Hana, wstając.
- Nie. Jeszcze nie. - odpowiedział jej lekarz.
- Co, czemu? - zapytał bardzo przejęty Piotr. - Coś nie tak?
- Spokojnie Piotr. Bez nerwów.
- No więc, o co chodzi? - ponaglała kobieta.
- Niepokoją mnie te bóle. I zostaniesz na oddziale przez kilka dni. - powiedział stanowczo, chociaż i tak wiedział, że młoda lekarka będzie się sprzeciwiać.
- Nie, Darek, przestań, to nic takiego ... - mówiła.
- Nie słuchaj jej, niech zostanie. Bardzo dobrze. Niech wreszcie sama poczuje się jak kobieta w ciąży, a nie lekarz. - dopowiedział Piotr, posyłając opiekuńczy uśmiech w stronę swojej ukochanej.
- Właśnie, poza tym lepiej dmuchać na zimno. - dokończył Darek. - Ok, a teraz na chwilę was tu zostawię. Pogadajcie sobie, a ja idę zająć miejsce na oddziale. - dokończył zdanie i wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi.
Kiedy tylko zostali sami kobieta od razu zaczęła mówić.
- Ja nie chcę leżeć w szpitalu. - grymasiła.
- Dlaczego Hana? Odpoczniesz kilka dni i cały czas będę miał cię na oku. n- powiedział i posłał jej kolejny uśmiech.
- No właśnie. A ja dopiero co wróciłam z urlopu. Chciałam trochę popracować. - mówiła smutna.
- Nie przejmuj się, Tretter na pewno zrozumie. - starał się ją pocieszyć.
- Wiem. Ale ja będę się źle czuła.
- Czemu? - zapytał zdziwiony.
- Bo od razu każdy będzie wiedział, że jestem w ciąży.
- Hana i tak każdy dowiedziałby się prędzej czy później. Takich rzeczy nie da się ukryć. - mówił, śmiejąc się.
- To wcale nie jest śmieszne. - powiedziała, szturchając go.
- Oj jest. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Nie zdążyli już nic więcej powiedzieć, ponieważ w drzwiach ponownie pojawił się Darek. Miał ciepłe spojrzenie i widać było, że nie chciał im przeszkodzić.
- Przepraszam, że przeszkadzam ...
- Daj spokój. - zareagował od razu Piotr.
- No właśnie Darek. My tylko rozmawiamy. - dopowiedziała szybko kobieta.
- No ok. To już załatwiłem łóżko. Sala numer trzynaście, a teraz idę do pacjentek. Hana, a ty zaraz marsz do łóżka. - mówiąc to patrzył na kobietę.
Znowu wyszedł i zostawił ich samych ...
Hanie przypomniało się coś. W głowie zaświtało jej niedawne wspomnienie.
Ten pokój ...
- Co jest? - zapytał Piotr. Widział, że coś jest nie tak, że o czymś myśli.
- Piotr ...
- Co? Boli cię coś?! Lecę po Darka. - krzyknął mężczyzna i już zaczął wstawać.
Chciał wyjść z pomieszczenia i szybko pobiec po lekarza, ale zatrzymała go dłoń Hany, która oparła się o jego ramię.
- Nie, nic mi nie jest. - powiedziała.
- Więc co?
- Bo Kuba też był w tym pokoju. I my mieliśmy go dzisiaj odwiedzić i co teraz?! - mówiła, a jej oczy robiły się coraz bardziej szkliste.
- Kochanie, nie martw się. Ja coś wymyślę.
- Piotr. Ja muszę go zobaczyć, rozumiesz?
- Słuchaj, porozmawiamy na sali, bo tu za chwilę Darek z pacjentką przyjdą. Chodź. - powiedział i pomógł wstać kobiecie. - Nie płacz już. Wszystko będzie ok.
- Ja muszę go zobaczyć Piotr ... - zdołała powiedzieć tylko Hana, kiedy opuścili już pomieszczenie.
piątek, 31 maja 2013
czwartek, 30 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 49.
Szli w kierunku gabinetu Darka.
Mieli do przejścia spory kawałek drogi, ponieważ jego gabinet znajdował się po drugiej stronie szpitala. Nie stanowiło to jednak dla nich żadnego problemu. Szli razem ...
Po drodze spotkali Dryla.
- O, kogo ja tu widzę. - powiedział sarkastycznie psychiatra.
- O co ci chodzi? - zapytała od razu Hana.
- Co, już nie umawiamy się na randki? - spytał przez śmiech.
- Odwal się człowieku. - szybko odpowiedział Piotr.
Sprytnie go ominęli i poszli dalej korytarzem, nie zważając na nachalnego mężczyznę.
On natomiast odwracał się za nimi. Chciał ich sprowokować. Myślał, że reakcja Piotra będzie inna. Że się na niego rzuci, rozpocznie bójkę. A on był stonowany i spokojny.
Wkurzyło go to ...
Piotr wiedział, że tak będzie. Odwrócił się raz w jego stronę. Widząc złość i zdenerwowanie Dyla, Piotr zaśmiał się sam do siebie.
- O co chodzi? - zapytała Hana, patrząc na niego.
- Ale, że co? - pytał, udając, że nie wie, o co pyta ukochana.
- Z czego się śmiejesz?
- Z niczego.
- Piotrrr ... - przeciągała kobieta. Chciała wiedzieć.
- No nic no, nieważne. - mówił mężczyzna chcąc zmienić temat.
- Piotr ... sam mówiłeś, że nie chcesz, żebym się denerwowała. - mówiła, uśmiechając się. Wiedziała, że sama użyła jego własnej broni przeciwko niemu.
- No dobra. Powiem ci. Widziałaś, jak on się patrzy? - pytał znowu się śmiejąc.
- Nie. - mówiąc to, odwróciła się. To co zobaczyła również ją rozśmieszyło. - No. Ma fajną minę.
- Mało powiedziane. - dodał mężczyzna i obejmując ukochaną w pasie ruszyli dalej.
Kilka minut później byli już pod drzwiami.
Hana delikatnie zapukała do drzwi.
- Proszę. - usłyszała w odpowiedzi z drugiego pomieszczenia.
Weszli niepewnie do środka.
Ginekolog cały był zawalony papierami. Nie widział nawet kto wszedł. Dopiero po chwili podniósł głowę, a gdy ujrzał swoich znajomych od razu ręką zgarnął papiery na bok i pokazał im pewnym gestem, aby zajęli dwa wolne miejsca na przeciwko niemu.
- Darek, więc chodzi o to ... - zaczęła Hana.
- Spokojnie. Nie musisz mi tłumaczyć. Piotr już ze mną rozmawiał. Wszystko wiem i mnie również niepokoją te bóle. - powiedział, patrząc na brzuch kobiety.
Hana uśmiechnęła się do Piotra. Cieszyła się, że wszystko wytłumaczył za nią. Nie miała ochoty sama się za to zabrać.
- Nie martwcie się tak. - mówiąc to, skierowała wzrok po kolei na nich obu. - To normalne, że czasem pobolewa mnie brzuch.
- Często ... - dodał Piotr.
- Oj, przestań już.
- Dobra. Słuchajcie, zrobimy te badania i zobaczymy. Ok? - wtrącił Darek.
- Ok. - odpowiedzieli zgodnie Hana i Piotr.
- W takim razie chodźmy na USG. - powiedział i wstał z krzesła.
Para uczyniła to za nim. Wyszli z pomieszczenia i udali się do sali obok.
Po pięciu minutach wszystko było gotowe i USG się zaczęło.
- Ok. To teraz szukamy dzidziusia. - powiedział, uśmiechając się zachęcająco do pary.
Hana spojrzała się na Piotra, a on na nią. Uśmiechnęli się do siebie, trzymając się silnie za ręce.
Po chwili znów odezwał się głos Wójcika.
- O. I jest. - powiedział.
Wszyscy od razu spojrzeli się na monitor.
Piotr szczerze się uśmiechnął. Widział właśnie dziecko. Swoje dziecko.
- Moje dziecko. - zdołała tylko powiedzieć kobieta,
- Nasz kochanie. - dopowiedział mężczyzna, przytulając kobietę, która uroniła parę łez.
Mieli do przejścia spory kawałek drogi, ponieważ jego gabinet znajdował się po drugiej stronie szpitala. Nie stanowiło to jednak dla nich żadnego problemu. Szli razem ...
Po drodze spotkali Dryla.
- O, kogo ja tu widzę. - powiedział sarkastycznie psychiatra.
- O co ci chodzi? - zapytała od razu Hana.
- Co, już nie umawiamy się na randki? - spytał przez śmiech.
- Odwal się człowieku. - szybko odpowiedział Piotr.
Sprytnie go ominęli i poszli dalej korytarzem, nie zważając na nachalnego mężczyznę.
On natomiast odwracał się za nimi. Chciał ich sprowokować. Myślał, że reakcja Piotra będzie inna. Że się na niego rzuci, rozpocznie bójkę. A on był stonowany i spokojny.
Wkurzyło go to ...
Piotr wiedział, że tak będzie. Odwrócił się raz w jego stronę. Widząc złość i zdenerwowanie Dyla, Piotr zaśmiał się sam do siebie.
- O co chodzi? - zapytała Hana, patrząc na niego.
- Ale, że co? - pytał, udając, że nie wie, o co pyta ukochana.
- Z czego się śmiejesz?
- Z niczego.
- Piotrrr ... - przeciągała kobieta. Chciała wiedzieć.
- No nic no, nieważne. - mówił mężczyzna chcąc zmienić temat.
- Piotr ... sam mówiłeś, że nie chcesz, żebym się denerwowała. - mówiła, uśmiechając się. Wiedziała, że sama użyła jego własnej broni przeciwko niemu.
- No dobra. Powiem ci. Widziałaś, jak on się patrzy? - pytał znowu się śmiejąc.
- Nie. - mówiąc to, odwróciła się. To co zobaczyła również ją rozśmieszyło. - No. Ma fajną minę.
- Mało powiedziane. - dodał mężczyzna i obejmując ukochaną w pasie ruszyli dalej.
Kilka minut później byli już pod drzwiami.
Hana delikatnie zapukała do drzwi.
- Proszę. - usłyszała w odpowiedzi z drugiego pomieszczenia.
Weszli niepewnie do środka.
Ginekolog cały był zawalony papierami. Nie widział nawet kto wszedł. Dopiero po chwili podniósł głowę, a gdy ujrzał swoich znajomych od razu ręką zgarnął papiery na bok i pokazał im pewnym gestem, aby zajęli dwa wolne miejsca na przeciwko niemu.
- Darek, więc chodzi o to ... - zaczęła Hana.
- Spokojnie. Nie musisz mi tłumaczyć. Piotr już ze mną rozmawiał. Wszystko wiem i mnie również niepokoją te bóle. - powiedział, patrząc na brzuch kobiety.
Hana uśmiechnęła się do Piotra. Cieszyła się, że wszystko wytłumaczył za nią. Nie miała ochoty sama się za to zabrać.
- Nie martwcie się tak. - mówiąc to, skierowała wzrok po kolei na nich obu. - To normalne, że czasem pobolewa mnie brzuch.
- Często ... - dodał Piotr.
- Oj, przestań już.
- Dobra. Słuchajcie, zrobimy te badania i zobaczymy. Ok? - wtrącił Darek.
- Ok. - odpowiedzieli zgodnie Hana i Piotr.
- W takim razie chodźmy na USG. - powiedział i wstał z krzesła.
Para uczyniła to za nim. Wyszli z pomieszczenia i udali się do sali obok.
Po pięciu minutach wszystko było gotowe i USG się zaczęło.
- Ok. To teraz szukamy dzidziusia. - powiedział, uśmiechając się zachęcająco do pary.
Hana spojrzała się na Piotra, a on na nią. Uśmiechnęli się do siebie, trzymając się silnie za ręce.
Po chwili znów odezwał się głos Wójcika.
- O. I jest. - powiedział.
Wszyscy od razu spojrzeli się na monitor.
Piotr szczerze się uśmiechnął. Widział właśnie dziecko. Swoje dziecko.
- Moje dziecko. - zdołała tylko powiedzieć kobieta,
- Nasz kochanie. - dopowiedział mężczyzna, przytulając kobietę, która uroniła parę łez.
środa, 29 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 48.
Każdy z nich rozszedł się w swoją stronę i podążył za obowiązkami, które miał wykonać.
Pacjent Gawryły miał naprawdę ciekawy przypadek. Wymagana była operacja i to nawet bardzo pilna. Szykowało się długie stanie nad stołem operacyjnym, które ciągnęło się aż do końca jego dyżuru.
Hana też nie miała lekko. Były komplikacje. Dzieci były odwrócone niekorzystnie, a jedno z nich miało zawiązaną pępowinę w okół szyi. Kobieta musiała przeprowadzić wiele dodatkowych badań i zostawić pacjentkę na oddziale ginekologicznym już do końca ciąży.
Goldberg skończyła dyżur godzinę szybciej.
Postanowiła jednak nie wracać sama do domu, tylko zaczekać na ukochanego.
Udała się do bufetu. Zamówiła herbatę, ponieważ nie chciała spożywać kawy z oczywistych powodów.
Usiadła do stolika osadzonego w kącie i czytając gazetę, popijała napój.
Czas mijał jej spokojnie i cicho. Nikt jej nie przeszkadzał. Odpoczywała, relaksując się.
Była jednak trochę znudzona, a bardzo nienawidziła nudy. Miała ochotę z kimś porozmawiać.
Los się do niej uśmiechnął ...
Do bufetu właśnie weszła Lena. Zamówiła sobie mocną kawę i szukała wzrokiem wolnego stolika. Kiedy zobaczyła Hanę od razu się do niej przysiadła.
- Cześć. Mogę? - zapytała, pokazując na puste miejsce.
- Hej. Jeszcze się pytasz? Jasne. - odpowiedziała jej kobieta, kiedy Starska zajmowała siedzenie.
- To jak tam u was? - padło z ust Leny.
- A ok. Wszystko w porządku. I poprzedzając twoje kolejne pytanie ciąża chyba też jest ok. Dzisiaj idę zrobić dokładne badania. - mówiła Hana, zapominając, że o ciąży nie wie jej przyjaciółka.
- Co? O czym ty gadasz? - zapytała niczego nieświadoma.
- Boże ... Lena ... zapomniałam ... - powiedziała szybko ginekolog. Nie zdążyła dokończyć, ponieważ Lena od razu zareagowała i dokończyła zdanie za nią.
- ... czyli chcesz powiedzieć, że ty ... - tym razem to Hana przerwała wypowiedź.
- Tak, jestem w ciąży.
- Gratuluję. Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - mówiła Lena wstając z krzesła.
Podeszła do swojej przyjaciółki i mocno ją uścisnęła.
Ludzie w bufecie spojrzeli się po nich, ale one miały to gdzieś. A niech gadają co chcą, one mają gdzieś ich puste słowa.
Pozostałości z godziny zleciały im w mgnieniu oka.
Cały czas były zajęte rozmową o ciąży. O tym co dalej i jak to wszystko przetrwać.
Lena mówiła, że może dać Hanie za małe ciuszki po synu, ale oczywiście tylko wtedy, jeżeli będzie to chłopak.
50 % szans ...
Kobiety były zajęte plotkowaniem i żadna z nich nie zauważyła, że w ich stronę zmierza Piotr.
Wziął krzesło z pustego stolika obok nich i przysiadł się.
Dopiero wtedy Lena i Hana spojrzały w jego kierunku.
- I co tam drogie panie? - zapytał Piotr, opierając się o blat.
- A ty co taki zmęczony? - zapytała Hana.
- Cały czas stałem przy stole. Jestem wykończony. - odpowiedział jej.
- Jakie biedactwo ... - powiedziała Lena, śmiejąc się. - Czas nabrać siły. Czeka was dużo w najbliższym czasie. A teraz przepraszam was, ale wiecie ... obowiązki wzywają. - dokończyła, pokiwała im i wyszła z bufetu.
- A tej o co chodzi? - zapytał się od razu po jej wyjściu Piotr Hany.
- Kobiety. Nie zrozumiesz ich. - odpowiedziała, patrząc się na niego.
- Mi wystarczy, że ciebie rozumiem.
- Nie bądź tego taki pewny.
- Dobra, koniec gadania. Teraz musimy iść wreszcie na te badania. - powiedział i wstał.
Hana uczyniła to zaraz po nim.
Zasunęli po sobie krzesła. Złapali się za ręce i wspólnie wyszli z bufetu.
wtorek, 28 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 47.
Para usiadła na kanapę obok Wiktorii wtulonej w Przemka.
W pokoju panował bardzo przyjemny nastrój. Każdy był szczęśliwy i zakochany. Widać było to już na pierwszy rzut oka.
Zaczęły się rozmowy. Ciche i między sobą.
Wreszcie Tretter przerwał, siadając na swoim honorowym miejscu i zabierając głos.
- Przepraszam państwa ... - powiedział tylko, a wszystkie oczy będące w pomieszczeniu zwróciły się w jego stronę. Kiedy upewnił się, że nikt już mu nie przeszkadza dodał. - Rozumiem ... Hana, Piotr. - mówiąc to spojrzał w ich stronę. - że wróciliście po długim urlopie, ale proszę wdrożyć się z powrotem w pracę szpitalną.
- Dobrze. - odpowiedział Piotr.
- Ok, Stefan. - dodała Hana.
Bardzo lubiła nazywać ludzi po imieniu. Robiła tak czasem nawet, kiedy nie była z nimi na "ty". Zapominała się, ale za granicą są inne zasady. Nadal nie mogła się przyzwyczaić. Tam wszyscy są dla siebie bardziej mili i życzliwi, a tu ... w Polsce panują bardziej stonowane warunki.
Dyrektor skończył codzienną poranną odprawę i lekarze rozeszli się i każdy z nich poszedł na swój oddział.
Piotr i Hana wyszli ostatni. Nie spieszyło się im za bardzo do pracy po takiej przerwie.
Kobieta się cieszyła, że wróciła. Brakowało jej tego klimatu ... tak przynajmniej myślała. Teraz jednak, kiedy znalazła się już w tym miejscu, a jej urlop doznał końca, zmieniła zdanie.
Tysiąc razy bardziej wolałaby siedzieć teraz w domu, wtulona w Piotra, oglądając z nim ciekawy film w telewizji lub robiąc wiele innych ciekawych rzeczy.
Ale to nie bajka ... czas wrócisz do rzeczywistości.
- No dalej. Żwawo. Myślałem, że będziecie żywsi niż zwykle po tym urlopie. - powiedział Tretter, szeroko się do nich uśmiechając i poganiając ich trochę w stronę drzwi.
- No widzisz, a jednak ... - powiedziała Hana, łapiąc Piotra za rękę.
- Zaskoczyliśmy cię. - dopowiedział jej mężczyzna.
- Tak. Dosyć. - powiedział, patrząc w kierunku ich splecionych dłoń. - A teraz zapraszam do pracy i nie chcę widzieć tego migdalenia się. Jasne? - pytał żartobliwie, puszczając oko w stronę, w której stali zakochani.
- Oczywiście szefie. - powiedziała Hana śmiejąc się.
- Ok. Piotr ... idziesz ze mną, mam dla ciebie interesującego pacjenta na chirurgi. - powiedział i czekał na jego reakcję.
Mężczyzna zrobił kwaśną minę. Nie chciało mu się dzisiaj pracować, nie tak od razu po przerwie. Myślał, żeby na początku robić coś lekkiego. Niestety, dyrektor go nie oszczędzał. Wiedział na co go stać.
- Pani Goldberg. Pierwsza pani pacjentka czeka już pod drzwiami sali. Ciąża bliźniacza ... występują pewne komplikacje. - powiedziała pielęgniarka, która od drugiej strony podeszła do nich.
- Tak, tak. Zaraz przyjdę. - odpowiedziała jej ginekolog. Robiąc podobną minę do Piotra.
- O, ale zgrani jesteście. Reagujecie podobnie i ta mimika twarzy. - sprytnie zauważył Tretter.
- Dobra to idziemy. - mówił dyrektor, kierując się z mężczyzną w przeciwnym kierunku.
- Chwila. - powiedział Piotr i cofnął się do stojącej jeszcze obok nich Hany. Podszedł do niej i namiętnie ją pocałował. Skończywszy pocałunek, oboje się do siebie uśmiechnęli.
- Romeo idziemy. I to szybko. - powiedział Tretter, śmiejąc się. Następnie podszedł do Piotr i złapał go za ramię. - Pa Hana. - dodał.
- Do zobaczenia kochanie. - zdążył się jeszcze do niej odwrócić i powiedzieć jej to, a zaraz potem zniknął za zakrętem. Hana zdołała się jeszcze do niego uśmiechnąć.
- Dobrze, a teraz chodźmy. - mówiąc to kobieta odwróciła się w stronę pielęgniarki i obie ruszyły pod gabinet Hany.
W pokoju panował bardzo przyjemny nastrój. Każdy był szczęśliwy i zakochany. Widać było to już na pierwszy rzut oka.
Zaczęły się rozmowy. Ciche i między sobą.
Wreszcie Tretter przerwał, siadając na swoim honorowym miejscu i zabierając głos.
- Przepraszam państwa ... - powiedział tylko, a wszystkie oczy będące w pomieszczeniu zwróciły się w jego stronę. Kiedy upewnił się, że nikt już mu nie przeszkadza dodał. - Rozumiem ... Hana, Piotr. - mówiąc to spojrzał w ich stronę. - że wróciliście po długim urlopie, ale proszę wdrożyć się z powrotem w pracę szpitalną.
- Dobrze. - odpowiedział Piotr.
- Ok, Stefan. - dodała Hana.
Bardzo lubiła nazywać ludzi po imieniu. Robiła tak czasem nawet, kiedy nie była z nimi na "ty". Zapominała się, ale za granicą są inne zasady. Nadal nie mogła się przyzwyczaić. Tam wszyscy są dla siebie bardziej mili i życzliwi, a tu ... w Polsce panują bardziej stonowane warunki.
Dyrektor skończył codzienną poranną odprawę i lekarze rozeszli się i każdy z nich poszedł na swój oddział.
Piotr i Hana wyszli ostatni. Nie spieszyło się im za bardzo do pracy po takiej przerwie.
Kobieta się cieszyła, że wróciła. Brakowało jej tego klimatu ... tak przynajmniej myślała. Teraz jednak, kiedy znalazła się już w tym miejscu, a jej urlop doznał końca, zmieniła zdanie.
Tysiąc razy bardziej wolałaby siedzieć teraz w domu, wtulona w Piotra, oglądając z nim ciekawy film w telewizji lub robiąc wiele innych ciekawych rzeczy.
Ale to nie bajka ... czas wrócisz do rzeczywistości.
- No dalej. Żwawo. Myślałem, że będziecie żywsi niż zwykle po tym urlopie. - powiedział Tretter, szeroko się do nich uśmiechając i poganiając ich trochę w stronę drzwi.
- No widzisz, a jednak ... - powiedziała Hana, łapiąc Piotra za rękę.
- Zaskoczyliśmy cię. - dopowiedział jej mężczyzna.
- Tak. Dosyć. - powiedział, patrząc w kierunku ich splecionych dłoń. - A teraz zapraszam do pracy i nie chcę widzieć tego migdalenia się. Jasne? - pytał żartobliwie, puszczając oko w stronę, w której stali zakochani.
- Oczywiście szefie. - powiedziała Hana śmiejąc się.
- Ok. Piotr ... idziesz ze mną, mam dla ciebie interesującego pacjenta na chirurgi. - powiedział i czekał na jego reakcję.
Mężczyzna zrobił kwaśną minę. Nie chciało mu się dzisiaj pracować, nie tak od razu po przerwie. Myślał, żeby na początku robić coś lekkiego. Niestety, dyrektor go nie oszczędzał. Wiedział na co go stać.
- Pani Goldberg. Pierwsza pani pacjentka czeka już pod drzwiami sali. Ciąża bliźniacza ... występują pewne komplikacje. - powiedziała pielęgniarka, która od drugiej strony podeszła do nich.
- Tak, tak. Zaraz przyjdę. - odpowiedziała jej ginekolog. Robiąc podobną minę do Piotra.
- O, ale zgrani jesteście. Reagujecie podobnie i ta mimika twarzy. - sprytnie zauważył Tretter.
- Dobra to idziemy. - mówił dyrektor, kierując się z mężczyzną w przeciwnym kierunku.
- Chwila. - powiedział Piotr i cofnął się do stojącej jeszcze obok nich Hany. Podszedł do niej i namiętnie ją pocałował. Skończywszy pocałunek, oboje się do siebie uśmiechnęli.
- Romeo idziemy. I to szybko. - powiedział Tretter, śmiejąc się. Następnie podszedł do Piotr i złapał go za ramię. - Pa Hana. - dodał.
- Do zobaczenia kochanie. - zdążył się jeszcze do niej odwrócić i powiedzieć jej to, a zaraz potem zniknął za zakrętem. Hana zdołała się jeszcze do niego uśmiechnąć.
- Dobrze, a teraz chodźmy. - mówiąc to kobieta odwróciła się w stronę pielęgniarki i obie ruszyły pod gabinet Hany.
poniedziałek, 27 maja 2013
Przepraszam.
Przepraszam was, ale dzisiaj nie będzie kolejnej części.
Tak, wiem, że obiecałam. ; c
Muszę się nauczyć na anglika, historię i fizykę.
O tyle co tamte dwa jeszcze ok, ale fiza ... jest straszna, a dostałam 1 i jutro poprawiam.
Także no ... trzymajcie kciuki i tyle. ; )
Tak, wiem, że obiecałam. ; c
Muszę się nauczyć na anglika, historię i fizykę.
O tyle co tamte dwa jeszcze ok, ale fiza ... jest straszna, a dostałam 1 i jutro poprawiam.
Także no ... trzymajcie kciuki i tyle. ; )
niedziela, 26 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 46.
Piotr zaczął czytać. Lektura była bardzo wciągająca. Dużo zwrotów akcji i ciekawych dialogów. Nie miał jednak do tego teraz głowy. Miał ważniejsze rzeczy do roboty, niż zagłębianie się teraz w książkę.
Po paru minutach odłożył książkę do szafki i ponownie wrócił do łóżka.
Było późno.
Postanowił iść spać. Przecież wracają do normalnego trybu dnia.
Ostatni dzień ich urlopu właśnie dobiegł końca. Nie był szczęśliwy, ale na pewno pozostanie Hanie, jak i Piotrowi na długo w pamięci. Takich rzeczy się nie zapomina ...
Gawryło nie miał problemów ze snem. Już kilka chwil później popadł w głęboki sen.
Po paru minutach odłożył książkę do szafki i ponownie wrócił do łóżka.
Było późno.
Postanowił iść spać. Przecież wracają do normalnego trybu dnia.
Ostatni dzień ich urlopu właśnie dobiegł końca. Nie był szczęśliwy, ale na pewno pozostanie Hanie, jak i Piotrowi na długo w pamięci. Takich rzeczy się nie zapomina ...
Gawryło nie miał problemów ze snem. Już kilka chwil później popadł w głęboki sen.
* * *
Budzik zaczął dzwonić o siódmej. Ich dyżur zaczynał się godzinę później. Dobrze, że chociaż pracują dzisiaj w tych samych godzinach.
Usłyszawszy dźwięk dzwonka, którego się już tak dawno nie słyszało, Hana zerwała się na równe nogi.
Piotr też od razu się obudził, zresztą przy takim hałasie nawet najsilniejszy sen zapewne zostałby przerwany.
- Co ty tu robisz?! Co ja tu robię?! - zapytała, nieco roztargniona.
- Zasnęłaś oparta o drzwi, przeniosłem cię tu i sam też poszedłem spać. - odpowiedział jej.
- Aha, no ok. - powiedziała tylko.
Piotr się cieszył. Widział, że Hana już się na niego nie gniewa. Ma dobry humor. Więc wszystko już powinno być ok.
Nie mylił się.
- Piotr ... - zaczęła. -
- Tak? - zapytał szeroko się uśmiechając.
- Przestań się tak cieszyć. - powiedziała i żartobliwie lekko szturchnęła go w nogę.
- Więc, hm? - zapytał, wymuszając udawaną powagę w głosie.
- Chciałam cię przeprosić. Chyba wczoraj trochę za ostro zareagowała, ale te wszystkie wspomnienia ... - nie dokończyła, ponieważ przerwał jej.
- Hana. Przestań, to ja powinienem cię przeprosić. Nie wiem czemu tak powiedziałem, wiem, że cię to zabolało. - powiedział smutny.
- Powiedziałeś to co myślałeś.
- Nie, to nieprawda. Po prostu bardzo się martwię.
Rozmawiali jeszcze chwilę. Pogodzili się. Wszystko było już ok, ale atmosfera i tak była trochę napięta ... zresztą, jak to zawsze po kłótni.
Nie wiedzieli nawet kiedy, a minęło im dwadzieścia minut.
- Boże Piotr ... jest już dwadzieścia po. - powiedziała szybko Hana.
- Masz rację. - powiedział jej szybko, patrząc na zegarek.
- To co, zdążymy? - zapytała, śmiejąc się.
- My? Oczywiście, że tak. - powiedział uśmiechając się. - Dobra, to ja robię szybko jakieś śniadanie, a ty leć do łazienki, bo ci to dużej zajmie. - dokończył i poszedł już do kuchni.
- Ok, to lecę. - powiedziała kobieta i zniknęła za drzwiami łazienki.
Zdążyli zjeść i się ubrać. Zostało im dziesięć minut do początku dyżuru i wybiegli szybko z domu.
Było pięć minut po czasie, kiedy wbiegli do szpitala.
- Hana, zatrzymaj się. Jesteś w ciąży. - powiedział, spowalniając ją.
- Damy radę.
Weszli do pokoju przed obchodem. Wszyscy już byli. Każdy obrócił wzrok w ich stronę, kiedy tylko weszli do pomieszczenia.
- Ooo, witam naszych gołąbków. - powiedział Tretter.
- My przepraszamy, ale ...
- Nie tłumaczcie się. Radzę szybciej wstawać. - odpowiedział wesoło.
- Dyrektorze, to nic nie da. Zakochani tacy są. - dopowiedziała Wiki, wtulając się w Przemka.
sobota, 25 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 45.
Hana szybko zsunęła z siebie buty i pobiegła w kierunku łazienki.
Piotr dopiero teraz zauważył, że obcas, o którym rozmawiali był dużo niższy, od tego, który kobieta miała dzisiaj na sobie.
- Hana! Gadaliśmy o tych butach! - zdążył tylko krzyknąć.
- Tak wiem, nie mogłam się powstrzymać! - odkrzyknęła mu kobieta, zamykając już drzwi od łazienki.
Piotr od razu wygodnie usadowił się na kanapie.
Czekał na Hanę. Chciał z nią pogadać. O ciąży, o tych bólach. Od razu widać było, że coś jest nie tak, jak powinno być.
Po pięciu minutach wyszła z łazienki i skierowała się w stronę wolnego miejsca na kanapie obok ukochanego.
- To co z tymi bólami? - zapytał bez owijania. Bardzo lubił bezpośredniość.
- Piotr ... znowu zaczynasz? - zapytała nieco zirytowana.
- Tak, bo się martwię. - powiedział szybko. - Nie chcę, żebyś znowu poroniła! - wykrzyczał pod presją. Nie zdawał sobie sprawy z tego co powiedział. To mogło zaboleć Hanę.
I zabolało ...
- Nie przypominaj mi o tym! Myślisz, że zrobiłam to specjalnie?! Jak możesz. - mówiła, cały czas krzycząc. Naprawdę ją to zabolało. Nie myślała, że Piotr będzie w stanie, kiedykolwiek powiedzieć jej coś takiego. Wykrzyczał to co myśli. Tak ... to były jego prawdziwe uczucia.
Łzy pociekły jej po polikach. Wszystko to znowu do niej wróciło. Jak walczyła o dziecko ... jak przegrała ...
Szybko wstała z kanapy i cały czas płacząc pobiegła do sypialni.
Piotr od razu zdał sobie sprawę z tego co powiedział. Nie chciał tego ... samo się wyrwało.
- Hana, poczekaj! Przepraszam! - wołał, biegnąc za nią do drugiego pokoju.
Chciał wejść i z nią porozmawiać, przytulić się do niej, wszystko na spokojnie wyjaśnić. Już wchodził, ale kobieta zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
Oparł się o drzwi i siedział. Dzieliły ich tylko te cholerne drzwi, bo dokładnie to samo, po drugiej stronie robiła Hana.
Piotr zaczął o wszystkim myśleć. O tym co przed chwilą powiedział, jaki jej sprawił tym ból i na pewno dużo więcej stresu, a przecież tak nie chciał, żeby się denerwowała.
Sam był temu winny ...
Hana też myślała o słowach Piotra.
Na początku była na niego zła. Wściekła. Potem jednak pogłębiła się w tą całą sytuację i postawiła na miejscu Gawryły. Robiła wiele rzeczy, które mogą zaszkodzić tej ciąży i nawet nie wiadomo czy już nie zaszkodziły. A przecież sama była ginekologiem ... Jak mogła tak nie myśleć ... Ona. Ta, która zawsze wszystkim swoim pacjentkom doradza odpoczynek i dbanie o siebie.
Sama nie stosowała się do swoich zaleceń, a wręcz przeciwnie ... robiła wszystko na przekór.
Musi zacząć o siebie dbać.
Przestała płakać. Wiedziała, że to nie ma sensu. Nic nie da.
Otworzyła cicho drzwi, tak, aby Piotr nie słyszał. Nie zdawała sobie sprawy, że jest obok.
Uczyniwszy to, usiadła w to same miejsce, w którym jeszcze kilka chwil temu płakała. Była wykończona i bardzo zmęczona.
Nie wiedziała kiedy usnęła ...
Mężczyzna słyszał, że kobieta już długo nie płacze. Postanowił więc spróbować jeszcze raz i wejść do pokoju. Udało mu się to.
Od progu zauważył śpiącą Hanę. Ten widok był uroczy.
Wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko. Przykrył lekko kołdrą i pocałował w polik, kładąc się z książką obok niej.
Piotr dopiero teraz zauważył, że obcas, o którym rozmawiali był dużo niższy, od tego, który kobieta miała dzisiaj na sobie.
- Hana! Gadaliśmy o tych butach! - zdążył tylko krzyknąć.
- Tak wiem, nie mogłam się powstrzymać! - odkrzyknęła mu kobieta, zamykając już drzwi od łazienki.
Piotr od razu wygodnie usadowił się na kanapie.
Czekał na Hanę. Chciał z nią pogadać. O ciąży, o tych bólach. Od razu widać było, że coś jest nie tak, jak powinno być.
Po pięciu minutach wyszła z łazienki i skierowała się w stronę wolnego miejsca na kanapie obok ukochanego.
- To co z tymi bólami? - zapytał bez owijania. Bardzo lubił bezpośredniość.
- Piotr ... znowu zaczynasz? - zapytała nieco zirytowana.
- Tak, bo się martwię. - powiedział szybko. - Nie chcę, żebyś znowu poroniła! - wykrzyczał pod presją. Nie zdawał sobie sprawy z tego co powiedział. To mogło zaboleć Hanę.
I zabolało ...
- Nie przypominaj mi o tym! Myślisz, że zrobiłam to specjalnie?! Jak możesz. - mówiła, cały czas krzycząc. Naprawdę ją to zabolało. Nie myślała, że Piotr będzie w stanie, kiedykolwiek powiedzieć jej coś takiego. Wykrzyczał to co myśli. Tak ... to były jego prawdziwe uczucia.
Łzy pociekły jej po polikach. Wszystko to znowu do niej wróciło. Jak walczyła o dziecko ... jak przegrała ...
Szybko wstała z kanapy i cały czas płacząc pobiegła do sypialni.
Piotr od razu zdał sobie sprawę z tego co powiedział. Nie chciał tego ... samo się wyrwało.
- Hana, poczekaj! Przepraszam! - wołał, biegnąc za nią do drugiego pokoju.
Chciał wejść i z nią porozmawiać, przytulić się do niej, wszystko na spokojnie wyjaśnić. Już wchodził, ale kobieta zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
Oparł się o drzwi i siedział. Dzieliły ich tylko te cholerne drzwi, bo dokładnie to samo, po drugiej stronie robiła Hana.
Piotr zaczął o wszystkim myśleć. O tym co przed chwilą powiedział, jaki jej sprawił tym ból i na pewno dużo więcej stresu, a przecież tak nie chciał, żeby się denerwowała.
Sam był temu winny ...
Hana też myślała o słowach Piotra.
Na początku była na niego zła. Wściekła. Potem jednak pogłębiła się w tą całą sytuację i postawiła na miejscu Gawryły. Robiła wiele rzeczy, które mogą zaszkodzić tej ciąży i nawet nie wiadomo czy już nie zaszkodziły. A przecież sama była ginekologiem ... Jak mogła tak nie myśleć ... Ona. Ta, która zawsze wszystkim swoim pacjentkom doradza odpoczynek i dbanie o siebie.
Sama nie stosowała się do swoich zaleceń, a wręcz przeciwnie ... robiła wszystko na przekór.
Musi zacząć o siebie dbać.
Przestała płakać. Wiedziała, że to nie ma sensu. Nic nie da.
Otworzyła cicho drzwi, tak, aby Piotr nie słyszał. Nie zdawała sobie sprawy, że jest obok.
Uczyniwszy to, usiadła w to same miejsce, w którym jeszcze kilka chwil temu płakała. Była wykończona i bardzo zmęczona.
Nie wiedziała kiedy usnęła ...
Mężczyzna słyszał, że kobieta już długo nie płacze. Postanowił więc spróbować jeszcze raz i wejść do pokoju. Udało mu się to.
Od progu zauważył śpiącą Hanę. Ten widok był uroczy.
Wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko. Przykrył lekko kołdrą i pocałował w polik, kładąc się z książką obok niej.
piątek, 24 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 44.
Siedzieli oparci o siebie, a Hana nagle chwyciła się za brzuch. Oczywiście, nie uszło to uwadze Piotra. Młody mężczyzna od razu zareagował.
Hana stłumiła krzyk bólu, który właśnie w tamtej chwili chciała z siebie wydać. Nie chciała, aby Piotr się o nią martwił.
- Co się stało?! - zapytał niespokojnie mężczyzna i opiekuńczym gestem dotknął miejsce, w którym poczuła skurcz.
- Nie nic ... - odpowiedziała mu przekonująco, ale wyraz jej twarzy sugerował zupełnie coś innego. Nie mogła tego ukryć. Nie dała rady.
- Przecież widzę. - stwierdził, nadal nie zmieniając tonu.
- Spokojnie, już mi przechodzi. - próbowała przekonać go Goldberg.
- Tak, jasne. Od razu, jak stąd wyjdziemy, to jedziemy do szpitala na dokładne badania. - mówił już teraz stanowczo Piotr. Nie chciał słyszeć najmniejszego sprzeciwu. Nawet nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Jadą i koniec.
- Piotr, nie przesadzaj. - odpowiedziała mu, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
- Hana ... ja widzę, że coś jest nie tak! To nie jest normalne, nie na takim etapie ciąży!
- Tak wiem ... może masz rację. - powiedziała, a po chwili wahania dodała. - Dobra, pojedziemy. Ale teraz już mnie nie denerwuj, już i tak wystarczająco się zestresowałam, a teraz jeszcze utknęliśmy w tej cholernej windzie. - powiedziała załamana.
- Dobrze, przepraszam. - mówił, obejmując ją delikatnie.
- Piotr ... - odezwała się po pięciominutowej ciszy. - Ja nie chcę już tu siedzieć, poza tym chyba muszę iść już pomału do łazienki. - dokończyła zdanie patrząc prosto na niego.
- A właśnie. Już dzwonię. - mówiąc to, wyjął telefon z kieszeni i w spisie kontaktów zaczął szukać wybranej osoby.
- A do kogo ty tak właściwie dzwonisz? - zapytała ciekawska Hana, spoglądając mu przez ramię.
- A do mojego kumpla z dawnych czasów, chodziliśmy razem do szkoły, a teraz wiem, że specjalizuje się w windach. - powiedział żartobliwie, żeby rozładować napięcie.
- Haha, co? - zapytała rozbawiona Hana.
- No wiesz ... tak właściwie to wszystko, budowa, obsługa, usterki. Na pewno nam pomoże się stąd wydostać. - odpowiedział.
- To dobrze. - powiedziała rozpromieniona.
- No chyba, że nie chcesz ...
- Uwierz mi, ale chcę.
Wtedy rozmowę pary przerwał głos, który odezwał się w telefonie.
Piotr rozmawiał z nim jakieś pięć minut, podał mu dokładnie adres i wszystkie inne potrzebne rzeczy, po czym rozłączył się.
- I co? - zapytała Hana, która coś tam słyszała z rozmowy, ale nie do końca. Chciała się upewnić, czy informacje są prawdziwe.
- Za chwilę tu będzie z ekipą. A za jakieś trzydzieści minut pewnie będziemy już w domu. - powiedział.
- Aha, to dobrze.
- A ty wytrzymasz? - pytał, patrząc na nią.
- Z czym niby? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Z "siku mi się chcę". - powiedział śmiesznie, aby rozbawić ukochaną.
- Ej, ja wcale tak nie mówię. - mówiąc to, dała mu porządnego kuksańca w bok. - I poza tym zapomniałam już o tym, ale dzięki, że mi przypomniałeś.
Siedzieli i rozmawiali jeszcze chwilę. Potem zjawiła się ekipa i pomogła wydostać się im z windy.
Piotr miał rację. Po pół godzinie znaleźli się już bezpiecznie w domu.
- Na jakiś czas mam serdecznie dość wind.
- Ja też! - od razu dopowiedział mężczyzna.
Były to ich pierwsze słowa, które wypowiedzieli od razu. po wejściu do mieszkania.
Hana stłumiła krzyk bólu, który właśnie w tamtej chwili chciała z siebie wydać. Nie chciała, aby Piotr się o nią martwił.
- Co się stało?! - zapytał niespokojnie mężczyzna i opiekuńczym gestem dotknął miejsce, w którym poczuła skurcz.
- Nie nic ... - odpowiedziała mu przekonująco, ale wyraz jej twarzy sugerował zupełnie coś innego. Nie mogła tego ukryć. Nie dała rady.
- Przecież widzę. - stwierdził, nadal nie zmieniając tonu.
- Spokojnie, już mi przechodzi. - próbowała przekonać go Goldberg.
- Tak, jasne. Od razu, jak stąd wyjdziemy, to jedziemy do szpitala na dokładne badania. - mówił już teraz stanowczo Piotr. Nie chciał słyszeć najmniejszego sprzeciwu. Nawet nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Jadą i koniec.
- Piotr, nie przesadzaj. - odpowiedziała mu, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
- Hana ... ja widzę, że coś jest nie tak! To nie jest normalne, nie na takim etapie ciąży!
- Tak wiem ... może masz rację. - powiedziała, a po chwili wahania dodała. - Dobra, pojedziemy. Ale teraz już mnie nie denerwuj, już i tak wystarczająco się zestresowałam, a teraz jeszcze utknęliśmy w tej cholernej windzie. - powiedziała załamana.
- Dobrze, przepraszam. - mówił, obejmując ją delikatnie.
- Piotr ... - odezwała się po pięciominutowej ciszy. - Ja nie chcę już tu siedzieć, poza tym chyba muszę iść już pomału do łazienki. - dokończyła zdanie patrząc prosto na niego.
- A właśnie. Już dzwonię. - mówiąc to, wyjął telefon z kieszeni i w spisie kontaktów zaczął szukać wybranej osoby.
- A do kogo ty tak właściwie dzwonisz? - zapytała ciekawska Hana, spoglądając mu przez ramię.
- A do mojego kumpla z dawnych czasów, chodziliśmy razem do szkoły, a teraz wiem, że specjalizuje się w windach. - powiedział żartobliwie, żeby rozładować napięcie.
- Haha, co? - zapytała rozbawiona Hana.
- No wiesz ... tak właściwie to wszystko, budowa, obsługa, usterki. Na pewno nam pomoże się stąd wydostać. - odpowiedział.
- To dobrze. - powiedziała rozpromieniona.
- No chyba, że nie chcesz ...
- Uwierz mi, ale chcę.
Wtedy rozmowę pary przerwał głos, który odezwał się w telefonie.
Piotr rozmawiał z nim jakieś pięć minut, podał mu dokładnie adres i wszystkie inne potrzebne rzeczy, po czym rozłączył się.
- I co? - zapytała Hana, która coś tam słyszała z rozmowy, ale nie do końca. Chciała się upewnić, czy informacje są prawdziwe.
- Za chwilę tu będzie z ekipą. A za jakieś trzydzieści minut pewnie będziemy już w domu. - powiedział.
- Aha, to dobrze.
- A ty wytrzymasz? - pytał, patrząc na nią.
- Z czym niby? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Z "siku mi się chcę". - powiedział śmiesznie, aby rozbawić ukochaną.
- Ej, ja wcale tak nie mówię. - mówiąc to, dała mu porządnego kuksańca w bok. - I poza tym zapomniałam już o tym, ale dzięki, że mi przypomniałeś.
Siedzieli i rozmawiali jeszcze chwilę. Potem zjawiła się ekipa i pomogła wydostać się im z windy.
Piotr miał rację. Po pół godzinie znaleźli się już bezpiecznie w domu.
- Na jakiś czas mam serdecznie dość wind.
- Ja też! - od razu dopowiedział mężczyzna.
Były to ich pierwsze słowa, które wypowiedzieli od razu. po wejściu do mieszkania.
czwartek, 23 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 43.
Cały czas stali i patrzyli się w pustą już przestrzeń przed nimi. Samochód już dawno odjechał. Nie było po nim najmniejszego śladu. A oni nadal stali ...
Żaden samochód nie jechał. Wokoło było tak pusto i cicho. Nie było słychać żadnego ruchu, tylko ich równomierne oddechy.
- To co? Chyba już czas, żebyśmy pojechali do domu. - powiedział po chwili ciszy Piotr.
- Piotr, ale ja nie mogę ... on ... - zaczęła Hana.
- Ja wiem, ale my nie mamy wyjście. My musieliśmy to zrobić. - odpowiedział jej.
- Tak wiem ... musimy strasznie dużo rzeczy obgadać w domu. - powiedziała. - A teraz chodźmy, skoro musimy. - dodała po chwili smutna, przecierając oczy rękawem swojej koszuli.
Poszli w stronę samochodu. Nie było to daleko. Stał tylko kilka miejsc od nich.
Minutę później byli już przy swoim aucie.
- Pamiętaj ... to nasz ostatni dzień urlopu. - powiedział mężczyzna.
- Tak, wiem ... chyba nigdy go nie zapomnę. Ale może to i lepiej, że wrócimy do pracy. - odpowiedziała cicho, otwierając drzwi pojazdu.
Wsiedli. Piotr odpalił silnik i ruszyli.
Podróż przebiegła im bardzo cicho i spokojnie. Mężczyzna nawet nie włączył radia, aby umilało im czas, a zawsze to robił ... tylko nie teraz.
Prawie wcale nie odzywali się do siebie. Jedynie kobieta raz poprosiła Piotr przy zakręcie, aby zwolnił, ponieważ jechał dużo za szybko. Nie czuli potrzeby rozmowy ze sobą teraz. Nie w tym momencie.
Piotr był skupiony na kierowaniu pojazdem. Niestety, myślami błądził zupełnie gdzie indziej.
Hana natomiast nie była na niczym skupiona. Ciągle w głowie kołatały jej się inne myśli, przeplatające się ze sobą.
Byli już pod blokiem.
Kobieta zupełnie nie zauważyła, że są już na miejscu. Dopiero, kiedy Piotr ponaglił słowa, aby wyszła, uczyniła to. Była bardzo roztargniona. Mężczyzna od razu to zauważył.
- Hana, wszystko ok? - zapytał opiekuńczym głosem.
- Tak, tak w porządku. - odpowiedziała, ale bardzo mało przekonująco.
- Coś mi się nie wydaję. - powiedział, kiwając z dezaprobatą głową.
- Może jestem tylko trochę zmęczona i zestresowana. Pójdę się położyć i będzie ok.
- Właśnie o tym musimy porozmawiać ... - powiedział, kiedy wchodzili już do bloku.
- Co? Nie rozumiem.
- Dziecko Hana. Jesteś w ciąży rozumiesz? Ja nie chcę stracić tym razem dziecka, musisz odpocząć.
- Piotr, ale zrozum! Jak ja mam odpocząć? Dobrze wiesz, że nie potrafię ... Kuba ... porwanie ... i to wszystko. A ty mi się każesz rozluźnić?! Niby jak? - mówiła dość głośno, patrząc się prosto na niego.
- Nie denerwuj się tak. - powiedział jej mężczyzna, kiedy winda zbliżała się na ich piętro.
- Jak mam się niby nie denerwować?! Poza tym za późno. - powiedziała i z impetem popchnęła drzwi od windy. Zbyt mocno ...
Nagłe szarpnięcie spowodowało zablokowało się dźwigni, co w konsekwencji doprowadziło do uwięzienia pary w środku.
Hana dalej pchała drzwi.
- Oj, przestań. - powiedział Piotr, który zrobił jeden krok, aby znaleźć się przy niej.
Delikatnie zsunął jej ręce i sam pociągnął. Najpierw lekko, potem mocno, a później już tylko silniej. Zrozumiał, że nie da rady.
- No świetnie ... to co, kolejne nieszczęście? - zapytała załamana kobieta.
- Ta ... jakby to powiedzieć utknęliśmy. - odpowiedział.
- Ale z ciebie geniusz. - powiedziała sarkastycznie i usiadła na podłogę w rogu.
- Przestań. - powiedział mężczyzna i usiadł dokładnie obok niej. - Zaraz zadzwonię po kogoś i nas stąd wyciągnie.
- Znając nasze szczęście to nie takie pewne. - odparła mu tylko kobieta, łapiąc się nagle za brzuch.
Żaden samochód nie jechał. Wokoło było tak pusto i cicho. Nie było słychać żadnego ruchu, tylko ich równomierne oddechy.
- To co? Chyba już czas, żebyśmy pojechali do domu. - powiedział po chwili ciszy Piotr.
- Piotr, ale ja nie mogę ... on ... - zaczęła Hana.
- Ja wiem, ale my nie mamy wyjście. My musieliśmy to zrobić. - odpowiedział jej.
- Tak wiem ... musimy strasznie dużo rzeczy obgadać w domu. - powiedziała. - A teraz chodźmy, skoro musimy. - dodała po chwili smutna, przecierając oczy rękawem swojej koszuli.
Poszli w stronę samochodu. Nie było to daleko. Stał tylko kilka miejsc od nich.
Minutę później byli już przy swoim aucie.
- Pamiętaj ... to nasz ostatni dzień urlopu. - powiedział mężczyzna.
- Tak, wiem ... chyba nigdy go nie zapomnę. Ale może to i lepiej, że wrócimy do pracy. - odpowiedziała cicho, otwierając drzwi pojazdu.
Wsiedli. Piotr odpalił silnik i ruszyli.
Podróż przebiegła im bardzo cicho i spokojnie. Mężczyzna nawet nie włączył radia, aby umilało im czas, a zawsze to robił ... tylko nie teraz.
Prawie wcale nie odzywali się do siebie. Jedynie kobieta raz poprosiła Piotr przy zakręcie, aby zwolnił, ponieważ jechał dużo za szybko. Nie czuli potrzeby rozmowy ze sobą teraz. Nie w tym momencie.
Piotr był skupiony na kierowaniu pojazdem. Niestety, myślami błądził zupełnie gdzie indziej.
Hana natomiast nie była na niczym skupiona. Ciągle w głowie kołatały jej się inne myśli, przeplatające się ze sobą.
Byli już pod blokiem.
Kobieta zupełnie nie zauważyła, że są już na miejscu. Dopiero, kiedy Piotr ponaglił słowa, aby wyszła, uczyniła to. Była bardzo roztargniona. Mężczyzna od razu to zauważył.
- Hana, wszystko ok? - zapytał opiekuńczym głosem.
- Tak, tak w porządku. - odpowiedziała, ale bardzo mało przekonująco.
- Coś mi się nie wydaję. - powiedział, kiwając z dezaprobatą głową.
- Może jestem tylko trochę zmęczona i zestresowana. Pójdę się położyć i będzie ok.
- Właśnie o tym musimy porozmawiać ... - powiedział, kiedy wchodzili już do bloku.
- Co? Nie rozumiem.
- Dziecko Hana. Jesteś w ciąży rozumiesz? Ja nie chcę stracić tym razem dziecka, musisz odpocząć.
- Piotr, ale zrozum! Jak ja mam odpocząć? Dobrze wiesz, że nie potrafię ... Kuba ... porwanie ... i to wszystko. A ty mi się każesz rozluźnić?! Niby jak? - mówiła dość głośno, patrząc się prosto na niego.
- Nie denerwuj się tak. - powiedział jej mężczyzna, kiedy winda zbliżała się na ich piętro.
- Jak mam się niby nie denerwować?! Poza tym za późno. - powiedziała i z impetem popchnęła drzwi od windy. Zbyt mocno ...
Nagłe szarpnięcie spowodowało zablokowało się dźwigni, co w konsekwencji doprowadziło do uwięzienia pary w środku.
Hana dalej pchała drzwi.
- Oj, przestań. - powiedział Piotr, który zrobił jeden krok, aby znaleźć się przy niej.
Delikatnie zsunął jej ręce i sam pociągnął. Najpierw lekko, potem mocno, a później już tylko silniej. Zrozumiał, że nie da rady.
- No świetnie ... to co, kolejne nieszczęście? - zapytała załamana kobieta.
- Ta ... jakby to powiedzieć utknęliśmy. - odpowiedział.
- Ale z ciebie geniusz. - powiedziała sarkastycznie i usiadła na podłogę w rogu.
- Przestań. - powiedział mężczyzna i usiadł dokładnie obok niej. - Zaraz zadzwonię po kogoś i nas stąd wyciągnie.
- Znając nasze szczęście to nie takie pewne. - odparła mu tylko kobieta, łapiąc się nagle za brzuch.
środa, 22 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 42.
Chłopiec zaczął płakać. Potem przerodziło się to w histerię.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co zaraz miało nastąpić, a Hana i Piotr byli dla niego teraz najbliższymi osobami, już w ogóle zapomniał o swoich prawdziwych rodzicach, chociaż też ich bardzo kochał.
Hana również nie wytrzymała. Ten widok ... Kuba, który błaga, aby ich nie rozdzielali. Każdy by się rozkleił. Nawet ktoś silny.
Łzy pociekły jej po polikach, nic nie mówiła, tylko mocno trzymała chłopca, skierowując głowę w stronę podłogi, aby nikt nie zobaczył jej łez. Oczywiście cała uwaga była skierowana na małego, więc kobieta jakoś specjalnie nie musiała się kryć ze swoimi uczuciami.
A tak właściwie, czemu się kryła? Przecież każdy dobrze wie, że Hana kocha małego z całego serca. Nie ma zatem powodu, aby pokazywać się z innej strony.
Piotrowi również było bardzo ciężko. To było dla niego bardzo przytłaczające.
Wziął małego na ręce i przytrzymał go tak, aby ten spojrzał na nie niego.
- Pamiętasz co ci wtedy zapytał wujek? - zapytał cicho i troskliwie.
Mężczyzna, który stał w drzwiach, ponieważ musiał zabrać chłopca, w ogóle się nie odzywał. Nie przerywał im. Patrzył tylko, jak ci, obcy dla niego ludzie są mocno zżyci z tym dzieckiem. Naprawdę muszę go kochać i to bardziej, niż niektórzy prawdziwi rodzice.
- Tak, pamiętam. - odezwał się po cichu mały, przecierając łzy rękawem koszuli.
- Ok, to dobrze. I pamiętaj, że ja i Hana mówimy ci dokładnie tak samo. - powiedział, a po chwili smutno dodał. - Teraz już musisz iść z tym panem, zabierze cię do innych dzieci. A jutro cię odwiedzimy, co ty na to?
- Ale ja chcę ...
- Kuba, my wiemy. - powiedziała Hana, również wstając. - My też chcemy być z tobą, ale nie możemy. Muszą najpierw odnaleźć twoich biologicznych rodziców. - dodała kobieta przez łzy.
- Nie martw się, odwiedzimy cię jutro. Będziesz miał tam dużo zabawek i nowych kolegów. - mówił Piotr, chciał patrzeć na chłopca, ale nie mógł. Coś go blokowało. Nie mógł spojrzeć mu w tą jego miłą i radosną twarzyczkę, która teraz była taka smutna i nieszczęśliwa.
- Dobrze, to zapraszam. Chcą państwo go odprowadzić do samochodu? - zapytał mężczyzna, stojący nieopodal nich, w drzwiach.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziała mu, bez chwili zastanowienia kobieta.
- Dobrze, w takim razie chodźmy. - powiedział i wyszedł już z pokoju.
Zaraz za nim poszedł Piotr, który trzymał na rękach Kubę, oraz Hana, która szła z drugiej strony tuż przy mężczyźnie swojego życia. Obejmował ją i starał się podtrzymać w pewien sposób, zdjąć z niej ciężar, choć wiedział, że to niemożliwe.
Coraz bardziej martwił się o dziecko, które będą teraz mieli. Co się teraz z nim dzieje? Czy jest zdrowe? Czy ma jakieś zaburzenia lub nieprawidłowości, przez ten natłok stresu?
Szli przez ten długi korytarz i minęło ponad dziesięć minut, zanim zdołali wyjść przed budynek.
Kuba był wykończony tymi krzykami i płaczem i już w drodze do samochodu usnął.
Teraz było cicho, słychać było tylko ciche stęknięcia Hany oraz równy i umiarkowany oddech śpiącego dziecka.
- To ten. - wskazał palcem mężczyzna, w stronę granatowego auta z przyciemnionymi szybami.
Ruszyli w tamtą stronę, a jakieś dwie minuty później znaleźli się już przy drzwiach.
Wszystko było dostosowane, aby przewozić tędy dziecko, fotelik, zmniejszone pasy, zabawki.
Piotr delikatnie włożył chłopca w fotelik, starał się go nie obudzić. Udało mu się to. Chciał go zapiąć lecz Hana odsunęła go delikatnie i sama to zrobiła. Pocałowała chłopca w polik i zamknęła drzwi.
Od razu potem przytuliła się do Piotra.
- Dobrze. To możemy jechać, będę z państwem w kontakcie. Proszę, oto wizytówka. - powiedział, podając Piotrowi kartkę. - Przykro mi z powodu ... tej sytuacji. - powiedział mężczyzna wsiadając już do samochodu.
- Nam również. - odpowiedziała Hana.
- Dowiedzenia. - powiedział i odpalił silnik.
Ruszył i chwilę potem samochód już zniknął za zakrętem.
Para wpatrywała się jeszcze chwilę. Potem Hana przytuliła się do Piotra i znów zaczęła płakać.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co zaraz miało nastąpić, a Hana i Piotr byli dla niego teraz najbliższymi osobami, już w ogóle zapomniał o swoich prawdziwych rodzicach, chociaż też ich bardzo kochał.
Hana również nie wytrzymała. Ten widok ... Kuba, który błaga, aby ich nie rozdzielali. Każdy by się rozkleił. Nawet ktoś silny.
Łzy pociekły jej po polikach, nic nie mówiła, tylko mocno trzymała chłopca, skierowując głowę w stronę podłogi, aby nikt nie zobaczył jej łez. Oczywiście cała uwaga była skierowana na małego, więc kobieta jakoś specjalnie nie musiała się kryć ze swoimi uczuciami.
A tak właściwie, czemu się kryła? Przecież każdy dobrze wie, że Hana kocha małego z całego serca. Nie ma zatem powodu, aby pokazywać się z innej strony.
Piotrowi również było bardzo ciężko. To było dla niego bardzo przytłaczające.
Wziął małego na ręce i przytrzymał go tak, aby ten spojrzał na nie niego.
- Pamiętasz co ci wtedy zapytał wujek? - zapytał cicho i troskliwie.
Mężczyzna, który stał w drzwiach, ponieważ musiał zabrać chłopca, w ogóle się nie odzywał. Nie przerywał im. Patrzył tylko, jak ci, obcy dla niego ludzie są mocno zżyci z tym dzieckiem. Naprawdę muszę go kochać i to bardziej, niż niektórzy prawdziwi rodzice.
- Tak, pamiętam. - odezwał się po cichu mały, przecierając łzy rękawem koszuli.
- Ok, to dobrze. I pamiętaj, że ja i Hana mówimy ci dokładnie tak samo. - powiedział, a po chwili smutno dodał. - Teraz już musisz iść z tym panem, zabierze cię do innych dzieci. A jutro cię odwiedzimy, co ty na to?
- Ale ja chcę ...
- Kuba, my wiemy. - powiedziała Hana, również wstając. - My też chcemy być z tobą, ale nie możemy. Muszą najpierw odnaleźć twoich biologicznych rodziców. - dodała kobieta przez łzy.
- Nie martw się, odwiedzimy cię jutro. Będziesz miał tam dużo zabawek i nowych kolegów. - mówił Piotr, chciał patrzeć na chłopca, ale nie mógł. Coś go blokowało. Nie mógł spojrzeć mu w tą jego miłą i radosną twarzyczkę, która teraz była taka smutna i nieszczęśliwa.
- Dobrze, to zapraszam. Chcą państwo go odprowadzić do samochodu? - zapytał mężczyzna, stojący nieopodal nich, w drzwiach.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziała mu, bez chwili zastanowienia kobieta.
- Dobrze, w takim razie chodźmy. - powiedział i wyszedł już z pokoju.
Zaraz za nim poszedł Piotr, który trzymał na rękach Kubę, oraz Hana, która szła z drugiej strony tuż przy mężczyźnie swojego życia. Obejmował ją i starał się podtrzymać w pewien sposób, zdjąć z niej ciężar, choć wiedział, że to niemożliwe.
Coraz bardziej martwił się o dziecko, które będą teraz mieli. Co się teraz z nim dzieje? Czy jest zdrowe? Czy ma jakieś zaburzenia lub nieprawidłowości, przez ten natłok stresu?
Szli przez ten długi korytarz i minęło ponad dziesięć minut, zanim zdołali wyjść przed budynek.
Kuba był wykończony tymi krzykami i płaczem i już w drodze do samochodu usnął.
Teraz było cicho, słychać było tylko ciche stęknięcia Hany oraz równy i umiarkowany oddech śpiącego dziecka.
- To ten. - wskazał palcem mężczyzna, w stronę granatowego auta z przyciemnionymi szybami.
Ruszyli w tamtą stronę, a jakieś dwie minuty później znaleźli się już przy drzwiach.
Wszystko było dostosowane, aby przewozić tędy dziecko, fotelik, zmniejszone pasy, zabawki.
Piotr delikatnie włożył chłopca w fotelik, starał się go nie obudzić. Udało mu się to. Chciał go zapiąć lecz Hana odsunęła go delikatnie i sama to zrobiła. Pocałowała chłopca w polik i zamknęła drzwi.
Od razu potem przytuliła się do Piotra.
- Dobrze. To możemy jechać, będę z państwem w kontakcie. Proszę, oto wizytówka. - powiedział, podając Piotrowi kartkę. - Przykro mi z powodu ... tej sytuacji. - powiedział mężczyzna wsiadając już do samochodu.
- Nam również. - odpowiedziała Hana.
- Dowiedzenia. - powiedział i odpalił silnik.
Ruszył i chwilę potem samochód już zniknął za zakrętem.
Para wpatrywała się jeszcze chwilę. Potem Hana przytuliła się do Piotra i znów zaczęła płakać.
wtorek, 21 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 41.
Drzwi otworzyły się. Ich oczom ukazał się widok chłopca, bawiącego się klockami. Znowu budował coś. Bardzo lubił takie rzeczy. Hana od razu pomyślała, że w przyszłości będzie architektem, lub kimś podobnym.
Kuba od razu po zobaczeniu w drzwiach gabinetu Hany i Piotra, przestał się bawić. Położył resztę klocków na ziemi i pobiegł w ich stronę.
Podbiegł do pary i pierwsze co zrobił, to rzucił się w ramiona kobiety. Było to dość silne. Nawet bardzo silne, jak na takiego małego człowieczka, jakim był.
Hana poczuła siłę jego natarcia. Trochę ją to zabolało, jednak zakamuflowała to szybko sztucznym uśmiechem, którego nikt nie był w stanie rozpoznać. Nikt ... oprócz Piotra.
Mężczyzna od razu zauważył, że mały zbyt mocno ściska jego ciężarną ukochaną.
- Ej, Kuba! Uważaj na dzidziusia. - powiedział Piotr, delikatnie odrywając go od Hany. - Poza tym, chyba chcesz się też ze mną przywitać. - powiedział radośnie, choć tak na prawdę był smutny.
- Tak, chcę. - odpowiedział szczęśliwy mały. Jego reakcja była prawdziwa. On cieszył się, że ich widział. Oni też ... tylko bali się tego, co nastąpi za chwilę, a mały nie był do końca tego świadom. - Dzidziusia? Mama jest w ciąży? - zapytał znów uradowany, spoglądając na brzuch kobiety.
- Tak jest. - powiedział Piotr i odwzajemnił uścisk, którym obdarował go w międzyczasie chłopiec.
Zapadła cisza. Każdy cieszył się tą chwilą, spędzoną razem.
Nagle odezwała się młoda kobieta, która zajmowała się chłopcem, podczas kiedy para składała długie i wyczerpujące zeznania.
- Mówi do pani mamo? - zapytała cicho, jednak na tyle głośno, że Hana mogła dosłyszeć.
- Tak, mówi. Ale nie chcę mieć kolejnego trzygodzinnego przesłuchania, także proszę. - powiedziała tylko.
- Oczywiście, rozumiem. Przepraszam. - odpowiedziała jej kobieta, posyłając ciepły i szczery uśmiech, w kierunku pary.
Ta kobieta była inna niż policjantka. Była taka prawdziwa. Dokładnie wiedziała, jaka jest ich sytuacja. Nie udawała nikogo i na pierwszy rzut oka, od razu widać było, że się tym przejmuje. Zresztą sprawa, jak w filmach akcji, a nie jak w normalnym życiu, jednak jak sobie pomyśleć to było życie Hany i Piotra, a u nich, jak już każdy wiedział, nic nie było normalne. Oni żyją swoim własnym światem, wspólnym.
Po pięciu minutach kobieta znowu się odezwała.
- Dobrze, zrobiłam parę notatek. Bardzo dziękuję. A teraz zostawię was samych, żeby już wam nie przeszkadzać. Tylko radzę się pożegnać, bo niedługo ktoś tu przyjdzie po Kubę. - powiedziała i skierowała się w stronę drzwi. - Bardzo mi przykro. - dodała tylko, już wychodząc z pomieszczenia.
Hana od razu się uśmiechnęła, dlatego, że kobieta nazwała małego Kubą. Nie traktowała go bezimiennie, po prostu, jak kolejną sprawę, ale jak indywidualnego człowieka. Kobiecie bardzo się to podobało.
Rodzice ( jeżeli tak można ich nazwać ), wytłumaczyli w skrócie wszystko jeszcze raz, powtarzali mu cały czas, jak bardzo go kochają i, że będą go odwiedzać. Chcieli mieć pewność, że w jakimś stopniu na pewno go przygotowali. Głaskali go po głowie.
Hana musiała się na chwilę odwrócić, ponieważ łzy zaczęły jej spływać po policzku i nie mogła ich zatrzymać. Nie chciała jednak tracić czasu, jaki jej pozostał z chłopcem, więc szybko wytarła oczy i ponownie wróciła do tłumaczenia mu wszystkiego.
Jej oczy oczywiście nadal były szkliste. Piotr dodawał jej otuchy, gładząc ją ręką po ramieniu. Był zły, że tylko tyle może zrobić w tej sytuacji, a chciał, aby jego ukochana nie smuciła się. Martwił się również o dziecko, które miała w brzuchu. Przecież ten stres może zaprocentować w późniejszym etapie ciąży. Tak, na pewno Hana musi się zbadać, ale o tym nie teraz.
Przytulali chłopca jeszcze przez dłuższą chwilę.
Nagle do gabinetu, w którym się znajdowali, wszedł jakiś mężczyzna.
- Witam państwa. Hana Goldberg, Piotr Gawryło? - zapytał już na wstępie, spoglądając na nich.
- Tak, dzień dobry. - odpowiedzieli prawie jednocześnie.
- Ja przyjechałem z pogotowia opiekuńczego i muszę wziąć ze sobą chłopca. - powiedział, podchodząc bliżej.
- Nieeee! - wykrzyczał chłopiec, który wczepił się w nogi Piotra i nie chciał ich puścić.
Kuba od razu po zobaczeniu w drzwiach gabinetu Hany i Piotra, przestał się bawić. Położył resztę klocków na ziemi i pobiegł w ich stronę.
Podbiegł do pary i pierwsze co zrobił, to rzucił się w ramiona kobiety. Było to dość silne. Nawet bardzo silne, jak na takiego małego człowieczka, jakim był.
Hana poczuła siłę jego natarcia. Trochę ją to zabolało, jednak zakamuflowała to szybko sztucznym uśmiechem, którego nikt nie był w stanie rozpoznać. Nikt ... oprócz Piotra.
Mężczyzna od razu zauważył, że mały zbyt mocno ściska jego ciężarną ukochaną.
- Ej, Kuba! Uważaj na dzidziusia. - powiedział Piotr, delikatnie odrywając go od Hany. - Poza tym, chyba chcesz się też ze mną przywitać. - powiedział radośnie, choć tak na prawdę był smutny.
- Tak, chcę. - odpowiedział szczęśliwy mały. Jego reakcja była prawdziwa. On cieszył się, że ich widział. Oni też ... tylko bali się tego, co nastąpi za chwilę, a mały nie był do końca tego świadom. - Dzidziusia? Mama jest w ciąży? - zapytał znów uradowany, spoglądając na brzuch kobiety.
- Tak jest. - powiedział Piotr i odwzajemnił uścisk, którym obdarował go w międzyczasie chłopiec.
Zapadła cisza. Każdy cieszył się tą chwilą, spędzoną razem.
Nagle odezwała się młoda kobieta, która zajmowała się chłopcem, podczas kiedy para składała długie i wyczerpujące zeznania.
- Mówi do pani mamo? - zapytała cicho, jednak na tyle głośno, że Hana mogła dosłyszeć.
- Tak, mówi. Ale nie chcę mieć kolejnego trzygodzinnego przesłuchania, także proszę. - powiedziała tylko.
- Oczywiście, rozumiem. Przepraszam. - odpowiedziała jej kobieta, posyłając ciepły i szczery uśmiech, w kierunku pary.
Ta kobieta była inna niż policjantka. Była taka prawdziwa. Dokładnie wiedziała, jaka jest ich sytuacja. Nie udawała nikogo i na pierwszy rzut oka, od razu widać było, że się tym przejmuje. Zresztą sprawa, jak w filmach akcji, a nie jak w normalnym życiu, jednak jak sobie pomyśleć to było życie Hany i Piotra, a u nich, jak już każdy wiedział, nic nie było normalne. Oni żyją swoim własnym światem, wspólnym.
Po pięciu minutach kobieta znowu się odezwała.
- Dobrze, zrobiłam parę notatek. Bardzo dziękuję. A teraz zostawię was samych, żeby już wam nie przeszkadzać. Tylko radzę się pożegnać, bo niedługo ktoś tu przyjdzie po Kubę. - powiedziała i skierowała się w stronę drzwi. - Bardzo mi przykro. - dodała tylko, już wychodząc z pomieszczenia.
Hana od razu się uśmiechnęła, dlatego, że kobieta nazwała małego Kubą. Nie traktowała go bezimiennie, po prostu, jak kolejną sprawę, ale jak indywidualnego człowieka. Kobiecie bardzo się to podobało.
Rodzice ( jeżeli tak można ich nazwać ), wytłumaczyli w skrócie wszystko jeszcze raz, powtarzali mu cały czas, jak bardzo go kochają i, że będą go odwiedzać. Chcieli mieć pewność, że w jakimś stopniu na pewno go przygotowali. Głaskali go po głowie.
Hana musiała się na chwilę odwrócić, ponieważ łzy zaczęły jej spływać po policzku i nie mogła ich zatrzymać. Nie chciała jednak tracić czasu, jaki jej pozostał z chłopcem, więc szybko wytarła oczy i ponownie wróciła do tłumaczenia mu wszystkiego.
Jej oczy oczywiście nadal były szkliste. Piotr dodawał jej otuchy, gładząc ją ręką po ramieniu. Był zły, że tylko tyle może zrobić w tej sytuacji, a chciał, aby jego ukochana nie smuciła się. Martwił się również o dziecko, które miała w brzuchu. Przecież ten stres może zaprocentować w późniejszym etapie ciąży. Tak, na pewno Hana musi się zbadać, ale o tym nie teraz.
Przytulali chłopca jeszcze przez dłuższą chwilę.
Nagle do gabinetu, w którym się znajdowali, wszedł jakiś mężczyzna.
- Witam państwa. Hana Goldberg, Piotr Gawryło? - zapytał już na wstępie, spoglądając na nich.
- Tak, dzień dobry. - odpowiedzieli prawie jednocześnie.
- Ja przyjechałem z pogotowia opiekuńczego i muszę wziąć ze sobą chłopca. - powiedział, podchodząc bliżej.
- Nieeee! - wykrzyczał chłopiec, który wczepił się w nogi Piotra i nie chciał ich puścić.
poniedziałek, 20 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 40.
- Jak to nie mamy za dużo czasu? O co chodzi? - zapytał nieco zdezorientowany Piotr.
- No tak, niedługo po chłopca przyjedzie ktoś z pogotowia opiekuńczego i zabierze go tam. - mówiła spokojnie i nawet w najmniejszym stopniu nie podnosiła tonu głosu.
- Ile on tam będzie? - zapytała smutna Hana.
- Aż do wyjaśnienia sprawy. - odpowiedziała jej policjantka.
- Czyli ... ile?! - zapytał zdenerwowany Piotr.
- Nie wiemy ile to potrwa.
- A może pani rozmawiać z nami jak z ludźmi w naszej sytuacji? - powiedziała, wręcz błagalnie.
- Wszystko zależy od tego, kiedy jego rodzice się znajdą.
- Rodzice nie zostawiają samego dziecka w parku nocą. - skwitował Piotr. - W której sali jest Kuba? - zapytał surowo.
- Dwadzieścia pięć, na drugim piętrze. - powiedziała. - Zaprowadzę państwa. - dodała po chwili.
- Nie dziękuję, sami jakoś trafimy. - powiedział Piotr i zaczął podnosić się z fotela. Zaraz za nim uczyniła to Hana. Nie chcieli tam dużej być i to nie z tą policjantką, która nawet w najmniejszym stopniu nie była czuła na przedstawioną przez nich sytuacje. W ogóle nie zareagowała jak człowiek. W dodatku była dla nich zimna i oschła.
Wyszli z pokoju i znowu znaleźli się na holu.
- Chodź, idziemy schodami ... będzie szybciej. - powiedziała Hana, łapiąc ukochanego za dłoń.
- Może będzie szybciej, ale nie. - powiedział, obejmując ją i prowadząc w stronę windy.
- Niby czemu nie? - zapytała zdziwiona jego zachowaniem.
- Ponieważ jesteś w ciąży, a ja bardzo boję się o ciebie i nasze dziecko. Tyle stresu ... jutro po pracy zostaniemy dłużej w szpitalu i zrobimy badania. - powiedział bardzo martwiąc się o nią.
- Ale Piotr ... - zaczęła, ale on jej przerwał.
- Nie Hana, tu chodzi o nasze dziecko. - powiedział szybko Piotr, wyraźnie podkreślając słowo nasze.
W innych okolicznościach Hana stawiałaby się. Nie odpuściłaby, ponieważ zawsze lubiła stawiać na swoimi. Teraz jednak chodziło o dziecko, a nie o nią. Musi robić wszystko, aby mu nie zaszkodzić, więc musi tym razem posłuchać Piotra i pojechać z nim tą cholerną windą.
Kilka chwil później znaleźli się już w windzie i mężczyzna wcisnął guzik z numerem dwa.
- Wow. Tak łatwo odpuściłaś? - zapytał nieco zdziwiony, odczuwał jednak satysfakcje.
- Nie przyzwyczajaj się. - powiedziała, czule patrząc na niego.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo jak sam powiedziałeś tym razem nie chodzi tylko o mnie, ale także o moje dziecko.
Nie zdążyli powiedzieć nic więcej, ponieważ winda wydała z siebie pisk, oznaczający, że dotarli na określone piętro.
- Ok, to w którą stronę idziemy? - zapytała Hana, ponieważ korytarz biegł w dwie strony.
- Hmm, nie wiem. Może pójdziemy do recepcji i ... - teraz to Piotr nie dokończył, ponieważ w słowa zdążyła wejść mu już Hana.
- O nie. To może ja pójdę w lewo, a ty w prawo? Hm? - zapytała patrząc na oba korytarze.
- O nie. Już cię tu nie zostawiam samą, bo znając moje szczęście ten pokój będzie po twojej stronie. - odpowiedział, uśmiechając się do niej.
- Zgoda, to w takim razie razem chodźmy w lewo. - powiedziała Hana.
Złapali się silnie za ręce i ruszyli w lewy korytarz. Mężczyzna miał nadzieję, że to ta droga, ponieważ nie chciał, żeby Hana się cofała.
Mieli racje. To był dobry traf. Pokój znajdował się na samym końcu, więc i tak musieli przejść spory kawałek. Kilka długich chwil później byli razem pod drzwiami.
- No tak, niedługo po chłopca przyjedzie ktoś z pogotowia opiekuńczego i zabierze go tam. - mówiła spokojnie i nawet w najmniejszym stopniu nie podnosiła tonu głosu.
- Ile on tam będzie? - zapytała smutna Hana.
- Aż do wyjaśnienia sprawy. - odpowiedziała jej policjantka.
- Czyli ... ile?! - zapytał zdenerwowany Piotr.
- Nie wiemy ile to potrwa.
- A może pani rozmawiać z nami jak z ludźmi w naszej sytuacji? - powiedziała, wręcz błagalnie.
- Wszystko zależy od tego, kiedy jego rodzice się znajdą.
- Rodzice nie zostawiają samego dziecka w parku nocą. - skwitował Piotr. - W której sali jest Kuba? - zapytał surowo.
- Dwadzieścia pięć, na drugim piętrze. - powiedziała. - Zaprowadzę państwa. - dodała po chwili.
- Nie dziękuję, sami jakoś trafimy. - powiedział Piotr i zaczął podnosić się z fotela. Zaraz za nim uczyniła to Hana. Nie chcieli tam dużej być i to nie z tą policjantką, która nawet w najmniejszym stopniu nie była czuła na przedstawioną przez nich sytuacje. W ogóle nie zareagowała jak człowiek. W dodatku była dla nich zimna i oschła.
Wyszli z pokoju i znowu znaleźli się na holu.
- Chodź, idziemy schodami ... będzie szybciej. - powiedziała Hana, łapiąc ukochanego za dłoń.
- Może będzie szybciej, ale nie. - powiedział, obejmując ją i prowadząc w stronę windy.
- Niby czemu nie? - zapytała zdziwiona jego zachowaniem.
- Ponieważ jesteś w ciąży, a ja bardzo boję się o ciebie i nasze dziecko. Tyle stresu ... jutro po pracy zostaniemy dłużej w szpitalu i zrobimy badania. - powiedział bardzo martwiąc się o nią.
- Ale Piotr ... - zaczęła, ale on jej przerwał.
- Nie Hana, tu chodzi o nasze dziecko. - powiedział szybko Piotr, wyraźnie podkreślając słowo nasze.
W innych okolicznościach Hana stawiałaby się. Nie odpuściłaby, ponieważ zawsze lubiła stawiać na swoimi. Teraz jednak chodziło o dziecko, a nie o nią. Musi robić wszystko, aby mu nie zaszkodzić, więc musi tym razem posłuchać Piotra i pojechać z nim tą cholerną windą.
Kilka chwil później znaleźli się już w windzie i mężczyzna wcisnął guzik z numerem dwa.
- Wow. Tak łatwo odpuściłaś? - zapytał nieco zdziwiony, odczuwał jednak satysfakcje.
- Nie przyzwyczajaj się. - powiedziała, czule patrząc na niego.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo jak sam powiedziałeś tym razem nie chodzi tylko o mnie, ale także o moje dziecko.
Nie zdążyli powiedzieć nic więcej, ponieważ winda wydała z siebie pisk, oznaczający, że dotarli na określone piętro.
- Ok, to w którą stronę idziemy? - zapytała Hana, ponieważ korytarz biegł w dwie strony.
- Hmm, nie wiem. Może pójdziemy do recepcji i ... - teraz to Piotr nie dokończył, ponieważ w słowa zdążyła wejść mu już Hana.
- O nie. To może ja pójdę w lewo, a ty w prawo? Hm? - zapytała patrząc na oba korytarze.
- O nie. Już cię tu nie zostawiam samą, bo znając moje szczęście ten pokój będzie po twojej stronie. - odpowiedział, uśmiechając się do niej.
- Zgoda, to w takim razie razem chodźmy w lewo. - powiedziała Hana.
Złapali się silnie za ręce i ruszyli w lewy korytarz. Mężczyzna miał nadzieję, że to ta droga, ponieważ nie chciał, żeby Hana się cofała.
Mieli racje. To był dobry traf. Pokój znajdował się na samym końcu, więc i tak musieli przejść spory kawałek. Kilka długich chwil później byli razem pod drzwiami.
niedziela, 19 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 39.
Piotr niepewnie zapukał do drzwi.
- Proszę. - głośno powiedziała policjantka, a Hana spojrzała w stronę drzwi.
Mężczyzna wraz z dzieckiem na rękach weszli do tej pechowej trzynastki.
- To jest to dziecko? - zapytała.
- Ma na imię Kuba. - przypomniała jej Hana.
- Dokładnie. Kuba, pójdziesz pobawić się z tą panią. - powiedziała i do chłopca podeszła młoda kobieta, które wzięła go na ręce.
Byli już przy samych drzwiach, gdy nagle mały krzyknął.
- Pa mama! Pa tata! - wydusił z siebie tylko te słowa, uśmiechając się w ich stronę.
- Cześć. - odpowiedzieli jednocześnie Hana, jak i Piotr, posyłając trochę wymuszony, ale ciepły uśmiech w stronę małego.
Zapanowała cisza. Policjantka odezwała się dopiero, kiedy po kilkunastu dobrych sekundach kroki na korytarzu już ucichły.
- Zwraca się do państwa mamo, tato? - zapytała zdziwiona.
- A nie słyszała pani? - zapytał zirytowany Piotr.
- Piotr ... - powiedziała i posłała mu karcące spojrzenie. - Tak, mówi tak do nas. - kontynuowała. - A czy to jakiś problem?
- Nie, ale w takim razie mocno się do państwa przywiązał. - odpowiedziała aspirantka, spisując na komputerze wszystkie informacje bardzo dokładnie.
- My do niego również. - powiedziała Hana i spuściła smutno głowę w dół. Piotr od razu to zauważył i objął ją ciepło swoim ramieniem. Chciał, ulżyć jej, ale wiedział, że to niemożliwe. Wiedział, co przeżywa.
Zeznania składali bardzo długo. Musieli opowiedzieć wszystko, nawet z najmniejszymi szczegółami. Po trzech godzinach skończyli.
Po tym wszystkim byli bardzo zmęczeni, wręcz wykończeni. Chcieli, jak najszybciej znaleźć się w domu i odpocząć.
- Ok, teraz najważniejsza rzecz. - powiedziała policjantka.
- Myśleliśmy, że już koniec. - powiedział Piotr.
- No właśnie, co jeszcze? - dodała Hana.
- Tak, już koniec, ale mam dla państwa jeszcze informacje. Jak pewnie wiedzą państwo, chłopiec nie wróci do pańskiego domu. - powiedziała patrząc na nich, chciała zobaczyć ich reakcje.
- Ale on już tyle u nas mieszka. Ma wszystkie rzeczy, swoje, które sami mu kupiliśmy. Ma swój własny pokój, wie gdzie co jest. I co najważniejsze, czuje, że to jego dom i jest w nim bezpieczny. - mówiła Hana. W jej głosie można było wyczuć prośbę, wręcz rozpacz. Bardzo nie chciała rozstawać się z chłopcem i nie miała zamiaru tego ukrywać.
- Bardzo mi przykro. Ale nic nie da się zrobić.
- Nic nie da, czy się po prostu nie chce? - zapytał zły Piotr. Widział, jak jego ukochana cierpi, a tego nie chciał najbardziej na świecie. Zresztą on sam też silnie to odczuwał.
- Takie są procedury. Jakuba przewieziemy do pogotowania opiekuńczego, a już jutro podejmiemy dalsze kroki prawne. - powiedziała typowo służbowym i zimnym tonem.
- Ale my chcemy, żeby on był z nami! Czego pani nie rozumie?! - wykrzyczała przez łzy Hana.
- Hana ciii, spokojnie. - powiedział Piotr, obejmując ją bardzo silnie.
- Trzeba znaleźć jego rodziców. - powiedziała policjantka.
- My jesteśmy jego rodzicami! - odpowiedział jej Piotr.
- Państwo tylko tak uważają.
- Tak, my. I co najważniejsze Kuba. - odpowiedział znów Piotr, mocno przytulając Hanę, która po prostu nie wytrzymywała presji.
- Jego biologicznych rodziców. - odpowiedziała zimno kobieta. - A jeżeli chcą się państwo z nim pożegnać, to zapraszam, bo nie mają państwo za dużo czasu. - dodała, wstając już z krzesła.
- Proszę. - głośno powiedziała policjantka, a Hana spojrzała w stronę drzwi.
Mężczyzna wraz z dzieckiem na rękach weszli do tej pechowej trzynastki.
- To jest to dziecko? - zapytała.
- Ma na imię Kuba. - przypomniała jej Hana.
- Dokładnie. Kuba, pójdziesz pobawić się z tą panią. - powiedziała i do chłopca podeszła młoda kobieta, które wzięła go na ręce.
Byli już przy samych drzwiach, gdy nagle mały krzyknął.
- Pa mama! Pa tata! - wydusił z siebie tylko te słowa, uśmiechając się w ich stronę.
- Cześć. - odpowiedzieli jednocześnie Hana, jak i Piotr, posyłając trochę wymuszony, ale ciepły uśmiech w stronę małego.
Zapanowała cisza. Policjantka odezwała się dopiero, kiedy po kilkunastu dobrych sekundach kroki na korytarzu już ucichły.
- Zwraca się do państwa mamo, tato? - zapytała zdziwiona.
- A nie słyszała pani? - zapytał zirytowany Piotr.
- Piotr ... - powiedziała i posłała mu karcące spojrzenie. - Tak, mówi tak do nas. - kontynuowała. - A czy to jakiś problem?
- Nie, ale w takim razie mocno się do państwa przywiązał. - odpowiedziała aspirantka, spisując na komputerze wszystkie informacje bardzo dokładnie.
- My do niego również. - powiedziała Hana i spuściła smutno głowę w dół. Piotr od razu to zauważył i objął ją ciepło swoim ramieniem. Chciał, ulżyć jej, ale wiedział, że to niemożliwe. Wiedział, co przeżywa.
Zeznania składali bardzo długo. Musieli opowiedzieć wszystko, nawet z najmniejszymi szczegółami. Po trzech godzinach skończyli.
Po tym wszystkim byli bardzo zmęczeni, wręcz wykończeni. Chcieli, jak najszybciej znaleźć się w domu i odpocząć.
- Ok, teraz najważniejsza rzecz. - powiedziała policjantka.
- Myśleliśmy, że już koniec. - powiedział Piotr.
- No właśnie, co jeszcze? - dodała Hana.
- Tak, już koniec, ale mam dla państwa jeszcze informacje. Jak pewnie wiedzą państwo, chłopiec nie wróci do pańskiego domu. - powiedziała patrząc na nich, chciała zobaczyć ich reakcje.
- Ale on już tyle u nas mieszka. Ma wszystkie rzeczy, swoje, które sami mu kupiliśmy. Ma swój własny pokój, wie gdzie co jest. I co najważniejsze, czuje, że to jego dom i jest w nim bezpieczny. - mówiła Hana. W jej głosie można było wyczuć prośbę, wręcz rozpacz. Bardzo nie chciała rozstawać się z chłopcem i nie miała zamiaru tego ukrywać.
- Bardzo mi przykro. Ale nic nie da się zrobić.
- Nic nie da, czy się po prostu nie chce? - zapytał zły Piotr. Widział, jak jego ukochana cierpi, a tego nie chciał najbardziej na świecie. Zresztą on sam też silnie to odczuwał.
- Takie są procedury. Jakuba przewieziemy do pogotowania opiekuńczego, a już jutro podejmiemy dalsze kroki prawne. - powiedziała typowo służbowym i zimnym tonem.
- Ale my chcemy, żeby on był z nami! Czego pani nie rozumie?! - wykrzyczała przez łzy Hana.
- Hana ciii, spokojnie. - powiedział Piotr, obejmując ją bardzo silnie.
- Trzeba znaleźć jego rodziców. - powiedziała policjantka.
- My jesteśmy jego rodzicami! - odpowiedział jej Piotr.
- Państwo tylko tak uważają.
- Tak, my. I co najważniejsze Kuba. - odpowiedział znów Piotr, mocno przytulając Hanę, która po prostu nie wytrzymywała presji.
- Jego biologicznych rodziców. - odpowiedziała zimno kobieta. - A jeżeli chcą się państwo z nim pożegnać, to zapraszam, bo nie mają państwo za dużo czasu. - dodała, wstając już z krzesła.
sobota, 18 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 38.
Resztę drogi przebyli w milczeniu.
Podróż była długa. Był to piątkowy dzień, dużo korków.
Po jakimś czasie jednak udało im się dotrzeć na posterunek policji.
Zaczęli szukać miejsca parkingowego. Znaleźli je, ale było to dość trudne. Prawie wszędzie, wszystko było zajęte. Kiedy się już z tym uporali, musieli wysiąść z samochodu i stawić czoła zaistniałej sytuacji, ale to nie było łatwe ... szczególnie dla Hany. Piotr też to przeżywał, ale radził sobie lepiej niż ona. Kuba nie zdawał sobie do końca sprawy z powagi sytuacji.
Powoli, ociągając się, wysiedli z samochodu.
Piotr wziął małego na ręce. Zrobił to, bo wiedział, że nie będzie miał już dużo okazji ... jeśli w ogóle będzie jeszcze jeszcze miał.
Poza tym nie chciał, żeby Hana podniosła chłopca. Nie chciał, aby dźwigała cokolwiek. Chociaż wiedział, że będzie to nieuniknione.
- To co, idziemy? - zapytał Piotr.
- Niestety tak. - odpowiedziała kobieta.
Ruszyli w stronę komisariatu. Mężczyzna trzymał chłopca jedną ręką, drugą splótł wraz z ręką kobiety. W ten sposób chciał ją pocieszyć, pokazać, że jest przy niej.
Weszli do środka.
- Siku. - szepnął na ucho chłopiec do Piotra.
- Hana, idę z nim do łazienki. My zaraz wracamy. Poczekaj tu, słyszysz? Nigdzie nie idź sama. - powiedział niepewnie. Nie chciał zostawić jej teraz. Wiedział, że postawi na swoim i zrobi jakieś głupstwo.
- Ok. - powiedziała, rozglądając się w około.
- Hana ... - zaczął znowu Piotr.
- Błagam cię, idź już, zanim Kuba nie wytrzyma. Jestem duża, poradzę sobie.
- Ok. - powiedział i wraz z chłopcem ruszyli.
Hana machała im. Czekała, aż tylko znikną za zakrętem. Po chwili stało się to. Od razu ruszyła, spytać się, gdzie ma złożyć zeznania. Skierowali ją do pokoju numer 13. Nie była przesądna, w ogóle nie wierzyła w takie coś. Ale czemu akurat trzynaście?
Weszła do sali. Czekała tam na nią policjantka. Kobiety przedstawiły się i Hana zajęła miejsce świadka. Zaczęła opowiadać spokojnie i dokładnie, starała się podać wszystkie ważna momenty.
Zupełnie zapomniała o Piotrze.
Chwilę potem zadzwonił telefon. Kobieta przeprosiła policjantkę i odebrała.
- Piotr, przepraszam, ale jestem już w sali 13. Chodź tutaj. A mały ... - nie dokończyła, bo druga kobieta jej przerwała.
- Niech też go przyprowadzi. Nasz psycholog się z nim trochę pobawi i go przepyta. - powiedziała.
- Dobrze, dziękuję. - skierowała te słowa do kobiety. - Przyprowadź go też. - mówiła do Piotra.
- Dobrze, za chwilę będziemy. Ale w domu sobie pogadamy. - powiedział Piotr i udał się z chłopcem, we wskazane przez Hanę miejsce. Chwilę potem byli już pod 13.
Podróż była długa. Był to piątkowy dzień, dużo korków.
Po jakimś czasie jednak udało im się dotrzeć na posterunek policji.
Zaczęli szukać miejsca parkingowego. Znaleźli je, ale było to dość trudne. Prawie wszędzie, wszystko było zajęte. Kiedy się już z tym uporali, musieli wysiąść z samochodu i stawić czoła zaistniałej sytuacji, ale to nie było łatwe ... szczególnie dla Hany. Piotr też to przeżywał, ale radził sobie lepiej niż ona. Kuba nie zdawał sobie do końca sprawy z powagi sytuacji.
Powoli, ociągając się, wysiedli z samochodu.
Piotr wziął małego na ręce. Zrobił to, bo wiedział, że nie będzie miał już dużo okazji ... jeśli w ogóle będzie jeszcze jeszcze miał.
Poza tym nie chciał, żeby Hana podniosła chłopca. Nie chciał, aby dźwigała cokolwiek. Chociaż wiedział, że będzie to nieuniknione.
- To co, idziemy? - zapytał Piotr.
- Niestety tak. - odpowiedziała kobieta.
Ruszyli w stronę komisariatu. Mężczyzna trzymał chłopca jedną ręką, drugą splótł wraz z ręką kobiety. W ten sposób chciał ją pocieszyć, pokazać, że jest przy niej.
Weszli do środka.
- Siku. - szepnął na ucho chłopiec do Piotra.
- Hana, idę z nim do łazienki. My zaraz wracamy. Poczekaj tu, słyszysz? Nigdzie nie idź sama. - powiedział niepewnie. Nie chciał zostawić jej teraz. Wiedział, że postawi na swoim i zrobi jakieś głupstwo.
- Ok. - powiedziała, rozglądając się w około.
- Hana ... - zaczął znowu Piotr.
- Błagam cię, idź już, zanim Kuba nie wytrzyma. Jestem duża, poradzę sobie.
- Ok. - powiedział i wraz z chłopcem ruszyli.
Hana machała im. Czekała, aż tylko znikną za zakrętem. Po chwili stało się to. Od razu ruszyła, spytać się, gdzie ma złożyć zeznania. Skierowali ją do pokoju numer 13. Nie była przesądna, w ogóle nie wierzyła w takie coś. Ale czemu akurat trzynaście?
Weszła do sali. Czekała tam na nią policjantka. Kobiety przedstawiły się i Hana zajęła miejsce świadka. Zaczęła opowiadać spokojnie i dokładnie, starała się podać wszystkie ważna momenty.
Zupełnie zapomniała o Piotrze.
Chwilę potem zadzwonił telefon. Kobieta przeprosiła policjantkę i odebrała.
- Piotr, przepraszam, ale jestem już w sali 13. Chodź tutaj. A mały ... - nie dokończyła, bo druga kobieta jej przerwała.
- Niech też go przyprowadzi. Nasz psycholog się z nim trochę pobawi i go przepyta. - powiedziała.
- Dobrze, dziękuję. - skierowała te słowa do kobiety. - Przyprowadź go też. - mówiła do Piotra.
- Dobrze, za chwilę będziemy. Ale w domu sobie pogadamy. - powiedział Piotr i udał się z chłopcem, we wskazane przez Hanę miejsce. Chwilę potem byli już pod 13.
piątek, 17 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 37.
Nastał kolejny dzień.
Zapewne, każdy z nich, zapamięta ten dzień na długo.
Ostatni dzień, w którym Kuba jest razem z nimi.
Już dziś idą na policję, zgłosić całą tą sprawę, ale przecież taka jest kolej rzeczy. Tak musi być.
Para obudziła się około ósmej. Piotr chwilę jeszcze leżał, a kobieta poszła zrobić śniadanie.
Kiedy już wszystko gotowe poszli wspólnie do pokoju chłopca. Przyszykowali już mu czyste ubranie i postanowili go obudzić na jedzenie.
- Hej mały. Wstawaj. - powiedziała Hana, delikatnie zrzucając z niego kołdrę.
Piotr w tym czasie znów był oparty o framugę drzwi i oglądał, jak Hana wybudza małego. Wiedział, że już więcej nie będzie takiej sytuacji. Nie z Kubą. Chciał, dlatego chłonąć każdą wolną chwilę. Wszystko zapamiętać, aby mieć dużo cudownych wspomnień z tym radosnym dzieckiem.
W trójkę zjedli śniadanie.
Hana zaczęła sprzątać po posiłku. Tymczasem Piotr, wspólnie z Kubą poszli do łazienki. Mężczyzna pomógł przyszykować chłopca. Potem wrócili do pokoju i usiedli na kanapie.
Chwilę potem przyszła do nich Hana.
To był ten czas. Prędzej czy później trzeba było z nim porozmawiać i powiedzieć mu co zrobią ... nastąpiło to.
Rozmowa była długa. Chłopiec trochę płakał. Bał się, ponieważ znów poczuł się bezpieczny, przy nich. Teraz znowu nieznane. Piotr wziął chłopca na kolana, a Hana dalej mówiła, klepiąc go po plecach. Nie chciała, żeby się tak martwił. Ale zarówno ona, jak i Piotr, wiedzieli, że tak będzie. To było nieuniknione w tej sytuacji.
Wytłumaczyli Kubie wszystko. Oczywiście, tak, aby zrozumiał to trzylatek. Wiadomo, że nie wdawali się z nim w szczegóły, bo nie było sensu.
Nadszedł czas wyjścia z domu.
Smutna i przygnębiona Hana ociągała się z wyjściem, wlokąc za sobą niechętnie małego.
Przed wyjściem, kiedy Piotr poszedł po samochód, aby z parkingu pojechać pod dom, kobieta pokazywała chłopcu jeszcze raz każdy pokój. Żegnał się z nim. Machał meblom i różnym innym rzeczom, z których korzystał. Łezka w oku mu się kręciła. To było oczywiste. Nawet Hanie, pociekło kilka łez, jednak szybko je wytarła, aby Kuba nie zauważył, że kobieta się rozkleja.
Piotr zadzwonił na domofon, że czeka pod domem.
Kobieta wbrew zaleceniom Piotr wzięła chłopca na ręce. Ten ostatni raz ... już nie będzie miała okazji. Chciała, więc ją wykorzystać. Poza tym Piotra tu nie ma ... jest na dole, ale nie tu. I tak ma to w nosie, nie sądzi, że mężczyzna, teraz będzie miał coś przeciwko. Nie w takich okolicznościach.
Po chwili wyszła z nim z bloku, nadal niosąc go na rękach.
Mężczyzna od razu to zauważył. Nic nie powiedział, tylko z dezaprobatą pokręcił głową i wsiadł do samochodu. Wiedział, że kłócenie się z Haną nic nie da. I nie mogą tego zrobić chłopcu, nie mogą mu zostawić po sobie złych wspomnień. Chciał, żeby pamiętał ich jak najlepiej.
Boże ... jakie myśli, jakby żegnali się na wieki. Przecież mogą się widywać, nikt im tego nie zabroni. Jednak myśli, zarówno Hany, jak i Piotra były bardzo sceptyczne. Wiedzieli, że muszą to zrobić i tyle. Nie widzieli w tym żadnych pozytywnych stron.
Kobieta wsiadła do samochodu. Zajęła miejsce obok Piotra. Zaczęła się rozklejać, gdy ruszyli. Nie wytrzymała presji. Wyciągnęła więc z torebki ciemne okulary i szybko włożyła na nos. Nie chciała, żeby Piotr widział, że płacze ... popłakuje.
Mężczyzna zdziwił się widząc to.
- Czemu założyłaś te okulary? Przecież nie ma słońca. - powiedział patrząc na nią.
- Tak mi wygodniej, a ty lepiej patrz się na drogę. - powiedziała cicho.
Mężczyzna domyślił się o co chodzi. Widział to, bo jedna łza poleciała, zanim zdążyła ją przetrzeć.
Skupił się na drodze i w samochodzie zapadła już cisza ...
Zapewne, każdy z nich, zapamięta ten dzień na długo.
Ostatni dzień, w którym Kuba jest razem z nimi.
Już dziś idą na policję, zgłosić całą tą sprawę, ale przecież taka jest kolej rzeczy. Tak musi być.
Para obudziła się około ósmej. Piotr chwilę jeszcze leżał, a kobieta poszła zrobić śniadanie.
Kiedy już wszystko gotowe poszli wspólnie do pokoju chłopca. Przyszykowali już mu czyste ubranie i postanowili go obudzić na jedzenie.
- Hej mały. Wstawaj. - powiedziała Hana, delikatnie zrzucając z niego kołdrę.
Piotr w tym czasie znów był oparty o framugę drzwi i oglądał, jak Hana wybudza małego. Wiedział, że już więcej nie będzie takiej sytuacji. Nie z Kubą. Chciał, dlatego chłonąć każdą wolną chwilę. Wszystko zapamiętać, aby mieć dużo cudownych wspomnień z tym radosnym dzieckiem.
W trójkę zjedli śniadanie.
Hana zaczęła sprzątać po posiłku. Tymczasem Piotr, wspólnie z Kubą poszli do łazienki. Mężczyzna pomógł przyszykować chłopca. Potem wrócili do pokoju i usiedli na kanapie.
Chwilę potem przyszła do nich Hana.
To był ten czas. Prędzej czy później trzeba było z nim porozmawiać i powiedzieć mu co zrobią ... nastąpiło to.
Rozmowa była długa. Chłopiec trochę płakał. Bał się, ponieważ znów poczuł się bezpieczny, przy nich. Teraz znowu nieznane. Piotr wziął chłopca na kolana, a Hana dalej mówiła, klepiąc go po plecach. Nie chciała, żeby się tak martwił. Ale zarówno ona, jak i Piotr, wiedzieli, że tak będzie. To było nieuniknione w tej sytuacji.
Wytłumaczyli Kubie wszystko. Oczywiście, tak, aby zrozumiał to trzylatek. Wiadomo, że nie wdawali się z nim w szczegóły, bo nie było sensu.
Nadszedł czas wyjścia z domu.
Smutna i przygnębiona Hana ociągała się z wyjściem, wlokąc za sobą niechętnie małego.
Przed wyjściem, kiedy Piotr poszedł po samochód, aby z parkingu pojechać pod dom, kobieta pokazywała chłopcu jeszcze raz każdy pokój. Żegnał się z nim. Machał meblom i różnym innym rzeczom, z których korzystał. Łezka w oku mu się kręciła. To było oczywiste. Nawet Hanie, pociekło kilka łez, jednak szybko je wytarła, aby Kuba nie zauważył, że kobieta się rozkleja.
Piotr zadzwonił na domofon, że czeka pod domem.
Kobieta wbrew zaleceniom Piotr wzięła chłopca na ręce. Ten ostatni raz ... już nie będzie miała okazji. Chciała, więc ją wykorzystać. Poza tym Piotra tu nie ma ... jest na dole, ale nie tu. I tak ma to w nosie, nie sądzi, że mężczyzna, teraz będzie miał coś przeciwko. Nie w takich okolicznościach.
Po chwili wyszła z nim z bloku, nadal niosąc go na rękach.
Mężczyzna od razu to zauważył. Nic nie powiedział, tylko z dezaprobatą pokręcił głową i wsiadł do samochodu. Wiedział, że kłócenie się z Haną nic nie da. I nie mogą tego zrobić chłopcu, nie mogą mu zostawić po sobie złych wspomnień. Chciał, żeby pamiętał ich jak najlepiej.
Boże ... jakie myśli, jakby żegnali się na wieki. Przecież mogą się widywać, nikt im tego nie zabroni. Jednak myśli, zarówno Hany, jak i Piotra były bardzo sceptyczne. Wiedzieli, że muszą to zrobić i tyle. Nie widzieli w tym żadnych pozytywnych stron.
Kobieta wsiadła do samochodu. Zajęła miejsce obok Piotra. Zaczęła się rozklejać, gdy ruszyli. Nie wytrzymała presji. Wyciągnęła więc z torebki ciemne okulary i szybko włożyła na nos. Nie chciała, żeby Piotr widział, że płacze ... popłakuje.
Mężczyzna zdziwił się widząc to.
- Czemu założyłaś te okulary? Przecież nie ma słońca. - powiedział patrząc na nią.
- Tak mi wygodniej, a ty lepiej patrz się na drogę. - powiedziała cicho.
Mężczyzna domyślił się o co chodzi. Widział to, bo jedna łza poleciała, zanim zdążyła ją przetrzeć.
Skupił się na drodze i w samochodzie zapadła już cisza ...
czwartek, 16 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 36.
- Masz rację. Trzeba było zrobić to już dawno. - odpowiedział tylko Piotr.
Położyli się już do łóżka i przytuleni oglądali jakiś film w telewizji.
- Mamo! Tato! Skończyłem! - zawołał po jakimś czasie chłopiec z drugiego pokoju.
- Ok. Idziemy. - powiedziała Hana, pociągając ospałego już mężczyznę za sobą.
Chwilę później byli już w pokoju, w którym znajdował się mały.
Kobieta wzięła go za rękę i doprowadziła do łazienki. Pomogła mu się umyć i przebrała go w piżamę.
Piotr w tym czasie przygotował już łóżko do snu i wybrał bajkę.
Chłopiec wybiegł z łazienki, a za nim szła Hana. Od razu wskoczył do swojego łóżeczka i przykrył się miękką i ciepłą kołdrą.
- Ok. Dzisiaj ta bajka. - powiedział Piotr, gdy usiadł razem z Haną na rogu łóżka małego. - To kto dzisiaj czyta? - zapytał po chwili.
- Hmm ... nie wiem. Ja mogę popatrzeć, a ty czytaj. - powiedziała kobieta, całując mężczyznę w polik.
- Nie! - zaprotestował głośno i stanowczo mały chłopiec. - Razem!
Hana i Piotr zaśmiali się.
Śmiesznie wyglądał mały i słodziutki chłopiec, jak się tak denerwował.
Postanowili zgodzić się na jego prośbę ... chyba nawet nie mieli wyjścia.
Razem, wspólnie zaczęli czytać mu bajkę. Wyglądało to naprawdę wspaniale.
Po chwili chłopiec zmęczony po całym dniu, bez jakichkolwiek problemów, usnął.
Para zgasiła światło, przykryła go jeszcze raz kołdrą, pocałowała w czoło, i znów wspólnie wróciła do sypialni.
Oboje rzucili się na łóżko. Oni też byli wykończeni dzisiejszym dniem. Nie wiedzieli w sumie czemu. Przecież nie robili nic strasznie męczącego. To co zwykle. Może to wina pogody?
Wtulili się w siebie.
Po chwili Piotr znowu zaczął rozmowę, wracając do tematu, który nie skończyli.
- Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałaś. Już i tak dużo za długo czekaliśmy. - powiedział.
- Tak wiem. Ale ja się do niego bardzo przywiązałam. On mówi do mnie mamo, rozumiesz? - mówiła Hana, patrząc prosto w oczy ukochanego, chciała wyczytać z nich emocje, które teraz miał w sobie. - Ja się czuję jak jego mama. Prawdziwa mama. - kontynuowała.
- Ja też się do niego przywiązałem i to nawet bardzo, ale kochanie. On nie jest naszym dzieckiem. Ma swoich rodziców, którzy pewnie się o niego martwią. - powiedział.
Widział, że kobieta źle znosi rozstanie z Kubą. Nie chciała tego. Ale mężczyzna nic nie mógł na to poradzić. Jedynie wspierać ją i samemu się nie załamywać. Jemu przecież też nie było łatwo. Zależało mu na chłopcu.
- Gdyby się martwili, to byśmy go nie znaleźli wieczorem, w krzakach w parku! - powiedziała zła kobieta.
- Może masz rację ... zobaczymy. - powiedział.
Rozmawiali jeszcze długo, przecież mieli o czym. Tematów im na pewno nie brakowało. Ale oboje myśleli wciąż o tym samym. O tym, co w tym momencie było dla nich najważniejsze.
O jutrze.
Mówili, o tym, jak przygotują chłopca. Ale sami nie wiedzieli, jak potoczy się dalej ta historia.
Po kilkugodzinnych rozmowach, oboje już zmęczeni zasnęli razem.
Położyli się już do łóżka i przytuleni oglądali jakiś film w telewizji.
- Mamo! Tato! Skończyłem! - zawołał po jakimś czasie chłopiec z drugiego pokoju.
- Ok. Idziemy. - powiedziała Hana, pociągając ospałego już mężczyznę za sobą.
Chwilę później byli już w pokoju, w którym znajdował się mały.
Kobieta wzięła go za rękę i doprowadziła do łazienki. Pomogła mu się umyć i przebrała go w piżamę.
Piotr w tym czasie przygotował już łóżko do snu i wybrał bajkę.
Chłopiec wybiegł z łazienki, a za nim szła Hana. Od razu wskoczył do swojego łóżeczka i przykrył się miękką i ciepłą kołdrą.
- Ok. Dzisiaj ta bajka. - powiedział Piotr, gdy usiadł razem z Haną na rogu łóżka małego. - To kto dzisiaj czyta? - zapytał po chwili.
- Hmm ... nie wiem. Ja mogę popatrzeć, a ty czytaj. - powiedziała kobieta, całując mężczyznę w polik.
- Nie! - zaprotestował głośno i stanowczo mały chłopiec. - Razem!
Hana i Piotr zaśmiali się.
Śmiesznie wyglądał mały i słodziutki chłopiec, jak się tak denerwował.
Postanowili zgodzić się na jego prośbę ... chyba nawet nie mieli wyjścia.
Razem, wspólnie zaczęli czytać mu bajkę. Wyglądało to naprawdę wspaniale.
Po chwili chłopiec zmęczony po całym dniu, bez jakichkolwiek problemów, usnął.
Para zgasiła światło, przykryła go jeszcze raz kołdrą, pocałowała w czoło, i znów wspólnie wróciła do sypialni.
Oboje rzucili się na łóżko. Oni też byli wykończeni dzisiejszym dniem. Nie wiedzieli w sumie czemu. Przecież nie robili nic strasznie męczącego. To co zwykle. Może to wina pogody?
Wtulili się w siebie.
Po chwili Piotr znowu zaczął rozmowę, wracając do tematu, który nie skończyli.
- Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałaś. Już i tak dużo za długo czekaliśmy. - powiedział.
- Tak wiem. Ale ja się do niego bardzo przywiązałam. On mówi do mnie mamo, rozumiesz? - mówiła Hana, patrząc prosto w oczy ukochanego, chciała wyczytać z nich emocje, które teraz miał w sobie. - Ja się czuję jak jego mama. Prawdziwa mama. - kontynuowała.
- Ja też się do niego przywiązałem i to nawet bardzo, ale kochanie. On nie jest naszym dzieckiem. Ma swoich rodziców, którzy pewnie się o niego martwią. - powiedział.
Widział, że kobieta źle znosi rozstanie z Kubą. Nie chciała tego. Ale mężczyzna nic nie mógł na to poradzić. Jedynie wspierać ją i samemu się nie załamywać. Jemu przecież też nie było łatwo. Zależało mu na chłopcu.
- Gdyby się martwili, to byśmy go nie znaleźli wieczorem, w krzakach w parku! - powiedziała zła kobieta.
- Może masz rację ... zobaczymy. - powiedział.
Rozmawiali jeszcze długo, przecież mieli o czym. Tematów im na pewno nie brakowało. Ale oboje myśleli wciąż o tym samym. O tym, co w tym momencie było dla nich najważniejsze.
O jutrze.
Mówili, o tym, jak przygotują chłopca. Ale sami nie wiedzieli, jak potoczy się dalej ta historia.
Po kilkugodzinnych rozmowach, oboje już zmęczeni zasnęli razem.
środa, 15 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 35.
Poszli do pokoju chłopca.
Chwilę później znaleźli się już przy nim. Mały zbudował wieże z klocków i chciał się im pochwalić. Oczywiście zarówno Hana, jak i Piotr byli dumni z małego i mu pogratulowali.
- Jakie to śliczne. - powiedziała kobieta, głaskając malca po głowie.
- Dziękuję mamo. A tobie wujku, podoba się? - zapytał chłopczyk, kierując wzrok w kierunku Piotra.
- Oczywiście, że mi się podoba. Tylko, jeżeli do Hany mówisz mamo ... to do mnie chyba powinieneś mówić tato, co? - zapytał po chwili namysłu.
- Dobrze tato. - odpowiedział po chwili szczęśliwy Kuba, wtulając się w ramiona Piotra.
Hana patrzyła na nich. Cieszyła się, że Piotr zaproponował mu to. Teraz jest to, jakby pełna ... rodzina. No właśnie, tylko oni nie byli rodziną. Ten chłopiec, mimo, że tak bliski ich sercu, był dla nich zupełnie obcy. Nadal nie wiedzieli, kim tak naprawdę był, gdzie mieszkał. Mimo to, oboje pokochali go, jak własne dziecko.
Po chwili namysłu, kiedy Piotr z chłopcem rozmawiali o jego budowli, kobieta zdała sobie z czegoś sprawę. Muszą w końcu wyjaśnić tą sprawę. Tak dla własnego spokoju.
Tak, postanowiła. Jutro muszę iść na ... policję. Porozmawia o tym potem z Piotrem, na osobności.
- To co chłopaki? Wy tu gadajcie, a ja pójdę zrobić pyszne jedzenie, co wy na to? - zapytała, gdy po chwili oprzytomniała.
- Tak, jestem głodny! - powiedział Kuba, dalej pracując nad swoją budowlą z klocków.
- Ja również kochanie. - powiedział Piotr, puszczając oko w stronę ukochanej.
Hana zauważyła ten gest i odpowiedziała mu tym samym, kiedy wychodziła już z pokoju.
Poszła do kuchni i zaczęła przygotować posiłek.
Po czterdziestu minutach wszyscy byli już najedzeni. Piotr patrzył i pilnował Hanę, aby jadła tyle i potrzeba, w końcu teraz musi jeszcze karmić dziecko.
Hana z jednej strony była na niego zła, że tak wszystko kontroluje, od kiedy tylko powiedziała mu o ciąży. Że nie może nic sama zrobić, bo patrzy na jej każdy ruch.
Z drugiej jednak strony troszczył się o nią ... i to nawet bardzo. Widziała, jak się martwi, kiedy tylko dotknie brzucha. On od razu myśli, że coś się dzieje. Coś złego.
Był taki opiekuńczy, dla wszystkich wkoło. Wiedziała, że będzie znakomitym ojcem. Najlepszym, jakiego zna. Takie rzeczy się po prostu czuje. Instynkt Hany prawie nigdy jej nie zawodzi.
Tak im zleciał prawie cały dzień.
Dochodziła już dziewiętnasta.
- Dobranocka! - krzyknął malec lecąc do swojego pokoju.
- To leć. Jak się skończy zawołaj nas! - wykrzyknęła Hana, kiedy już biegł.
- Ok! - krzyknął chłopiec, który już włączał telewizor w pokoju.
Para została sama.
- Piotr ... - zaczęła Hana. - Musimy porozmawiać.
- Ooo ... robi się poważnie. A o czym? - zapytał zaskoczony poważnym tonem kobiety.
- O Kubie, no wiesz, o tej całej sprawie. - powiedziała niepewnie.
- Podjęłaś już jakąś decyzję, prawda? - zapytał zadowolony z siebie.
- Tak, a skąd to wiesz?
- Znam cię Hana. Inaczej byś tak nie wyskoczyła.
Oboje uśmiechnęli się do siebie.
- Jutro pojedziemy zgłosić to na policję. Jutro jest ostatni dzień naszego urlopu. Nie możemy już tego dużej odwlekać. - powiedziała niepewnie.
Piotr spojrzał się jej prosto w oczy.
Chwilę później znaleźli się już przy nim. Mały zbudował wieże z klocków i chciał się im pochwalić. Oczywiście zarówno Hana, jak i Piotr byli dumni z małego i mu pogratulowali.
- Jakie to śliczne. - powiedziała kobieta, głaskając malca po głowie.
- Dziękuję mamo. A tobie wujku, podoba się? - zapytał chłopczyk, kierując wzrok w kierunku Piotra.
- Oczywiście, że mi się podoba. Tylko, jeżeli do Hany mówisz mamo ... to do mnie chyba powinieneś mówić tato, co? - zapytał po chwili namysłu.
- Dobrze tato. - odpowiedział po chwili szczęśliwy Kuba, wtulając się w ramiona Piotra.
Hana patrzyła na nich. Cieszyła się, że Piotr zaproponował mu to. Teraz jest to, jakby pełna ... rodzina. No właśnie, tylko oni nie byli rodziną. Ten chłopiec, mimo, że tak bliski ich sercu, był dla nich zupełnie obcy. Nadal nie wiedzieli, kim tak naprawdę był, gdzie mieszkał. Mimo to, oboje pokochali go, jak własne dziecko.
Po chwili namysłu, kiedy Piotr z chłopcem rozmawiali o jego budowli, kobieta zdała sobie z czegoś sprawę. Muszą w końcu wyjaśnić tą sprawę. Tak dla własnego spokoju.
Tak, postanowiła. Jutro muszę iść na ... policję. Porozmawia o tym potem z Piotrem, na osobności.
- To co chłopaki? Wy tu gadajcie, a ja pójdę zrobić pyszne jedzenie, co wy na to? - zapytała, gdy po chwili oprzytomniała.
- Tak, jestem głodny! - powiedział Kuba, dalej pracując nad swoją budowlą z klocków.
- Ja również kochanie. - powiedział Piotr, puszczając oko w stronę ukochanej.
Hana zauważyła ten gest i odpowiedziała mu tym samym, kiedy wychodziła już z pokoju.
Poszła do kuchni i zaczęła przygotować posiłek.
Po czterdziestu minutach wszyscy byli już najedzeni. Piotr patrzył i pilnował Hanę, aby jadła tyle i potrzeba, w końcu teraz musi jeszcze karmić dziecko.
Hana z jednej strony była na niego zła, że tak wszystko kontroluje, od kiedy tylko powiedziała mu o ciąży. Że nie może nic sama zrobić, bo patrzy na jej każdy ruch.
Z drugiej jednak strony troszczył się o nią ... i to nawet bardzo. Widziała, jak się martwi, kiedy tylko dotknie brzucha. On od razu myśli, że coś się dzieje. Coś złego.
Był taki opiekuńczy, dla wszystkich wkoło. Wiedziała, że będzie znakomitym ojcem. Najlepszym, jakiego zna. Takie rzeczy się po prostu czuje. Instynkt Hany prawie nigdy jej nie zawodzi.
Tak im zleciał prawie cały dzień.
Dochodziła już dziewiętnasta.
- Dobranocka! - krzyknął malec lecąc do swojego pokoju.
- To leć. Jak się skończy zawołaj nas! - wykrzyknęła Hana, kiedy już biegł.
- Ok! - krzyknął chłopiec, który już włączał telewizor w pokoju.
Para została sama.
- Piotr ... - zaczęła Hana. - Musimy porozmawiać.
- Ooo ... robi się poważnie. A o czym? - zapytał zaskoczony poważnym tonem kobiety.
- O Kubie, no wiesz, o tej całej sprawie. - powiedziała niepewnie.
- Podjęłaś już jakąś decyzję, prawda? - zapytał zadowolony z siebie.
- Tak, a skąd to wiesz?
- Znam cię Hana. Inaczej byś tak nie wyskoczyła.
Oboje uśmiechnęli się do siebie.
- Jutro pojedziemy zgłosić to na policję. Jutro jest ostatni dzień naszego urlopu. Nie możemy już tego dużej odwlekać. - powiedziała niepewnie.
Piotr spojrzał się jej prosto w oczy.
wtorek, 14 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 34.
- Wow. - wydusiła z siebie tylko Hana.
- No to ... również ci gratulujemy. - dokończył za nią szybko Piotr.
- Dzięki wam. - odpowiedział, niczego nie świadomy ich zdziwienia Przemek. Był za bardzo zadowolony z tej sytuacji i z tego, że im to powiedział. - Słuchajcie, a teraz znowu zostawiam was samych, bo się umówiłem z Wiki. Trzymajcie się pa. - dodał, idąc już w stronę korytarza.
Hana i Piotr odprowadzili go wzrokiem.
Dopiero, kiedy zobaczyli, że zostali już sami w domu, spojrzeli wzajemnie na siebie.
Oboje nie wiedzieli co powiedzieć. Po prostu nie spodziewali się tego.
Usiedli na kanapie i kontynuowali swoją przerwaną wcześniej rozmowę.
- No nieźle, co? - zapytał mężczyzna przez śmiech.
- No ... zaskoczył mnie i to bardzo. - mówiła śmiejąc się Hana. - Ale to dobrze.
- Co dobrze? - zapytał zaskoczony Piotr.
- Dobrze, że to akurat jest Wiki. - kontynuowała Hana. - A co, nie lubisz jej?
- No co ty. Lubię ją.
Rozmawiali jeszcze chwilę o tej całej sprawie i zamieszaniu, które wywołał Przemek mówiąc im o tym. Potem jednak zmienili temat. Znów zaczęli rozmawiać o ciąży.
Rozmawiali o wszystkim, co jest z tym związane. Jak ich życie się zmieni, co będą musieli robić, a czego już nie. Piotr wiedział, że Hana jest spięta. Widział to. Może ta cała sprawa z jej bratem trochę ją zablokowała. Postanowił więc, nie zmieniając tematu, wejść na trochę luźniejszą sytuacje.
- To co ... myślisz, że to będzie chłopiec czy dziewczynka? - zapytał po chwili wahania, uśmiechając się do niej.
- Piotr, dobrze wiesz, że jeszcze dużo za wcześnie, żeby to stwierdzić. - powiedziała Hana.
- Tak, wiem kochanie. A możesz ze mną rozmawiać, jak przyszła matka, a nie jak pani ginekolog? - zapytał, śmiejąc się.
- Ok, przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. To jak ... co o tym myślisz?
- Hmm ... - kobieta zaczęła się zastanawiać. - Sama nie wiem ... ale wydaje mi się, że to będzie ... dziewczynka.
- Serio? Czemu tak myślisz? - zapytał zdziwiony Piotr.
- No nie wiem, ja tego nie wiem. Przecież mówię ci, że mi się tylko wydaję. - odpowiedziała Hana i pstryknęła Piotra w nos. - Za to, po twojej reakcji sądzę, że masz odmienne zdanie, co?
- Tak, zgadłaś. Mi się wydaję, że to będzie chłopiec. Ta ... to na pewno będzie chłopak.
- Czemu jesteś tego taki pewien? - zapytała ciekawa Hana.
- Bo córkę będziemy mieli potem, zobaczysz. Starszy będzie chłopak. On będzie ją bronił. - zaczął mówić dalej Piotr.
- Haha, nie zapędziłeś się trochę? - zapytała, znów śmiejąc się kobieta.
- Nie, ani trochę. - powiedział mężczyzna wtulając się w nią.
- Czyli myślisz, że będziemy mieli więcej dzieci? - zapytała.
- Mhm ... dokładnie. - stwierdził Piotr i zaczął całować ją po szyi.
- Wszystko jest cudownie tylko ... - zaczęła kobieta.
- Tylko co? - zapytał mężczyzna, patrząc jej w oczy.
- Mamo! Wujek! Zobacz! - zawołał mały Kuba z drugiego pokoju.
- Tylko jest jeszcze Kuba. - powiedziała Hana do Piotra, kiedy wstali z kanapy i szli w kierunku pokoju, gdzie przebywał chłopiec.
- No to ... również ci gratulujemy. - dokończył za nią szybko Piotr.
- Dzięki wam. - odpowiedział, niczego nie świadomy ich zdziwienia Przemek. Był za bardzo zadowolony z tej sytuacji i z tego, że im to powiedział. - Słuchajcie, a teraz znowu zostawiam was samych, bo się umówiłem z Wiki. Trzymajcie się pa. - dodał, idąc już w stronę korytarza.
Hana i Piotr odprowadzili go wzrokiem.
Dopiero, kiedy zobaczyli, że zostali już sami w domu, spojrzeli wzajemnie na siebie.
Oboje nie wiedzieli co powiedzieć. Po prostu nie spodziewali się tego.
Usiedli na kanapie i kontynuowali swoją przerwaną wcześniej rozmowę.
- No nieźle, co? - zapytał mężczyzna przez śmiech.
- No ... zaskoczył mnie i to bardzo. - mówiła śmiejąc się Hana. - Ale to dobrze.
- Co dobrze? - zapytał zaskoczony Piotr.
- Dobrze, że to akurat jest Wiki. - kontynuowała Hana. - A co, nie lubisz jej?
- No co ty. Lubię ją.
Rozmawiali jeszcze chwilę o tej całej sprawie i zamieszaniu, które wywołał Przemek mówiąc im o tym. Potem jednak zmienili temat. Znów zaczęli rozmawiać o ciąży.
Rozmawiali o wszystkim, co jest z tym związane. Jak ich życie się zmieni, co będą musieli robić, a czego już nie. Piotr wiedział, że Hana jest spięta. Widział to. Może ta cała sprawa z jej bratem trochę ją zablokowała. Postanowił więc, nie zmieniając tematu, wejść na trochę luźniejszą sytuacje.
- To co ... myślisz, że to będzie chłopiec czy dziewczynka? - zapytał po chwili wahania, uśmiechając się do niej.
- Piotr, dobrze wiesz, że jeszcze dużo za wcześnie, żeby to stwierdzić. - powiedziała Hana.
- Tak, wiem kochanie. A możesz ze mną rozmawiać, jak przyszła matka, a nie jak pani ginekolog? - zapytał, śmiejąc się.
- Ok, przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. To jak ... co o tym myślisz?
- Hmm ... - kobieta zaczęła się zastanawiać. - Sama nie wiem ... ale wydaje mi się, że to będzie ... dziewczynka.
- Serio? Czemu tak myślisz? - zapytał zdziwiony Piotr.
- No nie wiem, ja tego nie wiem. Przecież mówię ci, że mi się tylko wydaję. - odpowiedziała Hana i pstryknęła Piotra w nos. - Za to, po twojej reakcji sądzę, że masz odmienne zdanie, co?
- Tak, zgadłaś. Mi się wydaję, że to będzie chłopiec. Ta ... to na pewno będzie chłopak.
- Czemu jesteś tego taki pewien? - zapytała ciekawa Hana.
- Bo córkę będziemy mieli potem, zobaczysz. Starszy będzie chłopak. On będzie ją bronił. - zaczął mówić dalej Piotr.
- Haha, nie zapędziłeś się trochę? - zapytała, znów śmiejąc się kobieta.
- Nie, ani trochę. - powiedział mężczyzna wtulając się w nią.
- Czyli myślisz, że będziemy mieli więcej dzieci? - zapytała.
- Mhm ... dokładnie. - stwierdził Piotr i zaczął całować ją po szyi.
- Wszystko jest cudownie tylko ... - zaczęła kobieta.
- Tylko co? - zapytał mężczyzna, patrząc jej w oczy.
- Mamo! Wujek! Zobacz! - zawołał mały Kuba z drugiego pokoju.
- Tylko jest jeszcze Kuba. - powiedziała Hana do Piotra, kiedy wstali z kanapy i szli w kierunku pokoju, gdzie przebywał chłopiec.
poniedziałek, 13 maja 2013
Pomocy.
Mam dylemat.
Pomóżcie mi go rozwiązać.
Chodzi mi o dziecko HaPi.
Ma to być chłopiec czy dziewczynka?
I możecie dać jakieś konkretne imię.
Sugestie piszcie w komentarzach.
Oczekuję przynajmniej 6 propozycji, żeby pisać dalej.
Dziękuję za czytanie. ♥
I zostaw komentarz z imieniem. ; *
Opowiadanie 1. Część 33.
Hana nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie Piotra. Sama do końca tego nie wiedziała, po prostu chciała poczekać. Zrobiłaby to. Powiedziałaby mu jeszcze później, ale sam się jej zapytał. A ona nie kłamie.
- Piotr ... po prostu ... - zaczęła wolno.
- Co po prostu? Hana, kochanie. Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? - zapytał troskliwie przyszły ojciec.
- Sama nie wiem. Nie wiedziałam, jaka będzie twoja reakcja. I wiedziałam, że będziesz nadopiekuńczy. - odpowiedziała mu kobieta, patrząc się prosto w oczy.
- Nie dziw mi się. Muszę dbać o naszego maluszka, no i oczywiście o ciebie. - mówił Piotr, jednocześnie przytulając kobietę.
- Nawet nie masz pojęcia, jak cię kocham. - powiedziała, wtulając się w mężczyznę swojego życia.
- Mam, bo kocham cię tak samo. - powiedział mężczyzna.
Nagle do mieszkania wparował Przemek.
- Ooo, jakie to słodkie. Za chwilę się porzygam. - powiedział już na wstępie.
- Boże, co ty tu robisz? Wystraszyłeś nas. - szybko odpowiedziała mu Hana.
- No właśnie, poza tym nie dramatyzuj. My tylko okazujemy naszą miłość. - dodał Piotr, wytykając mu język.
- Ale tak publicznie? - zapytał z ironią Przemek, nie zważając na swoją wypowiedź.
Piotr odchrząknął.
- Jesteśmy w swoim domu. - powiedział Piotr, zbulwersowany niewiedzą brata swojej dziewczyny.
- A wybacz. Zapomniałem, jestem roztrzepany ostatnio.
- Widać. - powiedziała Hana, śmiejąc się.
- Ej, to nie śmieszne. A ... zamykajcie drzwi, bo kiedyś coś się stanie.
- Spokojnie stary. Jestem lepszy od bokserów, nic się nie stanie. - powiedział mrugając do Hany Piotr.
- A tak właściwie to o jakiego maluszka? - zapytał ciekawski brat kobiety.
- Przemo ... podsłuchiwałeś?! - wykrzyczała zła Hana.
- Nie, jak wszedłem, to akurat Piotr to mówił.
Para spojrzała się na siebie. Nie wiedzieli co mają zrobić. Hana nie chciała, żeby wszyscy wiedzieli o jej ciąży, chociaż dopóki to niewidoczne. Potem i tak każdy się dowie.
Z drugiej jednak strony to był jej brat. Najbliższa rodzina. Jemu chyba może ufać. Na pewno może mu ufać. To Przemo.
- Ok, powiemy ci, o co chodzi ... - zaczęła Hana.
- ... ale ty też nam musisz powiedzieć, z czego się tak cieszysz. - dokończył za nią Piotr.
Przemek zgodził się na taki układ.
Usiedli na kanapie. Kuba dalej był zajęty w swoimi pokoju, także nie musieli się z nim bawić. Hana zaparzyła wszystkim kawy. A mężczyźnie rozmawiali na nieistotne tematy.
Dopiero, kiedy kobieta wróciła z kuchni z filiżankami i zasiadła z nimi na kanapie, zaczęli rozmawiać, o tym, co tak naprawdę ich obchodzi.
- To o co chodzi? - zapytał Przemek po chwili wahania.
- Ok, powiemy ci, ale to zostaje pomiędzy nami ... na razie. Ok? - zapytał Piotr.
- Oczywiście, że tak. Skąd takie pytania, nie ufacie mi?
- Tylko się upewniamy. - powiedziała uspokajająco kobieta.
- Ok ... więc?
- Jestem w ciąży. - powiedziała szybko, a Piotr poklepał ją po plechach.
Chciała mieć to już z głowy.
- Wow, świetnie gratuluje. - mówił radośnie, po kolei ściskając zakochanych. - Będę wujkiem. Nareszcie. - powiedział, gdy ponownie usiadł, wygodnie na kanapie.
- Tak, będziesz. Ale jeszcze trochę musisz się naczekać stary. - powiedział do niego Piotr.
- Dobra, nie przedłużajcie. A ty, co z tobą?
- A ja jestem dzisiaj taki szczęśliwy, bo jestem znowu z Wiki. - powiedział Przemo, patrząc na nich.
Hana i Piotr zaniemówili. Niezależnie od tego, jak bardzo chcieli to ukryć.
- Piotr ... po prostu ... - zaczęła wolno.
- Co po prostu? Hana, kochanie. Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? - zapytał troskliwie przyszły ojciec.
- Sama nie wiem. Nie wiedziałam, jaka będzie twoja reakcja. I wiedziałam, że będziesz nadopiekuńczy. - odpowiedziała mu kobieta, patrząc się prosto w oczy.
- Nie dziw mi się. Muszę dbać o naszego maluszka, no i oczywiście o ciebie. - mówił Piotr, jednocześnie przytulając kobietę.
- Nawet nie masz pojęcia, jak cię kocham. - powiedziała, wtulając się w mężczyznę swojego życia.
- Mam, bo kocham cię tak samo. - powiedział mężczyzna.
Nagle do mieszkania wparował Przemek.
- Ooo, jakie to słodkie. Za chwilę się porzygam. - powiedział już na wstępie.
- Boże, co ty tu robisz? Wystraszyłeś nas. - szybko odpowiedziała mu Hana.
- No właśnie, poza tym nie dramatyzuj. My tylko okazujemy naszą miłość. - dodał Piotr, wytykając mu język.
- Ale tak publicznie? - zapytał z ironią Przemek, nie zważając na swoją wypowiedź.
Piotr odchrząknął.
- Jesteśmy w swoim domu. - powiedział Piotr, zbulwersowany niewiedzą brata swojej dziewczyny.
- A wybacz. Zapomniałem, jestem roztrzepany ostatnio.
- Widać. - powiedziała Hana, śmiejąc się.
- Ej, to nie śmieszne. A ... zamykajcie drzwi, bo kiedyś coś się stanie.
- Spokojnie stary. Jestem lepszy od bokserów, nic się nie stanie. - powiedział mrugając do Hany Piotr.
- A tak właściwie to o jakiego maluszka? - zapytał ciekawski brat kobiety.
- Przemo ... podsłuchiwałeś?! - wykrzyczała zła Hana.
- Nie, jak wszedłem, to akurat Piotr to mówił.
Para spojrzała się na siebie. Nie wiedzieli co mają zrobić. Hana nie chciała, żeby wszyscy wiedzieli o jej ciąży, chociaż dopóki to niewidoczne. Potem i tak każdy się dowie.
Z drugiej jednak strony to był jej brat. Najbliższa rodzina. Jemu chyba może ufać. Na pewno może mu ufać. To Przemo.
- Ok, powiemy ci, o co chodzi ... - zaczęła Hana.
- ... ale ty też nam musisz powiedzieć, z czego się tak cieszysz. - dokończył za nią Piotr.
Przemek zgodził się na taki układ.
Usiedli na kanapie. Kuba dalej był zajęty w swoimi pokoju, także nie musieli się z nim bawić. Hana zaparzyła wszystkim kawy. A mężczyźnie rozmawiali na nieistotne tematy.
Dopiero, kiedy kobieta wróciła z kuchni z filiżankami i zasiadła z nimi na kanapie, zaczęli rozmawiać, o tym, co tak naprawdę ich obchodzi.
- To o co chodzi? - zapytał Przemek po chwili wahania.
- Ok, powiemy ci, ale to zostaje pomiędzy nami ... na razie. Ok? - zapytał Piotr.
- Oczywiście, że tak. Skąd takie pytania, nie ufacie mi?
- Tylko się upewniamy. - powiedziała uspokajająco kobieta.
- Ok ... więc?
- Jestem w ciąży. - powiedziała szybko, a Piotr poklepał ją po plechach.
Chciała mieć to już z głowy.
- Wow, świetnie gratuluje. - mówił radośnie, po kolei ściskając zakochanych. - Będę wujkiem. Nareszcie. - powiedział, gdy ponownie usiadł, wygodnie na kanapie.
- Tak, będziesz. Ale jeszcze trochę musisz się naczekać stary. - powiedział do niego Piotr.
- Dobra, nie przedłużajcie. A ty, co z tobą?
- A ja jestem dzisiaj taki szczęśliwy, bo jestem znowu z Wiki. - powiedział Przemo, patrząc na nich.
Hana i Piotr zaniemówili. Niezależnie od tego, jak bardzo chcieli to ukryć.
niedziela, 12 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 32.
Hana po słowach Piotra od razu zareagowała.
Szpilki były dla niej czymś więcej niż zwykłymi butami. Było z nimi związane każde ważne wspomnienie, którego Hana doświadczyła w życiu. Wiązała się z nimi także historia Piotra. Nie mogła tak po prostu, bez walki zrezygnować z nich.
- Co? - zapytała od razu.
- Hana, wejdziemy do domu i wtedy możemy spokojnie porozmawiać. - odpowiedział jej Piotr, przekręcając zamek w drzwiach.
- Oj, tak. Porozmawiamy sobie, żebyś wiedział. - powiedziała głośno kobieta.
Mężczyzna był zdenerwowany zaistniałą sytuacją. Wiedział, że Hana taka jest. Że nie odpuści, a szczególnie nie swoich ukochanych szpilek. Ale czy ona musiała? Musiała zawsze o wszystko się wykłócać? Nie mogła czasem zrezygnować z czegoś, tak bez nacisku? Nie, ona taka nie była. Ale Piotr nie mógł być zły na jej zachowanie. Był przecież taki sam. I też nie odpuszczał. Chciał, żeby zawsze było tak, jak on chce. Dokładnie takie samo myślenie miała Hana.
Pasowali do siebie. Byli pod tyloma względami inni, a jednak podobni.
Z tego zdenerwowania mężczyzna miał problemy z przekręceniem zamka w drzwiach. Szamotał się z nim.
- No dalej! To tylko zamek. - powiedziała Hana.
- Mówiłem! Huśtawki nastrojów się zaczynają. Wiedziałem, że tak będzie. - wykrzyczał dumny z siebie.
- Przestańcie się tak kłócić. - krzyknął mały Kuba.
Para od razu się zamknęła i spojrzała na niego.
Zupełnie zapomnieli, że cały czas obok nich stał chłopiec i się wszystkiemu przysłuchiwał.
Oni nie chcieli tego. Nie chcieli, żeby słyszał, że się kłócą. Nie chcieli w ogóle się kłócić.
Piotr po chwili znów odwrócił się do drzwi i spokojnie i pomału zdołał przekręcić zamek.
W tym samym czasie Hana podeszła bliżej chłopca i przytuliła się do niego. Było jej przykro, że był świadkiem zaistniałej sytuacji.
Chciała już go wziąć na ręce i wejść z nim do mieszkania. Wiedziała jednak, że takie zachowanie nie przemknie uwadze Piotra. A przecież nie chciała się znowu z nim kłócić.
Postanowiła, więc, że weźmie chłopca za rękę i wprowadzi do domu. Nie będzie go podnosić. Idą na kompromis. Obie strony będą zadowolone.
Piotr otworzył drzwi. I gestem zapraszającym pokazał, że zaprasza do mieszkania.
Hana ruszyła z Kubą za rękę.
Mężczyzna, widząc ten widok uśmiechnął się sam do siebie.
- Co się tak szczerzysz kochanie? - szepnęła mu cicho do ucha, gdy go mijali.
On uśmiechnął się jeszcze bardziej. Wszedł ostatni do mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
Mogli w spokoju porozmawiać.
Na szczęście Kuba potrafił zająć się sam sobą.
Od razu pobiegł do pokoju, bawić się swoimi nowymi zabawkami.
Hana i Piotr usiedli blisko siebie na kanapie.
Piotr po chwili ciszy zaczął.
- Czemu nie powiedziałaś mi o ciąży? - zapytał od razu bez owijania w bawełnę, bezpośrednio. Chciał się po prostu tego dowiedzieć i uzgodnić pełno spraw z Haną.
Szpilki były dla niej czymś więcej niż zwykłymi butami. Było z nimi związane każde ważne wspomnienie, którego Hana doświadczyła w życiu. Wiązała się z nimi także historia Piotra. Nie mogła tak po prostu, bez walki zrezygnować z nich.
- Co? - zapytała od razu.
- Hana, wejdziemy do domu i wtedy możemy spokojnie porozmawiać. - odpowiedział jej Piotr, przekręcając zamek w drzwiach.
- Oj, tak. Porozmawiamy sobie, żebyś wiedział. - powiedziała głośno kobieta.
Mężczyzna był zdenerwowany zaistniałą sytuacją. Wiedział, że Hana taka jest. Że nie odpuści, a szczególnie nie swoich ukochanych szpilek. Ale czy ona musiała? Musiała zawsze o wszystko się wykłócać? Nie mogła czasem zrezygnować z czegoś, tak bez nacisku? Nie, ona taka nie była. Ale Piotr nie mógł być zły na jej zachowanie. Był przecież taki sam. I też nie odpuszczał. Chciał, żeby zawsze było tak, jak on chce. Dokładnie takie samo myślenie miała Hana.
Pasowali do siebie. Byli pod tyloma względami inni, a jednak podobni.
Z tego zdenerwowania mężczyzna miał problemy z przekręceniem zamka w drzwiach. Szamotał się z nim.
- No dalej! To tylko zamek. - powiedziała Hana.
- Mówiłem! Huśtawki nastrojów się zaczynają. Wiedziałem, że tak będzie. - wykrzyczał dumny z siebie.
- Przestańcie się tak kłócić. - krzyknął mały Kuba.
Para od razu się zamknęła i spojrzała na niego.
Zupełnie zapomnieli, że cały czas obok nich stał chłopiec i się wszystkiemu przysłuchiwał.
Oni nie chcieli tego. Nie chcieli, żeby słyszał, że się kłócą. Nie chcieli w ogóle się kłócić.
Piotr po chwili znów odwrócił się do drzwi i spokojnie i pomału zdołał przekręcić zamek.
W tym samym czasie Hana podeszła bliżej chłopca i przytuliła się do niego. Było jej przykro, że był świadkiem zaistniałej sytuacji.
Chciała już go wziąć na ręce i wejść z nim do mieszkania. Wiedziała jednak, że takie zachowanie nie przemknie uwadze Piotra. A przecież nie chciała się znowu z nim kłócić.
Postanowiła, więc, że weźmie chłopca za rękę i wprowadzi do domu. Nie będzie go podnosić. Idą na kompromis. Obie strony będą zadowolone.
Piotr otworzył drzwi. I gestem zapraszającym pokazał, że zaprasza do mieszkania.
Hana ruszyła z Kubą za rękę.
Mężczyzna, widząc ten widok uśmiechnął się sam do siebie.
- Co się tak szczerzysz kochanie? - szepnęła mu cicho do ucha, gdy go mijali.
On uśmiechnął się jeszcze bardziej. Wszedł ostatni do mieszkania i zamknął za sobą drzwi.
Mogli w spokoju porozmawiać.
Na szczęście Kuba potrafił zająć się sam sobą.
Od razu pobiegł do pokoju, bawić się swoimi nowymi zabawkami.
Hana i Piotr usiedli blisko siebie na kanapie.
Piotr po chwili ciszy zaczął.
- Czemu nie powiedziałaś mi o ciąży? - zapytał od razu bez owijania w bawełnę, bezpośrednio. Chciał się po prostu tego dowiedzieć i uzgodnić pełno spraw z Haną.
piątek, 10 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 31.
Po pół godzinie byli już pod blokiem. Kuba był zmęczony, a właściwie wykończony, po całodziennej zabawie ze swoim nowym przyjacielem.
Hana wysiadła z samochodu. Zaraz po niej uczynili to Piotr i mały. Kubuś jednak bardzo ociągał się z wyjściem z auta.
Mężczyzna widząc to, podszedł do niego i chciał wziąć go na ręce. Myślał, że chłopiec ucieszy się z tego powodu. Jego reakcja była natomiast zupełnie inna.
- Nie! - krzyknął swoim cieniutkim i piskliwym, dziecięcym głosikiem.
Para spojrzała na niego zdziwiona.
Hana podeszła bliżej do Piotra. Kilka centymetrów obok nich, stał chłopiec.
- Co się stało? - zapytała ciepło. Starała się, aby Kubie, dźwięk jej głosu, wydał się miły i łagodny.
- Nic. - powiedział cicho, jakby sam do siebie.
- Jak to nic? No powiedz ... nie bój się. - powiedział Piotr, również uważając na ton, w jakim wypowiada swoje słowa.
- No bo ... wujek Witek, powiedział, że ... muszę być dużym i samodzielnym chłopcem. - powiedziało dziecko, kierując oczy w stronę podłogi.
Hana podeszła do niego bliżej i spojrzała mu w oczy.
- Kochanie. - zaczęła. - Wujek ma rację, ale widzimy, że jesteś zmęczony. Poza tym jesteś jeszcze malutki, więc nic się nie stanie. Chodź. - powiedziała Hana, biorąc chłopca na ręce.
Piotr od razu gwałtownie zareagował.
Przez całą ciąże musi mieć Hanę na oku. Urodzi ich wspólne dziecko. Nie może już poronić. Więc Piotr nie pozwoli jej dźwigać, ani robić rzeczy wysiłkowych, które mogą zagrażać przyszłemu członku rodziny ... nie może.
Mężczyzna od razu wziął od niej dziecko, sam trzymał go na rękach.
- Ej, czemu mi go zabrałeś? - zapytała zdziwiona Hana, patrząc się prosto, w oczy Piotra.
- Bo muszę cię teraz pilnować. - odpowiedział.
- Piotr! Ciąża to nie choroba! - powiedziała głośno Hana.
Wiedziała jaki okres teraz przeżyje. Nuda, nuda, nuda. Już wiedziała, czemu zwlekała z powiedzeniem mu tego. Po prostu wiedziała, że będzie ją strasznie pilnować.
Kobieta zamknęła samochód i szybko zaczęła iść w kierunku bloku.
Piotr z chłopcem na rękach zdążył ją dogonić.
Złapał ją za rękę i chwile zastanawiał się, zanim coś powiedział.
- Ale to chyba oznaka, że cię kocham, dbam o ciebie i się troszczę. Czyż nie? - odpowiedział uwodzicielsko i wysłał Hanie, ten swój czarujący śmiech. Wiedział, że to był jej słaby punkt, że nie może się temu oprzeć. I postanowił "podle" to wykorzystać.
- No niby tak, ale ...
- Nie Hana, nie ma ale. Chcę mieć zdrowe dziecko, a teraz chodźmy do domu. - powiedział mężczyzna i wspólnie, w trójkę weszli do klatki.
Chwilę czekali na windę, ponieważ nie chciało im się wchodzić po schodach.
Po chwili utęskniona i wyczekiwana winda przyjechała.
- No nareszcie. - powiedziała Hana. - Ile można czekać.
I weszli do windy.
- Co? Już cię łapią huśtawki nastroju? - zapytał się Piotr.
- Haha, ale śmieszne, naprawdę. - powiedziała Hana i żartobliwie wytknęła mu język.
- A i jeszcze jedno ... - dodał po chwili Piotr.
- Niby co?
- Od dzisiaj koniec z tymi szpilkami kochanie. - odpowiedział Piotr, gdy winda dojechała na ich piętro.
Hana wysiadła z samochodu. Zaraz po niej uczynili to Piotr i mały. Kubuś jednak bardzo ociągał się z wyjściem z auta.
Mężczyzna widząc to, podszedł do niego i chciał wziąć go na ręce. Myślał, że chłopiec ucieszy się z tego powodu. Jego reakcja była natomiast zupełnie inna.
- Nie! - krzyknął swoim cieniutkim i piskliwym, dziecięcym głosikiem.
Para spojrzała na niego zdziwiona.
Hana podeszła bliżej do Piotra. Kilka centymetrów obok nich, stał chłopiec.
- Co się stało? - zapytała ciepło. Starała się, aby Kubie, dźwięk jej głosu, wydał się miły i łagodny.
- Nic. - powiedział cicho, jakby sam do siebie.
- Jak to nic? No powiedz ... nie bój się. - powiedział Piotr, również uważając na ton, w jakim wypowiada swoje słowa.
- No bo ... wujek Witek, powiedział, że ... muszę być dużym i samodzielnym chłopcem. - powiedziało dziecko, kierując oczy w stronę podłogi.
Hana podeszła do niego bliżej i spojrzała mu w oczy.
- Kochanie. - zaczęła. - Wujek ma rację, ale widzimy, że jesteś zmęczony. Poza tym jesteś jeszcze malutki, więc nic się nie stanie. Chodź. - powiedziała Hana, biorąc chłopca na ręce.
Piotr od razu gwałtownie zareagował.
Przez całą ciąże musi mieć Hanę na oku. Urodzi ich wspólne dziecko. Nie może już poronić. Więc Piotr nie pozwoli jej dźwigać, ani robić rzeczy wysiłkowych, które mogą zagrażać przyszłemu członku rodziny ... nie może.
Mężczyzna od razu wziął od niej dziecko, sam trzymał go na rękach.
- Ej, czemu mi go zabrałeś? - zapytała zdziwiona Hana, patrząc się prosto, w oczy Piotra.
- Bo muszę cię teraz pilnować. - odpowiedział.
- Piotr! Ciąża to nie choroba! - powiedziała głośno Hana.
Wiedziała jaki okres teraz przeżyje. Nuda, nuda, nuda. Już wiedziała, czemu zwlekała z powiedzeniem mu tego. Po prostu wiedziała, że będzie ją strasznie pilnować.
Kobieta zamknęła samochód i szybko zaczęła iść w kierunku bloku.
Piotr z chłopcem na rękach zdążył ją dogonić.
Złapał ją za rękę i chwile zastanawiał się, zanim coś powiedział.
- Ale to chyba oznaka, że cię kocham, dbam o ciebie i się troszczę. Czyż nie? - odpowiedział uwodzicielsko i wysłał Hanie, ten swój czarujący śmiech. Wiedział, że to był jej słaby punkt, że nie może się temu oprzeć. I postanowił "podle" to wykorzystać.
- No niby tak, ale ...
- Nie Hana, nie ma ale. Chcę mieć zdrowe dziecko, a teraz chodźmy do domu. - powiedział mężczyzna i wspólnie, w trójkę weszli do klatki.
Chwilę czekali na windę, ponieważ nie chciało im się wchodzić po schodach.
Po chwili utęskniona i wyczekiwana winda przyjechała.
- No nareszcie. - powiedziała Hana. - Ile można czekać.
I weszli do windy.
- Co? Już cię łapią huśtawki nastroju? - zapytał się Piotr.
- Haha, ale śmieszne, naprawdę. - powiedziała Hana i żartobliwie wytknęła mu język.
- A i jeszcze jedno ... - dodał po chwili Piotr.
- Niby co?
- Od dzisiaj koniec z tymi szpilkami kochanie. - odpowiedział Piotr, gdy winda dojechała na ich piętro.
czwartek, 9 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 30.
- Tak, więc? - zapytał już nieco zniecierpliwiony.
- Masz rację. - odpowiedziała.
- Z czym?
- To nie jest rozmowa na ten moment. Wrócimy do domu, położymy spać małego, a potem sobie spokojnie porozmawiamy. Ok? - wysunęła wniosek kobieta.
Piotr nie odpowiedział. Hana myślała, że ją kompletnie olał.
Chwilę potem mężczyzna skręcił i zjechał na pobocze.
- Piotr, co ty robisz? - zapytała kobieta.
- Chcę się na chwilę przewietrzyć.
Kuba nadal spokojnie spał w samochodzie. Piotr zaparkował i wyszedł z samochodu. Hana też wysiadła. Nie szli nigdzie, przecież nie zostawiliby dziecka samego. Oparli się o maskę auta i kobieta zaczęła rozmowę.
- O co chodzi? - spytała zmartwiona. Myślała, że może mężczyźnie coś się stało, źle się czuje.
- Nic, tylko po prostu cały czas męczy mnie ten temat. - powiedział, a po chwili dodał. - Ok, porozmawiamy o tym wszystkim wieczorem, ale na ten moment chce wiedzieć tylko jedno. - powiedział.
- Ok, co? - odpowiedziała wolno i niepewnie kobieta.
- Hana ... czy ty ... czy ty, jesteś w ciąży? - kobieta chciała mu przerwać, ale nie zdążyła, ponieważ on szybko dodał. - To nie trudne, powiedz tylko tak lub nie.
- Tak. - powiedziała , patrząc mu prosto w oczy. Chciała widzieć jego reakcję. Bała się jej. Nie wiedziała, co będzie myślał, o tej całej sytuacji, jak zareaguje. No, ale przecież prędzej, czy później i tak by mu o tym powiedziała. A lepiej, żeby wiedział, jak najszybciej.
- Co?! Mówisz poważnie?! - powiedział oszołomiony.
- Tak, mówię poważnie. Będziesz ojcem Piotr. Ja będę matką. My będziemy rodzicami. - powiedziała kobieta, cały czas patrząc się na ukochanego. Nadal nie potrafiła wyczytać z jego wyrazu twarzy i gestów, czy jest szczęśliwy, czy zły.
- Kochanie, czemu tak mi się przyglądasz? - zapytał już dużo radośniej Piotr.
- Ja, nie wiedziałam, jaka będzie twoja reakcja. Ty ... cieszysz się? Czy nie chcesz tego dziecka? - mówiąc to coraz bardziej spuszczała głowę w dół. Wstyd jej było. Wstyd jej było, za to, że nie powiedziała Piotrowi od razu po zrobieniu testów. Czemu ona to ukrywała? Przecież mówią sobie o wszystkim. Nie mają przed sobą żadnych tajemnic. Bała się, że mężczyzna może stracić do niej zaufanie. A tego nie chciałaby.
Jego reakcja była zupełnie inna.
- Czy cieszę się?! Zwariowałaś?! Hana! Ja będę ojcem! - odpowiedział mężczyzna, podbiegając do niej.
- Naprawdę? - zapytała podnosząc głowę kobieta.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! - wykrzyczał mężczyzna, najgłośniej jak potrafił. Podniósł kobietę i zakręcił ją wokół siebie w powietrzu.
- Haha, wariacie, co ty robisz! - wykrzyczała radośnie kobieta, kiedy już ją puścił i dotknęła ziemi.
- Kocham cię! - wykrzyczał jeszcze raz, bardzo głośno.
- Ja ciebie też, ale nie krzycz tak. - powiedziała Hana i uciszyła go namiętnym pocałunkiem.
- O, tak, o mnie zawsze uciszysz. - powiedział mężczyzna.
- Nie mogę uwierzyć w to, że będę ojcem. Kiedy poczęliśmy tego człowieka? - zapytał szczęśliwy Piotr.
- No wiesz ... w sumie, to dużo razy ostatnio to robiliśmy, ale wydaję mi się, że to w tym magazynku. Ale nic więcej nie dodam, nie tutaj. W domu.
- Nie mogę w to uwierzyć. Nie wiem, czy zdołam gdzieś jeszcze jechać.
- Widzę, i chyba lepiej będzie, jak pojedziemy do domu. - powiedziała Hana, idąc już do samochodu. - Ale to ja prowadzę.
- Co, ale ...
- Nie ma dyskusji, jeszcze spowodujesz wypadek z tego szczęścia, chodź. - powiedziała kobieta, złapała mężczyznę za rękę.
Kilka sekund później byli już w samochodzie.
- O, Kuba się obudził. To ty z nim pogadaj, a ja jadę. - powiedziała Hana i włączyła silnik.
Ruszyli do domu.
- Masz rację. - odpowiedziała.
- Z czym?
- To nie jest rozmowa na ten moment. Wrócimy do domu, położymy spać małego, a potem sobie spokojnie porozmawiamy. Ok? - wysunęła wniosek kobieta.
Piotr nie odpowiedział. Hana myślała, że ją kompletnie olał.
Chwilę potem mężczyzna skręcił i zjechał na pobocze.
- Piotr, co ty robisz? - zapytała kobieta.
- Chcę się na chwilę przewietrzyć.
Kuba nadal spokojnie spał w samochodzie. Piotr zaparkował i wyszedł z samochodu. Hana też wysiadła. Nie szli nigdzie, przecież nie zostawiliby dziecka samego. Oparli się o maskę auta i kobieta zaczęła rozmowę.
- O co chodzi? - spytała zmartwiona. Myślała, że może mężczyźnie coś się stało, źle się czuje.
- Nic, tylko po prostu cały czas męczy mnie ten temat. - powiedział, a po chwili dodał. - Ok, porozmawiamy o tym wszystkim wieczorem, ale na ten moment chce wiedzieć tylko jedno. - powiedział.
- Ok, co? - odpowiedziała wolno i niepewnie kobieta.
- Hana ... czy ty ... czy ty, jesteś w ciąży? - kobieta chciała mu przerwać, ale nie zdążyła, ponieważ on szybko dodał. - To nie trudne, powiedz tylko tak lub nie.
- Tak. - powiedziała , patrząc mu prosto w oczy. Chciała widzieć jego reakcję. Bała się jej. Nie wiedziała, co będzie myślał, o tej całej sytuacji, jak zareaguje. No, ale przecież prędzej, czy później i tak by mu o tym powiedziała. A lepiej, żeby wiedział, jak najszybciej.
- Co?! Mówisz poważnie?! - powiedział oszołomiony.
- Tak, mówię poważnie. Będziesz ojcem Piotr. Ja będę matką. My będziemy rodzicami. - powiedziała kobieta, cały czas patrząc się na ukochanego. Nadal nie potrafiła wyczytać z jego wyrazu twarzy i gestów, czy jest szczęśliwy, czy zły.
- Kochanie, czemu tak mi się przyglądasz? - zapytał już dużo radośniej Piotr.
- Ja, nie wiedziałam, jaka będzie twoja reakcja. Ty ... cieszysz się? Czy nie chcesz tego dziecka? - mówiąc to coraz bardziej spuszczała głowę w dół. Wstyd jej było. Wstyd jej było, za to, że nie powiedziała Piotrowi od razu po zrobieniu testów. Czemu ona to ukrywała? Przecież mówią sobie o wszystkim. Nie mają przed sobą żadnych tajemnic. Bała się, że mężczyzna może stracić do niej zaufanie. A tego nie chciałaby.
Jego reakcja była zupełnie inna.
- Czy cieszę się?! Zwariowałaś?! Hana! Ja będę ojcem! - odpowiedział mężczyzna, podbiegając do niej.
- Naprawdę? - zapytała podnosząc głowę kobieta.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! - wykrzyczał mężczyzna, najgłośniej jak potrafił. Podniósł kobietę i zakręcił ją wokół siebie w powietrzu.
- Haha, wariacie, co ty robisz! - wykrzyczała radośnie kobieta, kiedy już ją puścił i dotknęła ziemi.
- Kocham cię! - wykrzyczał jeszcze raz, bardzo głośno.
- Ja ciebie też, ale nie krzycz tak. - powiedziała Hana i uciszyła go namiętnym pocałunkiem.
- O, tak, o mnie zawsze uciszysz. - powiedział mężczyzna.
- Nie mogę uwierzyć w to, że będę ojcem. Kiedy poczęliśmy tego człowieka? - zapytał szczęśliwy Piotr.
- No wiesz ... w sumie, to dużo razy ostatnio to robiliśmy, ale wydaję mi się, że to w tym magazynku. Ale nic więcej nie dodam, nie tutaj. W domu.
- Nie mogę w to uwierzyć. Nie wiem, czy zdołam gdzieś jeszcze jechać.
- Widzę, i chyba lepiej będzie, jak pojedziemy do domu. - powiedziała Hana, idąc już do samochodu. - Ale to ja prowadzę.
- Co, ale ...
- Nie ma dyskusji, jeszcze spowodujesz wypadek z tego szczęścia, chodź. - powiedziała kobieta, złapała mężczyznę za rękę.
Kilka sekund później byli już w samochodzie.
- O, Kuba się obudził. To ty z nim pogadaj, a ja jadę. - powiedziała Hana i włączyła silnik.
Ruszyli do domu.
środa, 8 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 29.
Atmosfera panująca w samochodzie była wspaniała.
Kuba bawił się swoimi samochodzikami, które pożyczył mu Felek, a młoda para rozmawiała.
Muzyka była dość głośno włączona w radiu, ale nie za głośno, bo doskonale słyszeli o czym rozmawiali. Muzyka służyła tylko jako tło, do cudownej podróży.
- Piotr, a tak właściwie to gdzie my jedziemy? - zapytała Hana, patrząc się na drogę.
- Hmm ... w sumie to jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Może przed siebie? - powiedział, uśmiechając się jednocześnie mężczyzna.
- No ok.
- Do McDonalda! Do McDonalda! - zaczął krzyczeć rozradowany Kuba, siedzący na tylnym siedzeniu.
- No ok ... możemy jechać, skoro tak bardzo chcesz!
- Juhu! - wyśpiewał chłopiec, a zarówno Hana, jak i Piotr wybuchli śmiechem.
Przez chwilę była cisza. Mały dalej zajmował się sam sobą, bawiąc się. W radiu leciała ulubiona piosenka Hany, więc ona też przestała rozmawiać i cicho sobie ją podśpiewywała. Piotr w tym czasie w 100% skupiał się na drodze. Nie chciał przecież spowodować wypadku, ani niczego takiego.
- Ty idź do "must be the music" Hana. - stwierdził Piotr po chwili.
- A czemu nie do hmm ... "The voice of Poland"? - zapytała po chwili rozbawiona kobieta, gdy jej piosenka się już skończyła.
- Sam nie wiem, po prostu tamto pierwsze weszło mi do głowy. - odpowiedział po chwili namysłu.
- Aha, ok.
Jechali dalej.
Chwilę po ostatniej rozmowie, Piotr wysunął inicjatywę i zaczął znów nowy temat.
- Hana ... ty wiesz, że jutro kończy nam się urlop?
- Co, już jutro?! Zapomniałam o tym zupełnie. - odpowiedziała zdziwiona.
- Wiem, dlatego ci przypomniałem.
- Szkoda, jestem zła. - powiedziała Hana.
- Czemu, aż tak bardzo nie lubisz swojej pracy? - zapytał ciekawy Piotr.
- Nie, lubię. Oczywiście, że lubię, nawet bardzo. - powiedziała pogodnie.
- Tak? To o co chodzi?
- Bo ja chciałam jeszcze zrobić porządki w mieszkaniu ... no wiesz, takie ogólne. Ciuchy poukładać, i posprzątać tak generalnie. - powiedziała. A po chwili dodała. - Zrobić trochę więcej miejsca, na rzeczy małego ...
- Przecież jest czystko! - powiedział Piotr.
- Faceci ... faceci ... - odpowiedziała mu tylko Hana.
- Jak zrobić więcej rzeczy dla Kuby? Hana, my za długo odwlekamy z tą sprawą. Będziemy mieli problemy.
- Możesz o tym nie mówić przy nim?
- Spokojnie, zasnął. - odpowiedział opanowany Piotr.
- Aha. Piotr, ja się cały czas zastanawiam, co mamy zrobić z tą sprawą.
- Musimy iść na policję!
- Ale ja nie chcę się z nim rozstawać! Ja go kocham! On mówi do mnie mamo.
- Ja też nie chce, ale nie mamy chyba już innego wyjścia.
- Zobaczymy ...
- Co kombinujesz?
- Nie, nic. To znaczy jeszcze nie wiem. Cały czas myślę.
- Aha. Ok. A bym był zapomniał, mam jeszcze jedną sprawę. - stwierdził Gawryło.
- Tak, a o co chodzi?
- Nie wiem czy to jest rozmowa w samochodzie, wolałbym porozmawiać o tym w domu, wieczorem. Ale już trudno.
- Nic się nie stanie jak porozmawiamy tutaj, mały śpi. - powiedziała czule Hana. - Więc?
- Tak wiem. Ok, chodzi mi o to, że znalazłem ... test ciążowy w śmieciach, wypad kiedy chciałem je wyrzucić. Wyjaśnisz mi to jakoś?
- Piotr, ja ....
Kuba bawił się swoimi samochodzikami, które pożyczył mu Felek, a młoda para rozmawiała.
Muzyka była dość głośno włączona w radiu, ale nie za głośno, bo doskonale słyszeli o czym rozmawiali. Muzyka służyła tylko jako tło, do cudownej podróży.
- Piotr, a tak właściwie to gdzie my jedziemy? - zapytała Hana, patrząc się na drogę.
- Hmm ... w sumie to jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Może przed siebie? - powiedział, uśmiechając się jednocześnie mężczyzna.
- No ok.
- Do McDonalda! Do McDonalda! - zaczął krzyczeć rozradowany Kuba, siedzący na tylnym siedzeniu.
- No ok ... możemy jechać, skoro tak bardzo chcesz!
- Juhu! - wyśpiewał chłopiec, a zarówno Hana, jak i Piotr wybuchli śmiechem.
Przez chwilę była cisza. Mały dalej zajmował się sam sobą, bawiąc się. W radiu leciała ulubiona piosenka Hany, więc ona też przestała rozmawiać i cicho sobie ją podśpiewywała. Piotr w tym czasie w 100% skupiał się na drodze. Nie chciał przecież spowodować wypadku, ani niczego takiego.
- Ty idź do "must be the music" Hana. - stwierdził Piotr po chwili.
- A czemu nie do hmm ... "The voice of Poland"? - zapytała po chwili rozbawiona kobieta, gdy jej piosenka się już skończyła.
- Sam nie wiem, po prostu tamto pierwsze weszło mi do głowy. - odpowiedział po chwili namysłu.
- Aha, ok.
Jechali dalej.
Chwilę po ostatniej rozmowie, Piotr wysunął inicjatywę i zaczął znów nowy temat.
- Hana ... ty wiesz, że jutro kończy nam się urlop?
- Co, już jutro?! Zapomniałam o tym zupełnie. - odpowiedziała zdziwiona.
- Wiem, dlatego ci przypomniałem.
- Szkoda, jestem zła. - powiedziała Hana.
- Czemu, aż tak bardzo nie lubisz swojej pracy? - zapytał ciekawy Piotr.
- Nie, lubię. Oczywiście, że lubię, nawet bardzo. - powiedziała pogodnie.
- Tak? To o co chodzi?
- Bo ja chciałam jeszcze zrobić porządki w mieszkaniu ... no wiesz, takie ogólne. Ciuchy poukładać, i posprzątać tak generalnie. - powiedziała. A po chwili dodała. - Zrobić trochę więcej miejsca, na rzeczy małego ...
- Przecież jest czystko! - powiedział Piotr.
- Faceci ... faceci ... - odpowiedziała mu tylko Hana.
- Jak zrobić więcej rzeczy dla Kuby? Hana, my za długo odwlekamy z tą sprawą. Będziemy mieli problemy.
- Możesz o tym nie mówić przy nim?
- Spokojnie, zasnął. - odpowiedział opanowany Piotr.
- Aha. Piotr, ja się cały czas zastanawiam, co mamy zrobić z tą sprawą.
- Musimy iść na policję!
- Ale ja nie chcę się z nim rozstawać! Ja go kocham! On mówi do mnie mamo.
- Ja też nie chce, ale nie mamy chyba już innego wyjścia.
- Zobaczymy ...
- Co kombinujesz?
- Nie, nic. To znaczy jeszcze nie wiem. Cały czas myślę.
- Aha. Ok. A bym był zapomniał, mam jeszcze jedną sprawę. - stwierdził Gawryło.
- Tak, a o co chodzi?
- Nie wiem czy to jest rozmowa w samochodzie, wolałbym porozmawiać o tym w domu, wieczorem. Ale już trudno.
- Nic się nie stanie jak porozmawiamy tutaj, mały śpi. - powiedziała czule Hana. - Więc?
- Tak wiem. Ok, chodzi mi o to, że znalazłem ... test ciążowy w śmieciach, wypad kiedy chciałem je wyrzucić. Wyjaśnisz mi to jakoś?
- Piotr, ja ....
wtorek, 7 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 28.
Mężczyźni byli bardzo zmęczeni. Było to widać, już z daleka. Ledwo szli.
- No maluchy. Spisaliście się. - powiedziała Lena i przybiła piątkę Felkowi i Kubie.
Po chwili zmasakrowani Witek i Piotr dotarli koło kobiet i dzieci. Od razu wykończeni rzucili się na trawę.
- I jak to jest przegrać mecz z dwulatkami? - zapytała po chwili rozbawiona Hana.
- Haha, bardzo śmieszne. Nawet nie wiesz jakimi dobrymi graczami są. - odpowiedział ironicznie Witek.
- Tak, może kiedyś będą nawet lepsi niż Lewandowski. - poparł przyjaciela Piotr.
- Dobra chłopaki, to może ja przyniosę coś do picia. - powiedziała po chwili Lena wstając. - Tylko wara od mojego miejsca. Chłopcy, chodźcie ze mną, weźmiemy jakieś zabawki. - wzięła Felka i Kubę za rękę i szła już z nimi w kierunku domu, jednak po chwili odwróciła się i dodała. - Hana, a ty pilnuj ich, bo za chwilę jeszcze zawału dostanę, czy coś ... wiesz jak to jest z panami w podeszłym wieku. - powiedziała Lena i puściła dyskretnie przyjaciółce oko.
- Ej, słyszałem! Uważaj tylko, jak odpocznę! - krzyknął Witek.
- Cicho bądź, bo nie przyniesie ci picia. - powiedziała przez śmiech Hana.
Kobieta z dziećmi weszła do domu.
Tymczasem mężczyźni dochodzili już do siebie, po tym morderczym bieganiu za piłką. Hana opalała się na huśtawce, delektowała się chwilą spokoju. Promienie idealnie oświetlały ją. Właśnie taką pogodę ona kochała. Ciepło, słońce, lekki wiaterek. Tak, to było coś dla niej.
Po chwili dosiadł się do niej Piotr.
- A ty co, zawału jednak nie dostałeś? - spytała Hana, tym razem powstrzymując się od wybuchu śmiechu.
- Nie. A widzę, że tobie humorek dopisuje dzisiaj moja droga. - odpowiedział, uśmiechając się Gawryło.
- Idę do toalety, zaraz wracam. - powiedział Witek, już wstając z trawy.
- Ok. - odpowiedzieli jednocześnie i szybko Piotr z Haną, tak, jakby chcieli się go na chwilę pozbyć.
Gdy zostali sami chwilę milczeli. Jednak zaraz potem Hana zaczęła rozmowę.
- To co? Niedługo się zbieramy? - zapytała.
- Tak, może nawet teraz co? - odpowiedział jej mężczyzna i kontynuował. - Możemy pojechać na basen, albo do parku, tak we trójkę. Fajnie co nie?
- No pewnie. To chodź, idziemy się pożegnać, bierzemy Kubę i ruszamy.
- Dobra. - wstali oboje i złapali się za ręce, ruszając w stronę domu.
Niecałe pięć minut później byli już w środku.
- O, wróciliście? A właśnie chciałam iść z sokami do was.
- Miło z twojej strony Lena, ale my się już zbieramy. - odpowiedział Piotr.
- Co, dlaczego? - zapytała zmartwiona Lena. - Coś się stało?
- Nie, spokojnie. - powiedziała Hana i przytuliła swoją przyjaciółkę. - Chcemy pojechać jeszcze na przejażdżkę, no wiesz ... na taką wycieczkę gdzieś. we trójkę. - odpowiedziała pogodnie kobieta.
- Aha, rozumiem. Ok.
Witek właśnie wyszedł z łazienki.
- Witek my ... - zaczął Piotr, ale Latoszek od razu mu przerwał.
- Tak, wiem, nie musisz się powtarzać. Wszystko słyszałem. Jedźcie.
- Ok. dzięki. - powiedziała Hana i wzięła Kubę na ręce. - Pożegnaj się ładnie.
- Papa. - powiedział Kuba do całej rodzinki Latoszków i pokiwał Felkowi.
- Papa. - odpowiedzieli szczęśliwi.
- Aha, zanim wyjdę. Chciałbym podziękować wam za wszystko.
- Nam, za co? - odpowiedziała zdziwiona Lena, wyprzedzając tym samym swojego męża w pytaniu.
- Dobrze wiecie za co. Za opiekę nad małym, pomoc w szukaniu Hany. Jeszcze raz dziękuję.
- I ja również. - dodała Hana.
- Nie ma za co. - odpowiedziało zgodnie małżeństwo.
Hana z małym na rękach i Piotr wyszli z domu. Wsiedli do samochodu, wszyscy zapieli się w pasy i szczęśliwi i pełni nadziei, że wszystko już będzie cudownie, ruszyli na wycieczkę.
- No maluchy. Spisaliście się. - powiedziała Lena i przybiła piątkę Felkowi i Kubie.
Po chwili zmasakrowani Witek i Piotr dotarli koło kobiet i dzieci. Od razu wykończeni rzucili się na trawę.
- I jak to jest przegrać mecz z dwulatkami? - zapytała po chwili rozbawiona Hana.
- Haha, bardzo śmieszne. Nawet nie wiesz jakimi dobrymi graczami są. - odpowiedział ironicznie Witek.
- Tak, może kiedyś będą nawet lepsi niż Lewandowski. - poparł przyjaciela Piotr.
- Dobra chłopaki, to może ja przyniosę coś do picia. - powiedziała po chwili Lena wstając. - Tylko wara od mojego miejsca. Chłopcy, chodźcie ze mną, weźmiemy jakieś zabawki. - wzięła Felka i Kubę za rękę i szła już z nimi w kierunku domu, jednak po chwili odwróciła się i dodała. - Hana, a ty pilnuj ich, bo za chwilę jeszcze zawału dostanę, czy coś ... wiesz jak to jest z panami w podeszłym wieku. - powiedziała Lena i puściła dyskretnie przyjaciółce oko.
- Ej, słyszałem! Uważaj tylko, jak odpocznę! - krzyknął Witek.
- Cicho bądź, bo nie przyniesie ci picia. - powiedziała przez śmiech Hana.
Kobieta z dziećmi weszła do domu.
Tymczasem mężczyźni dochodzili już do siebie, po tym morderczym bieganiu za piłką. Hana opalała się na huśtawce, delektowała się chwilą spokoju. Promienie idealnie oświetlały ją. Właśnie taką pogodę ona kochała. Ciepło, słońce, lekki wiaterek. Tak, to było coś dla niej.
Po chwili dosiadł się do niej Piotr.
- A ty co, zawału jednak nie dostałeś? - spytała Hana, tym razem powstrzymując się od wybuchu śmiechu.
- Nie. A widzę, że tobie humorek dopisuje dzisiaj moja droga. - odpowiedział, uśmiechając się Gawryło.
- Idę do toalety, zaraz wracam. - powiedział Witek, już wstając z trawy.
- Ok. - odpowiedzieli jednocześnie i szybko Piotr z Haną, tak, jakby chcieli się go na chwilę pozbyć.
Gdy zostali sami chwilę milczeli. Jednak zaraz potem Hana zaczęła rozmowę.
- To co? Niedługo się zbieramy? - zapytała.
- Tak, może nawet teraz co? - odpowiedział jej mężczyzna i kontynuował. - Możemy pojechać na basen, albo do parku, tak we trójkę. Fajnie co nie?
- No pewnie. To chodź, idziemy się pożegnać, bierzemy Kubę i ruszamy.
- Dobra. - wstali oboje i złapali się za ręce, ruszając w stronę domu.
Niecałe pięć minut później byli już w środku.
- O, wróciliście? A właśnie chciałam iść z sokami do was.
- Miło z twojej strony Lena, ale my się już zbieramy. - odpowiedział Piotr.
- Co, dlaczego? - zapytała zmartwiona Lena. - Coś się stało?
- Nie, spokojnie. - powiedziała Hana i przytuliła swoją przyjaciółkę. - Chcemy pojechać jeszcze na przejażdżkę, no wiesz ... na taką wycieczkę gdzieś. we trójkę. - odpowiedziała pogodnie kobieta.
- Aha, rozumiem. Ok.
Witek właśnie wyszedł z łazienki.
- Witek my ... - zaczął Piotr, ale Latoszek od razu mu przerwał.
- Tak, wiem, nie musisz się powtarzać. Wszystko słyszałem. Jedźcie.
- Ok. dzięki. - powiedziała Hana i wzięła Kubę na ręce. - Pożegnaj się ładnie.
- Papa. - powiedział Kuba do całej rodzinki Latoszków i pokiwał Felkowi.
- Papa. - odpowiedzieli szczęśliwi.
- Aha, zanim wyjdę. Chciałbym podziękować wam za wszystko.
- Nam, za co? - odpowiedziała zdziwiona Lena, wyprzedzając tym samym swojego męża w pytaniu.
- Dobrze wiecie za co. Za opiekę nad małym, pomoc w szukaniu Hany. Jeszcze raz dziękuję.
- I ja również. - dodała Hana.
- Nie ma za co. - odpowiedziało zgodnie małżeństwo.
Hana z małym na rękach i Piotr wyszli z domu. Wsiedli do samochodu, wszyscy zapieli się w pasy i szczęśliwi i pełni nadziei, że wszystko już będzie cudownie, ruszyli na wycieczkę.
poniedziałek, 6 maja 2013
Opowiadanie 1. Część 27.
Hana i Piotr siedzieli dalej na huśtawce, drocząc się z dziećmi. Wszyscy, z nich mieli bardzo dobre humory. Atmosfera panująca na dworze była radosna i przyjazna. Każdy z osób, znajdujących się w ogrodzie, śmiał się i wesoło spędzał swój wolny od pracy i przedszkola czas.
- Ooo, widzę, że wam tu bardzo wygodnie. - powiedziała Lena.
- Tak, żebyś wiedziała. - odpowiedziała jej Hana, szeroko się uśmiechając.
- A mi się nie chce jakoś tutaj stać. Chyba sobie usiądę. - powiedział Witek i ruszył w stronę siedzącej pary z dziećmi na kolanach. - Chyba się do was przysiądę.
- Po moim trupie! Ty grubasie! Kuba, Felek! Atakujcie! - krzyknął szybko i dla żartów Piotr.
Dzieci w mgnieniu oka zeskoczyły z kolan zakochanych i śmiejąc się biegły w stronę Witka. On zaczął uciekać, a oni gonić go. Piotr ruszył za dzieciakami.
Hana siedziała dalej na bujawce i przyglądała się Piotrowi i Witkowi, którzy w tym czasie dalej bawili się ze szczęśliwymi chłopcami.
Po chwili puste miejsce do siedzenia, w którym jeszcze chwilę temu siedział Piotr, zajęła jej przyjaciółka.
- A tobie nie za wygodnie tu samej? - zapytała siadając już Lena.
- Nie, wcale. Poza tym, długo nie siedziałam sama, bo postanowiłaś się dosiąść. - powiedziała ginekolog, obracając głowę w stronę Starskiej.
- Och, wybacz. Jak mogłam to zrobić. - kontynuowała żartem Lena, kiwając do Felka.
- No właśnie nie wiem. - powiedziała Hana, udając focha.
Mężczyźni jeszcze długo bawili się z chłopcami. Jakub i Felicjan dali im prawdziwy wycisk, w różnych dyscyplinach sportowych.
Kobiety przez ten czas rozmawiały. Ciągle plotkowały o innych rzeczach, przecież musiały być na czasie z najnowszymi plotkami szpitalnymi.
Potem ich rozmowa ukierunkowała się na inny tor. Zaczęły temat Piotra i jego relacji w związku z Haną.
- To, jak to jest pomiędzy wami? - zapytała ciekawska Lena.
- No, a jak ma być? Normalnie. - odpowiedziała wymijająco przyjaciółka.
- Hana, wy jesteście dla siebie stworzeni. Czemu jeszcze nie jesteście po ślubie, ani nie macie dzieci? - zapytała Lena i nie czekając na odpowiedź przyjaciółki sama dodała. - Przecież widać, że będziecie wspaniałymi rodzicami. Spójrz, jak Piotr zajmuje się Kubą. - powiedziała internistka i obie obróciły głowy, w kierunku, w którym ciągła zabawa trwała w najlepsze.
Tak, wiem, że masz rację Lena. - odpowiedziała jej Hana.
- No więc?
- No ... po prostu, nie spieszy nam się. - znów wymijająco odpowiedziała Hana. - Wszystko idzie spokojnie i pomału, poza tym, już tak jakby mamy dziecko, przecież jest Kuba.
- No właśnie ... ta sprawa jest bardzo dziwna. Co wy z nią chcecie zrobić?
- Nie rozmawiałam o tym z Piotrem. To znaczy, mówiliśmy o tym, ale na początku. To było jeszcze przed tym całym porwaniem. A potem już nie, jest i tyle. Zostawiliśmy to tak jak jest.
- Ale Hana! Wiesz, jakie to jest nieodpowiedzialne? - zapytała zdziwiona decyzjami Hany Starska.
- Tak, wiem. Ale jak pójdziemy na policję, to oni nam go zabiorą i trafi do domu dziecka. Serio myślisz, że tam będzie lepiej niż z nami? - odpowiedziała przez łzy ginekolog.
- Oczywiście, że nie. Hana ... ty go pokochałaś, prawda? - zapytała znów wzruszona przyjaciółka.
- Właściwie to ... chyba tak. Nawet nie wiem kiedy, ale on jest taki kochany i ... - nie dokończyła, bo przerwała jej Lena.
- Wiem, Hana, wiem. Pogadamy jeszcze o tym później, coś wymyślimy, na pewno. A teraz zmieńmy temat, bo czwórka naszych chłopców wykończona po meczu wraca.
- Ok. Dzięki Lena. - powiedziała Hana i przytuliła się do niej.
Pierwszy przybiegł Kubuś, a zaraz za nim zmęczony Felek.
Kuba wtulił się w Hanę, kobieta zauważyła, że coś ma w kieszeni.
- Co tam masz? - zapytała ciekawa.
Chłopiec wyjął z kieszeni kilka małych kwiatków.
- Proszę mamo, to dla ciebie. - odpowiedział, podał Hanie bukiet i usiadł jej na kolana.
- O, jakie śliczne, dziękuję. - powiedziała Hana i pocałowała chłopca w główkę.
Lena wzruszona, kiwnęła tylko głową z uznaniem w stronę przyjaciółki i zaczęła rozmawiać ze swoim synem.
W tym czasie przyszli wykończeni Witek i Piotr.
- Ooo, widzę, że wam tu bardzo wygodnie. - powiedziała Lena.
- Tak, żebyś wiedziała. - odpowiedziała jej Hana, szeroko się uśmiechając.
- A mi się nie chce jakoś tutaj stać. Chyba sobie usiądę. - powiedział Witek i ruszył w stronę siedzącej pary z dziećmi na kolanach. - Chyba się do was przysiądę.
- Po moim trupie! Ty grubasie! Kuba, Felek! Atakujcie! - krzyknął szybko i dla żartów Piotr.
Dzieci w mgnieniu oka zeskoczyły z kolan zakochanych i śmiejąc się biegły w stronę Witka. On zaczął uciekać, a oni gonić go. Piotr ruszył za dzieciakami.
Hana siedziała dalej na bujawce i przyglądała się Piotrowi i Witkowi, którzy w tym czasie dalej bawili się ze szczęśliwymi chłopcami.
Po chwili puste miejsce do siedzenia, w którym jeszcze chwilę temu siedział Piotr, zajęła jej przyjaciółka.
- A tobie nie za wygodnie tu samej? - zapytała siadając już Lena.
- Nie, wcale. Poza tym, długo nie siedziałam sama, bo postanowiłaś się dosiąść. - powiedziała ginekolog, obracając głowę w stronę Starskiej.
- Och, wybacz. Jak mogłam to zrobić. - kontynuowała żartem Lena, kiwając do Felka.
- No właśnie nie wiem. - powiedziała Hana, udając focha.
Mężczyźni jeszcze długo bawili się z chłopcami. Jakub i Felicjan dali im prawdziwy wycisk, w różnych dyscyplinach sportowych.
Kobiety przez ten czas rozmawiały. Ciągle plotkowały o innych rzeczach, przecież musiały być na czasie z najnowszymi plotkami szpitalnymi.
Potem ich rozmowa ukierunkowała się na inny tor. Zaczęły temat Piotra i jego relacji w związku z Haną.
- To, jak to jest pomiędzy wami? - zapytała ciekawska Lena.
- No, a jak ma być? Normalnie. - odpowiedziała wymijająco przyjaciółka.
- Hana, wy jesteście dla siebie stworzeni. Czemu jeszcze nie jesteście po ślubie, ani nie macie dzieci? - zapytała Lena i nie czekając na odpowiedź przyjaciółki sama dodała. - Przecież widać, że będziecie wspaniałymi rodzicami. Spójrz, jak Piotr zajmuje się Kubą. - powiedziała internistka i obie obróciły głowy, w kierunku, w którym ciągła zabawa trwała w najlepsze.
Tak, wiem, że masz rację Lena. - odpowiedziała jej Hana.
- No więc?
- No ... po prostu, nie spieszy nam się. - znów wymijająco odpowiedziała Hana. - Wszystko idzie spokojnie i pomału, poza tym, już tak jakby mamy dziecko, przecież jest Kuba.
- No właśnie ... ta sprawa jest bardzo dziwna. Co wy z nią chcecie zrobić?
- Nie rozmawiałam o tym z Piotrem. To znaczy, mówiliśmy o tym, ale na początku. To było jeszcze przed tym całym porwaniem. A potem już nie, jest i tyle. Zostawiliśmy to tak jak jest.
- Ale Hana! Wiesz, jakie to jest nieodpowiedzialne? - zapytała zdziwiona decyzjami Hany Starska.
- Tak, wiem. Ale jak pójdziemy na policję, to oni nam go zabiorą i trafi do domu dziecka. Serio myślisz, że tam będzie lepiej niż z nami? - odpowiedziała przez łzy ginekolog.
- Oczywiście, że nie. Hana ... ty go pokochałaś, prawda? - zapytała znów wzruszona przyjaciółka.
- Właściwie to ... chyba tak. Nawet nie wiem kiedy, ale on jest taki kochany i ... - nie dokończyła, bo przerwała jej Lena.
- Wiem, Hana, wiem. Pogadamy jeszcze o tym później, coś wymyślimy, na pewno. A teraz zmieńmy temat, bo czwórka naszych chłopców wykończona po meczu wraca.
- Ok. Dzięki Lena. - powiedziała Hana i przytuliła się do niej.
Pierwszy przybiegł Kubuś, a zaraz za nim zmęczony Felek.
Kuba wtulił się w Hanę, kobieta zauważyła, że coś ma w kieszeni.
- Co tam masz? - zapytała ciekawa.
Chłopiec wyjął z kieszeni kilka małych kwiatków.
- Proszę mamo, to dla ciebie. - odpowiedział, podał Hanie bukiet i usiadł jej na kolana.
- O, jakie śliczne, dziękuję. - powiedziała Hana i pocałowała chłopca w główkę.
Lena wzruszona, kiwnęła tylko głową z uznaniem w stronę przyjaciółki i zaczęła rozmawiać ze swoim synem.
W tym czasie przyszli wykończeni Witek i Piotr.
Subskrybuj:
Posty (Atom)